ASki w związku? Ale po co...?

Forum dla dyskusji o rozmaitych związkach: as + as, as + nie-as...i wszystko pomiędzy.
Awatar użytkownika
Keri
łASkawca
Posty: 1656
Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )

Re: ASki w związku? Ale po co...?

Post autor: Keri »

Chodzi o to, ze ludzie tworzą sobie wzorce, fikcje czegoś co chcą, nawet życia z innymi ludźmi. Każdy żyje po swojemu, ma swoje zasady, styl życia. Poznać, jak pasuje to się automatycznie akceptuje, bo wtedy obie strony się dogadują i sobie mniej przeszkadzają a "naturalnie" sobie pomagają z własnej woli i ochoty, niż dlatego, że ktoś tak chce i pragnie. Rozumiem miłe uczucie przytulenia ale to by wynikało naturalnie z dogadania i rozumienia się. To są 2 różne życia a w tym romantycznym bełkocie jest tylko MOJA WIZJA Ideału i Idealnego związku.

Dziękuję ;) I mam wrażenie że deja vu mam :shock: Że już to robiłem i przeżyłem.
Masomka
ASiołek
Posty: 61
Rejestracja: 8 kwie 2016, 16:14
Lokalizacja: Łódź

Re: ASki w związku? Ale po co...?

Post autor: Masomka »

Keri pisze:Dziewczyny to zależy jakiego związku chcecie. Dla mnie najgorszy to taki gdzie się układa jakieś plany przyszłościowe, bo to tworzy jakieś mury, w którym obie strony muszą się zamknąć. Związek u większości to jakieś oczekiwanie jaki on ma być i jak ma być życie z 2 osobą. Takie coś mnie przeraża, że ja mam być podległy 2 osobie i ona mnie.
Chciałabym mieć kogoś, komu mogę zaufać bardziej niż sobie, kto będzie mnie rozumiał i akceptował, kto będzie chciał uczestniczyć w moim życiu i wpuści mnie w takim samym stopniu do swojego.
Jak dla mnie za duża ingerencja oraz to, ze pod kimś jesteśmy. Bo jeśli ktoś pozwala na takie zaufanie i bardziej 2 niż sobie a oczekuje też akceptacji.. no to.. Dla mnie to się obie rzeczy mijają. Masomka masz typowe spojrzenie związku, który mnie właśnie przeraża :shock: Szacunek dla mnie to to, że szanujemy prywatne życie i sposób w jaki dana osoba żyje. To co proponujesz to wpasowanie się w jakieś ramy. Przestaję żyć tak jak żyłem i ty też i zaczynamy od nowa nowe coś co nagle będzie wspólne. Zanika ta przestrzeń siebie, swobody i nagle mamy stać się nowi i wspólnie żyć. Mimo, że obie strony pod wpływem impulsu zakochania/zauroczenia podejmują decyzje to potem wychodzi codzienność. Bo obie strony wracają to swojego "stylu życia" jaki mieli przed. Czyli zaczynają się konflikty o prozaiczne ***. Bo to nie pasuje, bo tu skarpetki, tu nie tak szczoteczki itd. Zadać trza sobie pytanie i to mnie zawsze gnębi, czy ludzie w ogóle poznają siebie i siebie akceptują w pełni? Bo te maślane oczka blokują trzeźwe i świadome decyzje. Bez tego wybór byłby świadomy, że działasz tak i tak, tak żyjesz, tak się zachowujesz ale wybrałem Ciebie bo mi to właśnie pasuje niż dlatego, że mam maślane oczka i jakoś to będzie. Odrzuca mnie ten cały romantyzm. Bo ni jak ma się do poszanowania i akceptacji. W przyjaźni już jest lepiej pod tym względem.
Keri, gdzieś Ty się u mnie dopatrzył maślanych oczu i romantyzmu? Toż to ostatnie, o czym w ogóle myślę.
Dla mnie związek to relacja, której chcą dwie osoby, która niesie za sobą korzyści i dobro. To nie jest ograniczanie i dopasowywanie się do schematów. Nie oczekuję od partnera, że będzie cokolwiek zmieniał w swoim życiu i nie chcę, by on oczekiwał tego ode mnie. Związek w moim rozumieniu to nie ograniczenie swobody, bo każdy ma do tej swobody prawo. Nie oczekuję, że partner np. zmieni pracę albo zrezygnuje ze swojego hobby, by więcej czasu spędzać ze mną. Nie chcę tego i chyba dostałabym białej gorączki, gdyby potencjalny partner sugerował to mi. Wzajemne zaufanie buduje się latami, to wychodzi w praniu, samoistnie i zupełnie naturalnie. Związek to dla mnie przyjaźń, po prostu zrozumienie się od podszewki i znanie się z różnych stron, z tej najgorszej też. Związek to świadomość, że masz kogoś, z kim chcesz spędzić trochę swojego czasu i kto chce spędzić go z Tobą. Ale właśnie, to nie przywiązanie się do kogoś 24h/dobę i zatracenie własnego "ja". W żadnym wypadku.
Awatar użytkownika
Keri
łASkawca
Posty: 1656
Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )

Re: ASki w związku? Ale po co...?

Post autor: Keri »

To w końcu wyraziłaś jasno o co ci chodziło :P Choć ciężko znaleźć to w twoim poprzednim poście. Wręcz właśnie brzmiał tak jak ja go odczytałem. A z tym zaufaniem to trochę ostrożnie. Dobrze, że wyraziłaś jasno kwestie zatracenia się swego "ja". Bo właśnie ten element mnie najbardziej odrzuca od głębszych relacji :P
Awatar użytkownika
Kas
przedszkolASek
Posty: 8
Rejestracja: 2 wrz 2015, 23:36
Lokalizacja: Białystok

Re: ASki w związku? Ale po co...?

Post autor: Kas »

Byłam w wielu związkach - zarówno z mężczyznami, jak i z kobietami. Od 2 miesięcy jestem singlem, ale brakuje mi bliskości, czułości. Tyle, że nie seksu. Mam nadzieję, że spotkam niedługo jakąś bratnią duszę. Mam potrzebę dawania z siebie, co najlepsze i dostawania tego samego od drugiego człowieka. Bez bliskości życie wydaje mi się pustką. Nie chcę być singlem, choć mam kilku dobrych przyjaciół. Na nudę nie narzekam, bo sama z sobą nigdy się nie nudzę, ale do spełnienia potrzebuję drugiej osoby. :)
Kas
Awatar użytkownika
wyrwana_z_kontekstu
mASakra
Posty: 2033
Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42

Re: ASki w związku? Ale po co...?

Post autor: wyrwana_z_kontekstu »

Po czułość, miłe emocje, po te maślane, szczerze wpatrzone oczy, po wspólnie spędzony czas, czasem z nutką romantyzmu, po oparcie.
Jestem aspołeczna, nie chcę zakładać rodziny ani mieszkać z partnerem, ale nawet ja to rozumiem.
Awatar użytkownika
Lisek
młodASek
Posty: 20
Rejestracja: 27 lip 2016, 22:13
Lokalizacja: Łódź

Re: ASki w związku? Ale po co...?

Post autor: Lisek »

Jestem raczej demi. W związku, bo jest do kogo gębę otworzyć. Ale gdybym nagle była sama, to bym raczej z tego powodu nie płakała.
Coś się kończy, coś się zaczyna...
men23piotrków
przedszkolASek
Posty: 6
Rejestracja: 14 lut 2016, 21:10

Re: ASki w związku? Ale po co...?

Post autor: men23piotrków »

Ja chciałbym kiedyś znaleźć kogoś z kim chciałbym być w związku. Nie wiem jak to wygląda u innych ale mi od jakiegoś czasu zaczęła dokuczać samotność. Straszne uczucie które zżera mnie od środka. Chciałbym znaleźć kogoś kto by mnie wsparł, wysłuchał i pocieszył, kogoś na kogo zawsze mógłbym liczyć. Wiadomo jak to jest ze znajomymi dziś są jutro już nie ( przynajmniej tak to wygląda u mnie ). Z czasem coraz bardziej wydaje mi się że praca, wykształcenie, pieniądze są bez znaczenia jeżeli nie ma obok nas kogoś z kim moglibyśmy się tym dzielić. To samo tyczy się gorszych chwil. Każdemu zdarzają się nieszczęścia, potknięcia, czy upadki ale chyba idąc przez życie z drugą osobą łatwiej się podnieść.
takasobie

Re: ASki w związku? Ale po co...?

Post autor: takasobie »

Chciałabym w najbliższej przyszłości poznać partnera do wspólnego życia. Ważne, żebyśmy się w pełni akceptowali. Chciałabym z nim mieszkać we wspólnym mieszkaniu, wspólnie spędzali czas, współdzielili koszty i przychody :) w formie konkubinatu lub małżeństwa. Taki towarzysz życia, żeby neutralizował negatywny wpływ pająków z najbliższego otoczenia na moją psychikę :D.
Awatar użytkownika
agnieszka66
ASiołek
Posty: 52
Rejestracja: 7 maja 2017, 11:50

Re: ASki w związku? Ale po co...?

Post autor: agnieszka66 »

a ja bym chciała się przytulać!
Obejrzeć razem film, leżąc Mu na klacie <3
Pogadać, iść razem gdzieś w nieznane, na rower, do kina, do teatru, na zwiedzanie Wawy, na ciekawe wykłady do Południka, na wykłady na wydział fizyki (a czemu nie? :D), czasem trzymać za rękę, przytulać, przytulać, gotować, świetnie się rozumieć, gadać, śmiać się, żartować. O, tak. :rozowe:
Jedyna różnica między mną a wariatem polega na tym, że ja nim nie jestem (S. Dali. I ja.)
ODPOWIEDZ