Deprecha, ehh... :(

Nie każdego dnia ptaszki ćwierkają. Jak Ci się ten dzień przydarzy, my wysłuchamy.
Agnieszka
ninjAS
Posty: 2626
Rejestracja: 10 sie 2005, 16:38

Post autor: Agnieszka »

Sęk w tym, że depresja polega na tym, że psychika jest chora, w związku z tym nie funkcjonuje tak, jak powinna i wjeżdżanie na ambicję nie działa po prostu. Najpierw trzeba wyleczyć.

To tak jak z sercem, w którym szwankuje zastawka - choćbyś stanął na rzęsach, nie będzie prawidłowo przepompowywać krwi, dopóki nie zostanie zoperowane.
Awatar użytkownika
camellia
ciAStoholik
Posty: 355
Rejestracja: 21 maja 2007, 23:27

Post autor: camellia »

Agnieszka pisze:Sęk w tym, że depresja polega na tym, że psychika jest chora, w związku z tym nie funkcjonuje tak, jak powinna i wjeżdżanie na ambicję nie działa po prostu. Najpierw trzeba wyleczyć.

To tak jak z sercem, w którym szwankuje zastawka - choćbyś stanął na rzęsach, nie będzie prawidłowo przepompowywać krwi, dopóki nie zostanie zoperowane.
Agnieszka, pięknie to ujęłaś. Rozumiem, co masz na myśli przedstawiając swoje zdanie na temat depresji...

anonymouse, depresja związana jest przede wszystkim z funkcjonowaniem mózgu, w którym zaburzona jest np. gospodarka serotoniny (nie wiem dokładnie, nie jestem lekarzem), w takich sytuacjach zmiana myślenia nie pomoże. Tu trzeba leków na przykład. Nie umiem ubrać w słowa swoich argumentów, może mnie z czasem oświeci i pięknie przeleję to na internetowy papier.
Panie, co oznacza to, czym mnie doświadczasz...
Awatar użytkownika
anonymouse
mASełko
Posty: 130
Rejestracja: 9 lut 2007, 23:48

Post autor: anonymouse »

Z biologicznego punktu widzenia macie na pewno rację, ale ja i tak wierzę, że można się bez leków obejść :).

Człowiek z gorszych chorób umie się sam wyleczyć siłą woli.

I nie chodzi o całkowitą zmianę myślenia - wystarczy chcieć je zmienić.

Anyway dążę do tego, że większość nie zna swoich możliwości, przy których medycyna wysiada :P.

Depresja, jako że zmienia sposób myślenia, jest chorobą psychiczną (jakkolwiek by się jej nie klasyfikowało :P), ale nie wpływa na rozumowanie aż tak mocno. To nie schizofrenia paranoidalna :).

Chodzi mi o to, że każdy MOŻE bez niczyjej pomocy z tego wyjść. Tak jak każdy może osiągnąć wszystko - jeżeli tylko będzie nad tym wystarczająco długo i ciężko pracował.

Nie mówię, że we wszystkich przypadkach to będzie łatwe. Ba, przy depresji to może być bardzo trudne, a przy jej ciężkiej odmianie może to się wydawać niemożliwe.

Często leki będą prostszym rozwiązaniem. Musiałem się jednak wykłucić o samą możliwość, bo jej brak zburzyłby mi światopogląd i wizję człowieka jako samodzielnego i o nieograniczonych możliwościach :).
Awatar użytkownika
camellia
ciAStoholik
Posty: 355
Rejestracja: 21 maja 2007, 23:27

Post autor: camellia »

anonymouse, ja również nie kwestionuję Twojego podejścia do sprawy :)
Wiesz, kiedyś udzielałam się na pewnym forum poświęconym depresji. Zarejestrowałam się tam, ponieważ potrzebowałam pomocy, tak naprawdę nie wiedząc jeszcze, co mi jest i co sprawia, że tak źle się czuję (na ten temat gdzieś już pisałam). Ludzie z tego Forum pisali, jak bardzo starali się wyjść z tej choroby, zmieniając sposób patrzenia na świat, starając się nie zamartwiać pierdołami itp. I co? I nic. Większości z nich pomógł specjalista (lub specjaliści) oraz długa terapia i leki.

Nie zawsze taki sposób "rozwiązania sprawy" był konieczny - piszę tutaj o większości.

Mylisz się myśląc, że chorym na depresję ludziom jest tak wygodnie i miło rozczulać się nad sobą, płakać i zamartwiać się. Wiem po sobie, jak to wyglądało i wygląda nadal.

Ja mam czasami taki świetny początek dnia, jest super, wszystko się układa i nagle, bez żadnej fizycznej przyczyny zaczynam płakać i pogrążać się w rozpaczy. Wszystko nagle zaczyna mnie przygniatać. Nie wiem, z czego to wynika. Staram się sobie tłumaczyć, że takie podejście nie ma sensu, myślę o jakichś radościach, ale to nie pomaga...

Jeżeli Ty jesteś w stanie sobie sam pomóc, to świetnie, naprawdę gratuluję i cieszę się z Tobą :) Pozdrówka!
Panie, co oznacza to, czym mnie doświadczasz...
Awatar użytkownika
DZIEWICA8
zarASek
Posty: 1874
Rejestracja: 6 paź 2006, 09:33
Lokalizacja: z Lublina

Deprecha, ehh... :(

Post autor: DZIEWICA8 »

[quote="beatris"]

Ja mam czasami taki świetny początek dnia, jest super, wszystko się układa i nagle, bez żadnej fizycznej przyczyny zaczynam płakać i pogrążać się w rozpaczy. Wszystko nagle zaczyna mnie przygniatać. Nie wiem, z czego to wynika. Staram się sobie tłumaczyć, że takie podejście nie ma sensu, myślę o jakichś radościach, ale to nie pomaga...

Mi wreszcie po wielu latach udało się wyjść z depresji, już nie pogrążam się w rozpaczy. Jednak czasem też bez żadnej konkretnej przyczyny ogarnia mnie złość na cały świat, wszystko mnie drażni, denerwuje, mam ochotę wszystkich bić. Czasami też dopada mnie pesymizm i myślę na przykład, że nigdy nie znajdę pracy. Mam też dni kiedy wszystko mnie cieszy, czuję się wolna i szczęśliwa. Trochę mnie martwi taka zmienność nastrojów i będę musiała jeszcze trochę nad sobą popracować, żeby nie pojawiały się te złe chwile.
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."

DZIEWICA8
Awatar użytkownika
DZIEWICA8
zarASek
Posty: 1874
Rejestracja: 6 paź 2006, 09:33
Lokalizacja: z Lublina

Deprecha ech.....

Post autor: DZIEWICA8 »

Upsss...! :oops: :oops: :oops: Zauważyłam błąd w moim poprzednim poście. Górny akapit to cytat z beatris. Powinno być wiec tak:
beatris pisze: Ja mam czasami taki świetny początek dnia, jest super, wszystko się układa i nagle, bez żadnej fizycznej przyczyny zaczynam płakać i pogrążać się w rozpaczy. Wszystko nagle zaczyna mnie przygniatać. Nie wiem, z czego to wynika. Staram się sobie tłumaczyć, że takie podejście nie ma sensu, myślę o jakichś radościach, ale to nie pomaga...
I tu dopiero mój tekst zaczynający się od słów: Mi wreszcie po wielu latach....

Gapa ze mnie! Wstyd! :oops: :oops: :oops:
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."

DZIEWICA8
Awatar użytkownika
camellia
ciAStoholik
Posty: 355
Rejestracja: 21 maja 2007, 23:27

Post autor: camellia »

DZIEWICA, nie zamartwiaj się tak, kochana, i niech Ci już nie będzie tak wstyd. Pomyłki zdarzają się każdemu, więc wiesz 8)
Panie, co oznacza to, czym mnie doświadczasz...
Bardzo Dziwna Osoba
fantAStyczny
Posty: 551
Rejestracja: 21 lut 2007, 15:28
Lokalizacja: Północ

Post autor: Bardzo Dziwna Osoba »

Anonymouse,
Tak, można z tego wyjść popełniając samobójstwo. Jedna osoba może się sama wyleczyć, a inna nie. Ja nie chciałabym mieć czyjegoś życia na sumieniu. U znajomego był przypadek, że kumpel zadzwonił i mówi, że to jego ost. chwile i dzwoni, by się pożegnać. Nikt nie potraktował tego poważnie, a jednak to zrobił... Znajomy do dziś nie może sobie darować, że temu nie zapobiegł. Oczywiście nie rozpacza codziennie, ale takie myśli go nachodzą.
Awatar użytkownika
clouds clear
golAS
Posty: 1288
Rejestracja: 4 wrz 2006, 13:36
Lokalizacja: ZIELONA GóRA

Post autor: clouds clear »

Wszystko dlatego , że ludzie tak naprawdę nie słuchają, i mierzą problemy innych swoja miarą.Wystarczy posłuchać ... zrozumieć.
einmal ist keinmal
Awatar użytkownika
anonymouse
mASełko
Posty: 130
Rejestracja: 9 lut 2007, 23:48

Post autor: anonymouse »

Też racja.
Awatar użytkownika
DZIEWICA8
zarASek
Posty: 1874
Rejestracja: 6 paź 2006, 09:33
Lokalizacja: z Lublina

Deprecha ech.....

Post autor: DZIEWICA8 »

Tak, samobójstwo to poważny problem. Sama miałam z tym problemy. Wydaje mi się, że z samobójstwem jest tak, że człowiek ma w sobie jakiś problem, z którym nie może sobie poradzić. Może żyć z tym wiele lat, a zwykle do próby samobójczej popycha go jakiś impuls, jakieś zdarzenie, to jest taka kropla, która przepełnia tzw. czarę goryczy. Czasem naprawdę niewiele trzeba, może to być nawet nie związane z tym jego problemem. To jest zwykle taka nagła chwila, taki chwilowy impuls, gdy człowiek chce natychmiast przestać istnieć. To straszne uczucie, straszny ból! :shock: :shock: :shock:
Może też się zdarzyć, że człowiek nie ma w sobie problemu, ale znajdzie się nagle w sytuacji ekstremalnej, z którą nie będzie mógł sobie poradzić np. straci najbliższą sobie osobę. Wtedy też może dojść u niego do prób samobójczych.
Ja akurat nie znalazłam się nigdy w sytuacji ekstremalnej, miałam natomiast problem, z którym przez wiele lat nie mogłam sobie poradzić (to poczucie inności, o którym już wiele razy pisałam na naszym forum). Na szczęście już udało mi się rozwiązać mój problem i jest ze mną naprawdę lepiej: Nie mam już myśli samobójczych, potrafię cieszyć się życiem, mam więcej optymizmu w sobie. :D :D :D
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."

DZIEWICA8
dorosłe dziecko
alabAStrowy bożek
Posty: 1333
Rejestracja: 25 maja 2007, 13:44

Post autor: dorosłe dziecko »

Często jest tak, że człowiekowi z problemami, w depresji, czy innej, trudnej sytuacji życiowej samobójstwo wydaje się jedynym rozwiązaniem. Gdy tymczasem, to nie jest żadne rozwiązanie. To jest ostateczna ucieczka. :roll:
Nie zawsze samobójstwo, to wynik impulsu, czy "przepełnienia czary goryczy". Są ludzie, którzy z premedytacją planują swoje samobójstwo a nawet odratowani po nieudanej samobójczej próbie podejmują kolejne próby. Nie jestem psychologiem, ale wydaje mi się, że mechanizm, który doprowadza człowieka do samobójstwa jest bardzo skomplikowany. Myśli samobójcze u nikogo nie pojawiają się z dnia na dzień.
„Dorosłe dzieci mają żal
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
wilczek
pASibrzuch
Posty: 286
Rejestracja: 17 lip 2007, 18:46

Post autor: wilczek »

Bardzo Dziwna Osoba pisze:Anonymouse,
Tak, można z tego wyjść popełniając samobójstwo. Jedna osoba może się sama wyleczyć, a inna nie. Ja nie chciałabym mieć czyjegoś życia na sumieniu. U znajomego był przypadek, że kumpel zadzwonił i mówi, że to jego ost. chwile i dzwoni, by się pożegnać. Nikt nie potraktował tego poważnie, a jednak to zrobił... Znajomy do dziś nie może sobie darować, że temu nie zapobiegł. Oczywiście nie rozpacza codziennie, ale takie myśli go nachodzą.
A ja z kolei znam przypadek w którym znajoma też napisała nam pożegnalny list, rzuciła studia i niby przedawkowała jakieś leki! A wszystko dlatego że zostawił ją chłopak i chciała go zmusić żeby jeszcze przyszedł. A cała akcja akazała się udawaną :roll:
Ludzie po prostu w większości nie traktują takich gróźb poważnie - stąd też pewnie "niskie zainteresowanie" w opisanym przez Ciebie Bardzo Dziwna Osobo przypadku :]

A tak się zastanówmy - każdy z nas na pewno chociaż raz o czymś podobnym pomyślał, prawda? Nie wiem jakie są tego podłoża, ale są :? Potraficie sobie wogóle wyobrazić coś takiego, że za chwilę może już nie być niczego i nic nas nie będzie już dotyczyć? Ja bym tak nie chciał - boje się że "po tamtej stronie" jest tylko ciemność! I chociaż lubię noce to jednak nie śpieszno mi do niej :P
Awatar użytkownika
Magda
bASyliszek
Posty: 1112
Rejestracja: 1 sty 2007, 18:26
Lokalizacja: Gotei13/Seireitei/Soul Society
Kontakt:

Post autor: Magda »

wilczek pisze:A tak się zastanówmy - każdy z nas na pewno chociaż raz o czymś podobnym pomyślał, prawda? Nie wiem jakie są tego podłoża, ale są :? Potraficie sobie wogóle wyobrazić coś takiego, że za chwilę może już nie być niczego i nic nas nie będzie już dotyczyć? Ja bym tak nie chciał - boje się że "po tamtej stronie" jest tylko ciemność! I chociaż lubię noce to jednak nie śpieszno mi do niej :P
Ty wierzysz w "tamtą stronę", ja nie. Dla mnie śmierć nie jest końcem, tylko bramą, przez którą przechodzimy do nowego życia, w nowym ciele.
Ale chyba źle zrobię, odbierając sobie życie, bo Bóg w jakimś, znanym tylko sobie, celu dał mi to, a nie inne ciało. Nie chcę poprawiać Boga, a samobójstwo właśnie tym by było. Samobójstwo to pójście na łatwiznę, wybrzydzanie w boskich darach. Zabicie się to mówienie Bogu: "Nie podoba mi się to ciało, chcę inne, chcę zacząć wszystko od nowa, od zera". Tak nie można. Trzeba skończyć to, co się zaczęło.
Chyba zrozumiałam swój błąd. Muszę wszystko przyjmować jak dar od Boga- z radością. Każdy ból, każde cierpienie jest próbą, dzięki której zobaczymy, jaka jest nasza wiara. Nie chodzi mi o katowanie się, bo to jest ingerencją w boski plan, a to jest złe. To, co nas spotyka w życiu, ma na celu wzmocnienie naszej wiary, oświecenie naszych umysłów. Mam nadzieję, że trafiłam na dobrą drogę i będę nią starała się podążać jak najdłużej. Wierzę, że sikhizm jest tą drogą i że Bóg pomoże mi na niej wytrwać poprzez kolejne wcielenia aż do Nirwany i wiecznego szczęścia ze wszystkimi, którzy już tam dotarli.

Ale się rozpisałam. To chyba mój najdłuższy post :) . To forum, to jedyne miejsce, w którym mogę pisać o sikhizmie ile wlezie :D , chyba że moderatorzy pousuwają moje posty :shock: .
Pozdrawiam wszystkich :)
Obrazek
Obrazek
Waheguru Ji Ka Khalsa!
Waheguru Ji Ki Fateh!
Ant
BażANT
Posty: 6068
Rejestracja: 1 paź 2006, 14:26

Post autor: Ant »

Magda pisze:
wilczek pisze:To chyba mój najdłuższy post :) . To forum, to jedyne miejsce, w którym mogę pisać o sikhizmie ile wlezie :D , chyba że moderatorzy pousuwają moje posty :shock: .
Jasne ;)

Pousuwamy Twoje posty, potem Twoje konto, a Ciebie wyślemy do specjalnego obozu wychowawczego :twisted:
Czczony nie tylko w Chinach
ODPOWIEDZ