Czy jesteś wegetarianinem?
Czy jesteś wegetarianinem?
Pytam poważnie, bo ostatnio spotkałam sie z takim twierdzeniem pewnego psychologa-zajmujacego sie tematyką gender, który uważa, że aseksualni to z reguły wegetarianie.
Dlatego całkiem poważnie chciałam zweryfikować ten stan rzeczy;)
Dlatego całkiem poważnie chciałam zweryfikować ten stan rzeczy;)
Re: Czy jesteś wegetarianinem?
Hehehehe, gdyby ten psycholog zobaczył moje menu, ostro by się zdziwił Poważnie odpowiadając na poważne pytanie: nie jestem wegetarianką, nigdy nie byłam, nie chciałam być, wciąż nie chcę i nie zamierzam, a nawet jestem w stanie stwierdzić, że nigdy nie będę. Podstawą mojej egzystencji jest mięso. Duże ilości mięsa. Wszystko inne jest dodatkiem do mięsa. Desery jem na początku posiłku, żeby nie profanować nimi smaku dania głównego, które powinno być mięsne. Uwielbiam wołowinę, wieprzowinę, dziczyznę (pyszne soczyste pieczenie z sarny). Dzień bez mięsa to dzień stracony. Wysmażona polędwica, steki z cebulką, kotlety mielone, schabowe, karkówka, mięsa pieczone, duszone, szynki, kabanosy, salami. *ślini się* Jedyne, czego w mięsie nie trawię, to tłuszcz.Damaris pisze:Pytam poważnie, bo ostatnio spotkałam sie z takim twierdzeniem pewnego psychologa-zajmujacego sie tematyką gender, który uważa, że aseksualni to z reguły wegetarianie.
Mięso
Nie jestem wegetarianką . Czasami jest mi jednak ogromnie przykro, że pożeram zwierzęta i przestaję jeść mięso. Niestety w swoim postanowieniu udaje mi się wytrwać najwyżej trzy tygodnie. Wtedy tak chce mi się np. kiełbachy, że zapominam o okrutnych warunkach chowu przemysłowego, o rzeźniach i ostatnich chwilach życia zwierząt . Ot taki jeden z paradoksów mojego życia.
Również nie jestem wegetarianką - choć szczerze nie jem za wiele mięsa, a jak już jem to jakiś kurczaczek, kotlet czy coś w tym stylu, inne rodzaje świnka/krówka to może raz w roku a np. dziczyzny nigdy nie jadłam - choć chętnie bym spróbowała
takim smakoszem jak Agnieszka napewno nie jestem
( za to uwielbiam pieczarki )
takim smakoszem jak Agnieszka napewno nie jestem
( za to uwielbiam pieczarki )
"Wszystko będzie jak być powinno - bo tak już jest urządzony świat"
Z reguły? To znaczy, że nie lubią mięsa, czy że szkoda im zwierząt? Jak to by się miało wiązać z aseksualnościąDamaris pisze:ostatnio spotkałam sie z takim twierdzeniem pewnego psychologa-zajmujacego sie tematyką gender, który uważa, że aseksualni to z reguły wegetarianie.
Mięso jem rzadko, ale nie ma w tym żadnej ideologii. Mogę jeść tylko gotowane, które średnio mi podchodzi.
Ja tam jestem pospolitym grzanko-sero-jadem i kawo-popijaczem. Zwykle jem dopiero gdy sobie przypomnę, a zapominam o tym często (funkcja apetytu szwankuje). Mięsem drobiowym i rybkami nigdy gardzę, schaboszczakiem również, pod warunkiem że tym "bez żyłek".
A poważnie, nigdy nie zdarzyło mi się patrzeć na jedzenie przez pryzmat ideologicznej poprawności. Lubię prymitywne, konkretne smaki - i jak pokazuje wynik ankiety - nie jestem w tym tutaj odosobniona.
A poważnie, nigdy nie zdarzyło mi się patrzeć na jedzenie przez pryzmat ideologicznej poprawności. Lubię prymitywne, konkretne smaki - i jak pokazuje wynik ankiety - nie jestem w tym tutaj odosobniona.
Agnieszka pisze:Wysmażona polędwica, steki z cebulką, kotlety mielone, schabowe, karkówka, mięsa pieczone, duszone, szynki, kabanosy, salami. *ślini się* Jedyne, czego w mięsie nie trawię, to tłuszcz.
Mięso
- Magda
- bASyliszek
- Posty: 1112
- Rejestracja: 1 sty 2007, 18:26
- Lokalizacja: Gotei13/Seireitei/Soul Society
- Kontakt:
Ja nie jestem i nigdy nie byłam wegetarianką, chociaż się nad tym zastanawiam. Lubię od czasu do czasu zjeść mięso. Wiem, że nie mogłabym wytrzymać bez smażonej wątróbki i kurczaka (oczywiście, nie podanych razem). Napewno nigdy nie zjadłabym koniny, czyli końskiego mięsa, bo kocham konie nad życie.
Tak poza tymi dwoma przykładami, to chyba mogłabym nie jeść mięsa, ale nie z ideologicznych pobudek, tylko po prostu nie czułabym potrzeby.
Tak poza tymi dwoma przykładami, to chyba mogłabym nie jeść mięsa, ale nie z ideologicznych pobudek, tylko po prostu nie czułabym potrzeby.
Do wegetarianina mi jeszcze troszkę brakuje, jem mięso pod różnymi postaciami np. schabowy, szaszłyk, kurczak, ale jednak w bardzo umiarkowanych ilościach i coraz rzadziej. Delektowanie się odświeżanymi kurczakami z "Auchan" lub produktami "Konstaru" to raczej wątpliwa przyjemność. Z drugiej strony z mięsożercy przejść z dnia na dzień na wegetarianizm niemożliwe, zbyt wielka zmiana dla organizmu nie zalecane przez lekarzy.
Pesymista to osoba, która z dwojga złego wybiera obydwa.