Analfabetyzm związkowy samotnej aski...

Forum dla dyskusji o rozmaitych związkach: as + as, as + nie-as...i wszystko pomiędzy.
zewsząd i znikąd
pASibrzuch
Posty: 246
Rejestracja: 30 lip 2014, 11:07

Analfabetyzm związkowy samotnej aski...

Post autor: zewsząd i znikąd »

Nigdy nie byłam w związku, więc po prostu nie wiem, jak się związki zawiera. Mam poczucie, że chciałabym mieć partnerkę-przyjaciółkę, ale jednocześnie ciągną się za mną lata starokawalerskich przyzwyczajeń (nie "staropanieńskich", bo one bywają mocno "faceckie" ;)).
Zaznaczam, że nie różnicuję sztywno miłości i przyjaźni. Nawet nie umiem. Poza tym czasami czuję się pogrobowcem modelu związku, który już nie istnieje. Uważam się za aseksualną lesbijkę i traktuję oba człony na tyle poważnie, by zapoznawać się z kulturą obu stron i tak przeczytałam fascynującą książkę Lillian Faderman "Surpassing the Love of Men" - o historii tzw. romantycznej przyjaźni między kobietami od renesansu do współczesności. Okazuje się, że przez długi czas (szczyt przypada na XVIII wiek i pierwsze trzy ćwierci XIX) bliskie relacje między kobietami były idealizowane, traktowane jako wzniosłe, duchowe, niewinne uczucie. A potem to aż przerażająco szybko się załamało, kiedy przyszła nowoczesna seksuologia i powiedziała, że to niebezpieczne, że za fasadą niewinnej panieńskiej przyjaźni mogą kryć się chore namiętności. (W ten sposób zarazem - jak zauważyła Iza Filipak w "Obszarach odmienności", jej doktoracie o Marii Komornickiej - kobiety straciły na patologizacji homoseksualizmu. Homoseksualizm męski zyskał: ówcześni seksuolodzy i psychiatrzy byli skłonni głosić, że to nie grzech lub przestępstwo, tylko wrodzone zaburzenie, któremu pacjent nie jest winien. Za to ocena związków między kobietami dramatycznie się przesunęła od "wzniosłości" ku "chorobie".)
Jedyna prawdziwie głęboka przyjaźń w moim życiu była właśnie tak pomiędzy, choć dziś żałuję jej niespełnienia. I straciłam szansę, ona nie żyje...
Próbowałam szukać partnerki przez queer.pl, ale nie bardzo wyszło. Po prostu nie "zaiskrzyło", a w jednym wypadku - w którym dziewczyna nie wiedziała od pierwszej wiadomości, że jestem aską - rozbiło się właśnie o moją aseksualność.
Trochę wcześniej zaczęłam się uczyć języka ukraińskiego i póki działało w Warszawie centrum Ukraiński Świat, chodziłam tam na kurs. I tak od razu poprosiłam nauczycielkę o adres i telefon, bo czy piszę łacinką, czy cyrylicą, nikt nie umie tego odczytać, więc prace domowe muszę pisać na komputerze. ;) (Trójki liter/dwuznaków n, sz i rz oraz и, м i ч potrafią u mnie wyglądać identycznie - z tego powodu jeszcze za czasów szkolnych byłam np. posądzana o napisanie "pszecież", a to tylko nieodróżnialność mojego "sz" i "rz"...) Potem Ukraiński Świat niestety przestał działać, a ja zaczęłam uczyć się z tą nauczycielką prywatnie. I rzecz w tym, że ona mi się podoba...
Na razie oficjalnie jesteśmy na "wy" (po ukraińsku ta ładna forma zwrotu się zachowała), ale miło nam się współpracuje, ona mnie chwali, że łatwo wszystko rozumiem. Jest ode mnie raptem dwa lata starsza. Wygląda na to, że jest hetero, ma dwie córki, choć z tego, co mówiła (nie pytałam jej o to dokładnie, to jednak na razie zbyt prywatne sprawy) podejrzewam, że z mężem jej się nie układa.
Na tyle się nakręciłam, że już trzy razy mi się śniła... w ostatnim śnie próbowałam ją pocałować i ją spłoszyłam, a potem poczułam ulgę, że to jednak był sen... :oops:
Zawsze też przy próbie nawiązania kontaktu obawiam się, co kobieta powie na to, że biorę psychodeliki. NIe jakoś często - w tej chwili nie brałam od ponad roku i nie mam ochoty (co ma także tło interpersonalne: zepsucie się zaufania między mną a przyjacielem, który był moim przewodnikiem, ale zrobił się nieznośny, od kiedy rozstał się z żoną - nie, nie podrywa mnie, tylko chce ode mnie, żebym rozsądzała spory między nimi) - ale jest to dla mnie ważne i nie jest to coś, z czego zamierzałabym rezygnować. A jednocześnie - coś bądź co bądź formalnie nielegalnego... lęk, że kiedy wyznam, zostanę nazwana ćpunką...
Choć wyczuwam u niej "ducha przygody" - np. rozmawiałyśmy o skokach narciarskich (kolejna z moich pasji: zwiedzanie skoczni, zresztą wprost marzę o zwiedzeniu skoczni na Ukrainie...), wspominałam o moich niedoszłych skokach (umiem jeździć na nartach, ale zawsze byłam mało sprawną osobą, mam za sobą przeszłość dziecka samowychowanego na książkach, a nie na podwórku i po prostu trudno mi się przełamać - i w końcu wtedy, w 2004 r. w Spitzkunnersdorfie (Saksonia), wytrzymałości starczyło mi na dwie próby zjazdu spod progu...), a ona stwierdziła, że gdyby miała okazję, toby spróbowała skoczyć...

Wyszły trochę takie luźne rozważania, ale z góry dziękuję za rady.
Awatar użytkownika
AlaZala
AS gaduła
Posty: 426
Rejestracja: 19 lis 2016, 17:06

Re: Analfabetyzm związkowy samotnej aski...

Post autor: AlaZala »

A czy Twój model relacji z partnerką-przyjaciółką wyklucza możliwość posiadania przez nią męża i dzieci?
Jakie są Twoje oczekiwania dotyczące takiej relacji, które mogą powodować potencjalne trudności, np. wspólne mieszkanie, wspólny budżet?

Utrzymujesz z tą nauczycielką jakieś kontakty pozasłużbowe, czysto towarzyskie?
Chodzicie razem pogadać na kawę, ciastko albo do muzeum?
zewsząd i znikąd
pASibrzuch
Posty: 246
Rejestracja: 30 lip 2014, 11:07

Re: Analfabetyzm związkowy samotnej aski...

Post autor: zewsząd i znikąd »

O, nie zauważyłam odpowiedzi - trochę dlatego, że po drodze była wymiana komputera...
To nie jest tak, że ja wykluczam posiadanie przez bliską osobę męża czy dzieci. Ja tylko się boję, że związku z tym ona nie będzie mogła zaakceptować niczego ponad koleżeństwo. Znów - w XIX-wiecznym modelu romantycznej przyjaźni to się nie wykluczało, w ogóle nie znano przecież wtedy kategorii orientacji seksualnej i te kobiety nie określały się w ten sposób. W wielu parach przyjaciółek jedna lub obie miały męża, a jednocześnie szukały spełnienia emocjonalnego u przyjaciółki - tym bardziej, że wtedy nieporównanie częściej niż dziś małżeństwa były zawierane bez miłości i bez wolnego wyboru ze strony kobiety. (Choć wiele też było "starymi pannami" - stan wówczas też w jakimś stopniu stygmatyzowany, ale przynajmniej wyobrażalny, obecny w świadomości społecznej.)
Na razie od dłuższego czasu się z nią nie widziałam, bo były święta, ona była u swojej matki na Ukrainie. W zeszłą środę ostatecznie nie było lekcji, bo ona była chora, ale powiedziała, że ma dla mnie jakąś niespodziankę (może książkę? Już wcześniej przywiozła mi dwie książki z Ukrainy, Tarasa Prochaśki i Iren Rozdobud'ko*). I sama zaproponowała, że może zostanie po lekcji trochę dłużej, żeby pogadać. Więc że mnie lubi, to nie ulega wątpliwości. Tylko po prosu obawiam się sytuacji asymetrii, w której jedna strona uważa drugą za jedną z najważniejszych osób w swoim życiu, a ta druga widzi w pierwszej tylko jedną z wielu znajomości.

* Tak na marginesie: jakie tam są niedrogie książki... Przynajmniej wnioskując z tych przykładów. Książka Prochaśki - która jest co prawda cienką książeczką, to taki zbiór dość poetyckiej prozy na niecałe 100 stron (skądinąd czytałam to już wcześniej po polsku, ale proszę bardzo, chętnie porównam - np. polskie "Od czuwanie obecności" tylko słabo oddaje gęstość znaczeniową oryginalnego "Wid czuttia pry sutnosti") - w przeliczeniu na nasze jakieś 5 zł. U nas nawet taka cienka książeczka kosztowałaby dziś ze 20... :( Z powodu cen książek w Polsce prawie przestałam kupować nowe.
Awatar użytkownika
AlaZala
AS gaduła
Posty: 426
Rejestracja: 19 lis 2016, 17:06

Re: Analfabetyzm związkowy samotnej aski...

Post autor: AlaZala »

Rozumiem zatem, że jej relacja z mężem i dziećmi nie jest przeszkodą do nawiązania przez Ciebie takiej relacji z nią, jakiej oczekujesz. Orientacja seksualna też nie powinna być sprawą istotną, ponieważ nie zamierzasz uprawiać z nią seksu, więc jej orientacja nie wpłynie na Waszą relację.

Boisz się zatem jedynie potencjalnej asymetrii Waszej przyszłej relacji. Ale łatwo jest jej uniknąć poprzez stopniowe zwiększanie zażyłości relacji, równolegle przez obie strony. Po prostu dbaj o to, aby zaangażowanie z Twojej strony w żadnym momencie nie było większe niż zaangażowanie z jej strony. Dbaj o zachowanie tej symetrii i cały czas ją monitoruj, sama inicjuj kontakty i oczekuj od niej inicjowania kontaktów w równym stopniu.

Oczywiście może się zdarzyć, że w pewnej chwili napotkasz na opór i ona nie będzie już chciała dalej zwiększać zażyłości relacji, a Ty nadal będziesz chciała. Ale wtedy sprawa będzie przynajmniej jasna - będziesz musiała zdecydować, czy akceptujesz znajomość na osiągniętym przez Was do tej pory poziomie zażyłości i uważasz ją za satysfakcjonującą, czy rezygnujesz z jej kontynuowania.
Nightfall

Re: Analfabetyzm związkowy samotnej aski...

Post autor: Nightfall »

Ja bym nie radziła Ci angażować się w relacje z tą nauczycielką, która ewidentnie jest heteroseksualna i jest już w stałym związku z mężczyzną. Dlaczego? Bo prawdopodobnie się rozczarujesz, większość seksualnych ludzi nawet nie wie o istnieniu aseksualności. Jeśli planujesz się z nią tylko przyjaźnić, to czemu nie, ale nie przypuszczam, żeby wyszło z tego coś o charakterze związku tzn. asymetria raczej będzie dla Ciebie odczuwalna
ODPOWIEDZ