Silencio pisze: ↑26 sie 2012, 16:57
Bycie "księżniczką" i całym jego światem zaczęło mnie męczyć. Wydawało mi się, że jestem nieziemsko zakochana, ale teraz? Nie wiem. Staję się chłodna i przestaje mi zależeć. Wolałabym zerwać związek, nim nie jest za późno, ale ciężko mi to zrobić gdy widzę, jak strasznie on cierpi. Ma parę wad i bardzo niską samoocenę, chyba wszystko by mi wybaczył. Każda dziewczyna pewnie cieszyłaby się z takiego związku, ale ja... Jakoś nie potrafię. Czuję, że jestem z nim tylko z szacunku. Że... Się nudzę.
Miałam bardzo podobną sytuację i byłam równie niepewna co do tego, co dalej robić. Na początku wszystko było jak najbardziej okej, ale później zaczął mnie męczyć. Chciał nieustannie się spotykać, jego niska samoocena sprawiała, że cały czas czuł się gorszy od innych facetów i zachowywał się tak, jakby na każdym kroku próbował okazać mi wdzięczność za to, że z nim jestem. Dla osoby, która w takim związku nie była, to może wydawać się cudowne i godne pozazdroszczenia, ale wcale takie nie jest. Mnie też ten związek zmęczył. W pewnym momencie wiedziałam, że to już bezcelowe, ale z nim byłam, bo było mi przykro, bo naprawdę go lubiłam i był (nadal jest) wartościowym facetem. Ostatecznie się rozstaliśmy, chociaż to nie przyszło łatwo, bo nawet po tym on nalegał bardzo na to, żebyśmy utrzymywali zwyczajne relacje, co w jego mniemaniu oznaczało właściwie to, że spotykalibyśmy się jak dawniej, tylko bez określania "para". Dla mnie było to nie do przyjęcia i niestety się od siebie odsunęliśmy. Każda sytuacja jest inna, ja jednak mogę radzić ze swojego doświadczenia tyle, by nie łudzić drugiej strony, skoro zaczyna się mieć świadomość, że taki związek nam nie odpowiada. Oczywiście należy z tą drugą osobą porozmawiać, próbować, jeśli nam na niej zależy, ale czasem niestety tak jest, że dwoje ludzi po prostu zaczyna się ze sobą dusić. Poza tym myślę, że im dłużej będziesz z nim w takiej, a nie innej relacji, tym bardziej on będzie cierpiał. Wiem po sobie, że nawet, jak człowiek stara się opanować i nie okazywać po sobie, że uczucia trochę się zmieniły, to druga strona to wyczuwa. Dochodzą różnego rodzaju kłótnie, mniej lub bardziej uzasadnione pretensje, co rani obie strony. A taki ból się pamięta.
wywód na temat związków i miłości"
abelard hiczkok giza w tadasanie "stand up"
miłość = dziewictwo - liczba partnerów seksualnych * liczba partnerów emocjonalnych
Nie rozumiem obecnych związków.
Dlaczego ?
próba mojej odpowiedzi: Dlatego, że nie byłem w żadnym konkretnie długim ? nie uważam tak.
Uważam inaczej:
nie rozumiem związków albo ludzi opisujących dane sytuacje. Autorka powyższego posta, raczej nie powinna zamieszczać tego posta, jeżeli to tylko przypadek ten jeden gość, ze tylko to był czas, w którym ona miała czas na testowanie kandydatów.
W pewnym momencie życia nie testuje się już kandydatów. A chodzi mi o to, ze z każdym facetem jest tak samo, przychodzi rutyna, trzeba żyć.
Nie można mnie ganić za to stwierdzenie, wyższe i poniższe.
Czym jest dzisiaj związek ?
ludzie chodzą ze sobą już od "głupiej" szkoły uczą się chodzić ze sobą.
Dla mnie to nie są ludzie. Pomieszali naukę umysłu z nauką ciała. Dopiero człowiek wykształcony z zakończoną nauką może podjąć poszukiwania partnera. Ma wówczas pełnię wyobrażenia kim jest i jakim jest. Tak się zatem zachowuje. I tak go odbiera się.
Wtedy może go doścignąć miłość.
Miłość robiona w szkole jest zawsze na wariackich papierach... ludzi się kształtują umysłowo, a już podejmują decyzje serca nie znając swojego przysłowiowego ja. Autorka posta pod którym piszę, spotkała kolesia podobnego do mnie, z tym, że ja wiedząc o nudzie i trosce partnerki starałbym się zmienić. I jeżeli ona by tego nie doceniła, albo nie spodobałby się efekt zmiany mojego zachowania to uznałbym ją za nieprzygotowaną do związku.
A kiedy przyjdzie czas i kolbami w drzwi załomocą okazuje się, że partnerka bierze domorośle przeczytaną opinię z książki głupich psychologów: że nie można się męczyć, że się odczuwa ból.
Faktem jest, że żyjemy w czasach poyebanych.. bo często nie mamy mieszkania, zarobków do godnego życia. A już myślimy o związku i testujemy się. Widzę, że to co opisuje się na forach to są często sytuacje, które nigdy na forach nie powinny być opisywane. Bo są z okresu, kiedy ludzie się testują, a nie osiągnęli poziomu z którego normalnie powinni startować do dorosłego życia. Prawdopodobnie nigdy nie osiągną tego poziomu, tak nas kształtuje dzisiejsza cywilizacja, która urabia nas tylko do poziomu związku.. a miłość jest już dodatkiem nieosiągalnym.
Kogo stać na miłość ? na pewno nie dzisiejsze siksy, bez dziewictwa straconego poniżej 20 roku - to taki najszerszy asortyment niezdolnych do miłości. Jak można kochać drugą osobę nie mając dla niej głębi swojej duszy ? Z tej głębi można zrodzić i uformować pragnienie pójścia za partnerem, przezwyciężenia nudy, przejścia z nim etapu przemiany, aby nie był już taki nudny, czy nie okazywał nazbyt pełnej wdzięczności, że z kimś jest - właśnie z tobą.
Jeszcze przed tym jak stałem się impotentem sądziłem tak samo. Dziewictwo i prawictwo --->[głupi program podkreśla mi nawet to słowo, ze napisałem żle PRAWICTWO - taka jest dzisiejsza indoktrynacja lewaków] to cecha charakteru, która uważa, że dać siebie można komuś wyjątkowemu i wierzyć całym sercem, że tak samo jak spotkam tą drugą osobę - ona wierzy w to samo.
Nie jestem katolikeijem ale nim byłem, wierzyłem w te ich pierdoły, co zapewne i tak nie przeszkodziło mi w wyrobieniu sobie zdania na temat dziewictwa i szacunku do charakteru.
Ludzie nie wyrobieni jak już tylko jakby znajdą coś co lewacka pani psycholog zaintonowała w książce, starają się zepsuć swój związek.
Bo pani psycholog napisała: "nie męczcie się", "ból powstaje..". Nikt nie zadał sobie trudu odgadnąć kim ta kolwa jest... może jest od głupich lewaków, co teraz jest modne, cały świat przeszedł na lewactwo zwłaszcza po '89 roku. To tyczy się akurat tej schańbionej głupiej polski.
Kto to napisał, kto jej dał pozwolenie, kto na to pozwolił, kto to ku.wa czyta, i kto to wszystko bierze do mózgu, niech się sam sobie ukłoni..
ja szukam mądrej kandydatki i pomimo, ze jestem impotentem i mam trochę lat, wierzę, ze znajduje się tutaj bystra duszyczka, która chociaż troszkę ma ze światopoglądu ostatnich liter, oraz jest inteligentna i w miarę ładna.... tak trochę jestem egoistą, ale miłość jest przecież egoistyczna i trzeba umieć wykorzystać ten egoizm właściwie:
Nie trzeba wykorzystywać egoizmu miłości, aby zaspokoić siebie, czyli zdradzać, kiedy nadaży się okazja, albo nuda. Miłość jest egoistyczna w tym, że żąda od partnera jego pełni duchowej [między innymi dziewictwo] i cielesnej[także między innymi dziewictwo].
Dzisiejsze przypadki miłości są jakieś takie inne, kto w nie wierzy to niech sobie wierzy.
Ludzie testować potrafią nastego partnera, albo entego setnego partnera w łóżku... a potem mówią jak lewackie śmieci, o wszystkim o nudzie, o niezgodności, i czym jeszcze..
Chyba zatraciliśmy zdolność zakochiwania się w zwyczajnym człowieku.., bo też i jesteśmy zwyczajni.
Co był złe w pierwszym testowanym ? ... Dlaczego rozstałam się z pierwszym testowanym ? ....
ciąża ?
Co był złe w drugim testowanym ? ... Dlaczego rozstałam się z drugim testowanym ? ....
ciąża ?
nie chce mi się pisać dalej, ale
Co był złe w trzecim testowanym ? ... Dlaczego rozstałam się z trzecim testowanym ? ....
ciąża ?
....
Co był złe w piętnastym testowanym ? ... Dlaczego rozstałam się z piętnastym testowanym ? ....
ciąża ?
ehhh mam wrażenie, ze coś mi się skasowało z tego posta.. ale trudno - ja tu tylko szukam partnerki