Czy Miłość jako głęboka więź istnieje ???

Forum dla dyskusji o rozmaitych związkach: as + as, as + nie-as...i wszystko pomiędzy.
Ant
BażANT
Posty: 6068
Rejestracja: 1 paź 2006, 14:26

Re: Czy Miłość jako głęboka więź istnieje ???

Post autor: Ant »

dimgraf pisze:
Poza tym długie wieczory, chłodniejsze dni - stąd i potrzeba zakładania na siebie więcej.
Po przeczytaniu tego zdania od razu nasunęło Mnie się skojarzenia z przytulaśnymi. Założyć na siebie więcej czyli przytulić się do kogos ciepłego :P No ale potem uzasadnienie wszystko tłumaczy.
Nie wiem, jak do tego doszłeś, ale widać, że nie rozumiesz przytulASów :P
Czczony nie tylko w Chinach
Winkie
AScetyk
Posty: 4640
Rejestracja: 25 sie 2011, 18:58

Re: Czy Miłość jako głęboka więź istnieje ???

Post autor: Winkie »

Nie wiem, jak do tego doszłeś, ale widać, że nie rozumiesz przytulASów :P
A Ty rozumiesz, Ant?
Awatar użytkownika
Philosoph
fantAStyczny
Posty: 575
Rejestracja: 22 wrz 2009, 00:21
Lokalizacja: Starogard Gdański

Re: Czy Miłość jako głęboka więź istnieje ???

Post autor: Philosoph »

Winkie pisze: Poza tym długie wieczory, chłodniejsze dni - stąd i potrzeba zakładania na siebie więcej. A jak jest więcej to i dobrać się nie ma jak, więc aseksualni mogą żyć jak inni. :D
Ja tam w koszulce chodzę, znaczy narzucam jeszcze płaszcz - taki prochowiec, ale nie letni, bardziej jesienny chyba, nie wiem jak konkretnie się to zowie. Nawet go nie zapinam. Jak patrzę, że wszyscy w kurtkach, szalach, czapkach, kurde... O co chodzi? Jakie chłodniejsze dni? o____O
Jeszcze śniegu nawet nie ma...
User of this number is currently dead. Resurrection in 5 minutes, please wait. * * * * Resurrection failed, please try again later.
If you have more troubles with resurrection, please contact with software developer (GodCorp®) in order to solve the problem.
Awatar użytkownika
Silencio
AS gaduła
Posty: 406
Rejestracja: 27 paź 2011, 19:36
Kontakt:

Re: Czy Miłość jako głęboka więź istnieje ???

Post autor: Silencio »

Nie wiem ile masz dokładnie lat, ja mam lat osiemnaście i zewsząd słyszę od starszych, że właśnie dzisiaj, w tych potwornych czasach, stawia się wyłącznie na seks, a uczucia się już nie liczą. I jasne, że zawsze znajdą się osoby (i jest im całkiem sporo), które chodzą po dyskotekach wiadomo po co, albo szukając chłopaka/dziewczyny stawiają jedynie na atrakcyjny wygląd/doznania seksualne, ewentualnie w ogóle nie szukają, tylko chcą chwilowej przyjemności i uważają to za sens swojego życia. Ale to jest po prostu efekt tego, że żyjemy w innych czasach i tematy tabu zaczynają zanikać, z czego ja się osobiście cieszę, bo myślę, że brak poruszania niektórych kwestii czyni więcej złego, niż mówienie o nich. Natomiast uważam, że ludzie o podobnym nastawieniu/mentalności żyli zawsze i zawsze żyć będą.
Wydaje mi się że miłość to fascynacja drugą osobą, jej sposobem mówienia, tematyką jaką porusza, inteligencją, humorem, wrażliwością
Twoje pierwsze słowa skojarzyły mi się raczej z zauroczeniem, ale nie z miłością. Dla mnie zauroczenie jest tym etapem, na którym następuje bezgraniczna wprost fascynacja, zainteresowanie, właśnie tymi wszystkimi sprawami, o których mówisz. Bo wtedy jest najciekawiej, bo wtedy poznaje się drugą osobę, inaczej, niż poznaje się na przykład przyjaciela. Bo idąc tropem "miłość to fascynacja" przestaję się dziwić moim koleżankom, które przeżywają swoje "wielkie miłości" do faceta poznanego tydzień temu. Z twoimi kolejnymi słowami, też nie do końca mogę się zgodzić. Sama jestem zwolenniczką teorii: "dla kochającego, ważniejsze jest dobro osoby kochanej niż własne", ale nie wiem i coraz bardziej mam wątpliwości, czy rzeczywiście jest to ostatecznie możliwe do pogodzenia. Musimy jeszcze mieć na uwadze to, że "dobro" jest słowem dosyć... szerokim i przez wielu ludzi różnie rozumianym. Moja mama kocha mnie i chce mojego dobra, więc przez lata zmuszała mnie do chodzenia do kościoła, bo uważała, że jest mi to potrzebne do zbawienia. Więc robiła coś złego? Nie, przecież chciała mojego dobra. I do tego typu wzoru jesteśmy w stanie dopasować bardzo wiele zachowań, których my, osobiście, nie uznalibyśmy za dobre ani właściwe, ale które druga strona może tak odczytywać. Zgadzam się, że miłość jest uczuciem przywiązania, jest raczej przywiązaniem samym w sobie, opartym na pewnego rodzaju fundamentach, które jednak każda para musi czy też powinna wytworzyć sama. Moim zdaniem rzucanie takimi hasłami jak: "zrozumienie", "fascynacja" i tym podobne, później właśnie tworzą problemy. Bo znowu nasuwa się pytanie, czym jest zrozumienie i czy jest ono pojmowane przez obie strony tak samo? Czym jest wierność? Czym jest zdrada? Musimy sobie uświadomić, że między nami istnieją różnice nie tylko w sferze płci, orientacji seksualnej czy kultury, ale różnice w pojmowaniu świata, nie ogólnie, ale właśnie w najdrobniejszych kwestiach. Dlatego tak często ludzie kłócą się o coś, co innym wydaje się być problemem błahym.

I idąc dalej - z mojego punktu widzenia, seks jest również dodatkiem, czy raczej - jest zbędnym dodatkiem, którego ja nie potrzebuję. Ale nie siedzę w ciele kogoś, kto ma potrzeby seksualne, mniejsze lub większe i nie wiem, jak to wygląda z jego strony. A zdaję sobie sprawę z tego, że czasem pożycie seksualne, czy też jego brak, potrafi rozłożyć wiele związków. Dlatego nie wysuwajmy takich wniosków, bo fakt, że dla mnie, dla ciebie, dla twojego sąsiada, twojego taty czy brata, seks jest tylko dodatkiem, to nie znaczy, że dla pani Karoliny, pana Marka i pani Krystyny, seks nie jest ważną częścią miłości, pożycia. Może dla niektórych nawet niezbędną.

Dla mnie miłość jest, po przejściu tych pierwszych etapów, na których mamy właśnie te wszystkie fascynacje i tym podobne, przezwyciężeniem pewnych trudności, zaakceptowaniem siebie nawzajem i ustaleniem pewnego rodzaju warunków. Bo to jest podstawa. Zdaję sobie sprawę z tego, że wielu ludzi oczekuje wielkiej, szalonej miłości, ale jeżeli nie będzie fundamentów (bredzę chyba teraz jak jakiś nieszczęsny klecha...) nic z tego nie wyjdzie. Zdumiewa mnie fakt, że jedna z moich dobrych koleżanek, wchodzi w coraz bliższą relację z chłopakiem, który jasno już jej powiedział, że on nie traktuje żadnych dziewczyn poważnie i liczy się dla niego głównie seks. Słyszę tu już niemalże jakieś potępiające głosy, ale jak dla mnie, facet zachował się w porządku - nie okłamywał jej, nie próbował omotać, powiedział jej szczerze jaka jest sytuacja, bez wywierania jakiegokolwiek nacisku, bez żądań. A ona i tak dalej w to brnie, tłumacząc się nieustannie: "no bo przecież ja go kocham".

Ja akurat wokół siebie widzę inne obrazy. Bo ja nie dostrzegam tego sprowadzenia miłości do seksu. Ja dostrzegam raczej coraz większą swobodę w tych kwestiach i przekonanie, że miłość do seksu wcale potrzebna nie jest, co oczywiście jest prawdą, ale może kierując się takimi wartościami, ludzie zatracają jednak coś cennego.

Nie udało mi się niestety stworzyć tego rodzaju więzi, dzisiaj częściowo wiem dlaczego. Zazwyczaj wycofywałam się, kiedy wszystko stawało się "zbyt jasne". Zresztą u mnie okres zauroczenia jest zawsze bardzo burzliwy, a później następuje moment przebudzenia i gdy druga osoba się do mnie zbliża, ja oddalam się coraz bardziej i zaczynam zdawać sobie sprawę, niemalże z przerażeniem, że jej wady, jej zachowanie, jej oczekiwania są jednak dla mnie nie do zaakceptowania, nie do przyjęcia.

Ale liczę na to, że kiedyś to się zmieni :).
Awatar użytkownika
Silencio
AS gaduła
Posty: 406
Rejestracja: 27 paź 2011, 19:36
Kontakt:

Re: Czy Miłość jako głęboka więź istnieje ???

Post autor: Silencio »

Silencio, masz 18 lat, ale myślisz dojrzalej od większości 30-latków. ;)
Bardzo podobnie to wszystko postrzegam i przeżywam, mogę się swobodnie podpisać pod Twoim słowami. :)
Cieszę się, że ktoś te "myśli" przeczytał, bo jak zobaczyłam długość posta to stwierdziłam, że pewnie wszyscy sobie odpuszczą gdzieś w połowie ;). To chyba nie tyle kwestia dojrzałości, co pewnego rodzaju doświadczeń, ja akurat miałam wątpliwe szczęście obserwowania, jak moi znajomi pchają się w naprawdę dziwne związki i sytuacje.
Awatar użytkownika
Patryk
bASyliszek
Posty: 1006
Rejestracja: 20 lis 2011, 00:47
Lokalizacja: Starogard Gdański, Londyn
Kontakt:

Re: Czy Miłość jako głęboka więź istnieje ???

Post autor: Patryk »

"Dla mnie miłość jest, po przejściu tych pierwszych etapów, na których mamy właśnie te wszystkie fascynacje i tym podobne, przezwyciężeniem pewnych trudności, zaakceptowaniem siebie nawzajem i ustaleniem pewnego rodzaju warunków"
Jakie warunki masz na myśli?Hmm nie wiem..często właśnie stawianie warunków działa niszcząco na związek.Jeśli płynie miłość z obu stron pewne rzeczy się czuje.Myślę,że ustalanie warunków jest wtedy zbędne.Z warunkami wiążą się wymagania a z nimi prędzej czy później rozczarowanie.
Pod resztą twoich słów się podpisuję :) Bardzo to mądre co napisałaś..
Awatar użytkownika
Silencio
AS gaduła
Posty: 406
Rejestracja: 27 paź 2011, 19:36
Kontakt:

Re: Czy Miłość jako głęboka więź istnieje ???

Post autor: Silencio »

Myślę, że jednak stawianie pewnych warunków jest konieczne. Ja rozumiem hasła typu : "bezwarunkowa miłość" i tak dalej, ale jeżeli chodzi o związek, obie strony mają zawsze wobec siebie jakieś wymagania. Bo w takim razie, wchodząc w pewien związek, nie stawiasz na przykład warunku wierności? Nie oczekujesz tego, że będziesz tą jedyną osobą? Wiesz, dla mnie każda współpraca/koegzystencja/współżycie opiera się na konkretnych warunkach, niezależnie od tego, czy te warunki są wytyczeniem pewnego rodzaju granic, czy ustaleniem, kto płaci czynsz ;). Rozczarowanie nie wiążę się z warunkami, nawet nie stawiając warunków i tak podświadomie będziesz miał jakieś oczekiwania, co do drugiej strony, więc tak czy tak możesz się rozczarować. Szczególnie, jeżeli druga strona o twoich oczekiwaniach nie będzie wiedziała.
Awatar użytkownika
Patryk
bASyliszek
Posty: 1006
Rejestracja: 20 lis 2011, 00:47
Lokalizacja: Starogard Gdański, Londyn
Kontakt:

Re: Czy Miłość jako głęboka więź istnieje ???

Post autor: Patryk »

U mnie było tak,że sam potrafiłem iść na jakieś kompromisy(a nawet zajść z laską do kościoła :mrgreen: )ale osobiście w stawianiu warunków dobry nie jestem :P Chociaż rzeczywiście jest coś co wymagam na pewno-szczerość.

"niezależnie od tego, czy te warunki są wytyczeniem pewnego rodzaju granic, czy ustaleniem, kto płaci czynsz ;). "
No jakoś trzeba się dogadać,żeby nagle światło nie zgasło w Wigilię np :wink: Pisząc o warunkach miałem bardziej na myśli zmienianie w kimś cech, sposobu bycia określającego daną osobę,coś w stylu nie widzę u ciebie cechy której wymagam to cię podrasuję.Coś jak kiedy słyszysz albo zostaniesz katoliczką albo się nie pokazuj..Organizacja pewnych spraw jest czymś co ułatwia wspólne życie,jeśli chodzi o podrasowywanie myślę,że lepiej się rozstać niż na siłę zmieniać się na wzajem.
Awatar użytkownika
Silencio
AS gaduła
Posty: 406
Rejestracja: 27 paź 2011, 19:36
Kontakt:

Re: Czy Miłość jako głęboka więź istnieje ???

Post autor: Silencio »

Znaczy generalnie to, co piszesz, sprowadza się do tego samego, o czym pisałam ja, tylko chyba ty widzisz to nieco inaczej. Są ludzie, dla których warunkiem dobrego pożycia jest to, żeby druga strona była na przykład katolikiem. I nie ma w tym nic złego, to jest warunek, jaki ona stawia. Warunki można naginać, ale generalnie nie kończy się to najlepiej. Niektórzy nie są w stanie przyjąć tego, że druga osoba nie spełnia do końca ich wymagań albo, że nigdy ich nie spełni i stąd pewnie bierze się ta próba podrasowania ;). Ja musiałam się pogodzić z tym, że niektóre warunki ze sobą współgrają, na przykład będąc w związku z dziewczyną, która miała bardzo otwarte podejście do seksu i uważała to za nieodłączną część tego rodzaju relacji. Więc mimo tego, że zależało mi na niej, to się skończyło, bo zdawałam sobie sprawę z tego, że przechodząc na "dalszy etap" (chyba cały czas używam tego określenia >.>), któraś z nas musiałaby z czegoś zrezygnować i to zapewne nie skończyłoby się dobrze, dochodziłoby pomiędzy nami do różnego rodzaju sporów i tak dalej.
To jest, jak mawia pewna pani profesor, oczywista oczywistość. :wink:
Niekoniecznie, w końcu są ludzie, którzy będąc w związku i tak pozwalają sobie wzajemnie na zdradę albo powiedzmy, że słowo "zdrada" ma u nich inne znaczenie ;). Także z takich właśnie oczywistości mogą później wynikać problemy.
O ile pisanie o swoich oczekiwaniach wobec ogółu potencjalnie zainteresowanych jest do przyjęcia, kierowanie ich do konkretnej osoby to już nawet nie jest egoizm, lecz zwyczajne chamstwo.
Zgadzam się z tobą, chociaż czytając niektóre ogłoszenia "matrymonialne", nawet z tej strony... Powiem szczerze, że czasami chciało mi się śmiać, jak czytałam różnego rodzaju wymagania, oczekiwania, a wręcz nieraz instrukcję obsługi. Ja bym się nie pokusiła napisać do kogoś, kto cały czas pisał o swoich zachciankach, dwoma słówkami, a czasem nawet nie, napomknąwszy o tym, co tam może ewentualnie dać od siebie, jak wszystkie pozostałe warunki są zrealizowane :D. Powiedzmy, że tego rodzaju stawianie warunków, z góry, uważam za przesadę, bo każda relacja jest inna.
Ostatnio zmieniony 1 sie 2012, 14:06 przez Silencio, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Patryk
bASyliszek
Posty: 1006
Rejestracja: 20 lis 2011, 00:47
Lokalizacja: Starogard Gdański, Londyn
Kontakt:

Re: Czy Miłość jako głęboka więź istnieje ???

Post autor: Patryk »

"Znaczy generalnie to, co piszesz, sprowadza się do tego samego, o czym pisałam ja, tylko chyba ty widzisz to nieco inaczej. Są ludzie, dla których warunkiem dobrego pożycia jest to, żeby druga strona była na przykład katolikiem. I nie ma w tym nic złego, to jest warunek, jaki ona stawia."
Masz rację :) Ja coś podobnego przerabiałem ale trochę w innej formie,która była już mniej ok.Związałem się z laską,która wiedziała od początku,że z kościołem nic mnie nie łączy i jestem jemu przeciwny.Po długim już czasie zacząłem słuchać argumenty takie jak:gdybyś mnie kochał zmieniłbyś wiarę,gdybyś mnie kochał już dawno wzięlibyśmy ślub,albo zrobisz tak i tak albo...Dlatego moje rozumienie stawiania warunków jest właśnie takie,że kojarzy mi się to z brakiem zrozumienia,wolności,szantażem.Jeśli partnerzy nie są nastawieni tylko na branie,czują wzajemnie swoje potrzeby i granice. Wówczas partner wie,że Silencio ma chęć pobyć sama daje wiec jej looz i idzie z kumplami na piwo :P a Silencio nie musi wieszać kartki na ścianie w czwartki i piątki wieczorem jestem sama.Tam gdzie jest miłość i zrozumienie z obu stron tam jest wyrażanie swoich potrzeb i szanowanie ich na wzajem,prośba ale nie coś co ja nazwałbym stawianiem warunków.Tam gdzie jest chciejstwo tam konieczne jest stawianie warunków.Albo urabianie kogoś albo bronienie się przed kimś takim.Trochę kwestia semantyki.Myślę,że mamy podobne poglądy ale inaczej nazywamy pewne rzeczy.Wyróżnię więc coś jak zdrowe stawianie zdrowych warunków :D ..I w ten sposób zostałem podrasowany hehehe :roll:
Awatar użytkownika
Silencio
AS gaduła
Posty: 406
Rejestracja: 27 paź 2011, 19:36
Kontakt:

Re: Czy Miłość jako głęboka więź istnieje ???

Post autor: Silencio »

Dokładnie tak :). Ale miłość też jest tym, czego się trzeba nauczyć. Nauczyć się zapomnieć o swoich egoizmach i patrzeć też na drugą stronę. Ale jednocześnie nie można nigdy zapominać o swoich własnych potrzebach i pragnieniach. Wiązanie się z ludźmi będącymi blisko Kościoła, uważam z góry za stracony pomysł. Chyba, że ta wiara wygląda tak, że ktoś tam od święta pójdzie do kościoła i to wszystko jest jedną wielką szopką, chociaż nie chciałabym być z kimś takim, dla mnie to czysta hipokryzja. Same ich dogmaty skazują taki związek na porażkę ;). Akurat mój były partner znalazł sobie teraz dziewczynę z podobnym nastawieniem do niego i są nierozłączni, więc myślę, że u nas nie miało to prawa wyjść :D. Oj tam, podrasowany ;). Sam powiedziałeś, że to kwestia semantyki.
Awatar użytkownika
Patryk
bASyliszek
Posty: 1006
Rejestracja: 20 lis 2011, 00:47
Lokalizacja: Starogard Gdański, Londyn
Kontakt:

Re: Czy Miłość jako głęboka więź istnieje ???

Post autor: Patryk »

:wink:
Awatar użytkownika
Małgorzata95
ciAStoholik
Posty: 337
Rejestracja: 6 cze 2017, 19:42
Lokalizacja: Niewielka miejscowość 15 km od Poznania

Re: Czy Miłość jako głęboka więź istnieje ???

Post autor: Małgorzata95 »

[Piszę to z punku widzenia kobiety]:
Wierzę w miłość bez seksu i wbrew pozorom jest sporo osób, które mają niskie libido albo nie mają ochoty na seks. Mnie marzy się białe małżeństwo (nie licząc współżycia dla prokreacji, bo chciałabym mieć dzieci), ale nie czuję presji - mogłabym żyć całe życie sama. Dla mnie sprawa jest prosta: nie chcesz/nie jesteś w stanie w danej chwili mieć dziecka - nie współżyj. Dla wielu pewnie takie podejście jest niemożliwe, świat z każdej strony pokazuje jak seks jest istotny, zdrowy, przyjemny, a pewnie to nic specjalnego (nie mam doświadczeń). Wszechobecna antykoncepcja sprawia, że ludzie zapominają do czego służy seks i jakie mogą być konsekwencje (tj. ciąża). Dziecko to ogromna odpowiedzialność, trzeba do niego przygotować (chociażby kilka miesięcy PRZED ciążą należy brać kwas foliowy i pilnować poziomu żelaza). Moja mama tego nie robiła i przez to mam poważną wadę kręgosłupa, z chorobą będę musiała męczyć się całe życie, poza tym mój młodszy brat urodził się, gdy moja mama miała 40 lat, ledwo udało się ich uratować - mogli oboje umrzeć (w tym wieku ciąża jest ryzykowna, mój brak ma bardzo poważną wadę wzroku). Mam trójkę rodzeństwa - właściwie 2 rodzonych i jednego przyrodniego brata (syna mojej mamy z wcześniejszego związku), rodzice często kłócili się o to, że nie mają pieniędzy, że mają za dużo dzieci, nikt im nie pomaga. To był koszmar. Niby są razem, ale mam wrażenie, że tylko dla nas i z obawy przed samotnością. Nie chciałabym tego powtarzać. Wszystkie małżeństwa w mojej rodzinie rozpadły się, zarówno cywilne, jak i kościelne - powód? Seks uważali podstawę relacji, za obowiązek małżeński, uważali, że bez tego nie ma miłości (miłość = seks). Mam 23 lata i nie widzę sensu współżycia w innym celu niż prokreacja. Człowiek nie jest zwierzęciem, powinien być opanowany i odpowiedzialny. Nie wierzę, że popęd seksualny czy napięcie seksualne może sterować człowiekiem, w końcu mamy rozum, a seks zaczyna się w głowie.

Jakiś czas temu znalazłam pewną notkę na blogu, oto fragment:

„Czy seks jest nam potrzebny do szczęścia?
Czy warto budzić w sobie pożądanie? O co tyle hałasu? Ja wierzę, że rodzimy się jako seksualne istoty i pozostajemy nimi bez względu na to, jak często „uprawiamy seks”. Co to znaczy, że jesteśmy seksualnymi istotami? Otóż to, że płynie w nas życiowa, twórcza i potężna energia, ta sama, która powołała nas do życia. Ta energia sprawia, że chce nam się działać, tworzyć, bawić się, podnosić się z porażek i świętować zwycięstwa, wzruszać się, wpadać w ekstazę, uniesienie czy rozpacz. To seksualna energia. Możesz chcieć nazwać ją inaczej – pasją, kreatywnością, wolą życia. I oddzielić ją od „seksualnego pociągu”, który sprawia, że ludzie lądują ze sobą w łóżku. Te dwie, odległe od siebie przestrzenie coś jednak łączy. A jest to pożądanie. Podniecenie, motyle w brzuchu, drżenie, ciepło rozlewające się po całym ciele,
krew uderzająca do głowy, nadwrażliwość na dotyk, przyspieszony oddech. To są symptomy pożądania. Które czujemy kiedy ogarnie nas „seksualny pociąg” ale również w innych okolicznościach: podczas tańca, spontanicznej zabawy, w kontakcie ze sztuką, muzyką, piękną naturą lub kiedy robimy coś co sprawia nam ogromną przyjemność.”
Ostatnio zmieniony 4 maja 2018, 17:28 przez Małgorzata95, łącznie zmieniany 2 razy.
Za­nim potępisz człowieka za je­go in­ność,
zde­finiuj wpierw, czym jest nor­malność i po­każ,
jak sam zgod­nie z nią żyjesz.
Awatar użytkownika
Słomiany Zapał
ASter
Posty: 621
Rejestracja: 2 lis 2015, 16:31

Re: Czy Miłość jako głęboka więź istnieje ???

Post autor: Słomiany Zapał »

Czy Miłość jako głęboka więź istnieje ?
Tak, to jeden z etapów związku.
Problem z tworzeniem głębszych relacji leży w braku zaufania, braku szczerości i braku komunikacji.
Do tego jeszcze dochodzi obraz miłości, jakim jesteśmy zewsząd bombardowani (np. filmy, książki), czyli miłość od pierwszego wejrzenia, która się pojawia i wszystko samo się dzieje. Niektórzy zapominają, że o związek trzeba wspólnie dbać i budować go. Nic samo się nie stworzy. Każdy związek przechodzi kolejne etapy, rozwija się, niestety czasami bywa tak, że niektórzy biorą zakochanie za miłość, namiętność za miłość. Kiedy namiętność opada, kiedy mija faza zakochania, kończy się chemia, kończy się i związek. A tymczasem od zakochania do miłości jest jeszcze długa droga. Zakochanie to raczej taki sygnał, że z daną osobą może się udać coś stworzyć, wstępny etap poznawania się, ale czy z tego będzie miłość, głęboka więź to już potrzeba czasu, aby się przekonać.
Tutaj coś do poczytania:
http://poradnia-malzenska.pl/gdy-namiet ... y-milosci/
Artykuł odnosi się - jak zwykle - do osób seksualnych, ale nawet ciekawie opisuje kolejne etapy związku. Czytając go przyszła mi do głowy taka myśl, że asy po prostu przechodzą niektóre etapy w formie zmodyfikowanej pod własne potrzeby, przeskakują je - nie wiem jak to inaczej ująć - i po prostu to "wow" w związku mamy gdzie indziej niż seksualni. Inne etapy nas kręcą, że tak powiem. A tym samym miłość i związek bez seksu jak najbardziej są możliwe. Potrzeba tylko kogoś, kto ma takie same poglądy na temat związku jak my.
takasobie

Re: Czy Miłość jako głęboka więź istnieje ???

Post autor: takasobie »

Słomiany Zapał pisze: 4 maja 2018, 14:08
Czy Miłość jako głęboka więź istnieje ?
Tak, to jeden z etapów związku.
Problem z tworzeniem głębszych relacji leży w braku zaufania, braku szczerości i braku komunikacji.
Do tego jeszcze dochodzi obraz miłości, jakim jesteśmy zewsząd bombardowani (np. filmy, książki), czyli miłość od pierwszego wejrzenia, która się pojawia i wszystko samo się dzieje. Niektórzy zapominają, że o związek trzeba wspólnie dbać i budować go. Nic samo się nie stworzy. Każdy związek przechodzi kolejne etapy, rozwija się, niestety czasami bywa tak, że niektórzy biorą zakochanie za miłość, namiętność za miłość. Kiedy namiętność opada, kiedy mija faza zakochania, kończy się chemia, kończy się i związek. A tymczasem od zakochania do miłości jest jeszcze długa droga. Zakochanie to raczej taki sygnał, że z daną osobą może się udać coś stworzyć, wstępny etap poznawania się, ale czy z tego będzie miłość, głęboka więź to już potrzeba czasu, aby się przekonać.
Tutaj coś do poczytania:
http://poradnia-malzenska.pl/gdy-namiet ... y-milosci/
Artykuł odnosi się - jak zwykle - do osób seksualnych, ale nawet ciekawie opisuje kolejne etapy związku. Czytając go przyszła mi do głowy taka myśl, że asy po prostu przechodzą niektóre etapy w formie zmodyfikowanej pod własne potrzeby, przeskakują je - nie wiem jak to inaczej ująć - i po prostu to "wow" w związku mamy gdzie indziej niż seksualni. Inne etapy nas kręcą, że tak powiem. A tym samym miłość i związek bez seksu jak najbardziej są możliwe. Potrzeba tylko kogoś, kto ma takie same poglądy na temat związku jak my.
Bardzo fajne wykresy w tym artykule :) Aż się prosi, żeby to opisać wzorem :D Wtedy nie byłoby problemu, że nie wiedzielibyśmy co będzie za kilka lat, bo można by było sobie wszystko policzyć :).
ODPOWIEDZ