Nie jestem hepi, bo...
Re: Nie jestem hepi, bo...
Nie jestem hepi, bo przybija mnie pogoda za oknem. Miałam tyle planów na dzisiejszy dzień, a nie chce mi się nawet wyjść z domu
Re: Nie jestem hepi, bo...
Nie, bo to korekta tłumaczenia do pisma naukowego.panna_x pisze: viljarze masz może link do tego artykułu o lekach na zwierzętach?
Nie jestem hepi, bo drastycznie zmalał mi stan konta w tym miesiącu. Raz, że miałem sporo wydatków; dwa, że prawie nie miałem zleceń przez cztery tygodnie. Ale może w końcu coś się ruszy. Żywot freelancera nie jest lekki, ale co robić - na etat w branży liczyć nie ma sensu.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Re: Nie jestem hepi, bo...
...czuję się bardzo zawiedziona na człowieku, który przez przypadek/przeznaczenie parę lat temu stał się pierwszą "ofiarą" mojego coming out - to trzeba mi wybaczyć, ja się wtedy dowiedziałam mniej więcej, w szoku byłam i ogólnie dziwnym stanie psychicznym, sytuacja nie do końca trzeźwa w dodatku. Sprawę komplikuje fakt, że to człowiek, którego parę lat idealizowałam i podziwiałam - chociaż przynajmniej się okazało, dlaczego często czuję, że nie możemy się porozumieć, on ma poglądy prawicowe, ja prawie urodzona socjalistka Teraz czuję, że to wielki błąd, że mu wtedy powiedziałam, on mnie poważnie nie traktuje, z jednej strony z tego powodu, po drugie chyba w ogóle przez to, że mam pecha być kobietą.
A ja nie wiem czemu, czuję, że to wczorajsze moje rozczarowanie mnie rozrywa na przemian i paraliżuje, aż nie wiem, co ze sobą zrobić.
Niby głupie żarty rzucał tylko, ale ostatnio się więcej o tym mówi, że żarty z kobiet to pierwszy krok do akceptowania dyskryminacji czy ogólnie lekceważącego stosunku...
A ja nie wiem czemu, czuję, że to wczorajsze moje rozczarowanie mnie rozrywa na przemian i paraliżuje, aż nie wiem, co ze sobą zrobić.
Niby głupie żarty rzucał tylko, ale ostatnio się więcej o tym mówi, że żarty z kobiet to pierwszy krok do akceptowania dyskryminacji czy ogólnie lekceważącego stosunku...
Matka jest o 21 lat starsza od swojego dziecka. Za 6 lat dziecko będzie 5 razy młodsze od matki. Gdzie jest ojciec??
Re: Nie jestem hepi, bo...
Spotkałam znajomych w stanie ogólnej szczęśliwości, udane związki, te klimaty... Niby powinnam się cieszyć szczęściem osób jakoś mi bliskich, ale zżera mnie zazdrość i smutek.
- Słomiany Zapał
- ASter
- Posty: 621
- Rejestracja: 2 lis 2015, 16:31
Re: Nie jestem hepi, bo...
Nie jestem hepi, bo... widzę, że samotność wcale się ode mnie nie odkleiła. Nieśmiałość jest jak przekleństwo, bo ludzie uciekają od tego, jak od zarazy Jakaś pechowa ta wada. Czuję się równocześnie tak tak i tak - nie lubię chaosu. Ludzie są dla mnie za trudni. Potrzebuję instrukcji obsługi. Jakiś dekoder, czy coś.
Re: Nie jestem hepi, bo...
Znam to aż za dobrze, Słomiany Zapał. Byłam ostatnio w kinie i o mało się nie rozpłakałam na widok tych wszystkich grupek, par i innych, roześmianych ludzi. Zrobiłam krok naprzód, wyszłam do ludzi, zawsze miałam jakichś tam znajomych, ale chyba wchodzę już w taki wiek, kiedy każdy się zamyka w swoim kręgu, bo nagle połowa ludków nie ma czasu, bo praca, dzieci a może po prostu nie chcą towarzystwa singla, który kluje w oczy.
- Słomiany Zapał
- ASter
- Posty: 621
- Rejestracja: 2 lis 2015, 16:31
Re: Nie jestem hepi, bo...
Ja z wychodzeniem do ludzi mam kłopot, deejay, bo nawiązywanie nowych znajomości idzie mi powoli - i mogę powiedzieć, że z tego również nie jestem hepi. Martwię się jednak, że ta moja ślamazarność w tym temacie, wywołana nieśmiałością, może zrażać. Z drugiej strony do tego potrzeba obu stron, więc samemu, nawet jeśli się bardzo postaram, niczego nie stworzę. Mam znajomych, na których bardzo mi zależy i mam nadzieję, że te znajomości będą się rozwijać. Ale co jeśli... Martwię się tym "ale"
Re: Nie jestem hepi, bo...
To jest właśnie to - potrzeba chęci z obydwu stron.
Przyznam, że czuję się nieco odstawiona na boczny tor przez dzieciatych znajomych. Owszem, mają swoje sprawy i ja to rozumiem, ale żeby nie znaleźć odrobiny, dosłownie chwili czasu dla mnie i innych nie-dzieciatych to już chyba przesada. Ja (/my) byliśmy dla nich na każde zawołanie, w zasadzie o każdej porze dnia i nocy.
Przyznam, że czuję się nieco odstawiona na boczny tor przez dzieciatych znajomych. Owszem, mają swoje sprawy i ja to rozumiem, ale żeby nie znaleźć odrobiny, dosłownie chwili czasu dla mnie i innych nie-dzieciatych to już chyba przesada. Ja (/my) byliśmy dla nich na każde zawołanie, w zasadzie o każdej porze dnia i nocy.
- Słomiany Zapał
- ASter
- Posty: 621
- Rejestracja: 2 lis 2015, 16:31
Re: Nie jestem hepi, bo...
Takich dzieciatych znajomych to miałem kiedyś - trwało, trwało i się skończyło. Każdy poszedł swoją drogą. Mnie w takich znajomościach dziwi, że osoby, które mają dzieci traktują singli, jak kogoś, kto nic nie robi. A przecież my też idziemy do pracy, mamy domowe obowiązki, własne życie, różne zajęcia. Nie leżymy i nie pachniemy. Obecnie mam jedynie jedną naprawdę super znajomość. Kogoś z kim mogę pogadać, jest kontakt, ale przecież nie można się zamykać na jedną osobę. To znaczy mi to nie wadzi. Lepiej się czuję w małym gronie ludzi, ale... nie wiem, jak to ująć... a co jeśli ta druga osoba źle się poczuje z tym, że ja się tak jej trzymam? Ta myśl, jest kolejnym powodem mojego nie bycia hepi. Chociaż może niepotrzebnie się martwię...?
Re: Nie jestem hepi, bo...
Z tymi dzieciatymi znajomymi, to jest/było dla mnie o tyle przykre, że znamy się od dziecka i w ogóle miała to być przyjaźń na całe życie. Nie wiem, jak to wygląda z ich pkt. widzenia, ale ja tego nie czuję. Już nie.
To prawda, single budzą w związanych jakieś dziwne uczucia a przecież nam jest nieraz nawet ciężej: często mieszkamy sami i, jeśli jesteśmy chorzy, to nie ma nikogo, kto by nas doglądał, wracamy do pustego domu i nie mamy z kim omówić bieżącego dnia, ponosimy wszystkie koszty utrzymania się a niektórzy nas traktują tak jakby nasze życia były nieustającą imprezą.
Zamknięcie się na jedną osobą może być dobre, bo więź powinna być silniejsza, ale trzeba uważać na zmęczenie materiału, żeby ta osoba nie doznała przesytu naszym towarzystwem oraz naszymi sprawami. Mam niestety taką tendencję, że chcę stawać się superprzyjaciółką, wejść totalnie w świat tej drugiej osoby, we wszystkim ją wspierać itd. a niektórzy mogą być czymś takim zmęczeni, jeszcze inni będą chcieli to wykorzystać.
To prawda, single budzą w związanych jakieś dziwne uczucia a przecież nam jest nieraz nawet ciężej: często mieszkamy sami i, jeśli jesteśmy chorzy, to nie ma nikogo, kto by nas doglądał, wracamy do pustego domu i nie mamy z kim omówić bieżącego dnia, ponosimy wszystkie koszty utrzymania się a niektórzy nas traktują tak jakby nasze życia były nieustającą imprezą.
Zamknięcie się na jedną osobą może być dobre, bo więź powinna być silniejsza, ale trzeba uważać na zmęczenie materiału, żeby ta osoba nie doznała przesytu naszym towarzystwem oraz naszymi sprawami. Mam niestety taką tendencję, że chcę stawać się superprzyjaciółką, wejść totalnie w świat tej drugiej osoby, we wszystkim ją wspierać itd. a niektórzy mogą być czymś takim zmęczeni, jeszcze inni będą chcieli to wykorzystać.
- Słomiany Zapał
- ASter
- Posty: 621
- Rejestracja: 2 lis 2015, 16:31
Re: Nie jestem hepi, bo...
Marzy mi się taka superprzyjaźń
Re: Nie jestem hepi, bo...
Mnie również. Trafiłam kiedyś na takie zdanie: "bądź takim przyjacielem, jakiego sam chciałbyś mieć" i staram się być taka dla osób mi bliskich, ale nie każdy to docenia, nie każdemu to odpowiada a jeszcze inni spoglądają wyłącznie na swoją korzyść.
Re: Nie jestem hepi, bo...
Zgadzam się, z tym, żeby "być takim przyjacielem, jakiego samemu chciałoby się mieć". Wtedy innym jest przynajmniej łatwo zorientować się, czego od nich oczekujemy - tego samego, co dajemy od siebie.
Albo udaje się znaleźć średnią między wyobrażeniami obu osób obie osoby satysfakcjonującą i wprowadzić ją w życie, albo wyobrażenia obu osób są zbyt rozbieżne, aby ta średnia kogoś satysfakcjonowała i wtedy znajomość się nie utrzymuje. Ale przynajmniej nie ma niedomówień i wypływających po jakimś czasie pretensji.
Albo udaje się znaleźć średnią między wyobrażeniami obu osób obie osoby satysfakcjonującą i wprowadzić ją w życie, albo wyobrażenia obu osób są zbyt rozbieżne, aby ta średnia kogoś satysfakcjonowała i wtedy znajomość się nie utrzymuje. Ale przynajmniej nie ma niedomówień i wypływających po jakimś czasie pretensji.
Re: Nie jestem hepi, bo...
Ja raz byłem w podobnej sytuacji. Dziewczyna się potem tłumaczyła, że była w lokalu, w którym mieliśmy się spotkać, ale uznała, że jak się uśmiecham, to jej przypominam Dextera z serialu - taki niby miły, ale może seryjny morderca po godzinach... Paranoja level hard.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Re: Nie jestem hepi, bo...
Jakaś kompletna wariatka, strach by się było spotykać z kimś takim, nie będąć Dexterem.