Niepokojąca zmienność nastrojów!
Niepokojąca zmienność nastrojów!
Muszę się niestety przyznać, że obserwuję u siebie coś, co mnie martwi i niepokoi. Jest to straszna zmienność moich nastrojów. Czasem czuję się bardzo szczęśliwa - mam ochotę śmiać się, skakać, wygłupiać. Innym razem ogarnia mnie totalna rozpacz - czuję się wtedy nędzna, bezwartościowa, czuję, że moje życie nie ma sensu i nie zdarzy się już w nim nic dobrego, chcę natychmiast przestać istnieć. Innym znowu razem ogarnia mnie straszna złość i nienawiść do całego świata - mam wtedy ochotę wszystkich bić i krzywdzić. Są też w moim życiu chwile stabilizacji, gdy patrzę na świat racjonalnie, trzeźwo oceniam rzeczywistość, czuję spokój i równowagę. Martwi mnie to, boję się, że to mogą być objawy jakiejś choroby psychicznej. Te wszystkie chwile zwykle pojawiają się z jakiegoś błahego powodu np. przeczytam coś w gazecie. Gdy ogarnie mnie złość lub rozpacz, to ciężko mi jest sobie z tym poradzić, ciężko mi jest to w sobie zwalczyć, zwykle muszę to przeczekać. Ciężko mi jest też uniknąć takich chwil, one na mnie spadają tak nagle i nie umiem tego uniknąć. Chwilami wydaje mi się też, że ja nie mam wpływu na swoje życie, że kieruje nim jakaś siła wyższa, silniejsza ode mnie, że wszystko jest zapisane przez przeznaczenie i nie można już tego zmienić. Chwilami nie mam też zaufania do ludzi i wydaje mi się, że wszyscy chcą mnie oszukać i wykorzystać, że nikt mnie nie lubi.
Martwi mnie to wszystko i niepokoi, boję się, że to może być coś groźnego i niebezpiecznego. Napiszcie bardzo proszę moi drodzy przyjaciele z forum: Co Wy na ten temat sądzicie!
DZIEWICA8
Martwi mnie to wszystko i niepokoi, boję się, że to może być coś groźnego i niebezpiecznego. Napiszcie bardzo proszę moi drodzy przyjaciele z forum: Co Wy na ten temat sądzicie!
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
Hmmm. Mi się wydaje, że każdy ma w swoim życiu "słabe momenty". Zwłaszcza jeśli stanie się coś przykrego albo niemiłego.
Jeśli chodzi o zmienność nastrojów, to też niedawno tak miałam. Ogólnie było niby OK, ale kiedy tak pomyślałam nad sensem mojego życia, to od razu popadałam w rozpacz. Teraz, kiedy od jakiegoś czasu znów jestem bezrobotna, mam tylko złe myśli w głowie. Czuję się źle i ciągle płaczę (oczywiście tak aby nie widział nikt!). Zauważyłam, że dzieje się tak u mnie kiedy mam za dużo wolnego czasu. Nie mam pomysłu jak go spędzać, ani też nie mam z kim go spędzać. Nie chcę tu oczywiście narzekać, bo możnaby mi doradzić, abym coś zrobiła w tym kierunku: poszukała sobie pracy albo poszukała nowych znajomości, czy też odnowiła te stare. Ale pracy szukam, a jeśli chodzi o towarzystwo, to moja natura zabrania mi narzucania się komuś.
Piszę o tym akurat w tym wątku, bo może z Tobą DZIEWICA8 jest podobnie? Może jakbyś miała ciągle jakieś zajęcie i towarzysza, to nie napadałyby Cie te gorsze nastroje?
Ja nie wiem, ale mi się wydaje, że gdyby u mnie tak było, to nie popadałabym ciągle w takiego doła.
Pozdrawiam.
Jeśli chodzi o zmienność nastrojów, to też niedawno tak miałam. Ogólnie było niby OK, ale kiedy tak pomyślałam nad sensem mojego życia, to od razu popadałam w rozpacz. Teraz, kiedy od jakiegoś czasu znów jestem bezrobotna, mam tylko złe myśli w głowie. Czuję się źle i ciągle płaczę (oczywiście tak aby nie widział nikt!). Zauważyłam, że dzieje się tak u mnie kiedy mam za dużo wolnego czasu. Nie mam pomysłu jak go spędzać, ani też nie mam z kim go spędzać. Nie chcę tu oczywiście narzekać, bo możnaby mi doradzić, abym coś zrobiła w tym kierunku: poszukała sobie pracy albo poszukała nowych znajomości, czy też odnowiła te stare. Ale pracy szukam, a jeśli chodzi o towarzystwo, to moja natura zabrania mi narzucania się komuś.
Piszę o tym akurat w tym wątku, bo może z Tobą DZIEWICA8 jest podobnie? Może jakbyś miała ciągle jakieś zajęcie i towarzysza, to nie napadałyby Cie te gorsze nastroje?
Ja nie wiem, ale mi się wydaje, że gdyby u mnie tak było, to nie popadałabym ciągle w takiego doła.
Pozdrawiam.
"Samotność to pies co kąsa tak bez uprzedzenia...
Ja wiem jak to jest... Znam to przecież znam aż do znudzenia..."
Ja wiem jak to jest... Znam to przecież znam aż do znudzenia..."
DZIEWICO8, nie jestem specjalistą od tematu, ale znam osobę która ma tzw. Borderline'a i zmaga się z bardzo podobnymi problemami.. Warto poczytać:
http://bpd.szybkanauka.net/
http://bpd.szybkanauka.net/
Niepokojąca zmienność nastrojów
Przejrzałam stronę podaną przez Gizmo i muszę się przyznać, że mnie ona przeraziła. Opisana są tam naprawdę przerażające rzeczy. To jest bardzo poważna i straszna choroba i mam nadzieję, że ona akurat mnie nie dotyczy. Brrr..... Na szczęście nie wszystkie opisane tam przyczyny i objawy zgadzają się z moim życiem, z tym co ja przeżywam, jaka jestem itp. Mam nadzieję, że to u mnie to coś znacznie mniej poważnego i że kiedyś wreszcie ostatecznie i definitywnie sobie z tym poradzę.
DZIEWICA8
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
DZIEWICO moja droga, kiedy przeczytałam Twój pierwszy wpis w tym temacie, od razu przyszło mi do głowy słowo 'borderline'. Mam podobne problemy ze sobą, chociaż bardziej skłaniałabym się w stronę depresji... W ogóle, kiedy tak czytam, co piszesz, widzę sporo podobieństw między nami. Powtórzę to raz jeszcze: szkoda, że mieszkasz tak daleko, bo myślę, a nawet jestem przekonana, że byśmy się dogadały
Panie, co oznacza to, czym mnie doświadczasz...
- maneki neko
- ciAStoholik
- Posty: 306
- Rejestracja: 15 wrz 2006, 21:14
- Lokalizacja: Gdańsk
wahania nastrojów to jeszcze nie jest borderline. Ale tak naprawdę w sumie można powiedzieć, że każda choroba psychiczna jest jakąś przesadzoną wersją różnych ludzkich zachowań.
Przykładowo: wycofanie, własny świat---> autyzm.
Chyba nie ma jakiegoś uniwersalnego sposobu na poradzenie sobie ze swoimi zmiennymi nastrojami. To powinno się w pewnym momencie ustabilizować. Wydaje mi się, że próba zapanowania nad swoimi złymi humorami może przynieść większe czy mniejsze rezultaty. Nie wiem, jakieś ćwiczenia relaksacyjne, medytacyjne, pasje, ulubiona książka, spacery... Wszystko, co pozwala ochłonąć i opanować się I wtedy możesz zacząć kontrolować siebie i swoje życie.
Przykładowo: wycofanie, własny świat---> autyzm.
Chyba nie ma jakiegoś uniwersalnego sposobu na poradzenie sobie ze swoimi zmiennymi nastrojami. To powinno się w pewnym momencie ustabilizować. Wydaje mi się, że próba zapanowania nad swoimi złymi humorami może przynieść większe czy mniejsze rezultaty. Nie wiem, jakieś ćwiczenia relaksacyjne, medytacyjne, pasje, ulubiona książka, spacery... Wszystko, co pozwala ochłonąć i opanować się I wtedy możesz zacząć kontrolować siebie i swoje życie.
- lossuperktos
- mASełko
- Posty: 119
- Rejestracja: 6 sty 2008, 23:12
- Lokalizacja: katow(okol)ice
Agi ma rację, wahania nastrojów - o ile są niekontrolowane i nie pojawiają się z logicznych powodów - uzasadnione, mogą być co najwyżej ChAD - ale to akurat jest coś co można przypisać do tak dużej grupy ludzi że nie ma się czym przerażać Dziewico.wahania nastrojów to jeszcze nie jest borderline
"A żaden z nich nie wie, jak to jest nosić pióra we włosach..."
Jedna z koleżanek mnie wykańcza. Nie tylko mnie całe otoczenie ma dość jej huśtawek nastrojów. Każdego potrafi wyprowadzić z równowagi, a potem ogłupić zachowując się później niezwykle przymilnie, jak gdyby nic się nie stało.
Tak poczytałam o borderline i być może to jest to?
Omawiany osobnik nie prezentuje pośrednich stanów samopoczucia- albo jest roześmiana, w euforii albo na wszystkich warczy. Zmiana nastroju potrafi nastąpić w mgnieniu oka- chichot momentalnie może przejść w jadowite fuknięcie.
Ważyć słowa trzeba kilka razy ale i tak się czegoś czepi. Pewnego razu z czymś sobie nie radziła, inna z dziewczyn chciała jej pomóc na co nasza osobniczka na nią nawarczała a potem wpadła do gabinetu szefa i rozpłakała się łkając, że... ją poniżono.
Ostatnio źle się czułam, mniej się odzywałam i ona wtedy uroiła sobie, że to dlatego iż... muszę być na nią zła. Chodziła więc za mną, pytając cóż takiego mi zrobiła i nie przyjmowała do swojej wiadomości mojego wyjaśnienia, że to nie oną chodzi, pół dnia patrzyła na mnie załzawionymi oczyma i skarżyła się, że ona naprawdę nie wie co mi mogła zrobić i żebym przestała się gniewać. Podkreślę: nie byłam na nikogo zła.
Jednego dnia prezentuje wręcz narcystycznąsamoakceptację, drugiego dnia nienawidzi swojego ciała.
Podejrzliwość - gdy rozmawiamy z kimś, bądź gdy w pracy stoję z inną dziewczyną w oddaleniu, jest święcie przekonana, że rozmawiamy o niej, od razu warczy abyśmy albo przestały albo mówiły głośniej bo też chce coś o sobie usłyszeć. Podkreślę, że o niej nie rozmawiamy, ot są ciekawsze tematy.
Ma fioła na punkcie odchudzania, je tylko zdrową żywność, posiłki o stałych porach i odnoszę wrażenie, że życzy wzrokiem śmierci każdemu kto je batonika.
Czasami widać, że szuka punktu zapalnego aby wdać się w konflikt: jeśli wtedy nikt nie da się sprowokować następuje wybuch przy byle pierdole(tak jak dziś: poprosiłam o powtórzenie czegoś bo nie dosłyszałam...w odpowiedzi usłyszałam(już wyraźnie ) wrzask, że ją olewam. A potem płacz.
Dodatkowo odnoszę wrażenie, że uwielbia się gniewać i nie odzywać się.
Kiedyś podziwiałam jej chłopaka teraz mu się dziwię: są razem od 4 lat, średnio raz w miesiącu definitywnie z nim zrywa, potem stęskniona wraca, a po tygodniu od powrotu żali się, że już nie jest z nim szczęśliwa. Gdy widziałam jak ona go traktuje uszy mi oklapły.
Dziewczę jest jak huragan, wzbudza we mnie sprzeczne emocje, znajdzie wielki problem nawet tam, gdzie go nie ma... czasami myślę, że lepiej byłoby gdyby cały czas była wredną babą, nie miałby człek mętliku w głowie, a tak? Raz jest flądrą, potem przeistacza się w uśmiechniętego anioła, aż człek myśli ,że być może się zmieniła... i nagle zonk! Osobniczka znów umyśliła sobie, że jest źródłem ataku i znów burczy, warczy, fuka i intryguje...
Cholernie męczy a ignorować się jej nie da.
Tak poczytałam o borderline i być może to jest to?
Omawiany osobnik nie prezentuje pośrednich stanów samopoczucia- albo jest roześmiana, w euforii albo na wszystkich warczy. Zmiana nastroju potrafi nastąpić w mgnieniu oka- chichot momentalnie może przejść w jadowite fuknięcie.
Ważyć słowa trzeba kilka razy ale i tak się czegoś czepi. Pewnego razu z czymś sobie nie radziła, inna z dziewczyn chciała jej pomóc na co nasza osobniczka na nią nawarczała a potem wpadła do gabinetu szefa i rozpłakała się łkając, że... ją poniżono.
Ostatnio źle się czułam, mniej się odzywałam i ona wtedy uroiła sobie, że to dlatego iż... muszę być na nią zła. Chodziła więc za mną, pytając cóż takiego mi zrobiła i nie przyjmowała do swojej wiadomości mojego wyjaśnienia, że to nie oną chodzi, pół dnia patrzyła na mnie załzawionymi oczyma i skarżyła się, że ona naprawdę nie wie co mi mogła zrobić i żebym przestała się gniewać. Podkreślę: nie byłam na nikogo zła.
Jednego dnia prezentuje wręcz narcystycznąsamoakceptację, drugiego dnia nienawidzi swojego ciała.
Podejrzliwość - gdy rozmawiamy z kimś, bądź gdy w pracy stoję z inną dziewczyną w oddaleniu, jest święcie przekonana, że rozmawiamy o niej, od razu warczy abyśmy albo przestały albo mówiły głośniej bo też chce coś o sobie usłyszeć. Podkreślę, że o niej nie rozmawiamy, ot są ciekawsze tematy.
Ma fioła na punkcie odchudzania, je tylko zdrową żywność, posiłki o stałych porach i odnoszę wrażenie, że życzy wzrokiem śmierci każdemu kto je batonika.
Czasami widać, że szuka punktu zapalnego aby wdać się w konflikt: jeśli wtedy nikt nie da się sprowokować następuje wybuch przy byle pierdole(tak jak dziś: poprosiłam o powtórzenie czegoś bo nie dosłyszałam...w odpowiedzi usłyszałam(już wyraźnie ) wrzask, że ją olewam. A potem płacz.
Dodatkowo odnoszę wrażenie, że uwielbia się gniewać i nie odzywać się.
Kiedyś podziwiałam jej chłopaka teraz mu się dziwię: są razem od 4 lat, średnio raz w miesiącu definitywnie z nim zrywa, potem stęskniona wraca, a po tygodniu od powrotu żali się, że już nie jest z nim szczęśliwa. Gdy widziałam jak ona go traktuje uszy mi oklapły.
Dziewczę jest jak huragan, wzbudza we mnie sprzeczne emocje, znajdzie wielki problem nawet tam, gdzie go nie ma... czasami myślę, że lepiej byłoby gdyby cały czas była wredną babą, nie miałby człek mętliku w głowie, a tak? Raz jest flądrą, potem przeistacza się w uśmiechniętego anioła, aż człek myśli ,że być może się zmieniła... i nagle zonk! Osobniczka znów umyśliła sobie, że jest źródłem ataku i znów burczy, warczy, fuka i intryguje...
Cholernie męczy a ignorować się jej nie da.
Libra: Ojej, takiej osobie to nawet trudno cokolwiek powiedziec, a już na pewno nie sposób pomóc - reakcja może byc kompletnie nieadekwatna do bodźca. Tylko współczuc jej, a przede wszystkim jej otoczeniu, bo ona chyba nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że męczy wszystkich dookoła.
Ostatnio zmieniony 14 lip 2009, 19:55 przez Lizzy, łącznie zmieniany 1 raz.