Ogólny upadek związków

Forum dla dyskusji o rozmaitych związkach: as + as, as + nie-as...i wszystko pomiędzy.
Awatar użytkownika
Piorun
PerkunAS
Posty: 595
Rejestracja: 8 kwie 2008, 12:50
Lokalizacja: z fabryki cyborgów

Post autor: Piorun »

Klarissa, nie zgodzę się prawie na całym froncie
Nie wiem jak to jest z "prawdziwą miłością" - miłość to dla mnie science-fiction, choć według większości faktycznie trudno znaleźć tą "prawdziwą".

Zgodzę się też ze poczucie samotności i wyobcowania jest stricte osobnicze. Jeden będzie się czuł samotny bez 15 bliskich osób dokoła, inny będzie się czuć świetnie na bezludnej wyspie.

Ale dalej... czy dawniejsze społeczeństwo miało wyższe aspiracje?
Panem et circenses! Chleba i igrzysk!
I jakoś nic się w tej kwestii nie zmieniło.

Jakież to "niemoralne wzorce" są teraz propagowane??
Strzelanie psami z armaty? Walki gladiatorów? Sztyletowanie przypadkowych osób (praktykowane prze tak zwane Kluby Ognii Piekielnych)? Orgie z udziałem żeńskich i męskich prostytutek, w wydaniu papieża i kardynałów? Wyżynanie hurtem obrońców zdobytej twierdzy? Coś w ten deseń?
W których mediach propaguje się coś takiego?

"Dobro", "szczęście", "wiara", "miłość" to tylko pojęcia - a ich znaczenie zależy od kontekstu, miejsca i osoby. Z resztą tak samo jak słynne pojęcia "dobra" i "zła". Inne dla europejczyka, inne dla azjaty, inne dla człowieka średniowiecza. Zawsze inne - a co za tym idzie - relatywne


Kapitalizm jest "zły"? To co jest dobre? Komunizm? Teokracja? Socjalizm? Totalitaryzm?
A może któryś z systemów utopijnych, które mają jedyną drobną wadę - są utopijne właśnie :?

Konkurencja to podstawa świata. Osobniki, populacje, gatunki konkurują ze sobą, słabsi zostają zjedzeni przez silniejszych, nieprzystosowani do warunków wymierają - takie jest prawo natury. Albo prawa ekologii - tej prawdziwej, naukowej, nie tej będącej połączeniem 95% oszołomstwa z 5% ochrony środowiska
Co najśmieszniejsze prawa ekologii są zarazem prawami ekonomii - a na niej opiera się prawdziwy kapitalizm.


Osoba zła to osoba skrzywdzona? O święty Jeżu, kto ci takich rzeczy naopowiadał??? :shock:
Po pierwsze, to cudowne usprawiedliwienie zła - on jest tak na prawdę dobry, tyko skrzywdzony, i zamiast go wyeliminować, trzeba mu pomóc, reedukować i tak dalej - jeśli to nie jest propagowanie zła, to już nie wiem co jest... :?
Po drugie, osoba na prawdę zła (i to jedyny przypadek gdy nazwę kogoś na prawdę złym) to osoba która krzywdzi ludzi ponieważ to lubi i nie ma poza tym żadnego innego powodu. Oczywiście "dobre ludzie" i tak będą jej bronić z zawziętością godną lepszej sprawy, ale jak dla mnie to świadczy tylko o głupocie ludzkiej i niczym więcej.

Tak, mam jeszcze dużo wątpliwości i czekam na odpowiedź :D
Awatar użytkownika
DAMA
Zbanowana
Posty: 221
Rejestracja: 6 lis 2008, 11:02

Post autor: DAMA »

Klarisso odniosę się głównie do Twojego jednego zdania,które bardzo mnie zaskoczyło - "Dzisiejsze społeczeństwo ma bardzo płytkie aspiracje...". Otóż z moich doświadczeń i obserwacji wynika coś zupełnie innego.Widzę raczej wzrost aspiracji i ambicji w społeczeństwie.Chociaż to też zapewne kwestia interpretacji pojęcia aspiracji. Może chodziło Ci bardziej Klarisso a aspekt ogólnie wszędobylskiego konsumpcjonizmu i silnie rozwiniętej u wielu potrzeby zdobywania dóbr materialnych ?
Z Twojej wypowiedzi wynika też jakoby hedonizm był jakąś ogólną filozofią życiową i wszyscy karmili się hasłem "carpe diem".Hedoniści byli zawsze,istnieją wśród nas i zapewne będą istnieć.Jednak nie jest to jakaś ogólna norma współczesnych zachowań i postaw społecznych.Najzwyczajniej istnieją ludzie i środowiska,którzy carpe diem wcielają w życie. Są też tacy,którzy sądzą,że poprzez ogólnie pojęty hedonizm i uczynienie z niego własnej filozofii i recepty na życie do niczego ambitnego nie dojdą.Generalnie bardzo to wszystko uogólniłaś...Pozdrawiam :D
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Awatar użytkownika
Urania
mASełko
Posty: 138
Rejestracja: 10 gru 2008, 16:00
Lokalizacja: Terra Incognita

Post autor: Urania »

Amen.
Ostatnio zmieniony 27 gru 2008, 22:19 przez Urania, łącznie zmieniany 1 raz.
Omnia mea mecum porto...
Awatar użytkownika
DAMA
Zbanowana
Posty: 221
Rejestracja: 6 lis 2008, 11:02

Post autor: DAMA »

Uranio chyba trójka na początku..... chociaż wiek tak naprawdę o niczym nie świadczy. Ważniejszą sprawą jest umiejętność wyciągania racjonalnych wniosków z doświadczeń i obserwacji życiowych( złe doświadczenia też nas czegoś uczą). Zresztą na pewne poglądy składa się cały wachlarz aspektów.....Pozdrawiam :D :
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Awatar użytkownika
Urania
mASełko
Posty: 138
Rejestracja: 10 gru 2008, 16:00
Lokalizacja: Terra Incognita

Post autor: Urania »

DAMA pisze:Uranio wiek tak naprawdę o niczym nie świadczy. Ważniejszą sprawą jest umiejętność wyciągania racjonalnych wniosków z doświadczeń i obserwacji życiowych( złe doświadczenia też nas czegoś uczą). Zresztą na pewne poglądy składa się cały wachlarz aspektów.....Pozdrawiam :D :
Ale jednak nie da się ukryć, że w trakcie życia (a więc z wiekiem), zdobywając nowe obserwacje, doświadczenia, bardzo często weryfikujemy nasze poglądy..., zaczynamy patrzeć na pewne rzeczy z dystansem, na inne z zupełnie nowej perspektywy... Nie znaczy to przecież, że wcześniej nie potrafiliśmy myśleć racjonalnie, po prostu zmienia się nasza perspektywa... ;)
Ja przynajmniej tak obserwuję po sobie..., cały czas się czegoś uczę, cały czas coś nowego odkrywam... Kiedy miałam 10 lat byłam inna, kiedy miałam 20 też inaczej patrzyłam na świat, teraz też nabrałam większego dystansu do wielu spraw i patrzę na nie inaczej, a za kolejne 10, 20 lat (jak dożyję) też pewnie odkryję jakieś nowe perspektywy..., jestem przekonana, że tak będzie. Tylko tyle miałam na myśli odnosząc się wcześniej do wieku.
Wystarczy spojrzeć np. na dzieła niektórych filozofów..., jak ich teorie i poglądy ewoluowały z wiekiem... Wittgenstein jest dobrym przykładem.

Pozdrawiam!
Omnia mea mecum porto...
Agnieszka
ninjAS
Posty: 2626
Rejestracja: 10 sie 2005, 16:38

Post autor: Agnieszka »

Nie wiem, czy faktycznie można mówić o upadku związków. Może to kwestia perspektywy - w każdym razie ja w moim środowisku widzę całą masę ślubów, dzieci i tym podobnych. O ile się nie mylę, z mojej klasy ze szkoły podstawowej tylko chyba ja jestem sama, ze średniej może jeszcze jedna koleżanka, ze studiów też tylko ja :P Znajomi pykają sobie po dwoje, troje dzieci i są całkiem szczęśliwi. No ale tak jak napisałam na początku - kwestia perspektywy - akurat w takim środowisku jestem, że ludzie z mojego otoczenia mają związkowe potrzeby wysoko rozwinięte.

Ale gdyby na upartego szukać tego spadkowego trendu, to powiedziałabym, że to wypadkowa kilku czynników - dwa istotne to zmiana obyczajowości i przetasowanie piramidy potrzeb. Dla coraz większej liczby osób priorytetem jest samorealizacja, rozwój, tworzenie, realizowane zazwyczaj w pojedynkę. Kompromis, który jest elementem związku, bywa przeszkodą w samorealizacji. To jedno. A zmiana obyczajowości daje możliwość postawienia siebie i swoich potrzeb przed dążeniem do założenia rodziny ;)
KLARISSA
starszASek
Posty: 30
Rejestracja: 17 gru 2008, 19:02
Lokalizacja: ze snu

Post autor: KLARISSA »

"Odnoszę wrażenie, że więcej tych wszystkich rzeczy tu przytoczonych gdzieś wyczytałaś, niż przemyślałaś sama tak naprawdę obiektywnie. Przepraszam (jeśli się mylę), nie chciałabym Cię urazić..., ale tak mi się wydaje."- NAPISAŁA URANIA.

Droga Uranio, niestety wszystko , co piszę to moje osobiste wywody .
Byc może są ogólne i brak im obiektywizmu, ale na dziś dzień tak właśnie czuje.
Moja wyidealizowana koncepcja pojęcia miłości i sceptyczny stosunek do rzeczywistości w pewien sposób ukazują moją specyficzną mentalność.
Idealistom i romantykom zawsze było ciężko:) i zawsze będzie.

Co do systemu - każdy ma jakieś gorsze strony- zarówno kapitalizm, komunizm, jak i każdy inny .

Najlepszym byłaby utopia- szkoda, że natura ludzka nie pozwala na jej realizację.
Człowiek jest z natury niedoskonały , więc imperatywów Kanta raczej nie da sie wprowadzić w życie.
W końcu człowiek to nie robot.

W dalszym ciągu będę bronić tezy, że zło jest wynikiem osamotnienia i krzywd ze strony bliźnich.
Dlaczego jednak jest wiele osób, które w wyniku przebytego cierpienia , podnoszą sie z upadku i nie uprzedzają się do ludzkości?

Wszystko jest zalezne od mentalności i stanu psychicznego danej persony.
Uważam, iż człowiek silny , racjonalnie patrzący na świat, poradzi sobie, a bolesne przejścia tylko go wzmocnią.

Co jednak jeśli widmo życia napotka osobę wrażliwą, nadwrażliwą, słabą psychicznie, melancholijną, odrzuconą- takim jest o wiele gorzej.
Najczęściej odpowiedzią na wyrządzone zło jest właśnie kolejne zło- albo w stosunku do siebie (np. samobójstwo) lub tez w stosunku do innych ( np. zemsta na niewinnych).
Może tyle na dzisiaj z mojej strony.
Jeszcze chciałam rozwinąć jeden wątek, ale jak się rozwiną, to końca nie widać , więc może jutro.

( Tak poza tematem -moja praca na tegoroczną olimpiadę filozoficzną ,swą obszernością przestraszyła uczniów i nauczycieli.
Cóż, miał byc esej a wyszła mini ksiązka na 50 stron czcionką 12.
Wolę nie rozpędzać się z pisaniem na tym forum i bedę starała sie pokazać tylko minimum możliwości objętości moich "kazań":)
Taka juz jestem:))
Awatar użytkownika
Urania
mASełko
Posty: 138
Rejestracja: 10 gru 2008, 16:00
Lokalizacja: Terra Incognita

Post autor: Urania »

KLARISSA pisze: Co jednak jeśli widmo życia napotka osobę wrażliwą, nadwrażliwą, słabą psychicznie, melancholijną, odrzuconą- takim jest o wiele gorzej...
Takim, to ja polecam wizytę u dobrego psychologa...
Omnia mea mecum porto...
KLARISSA
starszASek
Posty: 30
Rejestracja: 17 gru 2008, 19:02
Lokalizacja: ze snu

Post autor: KLARISSA »

Do Lygrysa!
Zacznę tak- MIŁOŚĆ jest sztuką.......
Nie - nie będę się rozwlekać.
Może za jakiś czas .
W celu uzyskania właściwego( jestem obiektywna) spojrzenia na MIŁOŚĆ polecam skonfrontowanie swoich osobistych pogladów z treścią książki Ericha Fromma: " O sztuce miłości", którą bardzo polecam.
Pozdrawiam!
Awatar użytkownika
DAMA
Zbanowana
Posty: 221
Rejestracja: 6 lis 2008, 11:02

Post autor: DAMA »

Nie ma jednej konkretnej definicji miłości. Dla jednych może być ona sztuką,dla innych czymś zupełnie innym. Każdy pojęcie miłości może postrzegać zupełnie inaczej,dlatego interpretacje także bywają różne.Czym dla każdego z nas jest miłość możemy przekonać się raczej na własnych indywidualnych doświadczeniach i odczuciach.Sztuki miłości raczej nie uczą w książkach,ani w najlepszych szkołach......Nie mniej jednak miłość stała się jednym z tematów,który niewątpliwie bardzo fascynuje artystów....i to od wieków..... :D
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
na_ta_sza
bobASek
Posty: 4
Rejestracja: 27 gru 2008, 16:20
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: na_ta_sza »

kochać czyli patrzeć razem w tą samą stronę... może na tym polega cały problem? ludzie za bardzo chcą być razem a za mało dążyć i wspierać się w osiąganiu celów razem obranych. Nie mówię tu o tym, że związek udany to taki gdzie dwie osoby mają takie same aspiracje, myśli, marzenia czy pomysł na siebie... ale jeżeli druga osoba jest w stanie nas wspierać, nawet tylko słowem, a czasem wystarczy jak wiemy, że po prostu jest i możemy zawsze z nią o tym porozmawiać. Bo chyba najczęściej w związkach brakuje rozmowy. Szczerej, czasem do bólu. Otwarcia siebie i swojego umysłu na drugą osobę. Czy można winić samorealizację i chęć osiągnięcia czegoś w życiu (w sensie zawodowym, intelektualnym,i materialnym) za bycie główną przyczyną rozpadu związku? Jeżeli decydujemy się być z kimś, to tak jakbyśmy mówili: jestem dla Ciebie, chce być częścią Twojego życia. W domyśle znam Twoje plany, kocham Cię, chce przeżyć z Tobą życie i być jego aktywną częścią. Czyli decyduje się na to, że jako mój partner/partnerka masz swoje marzenia i dla Twojego szczęścia zaakceptuję potrzebę ich realizacji. Może często dwoje ludzi dopiero po zamieszkaniu ze sobą czy ślubie odkrywa, że tak naprawdę nie wiedzą o sobie najważniejszych rzeczy... A przecież druga osoba może nas bardzo wspierać i motywować do rozwoju, często dzięki niej mamy siłę do pokonywania przeszkód jakiej mając tylko siebie moglibyśmy nie znaleźć...
Wszystko co tu napisałam jest bardzo subiektywną oceną relacji dwóch osób deklarujących sobie miłość...
W moim otoczeniu większość ludzi żyje w związkach i są to raczej związki kilkuletnie. Jak na osoby dwudziestoparoletnie myślę, że można określić ten staż jako długi.
Faktem jest, że coraz mniej ludzi w ogóle decyduje się na bycie z kimś. Może mniej boimy się, że bez wsparcia drugiej osoby poradzimy sobie w życiu? Poza tym skoro jest tylu singli, zawsze jest ktoś z kim można się spotkać. Może nie zastępuje to potrzeby bycia z 'kimś', tym jednym, wyjątkowym, ale nie pozwala na poczucie osamotnienia.
Awatar użytkownika
DAMA
Zbanowana
Posty: 221
Rejestracja: 6 lis 2008, 11:02

Post autor: DAMA »

Oczywiście,że aspekt samorealizacji ( osiągnięć) nie wyklucza funkcjonowania w udanych i szczęśliwych związkach. W końcu ludzie od zawsze posiadali jakieś aspiracje,ambicje i starali się je realizować(obecnie jest po prostu bardziej widoczny większy nacisk na realizację potrzeby osiągnięć).
Cele....trzeba rozumieć cele tej drugiej strony i przede wszystkim je szanować oraz akceptować.W przypadku braku zrozumienia dla konkretnych celów raczej nie można liczyć na sukces danego związku.
Osobiście uważam,że jeżeli cele kompletnie się wykluczają i dodatkowo system wartości jest zupełnie inny to taki związek z góry jest skazany na porażkę. Pozdrawiam :D
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Agnieszka
ninjAS
Posty: 2626
Rejestracja: 10 sie 2005, 16:38

Post autor: Agnieszka »

DAMA pisze:Oczywiście,że aspekt samorealizacji ( osiągnięć) nie wyklucza funkcjonowania w udanych i szczęśliwych związkach
Owszem, nie wyklucza, ale pytanie brzmi, o jakim stopniu samorealizacji mówimy. Pełną parą czy na pół gwizdka? Jasne, że można jednocześnie mieć rodzinę i np. realizować pasję artystyczną czy rozwijać karierę zawodową, tyle że w pewnych granicach. W końcu wielu srok za ogron długo trzymać się nie da i którąś sferę życia chociażby w części trzeba poświęcić ;)
Awatar użytkownika
DAMA
Zbanowana
Posty: 221
Rejestracja: 6 lis 2008, 11:02

Post autor: DAMA »

To prawda -" Kilku srok za ogon ciągnąć nie można..." szczególnie kiedy ktoś chce być rzetelnym profesjonalistą....Jeśli chodzi o mnie to nie lubię robić niczego "na pół gwizdka", nie znoszę "odwalania" .Cenię profesjonalizm w pełnym tego słowa znaczeniu....a na to potrzeba czasu,solidnej pracy,poświęceń i ciągłego rozwoju....To jest kwestia bardzo indywidualna i tak jak napisałaś Agnieszko to zależy kto jak postrzega i interpretuje pojęcie samorealizacji i kwestię osiągnięć i jak to rzeczywiście w jego życiu wygląda.Jednak realizowanie potrzeb z "górnej półki"nie wyklucza definitywnie udanych związków. Pozdrawiam :D
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Awatar użytkownika
FRIDA
Zbanowana
Posty: 38
Rejestracja: 30 gru 2008, 07:39
Lokalizacja: z Polski

Post autor: FRIDA »

Przyczyny upadku albo kryzysu związków
-zmiana kolejności priorytetów
-pochwała dla indywidualizmu
-upadek pewnych wartości to jest rodzina nie ma już takiego silnego znaczenia jak kiedyś,są single,a nie jak kiedyś stare panny,czy starzy kawalerowie,ogólnie zmiany mentalnościowe
Jednak prawdziwa miłość przetrwa wszystko.Tylko,czy taka istnieje współcześnie ?? Oto jest pytanie !
ODPOWIEDZ