małżeństwa as+s
Re: "apdejt"
łączę się z Tobą w bólu dziewczyno.
Każdy z nas nieustannie podejmuje ryzyko na różnych poziomach. Życie to jedno wielkie ryzyko.Czarny pisze: (...)
myślę, że kiedyś powinnaś jeszcze podjąć podobne ryzyko. Jak będzie trzeba, to więcej niż jeszcze raz....
Ryzyko towarzyskie jak poczułam też istnieje.
Miałam tylko na myśli klasykę, którą dotychczas może zbyt bagatelizowałam - klasykę z gatunku "jak się już oparzysz, to potem nawet na zimne dmuchasz".
Czyli terapia przez odstawienie, a potem od nowa "się oswajanie".
A poboleć musi, nie ma bata.
Chwilowo chyba ukoi mnie opcja pt."liczba pojedyncza".
Droga Buko,
Nie zazdroszczę Ci tej sytuacji i jak się domyślam ogromnego rozczarowania. Rozumiem, że mężczyzna z którym pieczołowicie budowałaś związek od początku miał świadomość tego, że jesteś aską i co to oznacza. Poza tym nie poinformował Cię, że jest seksualny co tym bardziej jest niezrozumiałe skoro poznał Cię na naszym forum.
O ile jestem w stanie sobie wyobrazić jaką motywację mają osoby aseksualne próbując stworzyć związek z osobą seksualną o tyle w drugą stronę jest to dla mnie niepojęte. Przecież mężczyzna seksualny ma do wyboru tak wiele kobiet więc dlaczego chce być z kobietą aseksualną? A może jest tak pewny siebie, że wydaje mu się, że jest w stanie to zmienić i po prostu nie wierzy, że coś takiego jak aseksualność istnieje.
Nie zazdroszczę Ci tej sytuacji i jak się domyślam ogromnego rozczarowania. Rozumiem, że mężczyzna z którym pieczołowicie budowałaś związek od początku miał świadomość tego, że jesteś aską i co to oznacza. Poza tym nie poinformował Cię, że jest seksualny co tym bardziej jest niezrozumiałe skoro poznał Cię na naszym forum.
O ile jestem w stanie sobie wyobrazić jaką motywację mają osoby aseksualne próbując stworzyć związek z osobą seksualną o tyle w drugą stronę jest to dla mnie niepojęte. Przecież mężczyzna seksualny ma do wyboru tak wiele kobiet więc dlaczego chce być z kobietą aseksualną? A może jest tak pewny siebie, że wydaje mu się, że jest w stanie to zmienić i po prostu nie wierzy, że coś takiego jak aseksualność istnieje.
Mam ochotę powiedzieć, że ktoś może być święcie przekonanym o swojej aseksualności, a gdy spotka odpowiedniego partnera(kę) to po jakimś czasie dojrzeje do seksualności. Ale to nazbyt pobłażliwe usprawiedliwianie - doszukiwanie się na siłę wyłącznie pozytywnych cech u ludzi. Cóż - świat jednak nie jest idealny.
"Dopóki sen na oślep płynął
nad straconą nadzieją,
Kosmos bólem się sączył
nad straconą miłością.
Ze skrytych ludzi świat twój
został pomału wygnany,
Lecz niebo nie spało."
nad straconą nadzieją,
Kosmos bólem się sączył
nad straconą miłością.
Ze skrytych ludzi świat twój
został pomału wygnany,
Lecz niebo nie spało."
A ja tak naprawdę nie wiem czy jestem aseksualna. Poznałam chłopaka i czuję się zadowolona z pocałunków i przytuleń.
Zgadzam się także na podjęcie współżycia w małżeństwie, nie tylko do celu prokreacyjnego. Problemem jest jednak to, ze chcę stawiać we współżyciu bariery uniemożliwające poczęcie, a nie współżyć kiedy popadnie i rodzić wielką ilość dzieci. Bo to głupota. Po pierwszym stosunku w małżeństwie może mi ta aseksualność przejdzie, bo dojdę do wniosku, że nie takie to straszne jak mi się wydawało.
Zgadzam się także na podjęcie współżycia w małżeństwie, nie tylko do celu prokreacyjnego. Problemem jest jednak to, ze chcę stawiać we współżyciu bariery uniemożliwające poczęcie, a nie współżyć kiedy popadnie i rodzić wielką ilość dzieci. Bo to głupota. Po pierwszym stosunku w małżeństwie może mi ta aseksualność przejdzie, bo dojdę do wniosku, że nie takie to straszne jak mi się wydawało.
Jaki związek to co opisujesz w swoim poście z aseksualizmem?Zgadzam się także na podjęcie współżycia w małżeństwie, nie tylko do celu prokreacyjnego. Problemem jest jednak to, ze chcę stawiać we współżyciu bariery uniemożliwające poczęcie, a nie współżyć kiedy popadnie i rodzić wielką ilość dzieci. Bo to głupota. Po pierwszym stosunku w małżeństwie może mi ta aseksualność przejdzie, bo dojdę do wniosku, że nie takie to straszne jak mi się wydawało.
,,Wszyscy jesteśmy większymi artystami niż się nam zdaje." F. Nietzsche
''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake
,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake
,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
To mogę wpakować się w bagno małzeńskie. Dlatego w okresie narzeczeństwa chcę dojść do odpowiedniego kompromisu i uzgodnienia temperamenów w tej kwestii by potem nie było niemiłych niespodzianek.camellia pisze: A jak Ci nie przejdzie, to co?
Taki ma związek że przed samym współżyciem odczuwam lęk i wolałabym żyć w białym związku bez seksu, ale dlatego by moje małżeństwo było ważnie zawarte i by osiągnąć kompromis zgadzam się na wspołżycie, choć za bardzo mi się to nie podoba.Ernest pisze:Jaki związek to co opisujesz w swoim poście z aseksualizmem?
Nie chcę polemizować z wartościami, które wyznajesz Susa.
Może uważasz, że miłość fizyczna ma prawo istnieć tylko w związku mającym status małżeństwa- ale jeśli nie jesteś pewna swojej seksualności zawieranie małżeństwa wydaje się dość ryzykownym posunięciem.
Po pierwsze dlatego, że być może cena kompromisu o którym piszesz będzie za wysoka- Tobie, gdy pierwsza faza miłości minie być może przejdzie gotowość do "poświęcania się"-- to co było wyrazem miłości może stać się nieprzyjemnym obowiązkiem albo wręcz czymś wstrętnym.
Po drugie zaś- trudno mi sobie wyobrazić mężczyznę zadowolonego z tego, że jego partnerka "poświęca się" dla niego, że traktuje seks jako kompromis i uprawia go nie czerpiąc z tego przyjemności i obawia się współżycia. Na dłuższą metę trudno o porozumienie oparte na tak chwiejnych podstawach.
Być może bezpieczniej byłoby gdybyś upewniła się co do Twojej seksualności zanim wejdziesz w małżeństwo- to może oszczędzić Tobie i Twojemu Partnerowi wielu trudności.
Być może też jest tak, że Twoja aseksualność to w istocie zahamowanie popędu, dlatego bliskość i pieszczoty sprawiają Ci przyjemność ale obawiasz się seksu i perspektywa jego uprawiania niezbyt Ci się podoba. Jeśli tak jest terapia u psychologa lub seksuologa powinna pomóc.
Może uważasz, że miłość fizyczna ma prawo istnieć tylko w związku mającym status małżeństwa- ale jeśli nie jesteś pewna swojej seksualności zawieranie małżeństwa wydaje się dość ryzykownym posunięciem.
Po pierwsze dlatego, że być może cena kompromisu o którym piszesz będzie za wysoka- Tobie, gdy pierwsza faza miłości minie być może przejdzie gotowość do "poświęcania się"-- to co było wyrazem miłości może stać się nieprzyjemnym obowiązkiem albo wręcz czymś wstrętnym.
Po drugie zaś- trudno mi sobie wyobrazić mężczyznę zadowolonego z tego, że jego partnerka "poświęca się" dla niego, że traktuje seks jako kompromis i uprawia go nie czerpiąc z tego przyjemności i obawia się współżycia. Na dłuższą metę trudno o porozumienie oparte na tak chwiejnych podstawach.
Być może bezpieczniej byłoby gdybyś upewniła się co do Twojej seksualności zanim wejdziesz w małżeństwo- to może oszczędzić Tobie i Twojemu Partnerowi wielu trudności.
Być może też jest tak, że Twoja aseksualność to w istocie zahamowanie popędu, dlatego bliskość i pieszczoty sprawiają Ci przyjemność ale obawiasz się seksu i perspektywa jego uprawiania niezbyt Ci się podoba. Jeśli tak jest terapia u psychologa lub seksuologa powinna pomóc.
Dobrze, gdyby tak w rzeczywistości było. Drobne czułosci sprawiają mi przyjemność, w ich wyniku lęk przed współżyciem sie zmniejsza, dlatego mam nadzieję, że gdy podejmę stosunek płciowy z mężem, którego kocham, ta aseksualność minie.Trzy Ryby pisze:Być może też jest tak, że Twoja aseksualność to w istocie zahamowanie popędu, dlatego bliskość i pieszczoty sprawiają Ci przyjemność ale obawiasz się seksu i perspektywa jego uprawiania niezbyt Ci się podoba. Jeśli tak jest terapia u psychologa lub seksuologa powinna pomóc.
Susa, aseksualność ze swej definicji nie jest czymś co ot, tak mija.
Lęk przed seksem jest znacznie bardziej charakterystyczny dla pewnych zaburzeń seksualnych lub traum niż dla aseksualności. Ale ani zaburzenia ani traumy też nie mijają ot, tak. Sama miłość też nie jest lekarstwem-- powiedziałabym, że jest raczej odwrotnie, współżycie mimo niechęci i lęku może być świetnym lekarstwem na miłość.
Zaburzenia seksualne albo seksualne traumy można "wyleczyć" (czyli znieść je lub zminimalizować) ale nie seksem a terapią.
Lęk przed seksem jest znacznie bardziej charakterystyczny dla pewnych zaburzeń seksualnych lub traum niż dla aseksualności. Ale ani zaburzenia ani traumy też nie mijają ot, tak. Sama miłość też nie jest lekarstwem-- powiedziałabym, że jest raczej odwrotnie, współżycie mimo niechęci i lęku może być świetnym lekarstwem na miłość.
Zaburzenia seksualne albo seksualne traumy można "wyleczyć" (czyli znieść je lub zminimalizować) ale nie seksem a terapią.
Ale ja korzystam z terapii psychologicznej.
Zobacz co napisałam o całowaniu i przytulaniu, gdy nie miałam chłopaka.
Od tego czasu to się zmieniło, gdy poznałam chłopaka, takie drobne czułości sprawiają mi przyjemność i nawet czasem zdarza nam się to robić na ulicy. Podobnie jest nadzieja, że ten lęk przed współżyciem to lęk przed niewiadomą, gdy zakosztuje tego już w małżeństwie te obawy miną. Bo będę czuła błogi pokój w ramionach ukochanego mężczyzny.
Zobacz co napisałam o całowaniu i przytulaniu, gdy nie miałam chłopaka.
http://www.asexuality.org/pl/viewtopic. ... ght=#46100A we mnie obrzydzenie i wstręt wywołują pary które całują się i obściskują w miejscach publicznych
Od tego czasu to się zmieniło, gdy poznałam chłopaka, takie drobne czułości sprawiają mi przyjemność i nawet czasem zdarza nam się to robić na ulicy. Podobnie jest nadzieja, że ten lęk przed współżyciem to lęk przed niewiadomą, gdy zakosztuje tego już w małżeństwie te obawy miną. Bo będę czuła błogi pokój w ramionach ukochanego mężczyzny.
Niestety, ale zdarzają się tacy mężczyźni...Trzy Ryby pisze: trudno mi sobie wyobrazić mężczyznę zadowolonego z tego, że jego partnerka "poświęca się" dla niego, że traktuje seks jako kompromis i uprawia go nie czerpiąc z tego przyjemności i obawia się współżycia. Na dłuższą metę trudno o porozumienie oparte na tak chwiejnych podstawach.
Ostatnio zmieniony 23 mar 2011, 20:59 przez urtika, łącznie zmieniany 2 razy.
Quirkyalone