Straciłem przyjaciela

Nie każdego dnia ptaszki ćwierkają. Jak Ci się ten dzień przydarzy, my wysłuchamy.
Isgaroth
przedszkolASek
Posty: 8
Rejestracja: 20 cze 2011, 16:08

Straciłem przyjaciela

Post autor: Isgaroth »

Jak dotąd wierzyłem w przyjaźń idealną. Może nawet dobrze, że zderzyłem się bolesną rzeczywistością. Wydawało mi się, że to prawdziwa przyjaźń ale jak się okazało tylko ja traktowałem go jak przyjaciela. W zasadzie powinienem zobaczyć to dużo wcześniej ale chyba nie chciałem. Można powiedzieć, że nawet poznałem go w biedzie. Co prawda błaha ta bieda ale co tam. Było to w podstawówce. Zdecydowana większość mnie nie lubiła za to, że byłem inny. Jak to dzieci nawet z niczego zrobią problem a chodziło tylko o to, że jako jedyny miałem kręcone włosy. To był jedyny powód wszystkich szyderstw wobec mnie. I wtedy jakimś sposobem poznałem go. Później w miarę dorastania nie było już tak źle bo co niektórzy już potrafili zrozumieć, że inny nie znaczy zły. W każdym razie od podstawówki spędzaliśmy z nim każdą wolną chwilę. I tak było mniej więcej do momentu aż staliśmy się dorośli (przynajmniej w papierach) Patrząc z perspektywy czasu to jakoś od tego momentu zaczął mnie lekceważyć. Chciałem pogadać, spotkać się - nie bo on musi grać na komputerze, czy inne równie błahe sprawy. Natomiast ja dalej poświęcałem prawie każdy czas jak coś chciał robić. Nie ważne czy miałem następnego dnia ważny sprawdzian, czy inne sprawy wymagające wcześniejszego poświęcenia czasu na nie to zawsze jakoś znajdowałem czas dla niego. I wreszcie przyszedł moment jak poznał swoją miłość (poniekąd przeze mnie, nawet zabawna historia. Był taki zwyczaj w liceum na walentynki, że przed długą przerwą każdy dostawał serduszko z numerkiem. Celem było znalezienie takiego samego numeru a dla kilku pierwszych par były jakieś tam upominki. W każdym razie szukaliśmy wspólnie swoich numerków by zwiększyć swoje szanse :p Ale przerwa się skończyła a my nie znaleźliśmy nic. Po dłuższym czasie dowiedziałem się, że jak już poszedłem na lekcje on spotkał mój numerek. Jak się można dalej domyślić dziewczyna z moim numerkiem została później jego dziewczyną) i tym sposobem na jakiś rok nie widywałem go prawie wcale bo cały czas spędzał u niej co zresztą na początku jest zrozumiałe i nie mam mu tego za złe. Ale od tego czasu mineły już prawie 4 lata więc chociaż dalej ją kocha to nie spotyka się z nią już tak często. Mimo to nawet jeśli wiem, że ma wolny czas i nic nie robi to i tak mnie unika a jak już mnie spotka to widać jakby rozmawiał ze mną z przymusu. Często proponuję mu jakieś spotkania i za każdym razem słyszę tylko: ok, zastanowię się, zadzwonię jutro. Przychodzi następny dzień i zero telefonów. Albo ostatni przykład. Zaproponowałem mu wyjście do kina na noc filmów 3d a za chwile widzę od niego wiadomość: "ale przecież noc muzeów to już była kiedy indziej" odniosłem wrażenie jakby nigdy nie miał nawet w planie gdzieś się spotkać a chciał tylko to zignorować.

I tym sposobem już wiem, że z ludźmi nawet jak im zaufać to i tak trzeba być z góry przygotowanym na zmianę planów. Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś poznam taką osobę "od serca" Poza nim mam jeszcze kilku bliskich znajomych ale to już nie to samo. No niezła kobyła z tego wyszła. Na ogół nie mówię za dużo o swoich problemach ale musiałem sie wygadać chociaż jako ktoś bardziej anonimowy.
Awatar użytkownika
DZIEWICA8
zarASek
Posty: 1874
Rejestracja: 6 paź 2006, 09:33
Lokalizacja: z Lublina

Przyjaciel

Post autor: DZIEWICA8 »

Dziwna sprawa! Czytając ten opis miałam wrażenie jakby to było o mnie. Mnie też w szkole nie lubili i też się ze mnie śmiali, dokuczali mi, też zawsze byłam inna.
Mam też koleżankę, z którą znam się od podstawówki. Mamy takie okresy, gdy kontaktujemy, spotykamy się częściej i takie kiedy rzadziej. Ona też wiele razy była wobec mnie nie w porządku: obmawiała mnie często nieprawdziwie do moich znajomych, umawiała się ze mną, a potem nie przychodziła lub nie zadzwoniła lub nie był jej w domu. Też nie raz byłam na nią zła, ale potem mi przechodziło i znów do niej dzwoniłam.
Ona często ma swoje humorki, czasem jest milutka i wesolutka, a czasem marudna. Czasem mówi, że chciałaby się ze mną spotkać, a potem nie dzwoni miesiącami, a gdy ja zadzwonię, to ona mówi, że nie ma czasu.
Ogólnie nie mam przyjaciół i szczęścia do ludzi, często jest tak, że poznam kogoś nowego, ta osoba na początku zachowuje się jakby mnie lubiła i chciała się ze mną spotykać, a potem kontakt się urywa. Ja na początku się cieszę i czuję do tej osoby sympatię, staram się być miła a potem wszystko się psuje.
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."

DZIEWICA8
Awatar użytkownika
pogubiony
pASibrzuch
Posty: 260
Rejestracja: 2 lut 2010, 10:05
Lokalizacja: O/S -> N/S

Post autor: pogubiony »

Wiele osób ma chyba takie odczucia. Traumatyczny wiek szkolny pominę. Ja też kiedyś poznałem dziewczynę, z którą się zaprzyjaźniłem. Było wspaniale, ale przeciwności losu sprawiły, że kontakt się rozluźnił. Potem przeciwności nie było, ale coraz częściej słyszałem, że wypadło to czy tamto.
W końcu postawiłem sprawę jasno - "chcesz przyjaciela, czy nie? - nie ma co utrzymywać fikcji". Wtedy obietnica zmian i przez chwilę było dobrze. Z czasem wszystko wróciło do "normy", czyli już nie widzieliśmy się z pół roku. W jakimś sensie jesteśmy przyjaciółmi. Możemy na sobie polegać, ale to już nie to co kiedyś. Nie ma możliwości takiego zwykłego poprawiania sobie humoru spotkaniem bez okazji i powodu.

Czas biegnie, ludzie zakładają rodziny i trzeba się pogodzić z tym, że nie mają czasu. Ale do miłych doświadczeń to nie należy.
"Dopóki sen na oślep płynął
nad straconą nadzieją,
Kosmos bólem się sączył
nad straconą miłością.
Ze skrytych ludzi świat twój
został pomału wygnany,
Lecz niebo nie spało."
ODPOWIEDZ