Źródła mojej radości
5-go grudnia - koncert Fading Colours
11-go grudnia - koncert Skinny Patrini
17-go grudnia - koncert VNV Nation
Żyć nie umierać. Życie jest pikne
11-go grudnia - koncert Skinny Patrini
17-go grudnia - koncert VNV Nation
Żyć nie umierać. Życie jest pikne
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Jedno ze źródeł mej radości to obecna pora roku. Same plusy. Oto niektóre z nich:
- nie trzeba już cienko się ubierać, nosić bluzek z krótkimi rękawkami (nie wspominam o spodniach, bo te nawet przy 40 stopniowym upale noszę długie)
- można nosić polar (choć nosiłam go też przy 30 stopniowym upale)
- jest deszczowo, mgliście i wietrznie (idealna pogoda na dłuższy spacer)
- zapach jesieni (gnijące liście, mokra ziemia - oh yeah)
- wieczory są długie, a poranki niemrawe.
Jesień.
- nie trzeba już cienko się ubierać, nosić bluzek z krótkimi rękawkami (nie wspominam o spodniach, bo te nawet przy 40 stopniowym upale noszę długie)
- można nosić polar (choć nosiłam go też przy 30 stopniowym upale)
- jest deszczowo, mgliście i wietrznie (idealna pogoda na dłuższy spacer)
- zapach jesieni (gnijące liście, mokra ziemia - oh yeah)
- wieczory są długie, a poranki niemrawe.
Jesień.
To z polarem to było takie tyci przegięcie - wynikało to z mojej złej oceny sytuacji na zewnątrz. A dokładniej jej braku. Nie wyjrzałam za okno, nie sprawdziłam temperatury i pomknęłam w polarze, pod którym miałam jeszcze bluzkę z długim rękawem. Jakoś udało mi się odrzucić pierwszą myśl o założeniu jeszcze jednej bluzki, pod tą z długim rękawem. Pomyślałam: może nie zmarznę. Cóż, przecież to był czerwiec/lipiec - skąd ja mogłam wiedzieć, że w Polsce o tej porze roku jest ciepło?
Spodnie natomiast to standard - jeansy koloru niebieskiego bądź czarnego, a do tego wiązane buty. Nie cierpię sandałów - dla mnie to katorga. Nawet w lecie nie zmieniam swego zdania.
Ciśnienie? Tak, raczej niskie - do momentu aż mnie ktoś nie wkurzy, co też dzieje się kilka/kilkanaście razy na dzień.
Gdzie spacerujesz jesienią?
Ja lubię spacery po łąkach.
Spodnie natomiast to standard - jeansy koloru niebieskiego bądź czarnego, a do tego wiązane buty. Nie cierpię sandałów - dla mnie to katorga. Nawet w lecie nie zmieniam swego zdania.
Ciśnienie? Tak, raczej niskie - do momentu aż mnie ktoś nie wkurzy, co też dzieje się kilka/kilkanaście razy na dzień.
Gdzie spacerujesz jesienią?
Ja lubię spacery po łąkach.
Tysz nie lubię sandałów- zawsze nawlatuje tam piasku i innych drobin z ziemi, a potem denerwuje niemiłosiernie .Spodnie natomiast to standard - jeansy koloru niebieskiego bądź czarnego, a do tego wiązane buty. Nie cierpię sandałów - dla mnie to katorga. Nawet w lecie nie zmieniam swego zdania. Wink
W tej kwestii wyznaję pragmatyzm. Jeśli jest upał, a za pokazanie łydki /stopy nie grozi mi spalenie na stosie, to po co kisić się w długich, grubych spodniach i krytych butach ze skarpetą w komplecie?
A te spacery to tak samotnie sobie chadzacie?
Nikt z moich znajomych nie lubi takiej atmosfery jaką zaprezentowała Winkie, psiaka nie posiadam (przypuszczam, że też nie byłby zainteresowany dłuższym wyjściem w takich warunkach pogodowych ), a sama spacerować nie lubię.Czasem mnie ochota najdzie, ale wtedy to raczej na odreagowanie emocji a nie podziwianie przyrody.
Ubóstwiasz stan bycia podtruwanym? Chociaż, patrząc na to co spożywasz, myślę, że układ trawienny to Ty tam masz niezniszczalny. Wypisz, wymaluj - szczur.
Po co się kisić w szczelnym okryciu? Hm, dobre pytanie. Ja tam ubieram się tak, bo lubię...a tak poza tym lubię denerwować kreatorów mody, stylistów, psychologów... Oraz pogodę.
O tak, skarpeta musi być - najlepiej gruba, bawełniana. A jeśli takowej zabraknie to przynajmniej takiej na pół łydki.
Co do złotej jesieni - lubię pajęczyny fruwające na wietrze.
Spacery w towarzystwie? Toż to już nie spacer, tylko spotkanie towarzyskie, w którym wchodzisz w jakąś rolę. Jeśli spacer, to tylko samotnie. Rozpuszczam włosy i w jedną i drugą stronę po pagórkach. Jeśli przy tym leje, to i lepiej - nikt nie będzie gitary zawracał.
Po co się kisić w szczelnym okryciu? Hm, dobre pytanie. Ja tam ubieram się tak, bo lubię...a tak poza tym lubię denerwować kreatorów mody, stylistów, psychologów... Oraz pogodę.
O tak, skarpeta musi być - najlepiej gruba, bawełniana. A jeśli takowej zabraknie to przynajmniej takiej na pół łydki.
Co do złotej jesieni - lubię pajęczyny fruwające na wietrze.
Spacery w towarzystwie? Toż to już nie spacer, tylko spotkanie towarzyskie, w którym wchodzisz w jakąś rolę. Jeśli spacer, to tylko samotnie. Rozpuszczam włosy i w jedną i drugą stronę po pagórkach. Jeśli przy tym leje, to i lepiej - nikt nie będzie gitary zawracał.