NIE MAM TOTALNIE NIKOGO...

Nie każdego dnia ptaszki ćwierkają. Jak Ci się ten dzień przydarzy, my wysłuchamy.
Loorelay
młodASek
Posty: 23
Rejestracja: 24 maja 2013, 18:24
Lokalizacja: Kraków

NIE MAM TOTALNIE NIKOGO...

Post autor: Loorelay »

Cześć! :D
Od pewnego czasu zauważam, że nie mam nikogo, z kim mogę szczerze porozmawiać, przytulić się, wypłakać, czy wyżalić. :cry: :cry:
Jest jeden chłopak i chociaż mieszka niedaleko mnie, to jakoś nie planujemy spotkania.
To właśnie jemu powiedziałam że dla mnie sex mógłby nie istnieć, że nie sprawia mi on żadnej przyjemności i w ogóle... to właśnie on zauważył że mogę być aseksualna... :?: :?:
Mam jedną, realną koleżankę, ale jakoś nie dogadujemy się zbytnio. Niby ona twierdzi że mamy podobne charaktery i że wszystko jest spoko. Ale ja sama nie wiem czy mogę jej ufać... dlatego w większości nie mówię jej całej prawdy o sobie... :( :( :(
Czasami mnie już to wszystko dobija. I nie mam już sił na nic. Czasem po prostu nie daję rady...
Coraz więcej osób zastanawia się czy jest sens w ogóle żyć,
Starać się no i z kimś być?
Czy miłość w ogóle gdzieś jest?
Czy wszystko się ułoży i będzie ok?
Czy jest sens kogoś kochać?
Jak każdy chce się wzbogacić?
Czy warto komuś zaufać?
Jak przez to tak wiele można stracić...
Awatar użytkownika
wyrwana_z_kontekstu
mASakra
Posty: 2033
Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42

Re: NIE MAM TOTALNIE NIKOGO...

Post autor: wyrwana_z_kontekstu »

.
Ostatnio zmieniony 1 sty 2014, 18:09 przez wyrwana_z_kontekstu, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
RedHead
gimnASjalista
Posty: 18
Rejestracja: 12 maja 2013, 17:53
Lokalizacja: Gdańsk

Re: NIE MAM TOTALNIE NIKOGO...

Post autor: RedHead »

wyrwana, a ja mam na odwrót :D 7 lat temu wyprowadziłam się od rodziców ze wsi do Gdańska i czuję, że życie tu ze mnie ucieka :D nie cierpię tego, że wszędzie widzę ludzi, co chwila ktoś mnie potrąci, nadepnie mi na stopę, albo mnie piep... za to, że nie zważyłam cukierków na wadze obok półek i poszłam z nimi od razu do kasy. Nie cierpię miast, ale muszę tu siedzieć, bo mam tu stałą pracę, czego raczej nie dostanę na wsi, gdzie mieszkają rodzice. Tam mam również własne mieszkanie w miasteczku 30 km od rodziców, a w Gdańsku muszę wynajmować. Na upartego mogłabym wrócić, ale bezrobocie odstrasza najskuteczniej. Marzy mi się domek na wsi, gdzie będę mogła się zamknąć i odciąć od świata :) cisza, spokój, książki, muzyka i czasem może jakiś serial :D
mam problem ze spotykaniem się z ludźmi. Coraz ciężej mi to przychodzi, mam dużo znajomych i naprawdę ich lubię, ale jeśli 5 dni w tygodniu od razu po pracy ktoś mnie nawiedza i nie mam czasu dla siebie... to zaczyna mnie męczyć.
No i przeraża mnie wizja spotykania się nieznajomymi, nie przepadam za tym, jak mnie ktoś zaczepia w środku miasta i gada jakieś bzdury.
Nikomu nie dogodzisz :D
A zatem ukryłem swoją nikczemność, słowem skradzionym z Pisma Świętego.
I świętego udaję, diabłem będąc
Loorelay
młodASek
Posty: 23
Rejestracja: 24 maja 2013, 18:24
Lokalizacja: Kraków

Re: NIE MAM TOTALNIE NIKOGO...

Post autor: Loorelay »

Jesli chodzi o ta samotnosc ... to powiedzmy ze w miare jakos daje z tym rade.
ale to rodzina czy cos ciagle naciska zebym gdzies wyszla,
poznala kogos, rozerwala sie.

a ja? Nie lubie. wkurza mnie to. Nie jestem stworzona do imprez, wesela omijam, i inne uroczystosci raczej tez.
nie pije alkoholu ani nie pale.
Brat mojego bylego faceta mowi ze jestem wyjatkowa i jestem jedyna dziewczyna ktorej mozna ufac...
ale..
Wkurza mnie to.
chcialabym byc taka jak inni. szalec.
pic. ze smutku. radosci.
ale nie potrafie, alkohol mi nie smakuje.

jednak jestem taka jaka jestem...
wole zajac sie dzieckiem kolezanki (sylwestra, weekend czy inne okazje), a ona niech szaleje bo to lubi...



kiedys mialam duzo znajomych. kolegow, z ktorymi gralam w pilke. Zawsze lepiej dogadywalam sie z facetami. Wkurzaly i nadal wkurzaja mnie puste panienki typu barbie...

No coz. Kiedys mialam duzo osob.. teraz nie mam nikogo... i tak pewnie zostanie
Coraz więcej osób zastanawia się czy jest sens w ogóle żyć,
Starać się no i z kimś być?
Czy miłość w ogóle gdzieś jest?
Czy wszystko się ułoży i będzie ok?
Czy jest sens kogoś kochać?
Jak każdy chce się wzbogacić?
Czy warto komuś zaufać?
Jak przez to tak wiele można stracić...
Awatar użytkownika
RedHead
gimnASjalista
Posty: 18
Rejestracja: 12 maja 2013, 17:53
Lokalizacja: Gdańsk

Re: NIE MAM TOTALNIE NIKOGO...

Post autor: RedHead »

też nie lubię alkoholu i nie widzę w tym problemu.
mało tego, odczuwam dziką satysfakcję, gdy na drugi dzień widzę moich znajomych, ktorzy prawie nie żyją albo nie mogą sobie nawzajem spojrzeć w oczy, bo zrobili coś idiotycznego :D
jeśli już ktoś mnie siłą wyciągnie na imprezę (podobnie jak Ty omijam imprezy szerokim łukiem), to nie piję, potrafię bawić się bez alkoholu i jest ok

spójrz na to z innej strony, nie pijesz alkoholu, możesz robić za kierowcę na imprezach i od razu będziesz miała mnóstwo znajomych ;)
nie palisz - nie śmierdzisz (powiedział nałogowiec)
nie ćpasz - wyglądasz jak człowiek
A zatem ukryłem swoją nikczemność, słowem skradzionym z Pisma Świętego.
I świętego udaję, diabłem będąc
Loorelay
młodASek
Posty: 23
Rejestracja: 24 maja 2013, 18:24
Lokalizacja: Kraków

Re: NIE MAM TOTALNIE NIKOGO...

Post autor: Loorelay »

Nie mam prawka i nie robie.
poza tym kogo mam wozic na imprezy jak mam tylko jedna kolezanke?
Hehe
najbardziej mnie dobija fakt,
ze nie wiem jak to w koncu jest.
Czy jestem aseksualna czy cos po prostu jest ze mna nie tak jesli chodzi o sex.....
i w ogole... :(
Nie ogarniam tego juz po prostu...
Coraz więcej osób zastanawia się czy jest sens w ogóle żyć,
Starać się no i z kimś być?
Czy miłość w ogóle gdzieś jest?
Czy wszystko się ułoży i będzie ok?
Czy jest sens kogoś kochać?
Jak każdy chce się wzbogacić?
Czy warto komuś zaufać?
Jak przez to tak wiele można stracić...
Loorelay
młodASek
Posty: 23
Rejestracja: 24 maja 2013, 18:24
Lokalizacja: Kraków

chyba zawsze będę sama.. :(

Post autor: Loorelay »

to wkurza, w około tyle szczęśliwych par, a ja od dawna sama.
Chciałabym to zmienić, ale...
związek z facetem = sex.
a ja tego nie cierpie. nie sprawia mi on zadnej przyjemnosci.
a nie chce sie znow zmuszac tylko ze wzgledu na faceta..

nie wiem juz co robic, czasem mysle o tym, ze lepiej by bylo, gdyby mnie nie bylo...
Coraz więcej osób zastanawia się czy jest sens w ogóle żyć,
Starać się no i z kimś być?
Czy miłość w ogóle gdzieś jest?
Czy wszystko się ułoży i będzie ok?
Czy jest sens kogoś kochać?
Jak każdy chce się wzbogacić?
Czy warto komuś zaufać?
Jak przez to tak wiele można stracić...
Awatar użytkownika
Wicherek
przytulAS
Posty: 774
Rejestracja: 1 wrz 2010, 06:56
Lokalizacja: Pyrlandia

Re: chyba zawsze będę sama.. :(

Post autor: Wicherek »

Loorelay pisze:to wkurza, w około tyle szczęśliwych par, a ja od dawna sama.
Chciałabym to zmienić, ale...
związek z facetem = sex.
a ja tego nie cierpie. nie sprawia mi on zadnej przyjemnosci.
a nie chce sie znow zmuszac tylko ze wzgledu na faceta..
Niekoniecznie... Aseksualni faceci również chodzą po tym świecie ;) Wystarczy dobrze się rozejrzeć.
Loorelay pisze:nie wiem juz co robic, czasem mysle o tym, ze lepiej by bylo, gdyby mnie nie bylo...
Dr Wicherek zaobserwował pierwsze objawy depresji...
<< Free hugs >> << Free hugs >> << Free hugs >>
Awatar użytkownika
Layla
wASp
Posty: 1946
Rejestracja: 11 lut 2011, 11:06

Re: chyba zawsze będę sama.. :(

Post autor: Layla »

Wicherek pisze: Dr Wicherek zaobserwował pierwsze objawy depresji...
Dr Layla przenosi temat, bo się zdublował :P
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE, TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
Awatar użytkownika
Warthog
gimnASjalista
Posty: 14
Rejestracja: 7 maja 2013, 17:55
Lokalizacja: okolice Poznania

Re: NIE MAM TOTALNIE NIKOGO...

Post autor: Warthog »

Ja akurat mam osobę, z którą mogę szczerze porozmawiać, wyżalić się i w ogolę. Tak więc na szczęście mam kogoś komu mogę zaufać.
Ostatnio zmieniony 5 cze 2013, 22:29 przez Warthog, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Aenyeweddien
pASibrzuch
Posty: 264
Rejestracja: 8 kwie 2013, 21:49
Lokalizacja: Łódź

Re: NIE MAM TOTALNIE NIKOGO...

Post autor: Aenyeweddien »

Hmm... chciałam was tu jakoś pocieszyć ale jakoś nie bardzo potrafię...

Bo jedyne co mi przychodzi do głowy to: szukajcie, szukajcie, szukajcie. Są dookoła ludzie warci poznania, zaprzyjaźnienia. Ale to wymaga wysiłku. Wysiłku od nas, nie od nich! Nikt do nas raczej nie podejdzie i ie powie: "fajnie byłoby się zaznajomić, wyglądasz na spoko osóbkę". Ale my możemy to robić, choć może nie w aż tak bezpośredni sposób ;)

Powiem wam, że długo myślałam tak jak wy. Że nie mam nikogo, nikt mnie nie lubi, nie ma się komu wyżalić. Ale powoli, powoli zbudowałam dla siebie kilka bezpiecznych kryjówek :) Przy okazji miałam możliwość znaleźć też takie niebezpieczne, zostawiłam je już w spokoju. Utrzymuję przyjaźnie na odległość, wymaga to wysiłku ale da się! Jutro nawet jadę odwiedzić przyjaciela i jego dziewczynę :) Warto też zwrócić uwagę na osoby od nas starsze/młodsze. Mam fajną koleżankę, która jest 5 lat młodsza, dwóch młodszych kolegów i dwie fajne znajome dwa razy starsze ode mnie :D Co prawda do nich z każdym problemem nie polecę, ale też nie ma co absolutnie każdym swoim problemem zadręczać wiecznie tej samej osoby, nie przetrwa pod takim naporem emocji ;) Dlatego czasami warto niektóre rzeczy rozłożyć bardziej po płytszych znajomościach, choć te głębokie nadal są ważne. Nie warto rezygnować z któregoś z tych rodzajów związków między ludźmi.

I nie łudźmy się! Nie znajdzie się żaden rycerz, żaden ideał, żaden człowiek który zastąpi nam cały świat, da nam naszą wartość, całe szczęście jakiego potrzebujemy. Kiedyś mi się wydawało, że znajdę kogoś i na zawsze razem będziemy absolutnie szczęśliwi, cały świat straci znaczenie. Jakże naiwnie! Jakże niebezpiecznie. To się kończy tylko gorzkimi, gorzkimi rozczarowaniami. O swoje szczęście musimy dbać sami! O swoje samopoczucie. I jest na to wiele sposobów. Są przyjaciele, tacy realni, nawet pojedynczy i nie do końca zaufani. Jest też to forum, gdzie możemy nawet dość anonimowo sporo z siebie wylać (najwyżej ktoś nas potem oskarży o napaść emocjonalną ;) ale co tam). Dla mnie dobrym sposobem jest pamiętnik, wypisuję z siebie wszystko, potem już tak nie męczy. Ale każdy może mieć inny sposób :) I nawet jak nie ma nikogo to jesteśmy w stanie radzić sobie z emocjami.

I bach, napisałam klocoposta... ;)
"Czyny niezaistniałe wywołują często katastrofalny brak następstw." - S. J. Lec
Pau
łASuch
Posty: 175
Rejestracja: 27 mar 2013, 17:46

Re: NIE MAM TOTALNIE NIKOGO...

Post autor: Pau »

To skomplikowane, ja się czuję też samotnie w związku, bardziej odpowiadała mi samotność.
Zauważyłam, że mi brakuje prawdziwego przyjaciela. Którego mogłabym mieć na wyłączność.
Awatar użytkownika
Czejenka
ASiołek
Posty: 81
Rejestracja: 6 maja 2013, 13:17

Re: NIE MAM TOTALNIE NIKOGO...

Post autor: Czejenka »

Aenyeweddien pisze bardzo mądrze!

Ja jestem typem socjalno-asocjalnym, z jednej strony lubię swoje własne towarzystwo, dobrze mi samej, lubie spędzać ze sobą czas :) Lubię czytac, chodzić na długie samotne spacery, fotografować żuka, który mi się podoba, klęczeć nad nim pół godziny i nie martwic się, że ktoś obok by się nudził... Potrafię kilka dni z nikim sie nie widywać i jest dobrze. Ale po jakimś czasie takiej samotności ogromną radośc sprawia mi spotkanie z kumpelami (przyjaciółkami? czasem obawiam się takich dużych słów, ale jest pare osób na tym świecie, na które moge liczyc :) ). Czasem może sie okazać, że można zaprzyjaźnic się z kims zupełnie niepozornym, kto przechodzi koło nas codziennie. Ja tak mam. Zaprzyjaźniłam się z dziewczyną, która często przychodziła do księgarenki, gdzie pracuję. Zaczęło sie od krótkich rozmów, a to że dzień fajny, a to że jakaś książka ciekawa. Potem zaczęłysmy dłużej rozmawiać, okazało sie, że potrafimy się nawzajem zaciekawiać swoimi poglądami. Przyznaje, że to ja specjalnie przeciagałam te rozmowy, bo wyczaiłam w niej fajna osobę i chciałam ją poznać :) I wreszcie pierwszy raz w zyciu wyszłysmy na lody, potem pojechałysmy na obchód *** w IKEI, i dzisiaj jestesmy dobrymi kumpelami, pamieta o wszystkich moich świętach, obchodzimy razem imieniny, i cieszę się, że ją zagadywałam, bo dzięki temu mam kogoś fajnego bliskiego :) (Dodam, że nie ma tu watku lesbisjkiego, gdyby ktoś chciał się czepiać, to true story o narodzinach zwykłej tradycyjnej przyjaźni :P ) Takie relacje potrafią rodzić się same, tylko trzeba na to pozwolić, nie zamykać się kiedy ktoś w okolicy zagada.
Osobny problem to większe trudności ze znalezieniem kogoś do kochania ;) ale przyjaźń tez potrafi przeganiać chmury smutku i rozczarowania z zycia. I mozna miec wiecej niż 1 przyjaciela, wiec nie ma problemu, ze "wszyscy fajni dookoła są już zajęci" :D
Awatar użytkownika
Damroka
starszASek
Posty: 31
Rejestracja: 28 cze 2013, 19:33
Lokalizacja: Nawiedzony Las

Re: NIE MAM TOTALNIE NIKOGO...

Post autor: Damroka »

Czejenka ja mam podobnie. Lubię własne towarzystwo oraz zachwycanie się rzeczami, które innych dawno by znudziły. :D Szczególnie jak idę do lasu i podziwiam układy pagórków, drzew i to jak słoneczko nadaje magicznego uroku tym miejscom. Często próbuję moje obserwacje uwiecznić na zdjęciach. :)

Ja w sumie częściowo sama wybrałam samotność - wiele osób, które uznawałam za przyjaciół widziało mnie tylko wtedy, kiedy czegoś potrzebowali. Dotarło to do mnie, kiedy sama znalazłam się w potrzebie. Utrzymuję na razie parę przyjaźni tylko na odległość, jednak i tak to nie jest w stanie czasem wypełnić pustki, kiedy na przykład mam ochotę gdzieś z kimś wyjść, oderwać się od monotonni.
Albo znajdę drogę, albo ją stworzę.
Awatar użytkownika
wyrwana_z_kontekstu
mASakra
Posty: 2033
Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42

Re: NIE MAM TOTALNIE NIKOGO...

Post autor: wyrwana_z_kontekstu »

.
Ostatnio zmieniony 1 sty 2014, 18:16 przez wyrwana_z_kontekstu, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ