Nie wiem jak to się stało, że dopiero teraz zauważyłam ten temat. W mojej sytuacji jak znalazł
.
Idę na wesele kuzynki (młodszej i na dodatek już z dzieckiem!) w przyszłą sobotę. W zeszłym roku jakoś udało mi się wymigać z pójścia na wesele kuzyna, ale w tym roku już nie miałam wyboru
Jak to mówią z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu i jest to fakt niezbity. Wszyscy są milutcy w rozmowie w cztery oczy, ale tylko się odwróć aby zaczęli obrabiać ci d**ę. Przepraszam za wulgaryzm, ale tego inaczej nie da się określić. Wiem, że to wesele nie będzie miłym przeżyciem: nie lubię takich "fałszywych" imprez (w sensie, wszyscy będą pokazywać co to nie oni, a potem przez co najmniej rok będą mieć tematy do plotek), nie za bardzo umiem tańczyć i nie piję alkoholu (zresztą będę kierowcą, więc tym bardziej alkohol jest wykluczony). Nie idę sama co prawda, ale i tak wiem, że bez głupich pytań ciotek czy babci się nie obejdzie: masz już narzeczonego?, planujesz ślub?, na co czekasz, latka lecą, a kiedy dziecko? itp. Koszmar. Będę to wesele przez 2 tygodnie odchorowywać, tydzień przed i tydzień po.
Wesele mogłoby by być dla singla całkiem przyjemną imprezą, gdyby nie wścibstwo krewnych, których tak naprawdę nie powinno obchodzić jakie życie prowadzisz, szczególnie że ja nie zadaje im równie głupich pytań nt. ich życia osobistego. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła
Wszyscy się będziemy smażyć zatem w piekle, ale w jakim doborowym towarzystwie
Pozdrawiam wszystkich Asów, życzcie mi nerwów ze stali,
Bree
PS Z pewnością jeszcze tutaj napiszę nt. piekielnych przeżyć weselnych, a może trochę dramatyzuję i nie będzie tak źle? Jak mówi moja mama, pożyjemy, zobaczymy
.