Randki
Randki
Ja kiedyś spotykałam się z chłopakami, chodziliśmy w różne miejsca: kino, kawiarnie, dyskoteki czy po prostu na spacer. Przeważnie takie spotkania były miłe. Z płaceniem było różnie: czasem każdy płacił za siebie, czasem ja za niego, albo on za mnie. Aktualnie jestem sama, nie spotykam się z nikim już od jakiś 3 lat i nie zamierzam robić tego w przyszłości.
DZIEWICA8
DZIEWICA8
Ostatnio zmieniony 29 lip 2010, 11:52 przez DZIEWICA8, łącznie zmieniany 1 raz.
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
Ja randkowałem niegdyś dużo, ale mój dystans fizyczny, brak kontaktu dotykowego, depresja, zamotanie, brak tolerancji wobec niedziewictwa i zupełnie inne wyobrażenia o związku sprawiły, że nie stworzyłem nigdy normalnego związku.
Nie byłem na żadnej randce od lat około dwóch. Ja chyba obecnie odpoczywam.
Nie byłem na żadnej randce od lat około dwóch. Ja chyba obecnie odpoczywam.
Czarno to widzę...
Re: Randki
jak zwykle znów jestem obojętna w tej sprawie, ale jeśli już randka to niech burak płaci. w końcu to MÓJ cenny czas, a to był jego pomysł.
- Bella Wildrose
- łASuch
- Posty: 174
- Rejestracja: 6 lip 2010, 20:42
- Lokalizacja: Grudziądz
- Kontakt:
Nigdy nie chodziłam na takie typowe randki. Jeśli byłam z kimś związana, to tak, a wcześniej znałam tą osobę z życia, a nie z randek. No a później to były takie po prostu spotkania - nie wiem czy można to nazwać randkami też. Kiedyś byłam w parku i tam graliśmy w karty Dosyć nietypowo, ale oboje uwielbialiśmy karty. Byłam też na pizzy dwa razy. Za drugim razem zrobiło mi się niedobrze po tym posiłku i wyczołgałam się na zewnątrz, trzymając się za brzuch Raz byłam w kinie, ale wtedy to tylko mój przyjaciel wiedział o tym, że to randka - ja się dowiedziałam później A tak poza tym, to już nikt mnie nigdzie nie zabierał. Po co - przecież ciekawsze rzeczy można robić w domu Jakby coś, to akurat nie mam nic do siedzenia przy herbatce
Jeśli chodzi o kwestię płacenia, to zawsze facet płacił. Było tak, że sam zgłosił się na ochotnika i nie chciał przyjąć ode mnie pieniędzy. Ale nie mam nic przeciwko temu, żeby zapłacić za siebie czy nawet za obie osoby. Gdybym wiedziała, że mam więcej w portfelu niż druga osoba, to na pewno bym się uparła, aby zapłacić.
Jeśli chodzi o kwestię płacenia, to zawsze facet płacił. Było tak, że sam zgłosił się na ochotnika i nie chciał przyjąć ode mnie pieniędzy. Ale nie mam nic przeciwko temu, żeby zapłacić za siebie czy nawet za obie osoby. Gdybym wiedziała, że mam więcej w portfelu niż druga osoba, to na pewno bym się uparła, aby zapłacić.
A ja chodzę... raczej na spotkania / wycieczki w fajnym gronie. Do niedawna, żadna dziewczyna nie chciała się ze mną spotkać, więc słowo randka znałem ze słownika. Potem o dziwo poznałem znaczenie, ale nie narzekam na przesyt
"Dopóki sen na oślep płynął
nad straconą nadzieją,
Kosmos bólem się sączył
nad straconą miłością.
Ze skrytych ludzi świat twój
został pomału wygnany,
Lecz niebo nie spało."
nad straconą nadzieją,
Kosmos bólem się sączył
nad straconą miłością.
Ze skrytych ludzi świat twój
został pomału wygnany,
Lecz niebo nie spało."
Nie wiem dlaczego, ale nie lubię słowa randka. Dlatego gdy miałam chłopaka, to na żadne ranki nie chodziliśmy. Ja to nazywałam spotkaniami. Po prostu gdzieś wychodziliśmy i tyle. Co do płacenia - na początku parę razy on płacił. Jednak później pod wpływem moich sprzeciwów, płaciliśmy na zmianę
"Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy."
-
- młodASek
- Posty: 28
- Rejestracja: 6 lip 2010, 23:49
- Lokalizacja: Śląskie
Czym dla założyciela tematu jest randka?
W angielskim słowo DATE to umawiać się. U nas chyba znaczy co innego.
Na randce byłam trzy razy w życiu. W tym dwie to znajomości internetowe. Żadnej dobrze nie wspominam. Dwa razy było drętwo na maksa (w tym raz obiekt skupił się na tym, iż moje sandały nie pasują do reszty stroju!), a drugim razem obiekt chciał się chyba wyżyć seksualnie, co mu się nie udało i nie był zbytnio z tego zadowolony.
Jeżeli randka znaczy spotkać się z kimś, by flirtować - to nie chodzę i nie lubię. Nie uznaję takiego czegoś jak flirt czy zaloty. Ale lubię się ogólnie spotykać ze znajomymi, niezależnie od płci. Choć nie ukrywam, że łatwiej dogaduję się z kobietami, bo u mężczyzn boję się, że chcą mnie wykorzystać (seksualnie m.in. także).
W angielskim słowo DATE to umawiać się. U nas chyba znaczy co innego.
Na randce byłam trzy razy w życiu. W tym dwie to znajomości internetowe. Żadnej dobrze nie wspominam. Dwa razy było drętwo na maksa (w tym raz obiekt skupił się na tym, iż moje sandały nie pasują do reszty stroju!), a drugim razem obiekt chciał się chyba wyżyć seksualnie, co mu się nie udało i nie był zbytnio z tego zadowolony.
Jeżeli randka znaczy spotkać się z kimś, by flirtować - to nie chodzę i nie lubię. Nie uznaję takiego czegoś jak flirt czy zaloty. Ale lubię się ogólnie spotykać ze znajomymi, niezależnie od płci. Choć nie ukrywam, że łatwiej dogaduję się z kobietami, bo u mężczyzn boję się, że chcą mnie wykorzystać (seksualnie m.in. także).
Lubieć to nigdy nie lubiłam.
Obecnie nie chodzę, a ostatni raz byłam na czymś przypominającym randkę 3 lata temu.
Płacić raz musiałam za dwójkę bo niby zapomniał portfela, w paru innych przypadkach płacił każdy za siebie. Zazdroszczę trochę dziewczynom które wypowiadały się wcześniej że miały okazję spotkać ,,prawdziwych" facetów którzy płacili za dwie osoby. Chociaż zazdrość to może nieodpowiednie określenie- prędzej ciekawość jak to jest?
Obecnie nie chodzę, a ostatni raz byłam na czymś przypominającym randkę 3 lata temu.
Płacić raz musiałam za dwójkę bo niby zapomniał portfela, w paru innych przypadkach płacił każdy za siebie. Zazdroszczę trochę dziewczynom które wypowiadały się wcześniej że miały okazję spotkać ,,prawdziwych" facetów którzy płacili za dwie osoby. Chociaż zazdrość to może nieodpowiednie określenie- prędzej ciekawość jak to jest?
Jak to jest? Z jednej strony bardzo miło, z drugiej bardzo dziwnie (chyba nawet bardziej dziwnie niż miło) - przynajmniej dla mnie, bo chyba nie umiem jeszcze przyjmować świadczeń jednostronnych Raczej staram się dążyć do tego, żeby każdy płacił za siebie albo - jeśli facet zapłaci za mnie - chcę się zrewanżować przy okazji kolejnego wyjścia. Jeszcze do zaakceptowania jest dla mnie sytuacja, kiedy facet płaci za dwie osoby na przykład w ramach prezentu z okazji urodzin czy czegoś podobnego, ale w innych okolicznościach jest mi głupio, bo jeśli się z kimś spotykam, to nie po to, żeby stawiał mi to czy tamto, ale po to, żeby się spotykać. Jeśli druga strona za mnie płaci, to ja potem mam jakieś takie silne poczucie konieczności uregulowania długu xDmarchewa pisze:Zazdroszczę trochę dziewczynom które wypowiadały się wcześniej że miały okazję spotkać ,,prawdziwych" facetów którzy płacili za dwie osoby. Chociaż zazdrość to może nieodpowiednie określenie- prędzej ciekawość jak to jest?
No ale ja w ogóle mam fioła na punkcie wzajemności świadczeń (zboczenie księgowego ).
- Keri
- łASkawca
- Posty: 1656
- Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
- Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )
Randki tak jak wspomnialem wyzej... No i jak jedna kolezanka z forum
Ja tez nie uznaje tym bardziej ze dziewczyny S tego oczekuja i wrecz daja sygnaly bym zaczal flirtowac z nimi co tego nie robie bo to jakos... nudne? Wogole mnie to nie ciekawi.... Presja zewnetrzna jest... Rodzice chca bym sobie kogos spotkal a gdy sie chodzilo z przyjaciolka na rozmowki to od razu mysla ze to cos wiecej Placenie? Wrecz przyjaciolka chciala sama placic no i jej uleglem Skoro chceJeżeli randka znaczy spotkać się z kimś, by flirtować - to nie chodzę i nie lubię. Nie uznaję takiego czegoś jak flirt czy zaloty
Ja, poza wymienionymi przez Agnieszkę urodzinami itp., jeszcze jakoś przetrawiam sytuacje, w których ktoś koniecznie chce, bym gdzieś z nim poszła (bo np. nie lubi chodzić sam do kina lub zależy mu, bym coś zobaczyła), a mnie na to nie stać.
Aczkolwiek to nigdy nie były "randki" tylko jakieś przyjacielskie spotkania. Na prawdziwej randce chyba nigdy nie byłam.
Aczkolwiek to nigdy nie były "randki" tylko jakieś przyjacielskie spotkania. Na prawdziwej randce chyba nigdy nie byłam.
"This is not about sex
We all know sex sells and the whole world is buying..."
Ceterum censeo Carthaginem delendam esse.
We all know sex sells and the whole world is buying..."
Ceterum censeo Carthaginem delendam esse.
Tiaaa, bo po czym tak naprawdę odróżnisz prawdziwą randkę od czegoś, co nie jest randką? Ja do dnia dzisiejszego mam z tym problem Bo co jest kryterium? Miejsce? Niekoniecznie, bo można pójść we dwójkę do kina i to wcale nie musi być randka. Stopień zaawansowania relacji? Też nie, bo przecież randką może być spotkanie osób, które np. zobaczyły się pierwszy raz gdzieś tam i postanowiły umówić, więc ich relacja nie jest jeszcze zaawansowana, ale jest to randka, bo coś tam zaiskrzyło od pierwszego wejrzenia. Trzymanie się za ręce i jakiś tam kontakt fizyczny typu objęcie/przytulenie? Też nie wiadomo, bo są ludzie, którzy mają niewielką potrzebę chwytania czyichś kończyn (chociaż ja akurat lubię - ręce, ręce oczywiście ) i nawet w związkach rzadko trzymają się za ręce.
No to kto opracuje definicję? ;D
No to kto opracuje definicję? ;D