To bardzo słodko i optymistycznie brzmi i bardzo upraszcza sprawę.BardzoLittle pisze: ↑26 mar 2019, 23:36 Powiem tak. Jeśli kogoś lubimy i dobrze nam razem, to takie rzeczy jak seksualność nie powinny mieć znaczenia.
Osoba alloseksualna odczuwa potrzebę seksu i zwykle jest to u niej ściśle splecione z uczuciem (a ja przy tym, żeby było jasne, seksu bez uczuć nie popieram. To, że ludzie mogą uprawiać seks z kimś innym niż "partner romantyczny" - np. przyjacielem - akceptuję, ale uważam za coś niedobrego seks bez żadnej więzi emocjonalnej, takie za przeproszeniem robienie sobie dobrze cudzym ciałem). Oczekiwanie od niej zupełnej rezygnacji z seksu byłoby nieludzkie. A z drugiej strony tak samo nieludzkie byłoby oczekiwanie seksu od osoby takiej jak ja, dla której pozwolenie komuś na "robienie czegoś z moim ciałem", a nawet samo rozebranie się przy innej osobie, jest czymś przerażającym.
Dla mnie są tylko dwie opcje: związek bez seksu albo żaden. Nie chciałabym żądać dostosowania się do moich oczekiwań od osoby o zupełnie innych potrzebach, ale też nie pozwolę nigdy na sytuację, w której ktoś - potencjalna partnerka, albo nawet osoba niewiązana emocjonalnie, ale dyskutująca ze mną i nietolerancyjna wobec spektrum aseksualności - próbował(a)by "podgryzać" moją awersję seksualną, albo wpędzać mnie w poczucie winy za to, że jestem jaka jestem i uznaję nieuprawianie seksu także za kwestię szacunku wobec siebie: szanuję siebie, więc nie będę się nad sobą znęcać.