Lingwistyczne rozważania nad słowem "związek"
Re: Lingwistyczne rozważania nad słowem "związek"
To do dywagacji o słowie związek trzeba dodać jeszcze jedno znaczenie, które chyba nie padło czyli związek przyczynowo-skutkowy: akcja - reakcja; początek - koniec; zapoczątkowanie i trwanie do końca.
"Szczęście jest tak bardzo blisko, jeśli tego chcesz
marzeniami zbuduj przyszłość, swój własny los"
marzeniami zbuduj przyszłość, swój własny los"
- Keri
- łASkawca
- Posty: 1656
- Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
- Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )
Re: Lingwistyczne rozważania nad słowem "związek"
Dlaczego mi się kojarzy to z czym asy nie czują potrzeby?dimgraf pisze:To do dywagacji o słowie związek trzeba dodać jeszcze jedno znaczenie, które chyba nie padło czyli związek przyczynowo-skutkowy: akcja - reakcja; początek - koniec; zapoczątkowanie i trwanie do końca.
No nic moze trochę zboczony jestem
Ale może dlatego, że więcej asów jest samotnikami/ pustelnikami którzy też mogą się obyć bez seksu
[...]"Pustelnik. Typ Samotniczy
„Nie potrzebuję nikogo oprócz siebie” – zwykli mawiać samotnicy. Obca jest im chęć przypodobania się innym czy poddania wpływowi tłumu. Świetnie się sprawdzają jako antropolodzy, matematycy, przyrodnicy, pisarze czy poeci, bo cechuje ich niesamowita jasność widzenia. Mają niewielkie potrzeby towarzyskie i najlepiej czują się w samotności. Są raczej beznamiętni, spokojni i zrównoważeni– potrafią sami ocenić swoje postępowanie. Choć umieją cieszyć się seksem, nie cierpią z powodu jego braku. Nawet będąc w związku, w głębi serca pozostają odizolowani. Ich samotnictwo nie jest ucieczką, oni naprawdę wolą swoje towarzystwo. Język uczuć to nie ich świat.
Jeśli jesteś Samotnikiem, bliska jest ci filozofia stoików, czyli bierność zarówno wobec bólu, jak i namiętności. Ludzie interesują cię w niewielkim stopniu, ale to nie znaczy, że ich nie lubisz. Wprost przeciwnie, jeśli masz też inne domieszki osobowości, możesz wysoko cenić sobie towarzystwo innych, ale zawsze będziesz potrzebowała dużej swobody i czasu dla siebie. „Ty mnie nie kochasz” – to stały zarzut partnera Samotniczki. Im bardziej domaga się od niej okazywania intymnych emocji, tym bardziej ona zamyka się w sobie. Wiele Samotniczek może odmienić urodzenie dziecka. Odkrywają wtedy nieznaną im wcześniej drogę do przeżyć emocjonalnych i poczucia wspólnoty.
[..]"
Re: Lingwistyczne rozważania nad słowem "związek"
"Związek" prawdopodobnie pochodzi od "więź uczuciowa". To że w praktyce jest inaczej, jest podobne do zachowania katolików, którzy udają że wierzą w zasady głoszone przez Jezusa.
Re: Lingwistyczne rozważania nad słowem "związek"
no mnie się kojarzy to słowo tradycyjnie, ale też uważam, że ma jakiś negatywny ładunek w sobie, z tą analogią do więzów, więzienia.
Re: Lingwistyczne rozważania nad słowem "związek"
Słowo "Związek" faktycznie ma związek ( ) z "wiązaniem się", ale nie z "więzieniem", gdyż zakłada dobrowolny udział każdej zainteresowanej strony. Z założenia "związek' jest czymś stałym i przynajmniej trudnym do rozerwania.
Dlatego określenie "luźny związek" uważam za oksymoron.
Dlatego określenie "luźny związek" uważam za oksymoron.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Re: Lingwistyczne rozważania nad słowem "związek"
Słowa "więzić" i "wiązać" pochodzą od tego samego słowa prasłowiańskiego. Nawet można to uzasadnić logicznie - więzienie kogoś polegało na związaniu więźnia sznurem. Zatem kojarzenie związku z więzieniem wcale nie jest nieuzasadnione.
- Małgorzata95
- ciAStoholik
- Posty: 337
- Rejestracja: 6 cze 2017, 19:42
- Lokalizacja: Niewielka miejscowość 15 km od Poznania
Re: Lingwistyczne rozważania nad słowem "związek"
Gdy słyszę słowo "związek", to kojarzy mnie się on tylko ze Związkiem Radzieckim. xd
Ostatnio zmieniony 22 wrz 2017, 04:19 przez Małgorzata95, łącznie zmieniany 1 raz.
Zanim potępisz człowieka za jego inność,
zdefiniuj wpierw, czym jest normalność i pokaż,
jak sam zgodnie z nią żyjesz.
zdefiniuj wpierw, czym jest normalność i pokaż,
jak sam zgodnie z nią żyjesz.
Re: Lingwistyczne rozważania nad słowem "związek"
Ala ma rację. Poza tym, słowo związek jest używane jako synonim każdej relacji miłosnej. Dziwnie by brzmiało stwierdzenie, że jesteśmy w luźnej relacji. Od biedy można jeszcze mówić o romansie bez zobowiązań, ale sformułowanie "mieć romans" też ma jakieś negatywne konotacje. I ludzie go unikają. Tak samo jak unikają słów konkubinat, konkubent. Znam osoby, które mieszkają ze sobą, jak każda para, tylko bez ślubu, ale zawsze mówią, że mieszkają z chłopakiem/dziewczyną, mają chłopaka/dziewczynę, a nikt nie powie o sobie, że żyje w konkubinacie. No sory, dla mnie dorosłe osoby mieszkające ze sobą to konkubinat. Chłopaka/dziewczynę można mieć w szkole czy na studiach, a nie kiedy dotyczy to osób 25 plus, dorosłych, pracujących, mieszkających razem, nie mających ślubu.
Re: Lingwistyczne rozważania nad słowem "związek"
"Konkubinat" ma wybitnie pejoratywny wydźwięk, co zawdzięczamy wymiarowi sprawiedliwości, bo poza tym środowiskiem nikt zupełnie tego słowa nie używał. Dlatego kojarzy się ono z patologią, pijaństwem i czymś jeszcze gorszym. Poza tym jest kompletnie wyprane ze wszelkich pozytywnych emocji. Wszystko to sprawia, że lepiej go publicznie nie używać, bo to zwyczajnie niegrzeczne; poza tym co poniektórzy bardziej wrażliwi osobnicy mogą żądać honorowej satysfakcji, bo często jest odbierane jak obelga. A w powiedzeniu, że ktoś ma chłopaka/dziewczynę, nie ma nic złego, poza tym brzmi sympatycznie, szczególnie w ustach prawie 60-latków - pozdrowienia dla matki .
A słowo "związek" jest takie sympatyczne i podkreśla właśnie "więź" między ludźmi. Nie mam pojęcia, czemu się go tak czepiacie
A słowo "związek" jest takie sympatyczne i podkreśla właśnie "więź" między ludźmi. Nie mam pojęcia, czemu się go tak czepiacie
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Re: Lingwistyczne rozważania nad słowem "związek"
Osoby mieszkające razem to kohabitacja, od łacińskiego "conhabitare", czyli "mieszkać razem".panna_x pisze: ↑13 wrz 2017, 07:34 Znam osoby, które mieszkają ze sobą, jak każda para, tylko bez ślubu, ale zawsze mówią, że mieszkają z chłopakiem/dziewczyną, mają chłopaka/dziewczynę, a nikt nie powie o sobie, że żyje w konkubinacie. No sory, dla mnie dorosłe osoby mieszkające ze sobą to konkubinat.
Słowo "konkubinat" pochodzi od łacińskiego "concubare", czyli "leżeć razem", co, jak sądzę, jest eufemizmem oznaczającym uprawianie seksu. Etymologia pozwala zatem stwierdzić, że w konkubinacie kluczowe nie jest zatem mieszkanie razem, ale uprawianie seksu. Nawet relacji miłosnej, ale pozbawionej elementów seksualnych, nie można nazwać konkubinatem.
Re: Lingwistyczne rozważania nad słowem "związek"
Pochodzi od tego wyrażenia, zgadza się, ale obecnie oznacza właśnie parę żyjącą razem bez ślubu,w przeciwieństwie do małżeństwa. Seks można mieć z kimś, nie mieszkając razem. Takie pary, co się spotykają od czasu do czasu na bzykanie, nie są nazywane konkubinatem, lecz właśnie mówi się o romansie. Więc to nie sam element seksualny decyduje o konkubinacie, ale właśnie, że się razem żyje. Ma pejoratywny wydźwięk, i co z tego? To, że ktoś jest przewrażliwiony i się obrazi, to jego problem. Ja tam wolę nazywać rzeczy po imieniu ( poza tym w języku używa się wielu innych niefajnych określeń, które mi przeszkadzają, ale muszę je jakoś znosić, jakoś innym nie przeszkadza ich używanie np stara panna czy puszczalska, cnotka-niewydymka i inne deprecjonujące seksualność kobiet, to czemu ja mam się ograniczać wobec innych). Też używam słów, tak jak ja uważam za stosowne i zgodnie z prawdą, a nie z poprawnością polityczną, bo się ktoś broń Boże urazi. Dla mnie taka relacja to konkubinat i już, tak się to nazywa. I prawnie też tak to wygląda, i się używa w prawie tego terminu, właśnie w tym znaczeniu. Więc jest to poprawne i zgodne z faktami. A jak ktoś ma 30 plus czy 35 plus lat, i dalej gada o sobie, że ma dziewczynę/chłopaka, to mnie to rozwala, ale w negatywnym sensie. Taka jakaś dziecinada, udawanie, nie nazywanie rzeczy po imieniu. Jakby przez unikanie tej nazwy mieli być lepsi, czy ich relacja jakaś lepsza, inna, no nie wiem.
Re: Lingwistyczne rozważania nad słowem "związek"
W takim układzie mówienie o "starej pannie" też należy uznać za stwierdzenie faktu, a także dobre ujęcie problemu, biorąc pod uwagę stan cywilny i wiek, a jeśli jakąś starą pannę to uraża, to jej problem
Dzisiaj "konkubinat" i "kohabitacja" są używane zamiennie", chociaż od słowa "konkubinat" się odchodzi, właśnie z powodu pejoratywnego wydźwięku. Nawet na salach sądowych używa się coraz częściej określenia "związek nieformalny". Określenie "konkubinat" jest używane chyba tylko z sytuacji, gdy ktoś chce deprecjonować wartość takiego związku. Poza tym "kohabitacja" lepiej oddaje charakter związku. Tylko że nie wyobrażam sobie, żeby miał mówić, że jakaś dziewczyna jest moją kohabitantką To już lepiej mówić właśnie "dziewczyną". W dodatku to brzmi ładnie i ciepło A najlepiej chyba jednak powiedzieć, że to "moja partnerka".
Dzisiaj "konkubinat" i "kohabitacja" są używane zamiennie", chociaż od słowa "konkubinat" się odchodzi, właśnie z powodu pejoratywnego wydźwięku. Nawet na salach sądowych używa się coraz częściej określenia "związek nieformalny". Określenie "konkubinat" jest używane chyba tylko z sytuacji, gdy ktoś chce deprecjonować wartość takiego związku. Poza tym "kohabitacja" lepiej oddaje charakter związku. Tylko że nie wyobrażam sobie, żeby miał mówić, że jakaś dziewczyna jest moją kohabitantką To już lepiej mówić właśnie "dziewczyną". W dodatku to brzmi ładnie i ciepło A najlepiej chyba jednak powiedzieć, że to "moja partnerka".
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Re: Lingwistyczne rozważania nad słowem "związek"
Ja z kolei nie lubię określenia partner, bo kiedy to słyszę pierwsze skojarzenie, które przychodzi mi do głowy, to partner seksualny.
Re: Lingwistyczne rozważania nad słowem "związek"
Związek ----> związać coś, skrępować...
Re: Lingwistyczne rozważania nad słowem "związek"
"W takim układzie mówienie o "starej pannie" też należy uznać za stwierdzenie faktu, a także dobre ujęcie problemu, biorąc pod uwagę stan cywilny i wiek, a jeśli jakąś starą pannę to uraża, to jej problem "- no o tym mówię. Że to funkcjonuje powszechnie w języku i ludzie tak mówią bardzo często. W przeciwieństwie do konkubinatu, którego to słowa nie można rzekomo użyć, bo komuś będzie niemiło. Więc jest rzadko używane dzisiaj i przez osoby z zewnątrz i przez samą parę. Sami siebie też tak nie nazywają, używają jakichś eufemizmów, żeby to ładniej wyglądało, a wiadomo, o co chodzi w tym. Więc skoro inni używają słów czy określeń, które urażają, to mam w głębokim poważaniu, czy ja kogoś urażę, czy nie. Słowo jest poprawne i ma zastosowanie również w prawie np chcąc zarządzać wspólnym majątkiem, mogą spisać umowę konkubencką. Nie żadną partnerską, kohabitacyjną, czy jeszcze jakąś inną. Co ciekawe, na wikipedii przeczytałam o kohabitacji typu LAT, co już w ogóle jest dla mnie dziwne. Gdyż LAT zakłada, że żyje się osobno, a kohabitacja z samego pochodzenia słowa oznacza wspólne mieszkanie.
Co do partnera, mnie też kojarzy się nie za dobrze, również głównie z partnerem seksualnym. Natomiast co do słowa związek, mnie kojarzy się nie za dobrze- jakaś poważniejsza relacja, wzajemne zobowiązania, coś bardziej na serio. Używanie słowa związek, kiedy jest to luźna relacja, uważam za nadużycie. Wg mnie lepiej mówić wtedy o spotykaniu się z kimś, a nie o związku.
A "mieć dziewczynę", to jak już mówiłam, dla mnie jest nieporozumieniem, kiedy ludzie mają trzydzieści kilka czy więcej lat, to jest dorosła kobieta, nie żadna dziewczyna. Mimo to sama tak mówię, pewnie z przyzwyczajenia kulturowo-językowego, choć uważam to za nadużycie.
Co do partnera, mnie też kojarzy się nie za dobrze, również głównie z partnerem seksualnym. Natomiast co do słowa związek, mnie kojarzy się nie za dobrze- jakaś poważniejsza relacja, wzajemne zobowiązania, coś bardziej na serio. Używanie słowa związek, kiedy jest to luźna relacja, uważam za nadużycie. Wg mnie lepiej mówić wtedy o spotykaniu się z kimś, a nie o związku.
A "mieć dziewczynę", to jak już mówiłam, dla mnie jest nieporozumieniem, kiedy ludzie mają trzydzieści kilka czy więcej lat, to jest dorosła kobieta, nie żadna dziewczyna. Mimo to sama tak mówię, pewnie z przyzwyczajenia kulturowo-językowego, choć uważam to za nadużycie.