Relacje z innymi ludźmi

Nie każdego dnia ptaszki ćwierkają. Jak Ci się ten dzień przydarzy, my wysłuchamy.
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Nie jestem hepi, bo...

Post autor: panna_x »

-cieżki dzień w piątek w pracy, jedną rzecz poprawialiśmy pięć razy
-poza tym w piątek odwiedził nas pan od bhp, ten emerytowany, oczywiście jak zawsze był rozmowny, wylewny i jowialny, zaraz zaczął zagadywać co u mnie, jak sobie radzę w pracy itd.
Poza tym wkurzył mnie jeszcze bardziej, bo spytał czy zmieniłam stan cywilny. I przy wszystkich co tam byli w pokoju pracownikach, oznajmił że jeździłam do chłopaka. Bo parę razy było tak, że jechałam po pracy w innym kierunku niż do siebie do domu, a z tego przystanku jeździł też po pracy pan od bhp. Więc się tam spotykaliśmy.
Tak naprawdę nie jeździłam, bo nie mam, jeździłam z innych powodów, ale nie chciałam się tłumaczyć z tego, więc zmanipulowałam wtedy pana od bhp. Tzn ja mu nie powiedziałam że mam faceta, ale on tak założył a ja nie wyprowadzałam go z błędu, pozwoliłam mu tak wierzyć, bo co będę stale uchodzić za jakieś dziwadło, cnoteczkę czy coś. ;)
No i teraz widzę, że bardzo dobrze zrobiłam, że mu się nie zwierzałam czy nie tłumaczyłam, nie mówiłam prawdy, bo jest paplą. Wszystkim zgromadzonym w pokoju to powiedział, zamiast trzymać dla siebie. Nie ma taktu, wyczucia tego, że rozmowy o życiu prywatnym nie są dla wszystkich, bo to nie big brother żeby wszystkich wtajemniczać. Wprawdzie było to kłamstwo, ale on myślał, że prawda kiedy to mówił. Nie można nikomu ufać. Mimo że celowo trzymałam go w błędzie, to jestem zła na niego, że tak postąpił.

Rozumiem Cię mariso, też czuję się samotna, bo nie mam przyjaciół, znajomych, z którymi można pogadać, spędzić czas. wszystkie moje znajomości się zerwały, bo już mają swoje życie. po każdym etapie znajomości się kończyły tzn. po szkole, liceum studiach, jak brak wspólnej płaszczyzny to jakoś to zamiera.

do alf:
nie obraź się, ale jestem agnostyczką.poza tym chcę kontaktu z żywymi ludźmi, nie duchowych przeżyć.
Awatar użytkownika
Keri
łASkawca
Posty: 1656
Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )

Re: Nie jestem hepi, bo...

Post autor: Keri »

Trochę się rzeczy mi uzbierało :roll:

Dostałem 2 raz opieprz od pewnej osoby i postanowiłem się wycofać w grupce od angażowania i zabaw. Chciałem się gdzieś odnaleźć ale wychodzi kolejny raz to samo w tej kwestii i sprawach :( Do tego 2 opieprz odnosił się w stosunku do pewnej osoby, która w rozmowie tylko się żaliła i filozofowała oraz popsuła mi humor. Wydobyła z mojej czeluści demona mroku :x i teraz zupełnie się odgradzam od osób w grupie :roll:

Jeszcze szefowa organizuje z resztą spotkana na rozmówkach głosowych skype/ts3 :roll: Ehhh.. Wiem, że to może być moja po części wina ale moje próby wnikania w pewne struktury zawsze się kończą waleniem w mur :x Znowu naiwnie łudziłem się zbytni początkowym optymizmem, który przekształcił się w to co zawsze. Coraz większą izolację i odsuwanie się w cień :cry:
Awatar użytkownika
wyrwana_z_kontekstu
mASakra
Posty: 2033
Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42

Re: Nie jestem hepi, bo...

Post autor: wyrwana_z_kontekstu »

Niestety, moje relacje z ludźmi w miejscu kończą się podobnie. Zdaję sobie jednak sprawę, że to moja wina. Przestałam wierzyć w skuteczność pracy z psychologiem, a sama pracować nad sobą nie umiem. Impas.
Awatar użytkownika
Keri
łASkawca
Posty: 1656
Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )

Re: Nie jestem hepi, bo...

Post autor: Keri »

No cóż poradzić, że u mnie jest taka postawa wątpiąca. Trwa to od początku gdy stykałem się z ludźmi. Ciężko mi gadać, śmiać się i żartować i czerpać z tego radość i zadowolenie. Bardziej to są zwykłe, monotonne gadania albo konkretne szorstkie stwierdzenia.

Rozmowy głosowe tylko sprawiają mi smutek, bo to rzecz, która jest murem. Ja wejdę na ts3, przywitam się, trochę zabiorę głosu, tylko co z tego? Na tym się kończy. Po zabraniu głosu to wszystko zostaje przemilczane itd. Dlatego omijam to mimo propozycji oraz myślenia, że fajnie by było tak rozmawiać jak reszta. Tak samo wolę przemilczeć lub w ogóle by inni mnie omijali niż ze mną się zadawali. Po co mam dalej się odzywać i otwierać usta? Trochę im, reszcie zazdroszczę tej komunikacji.

Z samotnością się pogodziłem, bo zawsze byłem obok tego wszystkiego i nie czułem, żadnej więzi z innymi. Boli tylko to, że moja postawa była znów naiwna, że będzie teraz inaczej. Bo pisanie daje mi pewien luz od głosowych rozmów, że mogę się pośmiać i pożartować i to okazać. Emotionki są dla mnie w tym przypadku lepsze. Bez nich mam problem wyrażać cokolwiek. Taki drętwy kołek. Ale te żarty to i tak iluzja tego, że jestem rozmowny i żartobliwy i komunikatywny. Bardziej to mi zastępuje braki w komunikacji. Pod koniec i tak wracam do postawy posępnego, zamkniętego i szorstkiego człowieka, który bardziej zbywa rozmówcę...
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Nie jestem hepi, bo...

Post autor: panna_x »

W pracy kolezanka z pokoju, sekretarka która nieraz zastępuję urządza babską bibkę dla dziewczyn z pracy, zaprosiła całe piętro prawie, oprócz mnie i babek z księgowości- z nimi jest w konflikcie, ze mną nie jest, ale ma mnie gdzieś. A tak to poszło całe piętro do niej: kadrowa, 2 laski z płac, od zamówień publicznych i jedna z księgowości z którą akurat jest w dobrych relacjach, i jeszcze jedna laska co na razie nie pracuje bo jest na macierzynskim. A ja jej opracowywałam tematy na egzamin na studiach, z etyki. Najpierw pan bhp a teraz znów to samo.


Wyrwana, jeśli to nie jest zbyt intymne dla Ciebie, to powiedz proszę, czemu psycholog się nie sprawdził? długo do niego chodziłaś? czy jego rady nie działały w praktyce? czy był krytyczny i oceniający? czemu to nie wypaliło?
Awatar użytkownika
Keri
łASkawca
Posty: 1656
Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )

Re: Nie jestem hepi, bo...

Post autor: Keri »

Takie coś miałem w szkole ;) Cóż poradzić :) Mniej się przejmować takimi ludźmi i robić swoje ;) Takie jest życie z nimi :)
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Relacje z innymi ludźmi

Post autor: panna_x »

Dalej jestem zła o imprezę, była w zeszły weekend. Po weekendzie przyszłam do pracy, a sekretarka pyta czy nie mam listu motywacyjnego po ang. Bo kiedys jej napisałam i drukowałam na jej studia, ale gdzieś zapodziała i trzeba drugi raz. Co za oferma. Nie dość że robię za nią, to jeszcze nie potrafiła tego docenić tylko go zgubiła bo pewnie olała sprawę. Plik mam na kompie to trzeba było znow druknąć, ale wiecie, byłam wkurzona, bo po ang i etykę umie do mnie przyjść a zaprosić na imprezę nie. Poza tym wiem, że dala prezent kolezance z pracy która napisala za nią pracę na psychologię. Jak widac rozdysponowala swoje studia miedzy innych ludzi. No jej dala prezent, ja tam nic nie dostałam, widac jestem frajerem co dal się wyrolować.
Poza tym jestem zła z powodu braku życia towarzyskiego. Prawie nie mam znajomych a tych co mam to mnie wnerwiają. Np. napisałam o tym zdarzeniu 2 kolezankom.
Jedna odpisała tylko że u niej bez zmian i jest na l4 w pracy. W ogole olala co do niej napisałam, mówisz i jak grochem o scianę.
A druga mnie splawila jakimiś banalnymi tekstami w stylu ze w pracy nie ma co zaciesniac więzi i nie ma czego zalować i zebym się nie przejmowała. Wkurzają mnie takie rady w stylu na wszystko co idzie źle, wkurza nas to się nie przejmować. Fajnie ale tak nie umiem. Po prostu mnie to wkurzylo i tyle. Nie wyłącze sobie osrodka emocji w mozgu na zyczenie. Nie cierpie takiego tandetnego wymadrzania się. Niestety sama kiedys taka bylam. I jeszcze ta akademicka madrość ( kolezanka wyklada socjologie i jest też pracownikiem biurowym ma 2 etaty), że nie ma co zaciesniac wiezi w pracy. To jej odpisałam że z kim mam zaciesniac, jak nie spotykam ludzi poza pracą. Dawne znajomosci ze szkoł czy studiow się urwały, ludzie wyjechali albo maja rodziny i swoje zycie i nie maja checi czasu na kontakt. Jak do nich piszę to brak odzewu nie odpiszą. Nie studiuję, nie obracam się na uczelni, jak wielka pani wykładowczyni ( tak jej nie napisałam ale tak myslę), to gdzie mam ich szukac? Przez net tez nie chce, probowałam kilka razy i to nie dla mnie. nie będę przed Wami ukrywać, że nawet były osoby co do mnie napisały przez net, nawet z tego forum ale mnie to nie pasowalo np. napisała osoba mieszkająca na stałe za granicą, albo inna osoba ale z odległego miasta Polski, to po co mi taka znajomość? Ja chcę kogoś w realu, żeby się spotkać na mieście, pogadac, isć na film czy kawę, więc to musi być ktoś z bliskiego otoczenia. Po co mi ludzie z drugiego krańca Polski czy innych krajów. Tylko się traci czas na ślęczenie przed kompem i klikanie a mnie taka relacja nie odpowiada. No i jak jej odpisałam coś w ten desen, jak wyzej mniej wiecej, i już nic nie odpisała, odwaliła się ode mnie ze swoimi madrościami.
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Relacje z innymi ludźmi

Post autor: panna_x »

Jeszcze pociągnę temat znajomych. Otóż wkurzyła mnie jedna laska. Studiowała ze mną. Nie widziałyśmy się od 3 lat. Ostatni raz na żywo spotkalysmy się, jak przyjechała do mnie, żeby mi wcisnąć ofertę firmy, w której pracowała, doradztwo finansowe firma ovb. I od tamtej pory nie widzialysmy się. Ona czasem pisała smsy np. zyczenia na swieta czy co u mnie, ze można by się spotkac na kawe, ale kiedy pytalam kiedy ta kawa albo proponowalam jakis termin temat się urywał, zawsze jej nie pasowalo nie mogla itd. Wiec znajomosc zaczela zamierac, nawet już nie pisalysmy do siebie i ok. uwazalam ze zamarlo, i tyle.
Az tu nagle widze od niej zaproszenie na facebooka. No wiec je zaakceptowalam. Glupio, ale coż. Nie mialam wiele do stracenia, bo i tak nie mam znajomych i życia towarzyskiego. No i ona cos mi tam napisala, zalajkowala. No i ok. napisalam co u niej, co porABIA, czy chce się spotkac to powiedziala ze tak, da znac niebawem. To było na poczatku maja, a zastal nas koniec czerwca i nic. To było to niebawem.
Wiec trochę zartem, a trochę z przekorą ( bo mnie już zaczęło to męczyć : takie zachowanie) napisalam jej, że „ miała dać znać i co? :) ”. na co ona że pracuje, jest zajęta, że pracuje jako prywatny, nie na etacie i nie ma po 16-tej wywalone na robotę tylko jak trzeba siedzi do 24-tej. co mnie wkurzyło- jest to oczywisty przytyk do mnie, bo ja mam etat. Jakby mi zazdroscila albo co. Może mam się zwolnic, żeby nie być jej solą w oku. Bidulka taka przepracowana- Jak chciala na mnie zarobić to miala czas, przyjechala nawet specjalnie do mnie na chatę z innego miasta ( ale ja w końcu na ofertę firmy nie przystałam), żeby mi wcisnąć ofertę swojej firmy, a tak to nigdy nie może, nie ma czasu.
No i wyszło szydlo z worka, jest falszywa i jeszcze mi zazdrości. Tylko po co w takim razie chciała mnie zaprosic do grona znajomych. po co się odzywała pierwsza? Po co w ogole chciała to reaktywować? Mogło zostać jak było.
Awatar użytkownika
Keri
łASkawca
Posty: 1656
Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )

Re: Nie jestem hepi, bo...

Post autor: Keri »

Ja się przekonałem, ze wszyscy myślą tylko o sobie :P

http://www.martapisze.pl/2014/02/mam-20 ... omych.html

to jest adekwatne ;) Mimo, że znajomości internetowe itd. Ale jest grupka, wspólna praca przy projektach, wspólne czaty itd. Jednak większość idzie do szefowej oddawać swoje prace i tyle. W jakiś sposób się stara i organizuje wspólne pogaduchy itd.

Tylko też mnie zastanawiam ile razy można do kogoś pisać? Są osoby aktywne i są osoby, które ma się wspólne pogaduchy oraz takie co rzadko itd. Jednak zawsze 1 krok? Mam dość już pomału. Zostałem sobie z 10 około osób na gg tylko 3 główne osoby, trzon tej grupki i tyle. Reszta usunięta, zablokowane od poza listy wiadomości i zobaczymy :) Wciąż się angażować to też strata czasu i energii. Miało być wspólne oglądanie.. wspólna nauka.. Zapomniały to osoby, praca, zajęcia ok. Ale spytać się? Nawet zagadać czy coś?

Szefowa robi pogaduchy na ts3 i tylko 8 osób, reszta milczy. Co to za problem sobie pogadać? Choć pogaduchy na ts3 są mało interesujące dla mnie ale pamiętać zainteresować się. Nic. Naprawdę ludzie są coraz bardziej zamknięci ale też mają gdzieś drugą osobę pod względem rozmów obojętnie jakich i pamiętania. może i przesadzam i za dużo wymagam. Ale zaraz się okaże, że omijając czat i przestając zagadywać na gg będzie u mnie milcząco.

I to jest obojętnie czy internet bo real też. Zresztą żyje bez znajomych tyle już lat. Przyzwyczaiłem się. Ale samemu małe zagadanie od siebie? Ja daruje już sobie kolejne próby tego typu :P Spotkań to nie lubię w klubach i pubuch :P Zawsze można gdzieś indziej.
Awatar użytkownika
wyrwana_z_kontekstu
mASakra
Posty: 2033
Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42

Re: Nie jestem hepi, bo...

Post autor: wyrwana_z_kontekstu »

Szczerze mówiąc, nie dziwię się im. Dla nich to praca, do pogaduszek mają znajomych spoza pracy. Nie każdy lubi wirtualne rozmowy.
Ostatnio zmieniony 5 paź 2016, 21:08 przez wyrwana_z_kontekstu, łącznie zmieniany 4 razy.
Awatar użytkownika
ColdChris
pASibrzuch
Posty: 232
Rejestracja: 20 sie 2015, 12:51
Lokalizacja: Poznań

Re: Nie jestem hepi, bo...

Post autor: ColdChris »

Tak sobie czytam te wasze smutki i chciałbym się z wami podzielić moimi przemyśleniami odnośnie braku życia towarzyskiego. Otóż aby spędzać czas ze znajomymi, rozmawiać, spotykać się, trzeba mieć z nimi jakiś wspólny mianownik. Kiedyś to była np szkoła lub miejsce zamieszkania. Często jednak z naciskiem na "była", bo wspólnym łączącym mianownikiem już nie jest. Z moich dziesiątek znajomych tego typu zostało tak naprawdę może trzech, czterech? Ludzie z którymi mam kontakt i co jakiś czas gdzieś wyjdziemy czy coś porobimy. Reszta przepadła, realizując swoje życie na swój sposób. Teraz, jeżeli chcecie jakoś poszerzyć swoje życie towarzyskie to proponuję śmiało poszukać nowych mianowników, a nowi znajomi się znajdą. Praca jest jakąś opcją, ale jeżeli jest nieciekawa atmosfera lub ludzie, to wtedy można coś zacząć trenować, można w coś zacząć grać, wkręcić się w jakieś hobby. Każde znajomości, które mogą się utrzymać, muszą zawierać ten wspólny mianownik, trzeba lubić to samo. Nie mówię tu o oglądaniu seriali czy kotach. Mam na myśli przynależność do jakiejś grupy. Wtedy podobni nam ludzie o podobnych zajawkach sami się znajdą. Tylko trzeba być aktywnym, udzielać się, być częścią. Postarajcie się trochę wyjść z własnego cienia, wrzućcie na luz, znajdźcie coś co lubicie i angażujcie się w to. Wspólna pasja zrodzi sukces na płaszczyźnie towarzyskiej :) Pozdro!
Seek not the paths of the ancients; Seek that which the ancients sought
Indiana
fantAStyczny
Posty: 561
Rejestracja: 26 sty 2014, 00:50

Re: Nie jestem hepi, bo...

Post autor: Indiana »

Mnie tam brak życia towarzyskiego nie przeszkadza, a i związku nie szukam z tego powodu, że ktoś mnie będzie zmuszał do życia towarzyskiego.
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Nie jestem hepi, bo...

Post autor: panna_x »

niestety nie umiem tak ColdChrisie.
Pierwszy problem to ten że nic mnie specjalnie nie interesuje- lubię ksiażki i tv, to żadnej grupy z tego nie będzie. sportu nie znoszę. poza tym nie wywalę kupy kasy na kolejny kurs/zajęcia aby tylko kogoś poznać.

kiedyś byłam 2 lata na kursie ang ale było tak jak ze szkołą- ludzie nie kolegowali się, przychodzili na zajęcia i wychodzili po i tyle, a tak nie dawało to żadnego kontaktu na gruncie towarzyskim.

jestem w partii ale tam też nie mam znajomych na gruncie towarzyskim- niby z tym pogadam, z tamtym zamienię parę słów, ale powierzchownie, z nikim się nie koleguję ani nie spędzam wolnego czasu prywatnie. tam raczej się pilnuję: nie opowiadam o swoich niepowodzeniach, nie pokazuję jak mam zły humor. inni się tam kumplują, mają znajomych spędzają czas też prywatnie dobrze się znają. ale jakoś z nikim bliżej się nie zakolegowałam. nie mam ich telefonów ani nic. nie wykazuję też inicjatywy wobec tej grupy więc święta też nie jestem. jakoś nie umiem zagadać czy nawiązać znajomość- gdyby tam była osoba podobna do mnie -wiek, płeć może byłoby łatwiej. a tam głównie faceci w średnim wieku, są też kobiety ale głównie w średnim wieku lub starsze, na innym etapie niż ja, tak więc z kimś tam rozmawiam ale tylkopodczas spotkania koła, no i tak bez zobowiązań, luźne gadki, zresztą tam są ludzie co mają już swoje prace, rodziny to tak samo nie będą mieć czasu na wspólne spędzanie czasu i żeby jeszcze lubili to co ja, podobne tematy itd. a niby wszyscy mamy wspólny mianownik jesteśmy w jednej grupie i wszyscy interesujemy się polityką.
Awatar użytkownika
Keri
łASkawca
Posty: 1656
Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )

Re: Nie jestem hepi, bo...

Post autor: Keri »

ColdChris pisze:Praca jest jakąś opcją, ale jeżeli jest nieciekawa atmosfera lub ludzie, to wtedy można coś zacząć trenować, można w coś zacząć grać, wkręcić się w jakieś hobby. Każde znajomości, które mogą się utrzymać, muszą zawierać ten wspólny mianownik, trzeba lubić to samo. Nie mówię tu o oglądaniu seriali czy kotach. Mam na myśli przynależność do jakiejś grupy. Wtedy podobni nam ludzie o podobnych zajawkach sami się znajdą. Tylko trzeba być aktywnym, udzielać się, być częścią. Postarajcie się trochę wyjść z własnego cienia, wrzućcie na luz, znajdźcie coś co lubicie i angażujcie się w to. Wspólna pasja zrodzi sukces na płaszczyźnie towarzyskiej :) Pozdro!
ColdChris :lol: przeczytaj do jasnej CH***RY moje posty :lol: :lol: Przecież należę i co z tego? :evil: Pisałem, że większość osób jest mało zainteresowanych INNYMI LUDŹMI. I to żadne takie by angażować się w strukturę grupy bo od tego są osoby ale by PAMIĘTAĆ o kimś! Byłem zaangażowany i aktywny na początku. 90% to ja inicjowałem i co z tego? Ani be ani me? Ani kukuryku: "sorki mam prace nie mogę może później"? Totalna OLEWKA i brak ZAINTERESOWANIA.

1/3 może 1/4 już tylko aktywna na czacie ale co to jest czat? Luźnie pogaduszki gdzie i tak siedzą i nie piszą, nie rozmawiają. Większa część ma gg wyłączone lub zablokowane od nieznajomych tylko do szefowej dać to co zrobili i tyle. Ta reszta mało co zna resztę osób z grupy. Ci bardziej aktywniejsi tylko aktywniejsi bo szefowa w gierkę ich wkręca i tylko o tym myślą. Tak by z kimś pogadać sobie, poznać kogoś, zapytać się co u kogo jest. Nic. Zero kompletne. Ręce mi opadają i się wycofuję. Tym bardziej że szefowa napierdziela swoje i o sobie, totalny narcyzm, niedojrzały emocjonalnie, mimo 20 paru lat. Cały czas by skupiać uwagę na nią. Do tego wszyscy i tak do niej. Dla mnie to jest chore..

Wyrwana? Pogaduszki z pracy? Spoko.Każdy ma znajomych w szkole czy w pracy i sobie można pogadać ale czy to w jakiś sposób ogranicza kontakt z innymi nawet luźniejszy? Co my boty wirtualne? Czy ja wymagań spotkań jakiś, głębszych więzi? Nawet jakby się utworzyły to spoko. Jednak tutaj jest zerowa ochota na cokolwiek w kwestii rozmów. I nie mówię o ts3 głosowym, bo nie musi on być. Chodzi o samą chęć, bo przecież są tam ludzie... W realu czy tu w necie podobnie się robi. Choć ja tak jak ty jestem domatorem, ale miałem osobę z którą częściej po liceum się spotykało. Mało mnie interesowało na siłę przynależność do paczki jakiejś i robienie tak jak reszta, bawić się imprezować itd.

Ludzie ze sobą nie rozmawiają, nie przebywają ze sobą by przebywać. Ot wypad jednorazowy zabawić wyszaleć, być uśmiechniętym, bo smutny nie trzeba i o smutach gadać nie można. Trza być super laitowym, zabawowym, wyluzowanym i uśmiechniętym. totalny kicz i tandeta, powierzchowność.

Tak jak mówiłem wycofałem się i resztę mam w d** już :lol: Robię swoje i tyle 8)
Awatar użytkownika
morowy
pASibrzuch
Posty: 256
Rejestracja: 15 paź 2014, 08:02
Lokalizacja: Laniakea

Re: Nie jestem hepi, bo...

Post autor: morowy »

Nie chcę tu się wymądrzać (tak naprawdę, to chyba jednak chcę, bo przecież nikt mnie do tego nie zmusza :oops: ), ale jak mamy takie problemy z nawiązywaniem nowych i zacieśnianiem obecnych znajomości, to chyba znaczy, że nie jesteśmy zbyt lubiani w swoim otoczeniu. Może nie znaczy to od razu, że mają nas za totalnych zje-bów, ale co najmniej nie lubią nas na tyle, żeby chcieć nas jeszcze oglądać wtedy, gdy nie muszą (czyli np. poza pracą, szkołą itp.).

Rozumiem jakby ktoś był nieśmiały na tyle, że w ogóle nie potrafi nawiązywać kontaktów, ciagle trzyma się na uboczu grupy i tylko w ostateczności porozumiewa się jakimiś półsłówkami w stresie. Albo jak ktoś jest jakimś "DDA, DDD" czy czymś takim i sam "programowo" niszczy każdą, nawet pozytywnie rokującą relację nim ma ona szansę się rozwinąć.
Ale jak ktoś jest jak plaga i od wielu lat napastuje otoczenie o spotkania, a notorycznie jest spławiany, to chyba oznacza to, że po prostu go nie lubią?! No bo jak to inaczej wyjaśnić - to chyba najbardziej oczywisty powód tych niepowodzeń towarzyskich? A może jednak nie? :roll:
Ostatnio zmieniony 5 lip 2016, 11:20 przez morowy, łącznie zmieniany 1 raz.
"Gdy moderator/-ka banuje użytkownika bez ostrzeżenia, a jedyny argument to argument siły - w tym samym czasie gdzieś na świecie umiera jedna tancerka brzucha albo panda w ciąży." - prawo internetu
ODPOWIEDZ