Strona 25 z 32

Re: co u ginekologa? :/

: 6 paź 2018, 19:23
autor: Anusia Borzobohata
Nightfall pisze: 7 sie 2018, 09:24 Jest to Twoja decyzja. Jeśli nie robisz badań kontrolnych, to nawet nie dowiesz się jeśli jesteś chora Ale jak najbardziej masz do tego prawo.
Często słyszę takie argumenty. I zastanawiam się wtedy ile osób chodzi profilaktycznie do kardiologa, pulmunologa, gastroenterologa, nefrologa czy neurologa. Chodzicie do tych specjalistów nawet jeśli nic Wam nie dolega? Bo większość znanych mi osób - nie. Czemuż więc ta jedna, wymieniona w temacie specjalizacja jest tak wyjątkowa?

Re: co u ginekologa? :/

: 6 paź 2018, 19:34
autor: takasobie
Anusia Borzobohata pisze: 6 paź 2018, 19:23
Nightfall pisze: 7 sie 2018, 09:24 Jest to Twoja decyzja. Jeśli nie robisz badań kontrolnych, to nawet nie dowiesz się jeśli jesteś chora Ale jak najbardziej masz do tego prawo.
Często słyszę takie argumenty. I zastanawiam się wtedy ile osób chodzi profilaktycznie do kardiologa, pulmunologa, gastroenterologa, nefrologa czy neurologa. Chodzicie do tych specjalistów nawet jeśli nic Wam nie dolega? Bo większość znanych mi osób - nie. Czemuż więc ta jedna, wymieniona w temacie specjalizacja jest tak wyjątkowa?
Ja też się nad tym zastanawiam. Może wprost wynika to z tego, że do ginekologa nie potrzeba skierowania od lekarza POZ, więc się z tego korzysta? Problemy z sercem i mózgiem przerażają mnie bardziej niż ginekologiczne.

Re: co u ginekologa? :/

: 7 paź 2018, 16:28
autor: carnation345
Anusia Borzobohata pisze: 6 paź 2018, 19:23
Nightfall pisze: 7 sie 2018, 09:24 Jest to Twoja decyzja. Jeśli nie robisz badań kontrolnych, to nawet nie dowiesz się jeśli jesteś chora Ale jak najbardziej masz do tego prawo.
Często słyszę takie argumenty. I zastanawiam się wtedy ile osób chodzi profilaktycznie do kardiologa, pulmunologa, gastroenterologa, nefrologa czy neurologa. Chodzicie do tych specjalistów nawet jeśli nic Wam nie dolega? Bo większość znanych mi osób - nie. Czemuż więc ta jedna, wymieniona w temacie specjalizacja jest tak wyjątkowa?
Chociażby dlatego, że zalecane jest wykonywanie cytologii w określonych odstępach czasowych. Tak samo jak w pewnym wieku mamografii.
Oczywiście, że nie każdy się do tych zaleceń stosuje, ale jest to wybór danej osoby mogący nieść za sobą określone konsekwencje.

Re: co u ginekologa? :/

: 7 paź 2018, 16:47
autor: SleepyGirl
Moja pierwsza wizyta u grzebacza była jeszcze w czasach podstawówki - już nie pamiętam nawet jak to wyglądało.
Druga jak byłam w szpitalu w Warszawie - lekarz zalecił nagle profilaktyczne badanie ginekologiczne. Myślałam, że zawału dostanę - i chyba tak by było lepiej. Miałam około 20 lat i byłam dziewicą. Weszłam do gabinetu i pierwsze co powiedział do mnie ten lekarz (facet) było: "Czego tu chcesz?" - jak to usłyszałam to zdenerwowanie wzrosło milion %. Jak w ogóle lekarz mógł zacząć badanie od takiego tekstu. Zapytał mnie potem czy jestem dziewicą. Odpowiedziałam, że tak, a on że "w takim razie nie mam nic tu do roboty" i zaczął się śmiać. Na szczęście nie przeprowadził badania - i dobrze bo bym się nie zgodziła. Naprawdę nie spotkałam nigdy w życiu tak nieprzyjemnego lekarza. Od tamtego czasu nie byłam u ginekologa ze strachu.
Chyba z biegiem czasu dojrzałam jednak w końcu do decyzji, że pójdę się zbadać - zmotywowały mnie do tego trochę problemy z regularnym miesiączkowaniem. Było to w sierpniu tego roku (już mam lat 29 :D). Wybrałam wizytę u prywatnego lekarza na podstawie opinii w internecie. Nie żałuję, że poszłam. Kobieta okazała się rewelacyjna, bardzo miła, nie oceniała mnie, nie nawtykała mi że w zasadzie nigdy nie byłam badana, że nie miałam cytologii czy USG. Jakby co mogę polecić - Szczecin.
Badanie było bezbolesne: wywiad + zrobiła cytologię i zmacała piersi. Dała też skierowania na USG dopochwowe - byłam taka odważna, ze USG zrobiłam jeszcze tego samego dnia u jakiegoś faceta. 5 minut i było po strachu.
Podsumowując: nie jest tak strasznie, ale dużo zależy na jakiego człowieka trafimy. Jak lekarz będzie tępym chu*** to może spowodować taki strach jak ten w Warszawie u mnie. Jeśli pierwsza wizyta będzie u kogoś naprawdę ogarniętego i empatycznego kolejne wizyty nie będą już problemem. Myślę też, że lekarze w prywatnych gabinetach są milsi = na NFZ nie mają czasu, pacjenci coś od nich wiecznie chcą i czuje się od nich frustracje, która wpływa na atmosferę w gabinecie.

takasobie pisze: 6 paź 2018, 19:34
Anusia Borzobohata pisze: 6 paź 2018, 19:23
Nightfall pisze: 7 sie 2018, 09:24 Jest to Twoja decyzja. Jeśli nie robisz badań kontrolnych, to nawet nie dowiesz się jeśli jesteś chora Ale jak najbardziej masz do tego prawo.
Często słyszę takie argumenty. I zastanawiam się wtedy ile osób chodzi profilaktycznie do kardiologa, pulmunologa, gastroenterologa, nefrologa czy neurologa. Chodzicie do tych specjalistów nawet jeśli nic Wam nie dolega? Bo większość znanych mi osób - nie. Czemuż więc ta jedna, wymieniona w temacie specjalizacja jest tak wyjątkowa?
Ja też się nad tym zastanawiam. Może wprost wynika to z tego, że do ginekologa nie potrzeba skierowania od lekarza POZ, więc się z tego korzysta? Problemy z sercem i mózgiem przerażają mnie bardziej niż ginekologiczne.
Myślę, że to wynika z tego co napisałaś: wizyta u ginekologa jest dostępna od ręki, badania są szybkie do wykonania, tanie i łatwo można zdiagnozować, gdy coś jest nie tak, np. dużo kobiet choruje na raka szyjki, a we wczesnym stadium jest 100% uleczalny - stąd trąbią, żeby badać się regularnie.

Re: co u ginekologa? :/

: 7 paź 2018, 18:30
autor: Anusia Borzobohata
Chorują na raka szyjki, bo są masowo zarażane HPV przez swoich partnerów. I to ich należy w pierwszej kolejności wykopać na badania, a nie kobiety, gdy już dawno jest post factum. Osobiście wystawiłabym walizki za drzwi każdemu, kto próbowałby mnie tknąć bez poddania się testowi na obecność co najmniej czterech wysoce onkogennych szczepów.
Uff... nie mogę więcej pisać bo jak myślę o skali tego zjawiska, od razu włącza mi się agresor :/

Re: co u ginekologa? :/

: 7 paź 2018, 20:04
autor: carnation345
Anusia Borzobohata pisze: 7 paź 2018, 18:30 Chorują na raka szyjki, bo są masowo zarażane HPV przez swoich partnerów. I to ich należy w pierwszej kolejności wykopać na badania, a nie kobiety, gdy już dawno jest post factum. Osobiście wystawiłabym walizki za drzwi każdemu, kto próbowałby mnie tknąć bez poddania się testowi na obecność co najmniej czterech wysoce onkogennych szczepów.
Uff... nie mogę więcej pisać bo jak myślę o skali tego zjawiska, od razu włącza mi się agresor :/
To w ramach protestu kobiety mają przestać się badać, czy co? Bo to, że faceci też powinni im w tym momencie nie pomoże. Plus brak stosunków seksualnych nie jest 100% gwaratem, że nie zachorujemy. Owszem, jest to znacznie mniej prawdopodobne, ale nie niemożliwe.

Re: co u ginekologa? :/

: 7 paź 2018, 20:36
autor: takasobie
Ja osobiście zamiast odgórnej profilaktyki hpv wolałabym abonament, w którym miałabym wybór co chcę zbadać. Czyli jest zbiór badań i ja z tego wybieram w ramach ubezpieczenia zdrowotnego. Wolałabym mieć zrobione od ręki badania obrazowe wybranych przeze mnie części ciała albo markery nowotworowe niż cytologię.

Re: co u ginekologa? :/

: 10 paź 2018, 13:52
autor: ASperger
Popieram powyższy post.

Re: co u ginekologa? :/

: 13 paź 2018, 10:20
autor: Nightfall
Często słyszę takie argumenty. I zastanawiam się wtedy ile osób chodzi profilaktycznie do kardiologa, pulmunologa, gastroenterologa, nefrologa czy neurologa. Chodzicie do tych specjalistów nawet jeśli nic Wam nie dolega? Bo większość znanych mi osób - nie. Czemuż więc ta jedna, wymieniona w temacie specjalizacja jest tak wyjątkowa?
Nie wiem co mogę napisać. To serio twoja sprawa do którego z lekarzy pójdziesz się zbadać i czy w ogóle pójdziesz. Ja chodzę na profilaktyczne badania do różnych lekarzy jak mam czas i możliwość to sprawdzam, czy jest wszystko dobrze.

Kobiety typowo seksualne chyba najczęściej chodzą do ginekologa w sprawie antykoncepcji, przy okazji robione są dodatkowe badania. Ginekolog robi nie tylko cytologię, ale też USG piersi. Chyba zmiany w piersiach nie są wywołane przez wirusy przenoszone przez mężczyzn?;P

Jest to lekarz jak każdy inny, tylko badanie z wielu przyczyn nie jest przyjemne.

Re: co u ginekologa? :/

: 24 paź 2018, 08:00
autor: panna_x
Badania profilaktyczne u gina miałyby sens, gdyby były naprawdę profilaktyczne. Tymczasem cytologia na NFZ czyli bezpłatna jest raz na 4 lata, może kobiety 50 plus mają częściej. To co można wykryć? Jak rozwinie się potencjalna choroba przez 4 lata? Powinno się ją robić raz na rok minimum, co oznacza chodzenie prywatnie. Cały system jest nastawiony pod gabinety prywatne i płacenie lekarzom, mimo że teoretycznie mamy państwową służbę zdrowia, i płacimy na nią podatki oraz składki zdrowotne na ZUS. Ale chcąc się zbadać, leczyć trzeba iść prywatnie lub dać w łapę. Tam samo z antykoncepcją. Zastawi się klauzulą sumienia i trzeba iść prywatnie, by ktoś raczył wypisać receptę. Badania też robi się prywatnie, albo czeka kilka miesięcy lub lat. Pięknie brzmi gadanie, że należy dbać o siebie, lecz nie każdy ma tyle kasy, żeby raz w roku iść do gina, a wizyta kosztuje 120-160 zł plus badanie też kosztuje np prywatnie cytologia 40 zł, usg brzucha 80 zł. Przynajmniej ja znam takie stawki. Jeśli ktoś może wywalić na jednego lekarza koło 400 zł to super. Lub sobie pozwolić na czekanie kilka miesięcy, pół roku, chodzenie raz na 4 lata. Tymczasem dobrze jest też robić inne badania- ekg, okulistę, prześwietlenie płuc, krew, wszystko jest dobrze zrobić dla siebie, taka prawda.
a co do gina, to mnie pytał, czy rodziłam, starałam się o dziecko i czy zamierzam w najbliższym czasie się starać i jak na wszystko powiedziałam nie, to miał nieco dziwne spojrzenie.

Co do badania cytologii, to nie mogę powiedzieć, by było nieprzyjemne. raczej obojętne. Nie boli, trwa bardzo krótko, oczywiście problemem może być kwestia nagości, jeśli ktoś się krępuje. Może być trochę niemiłe dla dziewicy, ale biorą wtedy mniejszy wziernik, generalnie nie powinno boleć. Jakiś mały dyskomfort i krótko.

Dla mnie np bardzo nieprzyjemnym badaniem jest badanie krwi. Po pierwsze muszę być na czczo, więc mnie mdli gdy czekam w kolejce, po drugie boję się igieł i strzykawek. Widok krwi też nie jest miły. No i wkłucie boli trochę. Zwykle u mnie jest to problematyczne badanie, bo ze stresu kurczą się naczynia krwionośne, więc tym trudniej pobrać krew. Nieraz robi mi się wtedy słabo i parę razy zemdlałam w trakcie.

Re: co u ginekologa? :/

: 24 paź 2018, 09:42
autor: takasobie
Kiedyś miałam robioną gastroskopię i mówili mi, że to takie nieprzyjemne badanie, a dla mnie nie różniło się niczym od moich dolegliwości z układem pokarmowym. Bardzo dawno temu (na długo przed gastroskopią) miałam zakładaną sondę żołądkową i to wspominam tragicznie - nikomu tego nie polecam, dla mnie to koszmar do tej pory. USG transwaginalne mnie nie bolało, nawet przy wkładaniu głowicy, a już "majtanie" nią w waginie w ogóle nie bolało. Dla mnie gorsze było i jest badanie usg jamy brzusznej, które zaleca się robić z pełnym pęcherzem i gdy lekarz przyciśnie głowicę do brzucha z przodu, to zawsze się modlę, żeby nie popuścić :D. Cytologii nigdy nie miałam, więc nie wiem, czy i jak boli.

Re: co u ginekologa? :/

: 24 paź 2018, 10:44
autor: panna_x
Co do tego, że rak we wczesnym stadium jest uleczalny, to dotyczy to nie tylko raka szyjki macicy. Więcej jest uleczalnych we wczesnym stadium, a jakoś nie słyszę przekazu medialnego o innych badaniach. Po drugie, jakie to wczesne wykrycie, jeśli badanie jest raz na 4 lata na NFZ. Mówię o cytologii ( 50 plus mają częściej). Nie wiem, skąd opinia, że to łatwe, dostępne od ręki itd. Chyba jak sobie same za to zapłacimy. Czyli to, co mówię cały czas- wymuszenie na nas płacenia na państwową służbę zdrowia a jednocześnie wymuszenie leczenia prywatnego. W państwowej chamscy i nieprzystępni lekarze, jak pisze SleepyGirl.

Teraz kończyła się kampania wyborcza i miałam przyjemność promować w jej trakcie do sejmiku w naszym województwie kobietę, która nazywana jest polską Angeliną Jolie. Walczyła o to, by profilaktyczna mastektomia i rekonstrukcja piersi była refundowana z NFZ u kobiet z tą mutacją genu ( wysokie ryzyko zachorowania). U niej wykryto zmiany, ale nie chcieli zrobić zabiegu usunięcia drugiej piersi bo NFZ tego nie pokrywa. Zatem operacja byłaby możliwa dopiero po ponownym zachorowaniu. Zrobiła zatem operację prywatnie w Niemczech za 10 tysięcy euro, no powiedzmy sobie szczerze, kogo na to stać. Potem zaś walczyła o zmianę w przepisach. Udało się, przegłosowano, że będzie refundacja. Chciałabym, żeby faktycznie to coś dało, może uda się kogoś uratować dzięki temu. Kampania też się udała, bo dostała się do sejmiku, cieszę się, że dołożyłam cegiełkę do tego.

Re: co u ginekologa? :/

: 24 paź 2018, 20:15
autor: ASperger
panna_x pisze: 24 paź 2018, 10:44 jakie to wczesne wykrycie, jeśli badanie jest raz na 4 lata na NFZ. Mówię o cytologii ( 50 plus mają częściej).
Jestem zaskoczona, mnie już jakiś czas temu w przychodni poinformowano, że każda kobieta ma cytologię zalecaną raz na dwa lata, a po 40-tce corocznie. I bez problemu wykonują badania w każdej przychodni na NFZ.


Ja np. sobie chadzam średnio co 1,5 roku - 2 lata na "przegląd techniczny" jak to sama określam, czyli wszelkie usg piersi i tv, cytologie, bad. morfologiczne, a ostatnio nawet (o dziwo) lekarz sam zaproponował markery nowotworowe.
Właśnie niebawem wybieram się znów.

Przy okazji - za każdym razem lekarz proponuje mi założenie domacicznej antykoncepcji u niego w gabinecie, ale prywatnie (koszt 500-600 zł, ponoć raz na 5 lat) i dziwi się, że nie jestem zainteresowana. No cóż..

Re: co u ginekologa? :/

: 26 paź 2018, 00:48
autor: zewsząd i znikąd
ASperger pisze: 24 paź 2018, 20:15 Jestem zaskoczona, mnie już jakiś czas temu w przychodni poinformowano, że każda kobieta ma cytologię zalecaną raz na dwa lata, a po 40-tce corocznie. I bez problemu wykonują badania w każdej przychodni na NFZ.
Moim zdaniem przynajmniej kobietom, które w ogóle nigdy nie uprawiały seksu, cytologia nie jest potrzebna. (A może też być niemożliwa do wykonania bez uszkodzenia czegoś, co kobieta może sobie życzyć mieć na miejscu, bo tak.)
Załączam odnośnik do artykułu objaśniającego matematycznie, jak to możliwe, że w przypadku rzadkich chorób i bardzo czułych testów fałszywe wyniki dodatne są względnie prawdopodobne, ba - może ich być więcej niż wyników dodatnich u osób faktycznie chorych.
https://brownmath.com/stat/falsepos.htm
Zdanie, które uważam za szczególnie istotne (podkreślenie moje):
You might think that a positive result means you’re 99% likely to have the disease. But 99% is the probability that if you have the disease then you test positive, not the probability that if you test positive then you have the disease.
Więc przy założeniu, że dana choroba dotyka 1 osoby na 1000, a wyniki badania są trafne w 99%: jakie jest prawdopodobieństwo, że otrzymany wynik dodatni jest błędny? 1%? Nie, 91%.
Dlatego też przy wielu schorzeniach za wskazane uznaje się zweryfikowanie wyniku inną metodą, zanim o czymkolwiek poinformuje się pacjenta.

Kobieta, która nigdy nie uprawiała seksu, ma skrajnie niskie ryzyko raka szyjki macicy. (Rak piersi to co innego, ale to już nie wymaga zaglądania w przenajskrajniej, przenajprzerażenniej intymne miejsca.) Uszkodzenia jatrogenne też mogą spowodować choroby, więc także wielu lekarzy uznaje, że w takiej sytuacji nie ma powodów do badania.
The risk of cervical cancer is very low in women who have never had any kind of skin-to-skin contact of the genitals with either a man or woman. As the risk is so low, women in this group may choose not to have cervical screening when invited.
(Ja tak robię, z wściekłością podarłam zaproszenie.)

Nie zachęcam do niedbania o zdrowie. Zachęcam do podejmowania wyborów i uznawania, że każda osoba ma prawo do własnych wyborów, w tym do wyborów samoszkodliwych, do niedbania o zdrowie i/lub do uznania, że do poddania się określonemu badaniu NIE JEST ZDOLNA. Ja nie jestem i podjęłam decyzję o niepoddawaniu się nigdy tego rodzaju badaniom.

Re: co u ginekologa? :/

: 26 paź 2018, 10:46
autor: ASperger
A co to ma wspólnego z moją wypowiedzią?

Przecież ja pisałam o zupełnie czymś innym - o technicznej stronie nieblokowania kobietom częstszego niż wspomniany przez panna_x dostępu do badań na NFZ, jeśli chcą z nich korzystać.