Keri pisze:A co według Ciebie oznacza styl Yody?
Może raczej to, że ja rzadko się uzewnętrzniam werbalnie i pewnie dlatego
Mniej emocjonalne moje wypowiedzi może też
. ale ja tak już mam, że mniej stawiam to co ja czuję i przeżywam w danej sytuacji a bardziej takie teoretyzowanie
Nie, chodzi mi o ten szyk przestawny w zdaniach, pomieszanie przypadków, nieintuicyjne skróty myślowe i ogólna chaotyczność wypowiedzi. Czasem się starasz bardziej i jest zupełnie spoko, ale czasem to właśnie gadasz jak Yoda, albo nawet Kali, lub jak ktoś głuchoniemy. No takie mam czasem odczucia Keri - nie mówię, że to jest złe, ale może byc u ciebie źródłem problemów w relacjach z ludźmi, tak myślę.
Keri pisze:Zresztą Morowy, niezrozumiały. Wiesz ile osób jest takich i to z różnych powodów? Dziwne to i krzywdzące jest odrzucać każdą osobę tylko dlatego bo nie wysławia się tak jak nam to pasuje. To tylko pokazuje jak ta osoba zamknięta jest jednak na nowe znajomości i szufladkuje wszystko i wszystkich.
Ej, ale to wcale nie chodzi o estetyke wypowiedzi, tylko o komunikację. Jak będziesz mówił w Polsce w suahili to też będzie dla ciebie krzywdzące, że innym to nie pasuje i "nie są otwartci na nowe i cię szufladkują"?
Keri pisze:Zresztą ja sam nie miałem z kim gadać i rozmawiać przez wiele lat, więc się nie dziw, że u mnie może występować trudność w przekazaniu tego, by druga osoba zrozumiała to co ja wiem. Ja się z tym pogodziłem i na długo milknę niż otwieram usta
Tym bardziej nie umiem mówić tak przekonywająco i przejmująco i z zainteresowaniem by ktoś mnie słuchał. Tym bardziej co ja mam przekazać?
Głupoty, pierdoły
Mogę się lekko też narzucać ale trudno
Ja już kolejny raz podjąłem decyzje, że zamilknę i przestanę się angażować w grupowe rzeczy i towarzystwo. To mi najlepiej wychodzi.
Jak zamilkniesz, to nie nauczysz się lepiej porozumiewać, to chyba też nie tędy droga...
Keri pisze:panna_x nie wiem co jest problemem ale to spotyka sporo osób
Po prostu my do nich nie trafiamy z naszym sposobem patrzenia na świat, poglądów i tego jak się wyrażamy. Może mało Cię interesują jednak te dup erele o którym prawią i mało tym żyjesz? Oni tym żyją a Ciebie to mało rusza? Bo widzę jak ludzie potrafią prawić o każdej rzeczy nawet najmniej istotnej i najczęściej też dotyczy to co oni odczuwają.
Tak, to może być problem w niektórych przypadkach, że genetycznie/organicznie potrzebujemy relacji, ale gdy juz do nich dochodzi, to okazuje się, że nie są one dla nas dobre, nie spełniają naszych oczekiwań - mówimy wtedy, że to my nie pasujemy, albo to do nas nie pasuje. I tak oto znajdujemy się w sytuacji frustrującej, gdy bez ludzi nam źle, a z ludźmi jeszcze gorzej.
Keri pisze:No niestety ja nie mówię tego co ja odczuwam. Ciekawe czy ty o tym mówisz? I to nie o smutkach ale nawet o tym co robiłaś, co cię spotkało lub kogo spotkałaś, kto jaki był itd.? Jaki wpływ na Ciebie miał? Bo mnie takie rzeczy mało interesują by się z innymi dzielić. Wolę konkretne sprawy.
Mam tu podobnie. Ja to akurat jestem skrajnym przypadkiem introwertyka i nie cierpię rozmów o "oczywistych oczywistościach". Żyję praktycznie sam, ale nie czuję się samotny. Tyle, że jako bestia ludzka, biologicznie społeczna, też mam potrzeby relacji z ludźmi, chociaż w 99% przypadków wystarcza mi teraz tylko sama świadomość możliwości tych relacji.
Przykładowo od czasu do czasu potrzebuje komus opowiedzieć np. "że jakaś baba mi dziś w doope wjechała na światłach" itp. Na razie żyją jeszcze moi rodzice, o których wiem, że zainteresują ich moje tego typu opowieści i emocje, więc czasem do nich dzwonie, albo wystarcza mi poczucie, że mógłbym zadzwonić gdybym chciał.
Ale kiedy i oni umrą, to najpewniej i ja zacznę czuć się samotny i byc może też zacznę się miotac po internecie szukając przyjaźni i zrozumienia, i czując coraz większą frustrację z niemożliwości zaspokojenia tych potrzeb, bo trudno takiemu dziwakowi będzie nawiązać więź emocjonalną z kimkolwiek.
Na razie wystarcza mi jednak sama świadomość, że jednak kogoś tam od biedy mam, a póki co wcale nie muszę faktycznie się kontaktować. Dlatego ten mój problem, że z jednej strony potrzebuje innych ludzi, a z drugiej - w praktyce ludzie raczej mnie wku-rwiają (
) rozwiązałem na swój sposób, uswiadamiając sobie tę sprzeczność i wybierając adekwatne do tego zachowanie, czyli ogólnie - akceptując i godząc się z tym postanowiłem byc jaknajbardziej samowystarczalny we wszystkim w czym się tylko da.
panna_x pisze:no właśnie morowy- bo mnie lubią tylko jak czegoś chcą: przysługi na studia, wcisnąć ofertę handlową, pomocy w kampanii wyborczej itd.
Pewnie cię wkurzę tym pytaniem, ale czy to nie jest aby "vice versa"?