Należałoby teraz zadać pytanie: czym dokładnie jest zakochanie i dlaczego człowiek aseksualny nie mógłby się zakochać?szarysmok pisze:A czy człowiek się zakochuje ???
czy As zakochuje sie?
User of this number is currently dead. Resurrection in 5 minutes, please wait. * * * * Resurrection failed, please try again later.
If you have more troubles with resurrection, please contact with software developer (GodCorp®) in order to solve the problem.
If you have more troubles with resurrection, please contact with software developer (GodCorp®) in order to solve the problem.
kochać to nie znaczy zawsze to samo
w moim odczuciu zakochanie to nie to samo co miłość, zakochiwać się można wiele razy, dojść do miłości - jest trudniej. Zakładam, że każdemu Stwórca przeznaczył jakąś bratnią duszę. Jeśli jej nie znalazłem, to znaczy, że któreś z nas nie było jeszcze na to gotowe. Naprawdę to boję się nie zauważyć kogoś dla mnie ważego. Nie podejść. Spławić. Skrócić rozmowę telefoniczną, zamiast wysłuchać cierpliwie do końca. A potem się już nie cofnie czasu. Czasem myślę, że swoją prawdziwą miłość już przeżyłem. Są ludzie, którzy kochają tylko raz. I wszystko późniejsze jest już tylko cieniem tej pierwszej relacji, która była czasem narodzin i śmierci. Z rozpędu chcę kupić dwa bilety do kina. Albo podchodzę na ulicy do nieznanej osoby, którą biorę za pierwszą i jedyną miłość, wciąż w moich myślach. Wolę tęsknić zawsze, niż nie tęsknić wcale. Czy potrafię kochać i przyjąć miłość? Nie wiem. Kiedyś na pewno tak, teraz próbuję uczyć się tego na nowo. Ale zależy to nie od seksualności, tylko od dojrzałości do uczuć i miłości.
"A na pasie ziemi niczyjej - kwiatów łan, najurodziwszych jakie znam" W. Wysocki
Bywałam zakochana,ale zawsze"bezpiecznie"tzn.w kimś niedostępnym najlepiej przebywającym daleko.I wynikało to ze strachu przed odrzuceniem.I wolałam by to co czuję pozostawalo na stopie platonicznej,co nie znaczy że nie mialam romantycznych marzeń związanych z obiektem uczuć .Czyli as-y też mogą się zakochać
Zdecydowanie TAK. Przynajmniej w moim wypadku. Mam prawie 28 lat. Kilka lat temu zakochalam sie w mężczyźnie, nie dlatego że pociągał mnie seksualnie, ale dlatego że był wrażliwy, serdeczny, kochający i zawsze myślący o innych. Jego charyzma, charakter, sposb bycia oraz mowy całkowicie mną owładneły. On jednak nigdy tego nie wiedział że go kocham, zresztą nawet gdyby wiedział to i tak nie miało by to szans na żaden związek. Byłam całkowicie szczęśliwa gdy mogłam być w jego towarzystwie, lub gdy tylko widziałam jego uśmiechniętą twarz. Jego szczęście było moim. Nadal go kocham pomimo tego iż śmierć mi go zabrała. Zawsze tak będzie. Bol jest okropny i łzy same lecą. Wieżę że miłość oparta na prawdziwym uczuciu a nie seksie jest ta najsilniejszą i tą bezwarunkową.
Czasem czuję się podobnie. Mając 25 lat zakochałem się bez pamięci. Niestety również bez wzajemności. Przez wiele miesięcy walczyłem by zwrócić na siebie nie tylko uwagę, ale i odrobinę przychylności. Aż w końcu nadzieja umarła.
Często ludzie pochylają się nad kimś, komu zmarł ktoś z kim byli związani przez lata. To wspaniałe, że ludzie potrafią łączyć się w bólu. Ale jednocześnie gdy we mnie umierała nadzieja, a nigdy wcześniej nie miałem nawet jej, byłem sam. Nikt nie potrafił mnie zrozumieć.
Gdy kiedyś ktoś kogo uważałem za przyjaciela powiedział:
- Ty ją naprawdę kochałeś...
Przestałem go uważać za przyjaciela. Przez długi okres, wydawało mi się, że mnie rozumie i wspiera duchowo, choć odradza związek. Aż tu wyszło na jaw, że nic nie rozumiał, że to wszystko była czysta obłuda.
Do tej pory gdy widzę Ją czuję się jakiś rozbity.
Często ludzie pochylają się nad kimś, komu zmarł ktoś z kim byli związani przez lata. To wspaniałe, że ludzie potrafią łączyć się w bólu. Ale jednocześnie gdy we mnie umierała nadzieja, a nigdy wcześniej nie miałem nawet jej, byłem sam. Nikt nie potrafił mnie zrozumieć.
Gdy kiedyś ktoś kogo uważałem za przyjaciela powiedział:
- Ty ją naprawdę kochałeś...
Przestałem go uważać za przyjaciela. Przez długi okres, wydawało mi się, że mnie rozumie i wspiera duchowo, choć odradza związek. Aż tu wyszło na jaw, że nic nie rozumiał, że to wszystko była czysta obłuda.
Do tej pory gdy widzę Ją czuję się jakiś rozbity.
"Dopóki sen na oślep płynął
nad straconą nadzieją,
Kosmos bólem się sączył
nad straconą miłością.
Ze skrytych ludzi świat twój
został pomału wygnany,
Lecz niebo nie spało."
nad straconą nadzieją,
Kosmos bólem się sączył
nad straconą miłością.
Ze skrytych ludzi świat twój
został pomału wygnany,
Lecz niebo nie spało."
Uważam, że można... W moim życiu była taka chwila, teraz to już nie wiem czy to było zakochanie czy fascynacja ale trochę to trwało... Bardzo Go lubiłam, fajnie nam się gadało, był super kumplem i tak go taktowałam, nie dochodziło miedzy nami do zbliżeń fizycznych. Pewnego majowego dnia powiedział, że mnie kocha i oświadczył się. Zaręczyny nie zostały przyjęte. Zginął kilka miesięcy temu, ciężko mi się z tym pogodzić, choć minęło już trochę czasu. Myślę każdego dnia o tym co się stało, o wszystkim. Codziennie zastanawiam się, czy był szczęśliwy w życiu mimo tego, że za niego nie wyszłam, żałuje, że o to i wiele innych rzeczy nigdy nie zapytałam...
ciekawe
Rzeczywiście, błądzimy po omacku. Ty powiedziałaś "nie", bojąc się, wiadomo, "tego wszytkiego", on odszedł. Nigdy tak naprawdę się nie dowiecie, dlaczego Ty powiedziałaś "nie", a ty nie dowiesz się jaki był ten Twój kolega. To prawdziwy klops, może ktoś ma jakiś znak rozpoznawczy, jak to poznać. Szczególnie jeśli obydwie osoby są zbyt dumne, aby się otworzyć, powiedzieć coś o sobie wprost, a nie gubić w rewirach niedopowiedzeń, domysłów.
Klops...
Klops...
-
- ASter
- Posty: 638
- Rejestracja: 25 kwie 2010, 14:06
- Lokalizacja: łódzkie
- Kontakt:
buckaroo,ja mówię to samo Co do zakochania-raz sie zakochałam,było to platoniczne uczucie,"ofiara " padł pewien piosenkarz lolbuckaroo pisze:A ja uważam, że można kochać bez seksu. Miłość jest też przyjaźnią, a przyjaźń w pewnym sensie miłością i nie zawsze musi być seks, żeby takie uczucie zaistniało. Ja mogę także pokochać, ale właśnie BEZ SEKSU, bo mnie to w ogóle nie kręci, a wręcz przeciwnie
To było w podstawówce(hehe szybko zaczęłam,szybko skończyłam )Od tamtej pory(gdy przeminęło z wiatrem;) nigdy sie nie zakochałam.Choć minęło tyle lat,myślę,że to nigdy się nie zmieni,nie wyobrażam sobie takiego scenariusza o jakim i rodzina i znajomi mi mówią
Potrafiłabym żyć sama ale mając przyjaciół,gdy zaś nawet ich nie mam,wtedy samotność daje o sobie znać:(
Choć,gdyby tak się zastanowić-może i związek z asem tez by był dobrym rozwiązaniem(kiedyś wracając z pracy ni stąd,ni z owąd naszła mnie właśnie ta myśl) ale dziś o to trudno,tak trudno,że nie realne,niemożliwe to jest wg mnie.Bo co z tego,że nie tylko ja 1 tak mam skoro w realu pełno tych tzw normalnych(do nich niestety mam szczęście)A jak znaleźć asa w realu???Chyba nie da rady
Re: ciekawe
Bez przesady. To, że ktoś nie chce się przed kimś otworzyć nie znaczy, że jest, aż taki dumny, że ta druga osoba staje się niegodna.tom pisze:(...) Szczególnie jeśli obydwie osoby są zbyt dumne (...)
User of this number is currently dead. Resurrection in 5 minutes, please wait. * * * * Resurrection failed, please try again later.
If you have more troubles with resurrection, please contact with software developer (GodCorp®) in order to solve the problem.
If you have more troubles with resurrection, please contact with software developer (GodCorp®) in order to solve the problem.
Fakt. Kiedyś miałem przyjaciółkę. Było super. W pewnym sensie mam Ją i teraz, ale... Ona nie jest już samotna, pracuje ciężko, czasu mało. Nie zawsze może wypełnić pustkę gdy tego potrzebuję. Nie mogę Jej mieć tego za złe, ale też trudno mi się pogodzić z losem samotnika.CloudninowaSWQ pisze:Potrafiłabym żyć sama ale mając przyjaciół,gdy zaś nawet ich nie mam,wtedy samotność daje o sobie znać:(
"Dopóki sen na oślep płynął
nad straconą nadzieją,
Kosmos bólem się sączył
nad straconą miłością.
Ze skrytych ludzi świat twój
został pomału wygnany,
Lecz niebo nie spało."
nad straconą nadzieją,
Kosmos bólem się sączył
nad straconą miłością.
Ze skrytych ludzi świat twój
został pomału wygnany,
Lecz niebo nie spało."
-
- ASter
- Posty: 638
- Rejestracja: 25 kwie 2010, 14:06
- Lokalizacja: łódzkie
- Kontakt:
Wiem co to znaczy i rozumiem cię,na pewno bym tak samo zareagowała w takiej sytuacji i jak sobie pomyslę czasem,że Lidka odejdzie albo jakaś wielka zmiana życiowa to tak jakby życie straciło sens.Co prawda nie jesteśmy przyjaciółkami,ale chyba mało do tego brakuje.Czytając twój post przypomniały mi się też jej słowa,gdy chciałam żeby mi wyjaśniła pewną sprawę: ja nie jestem na każde twoje zawołanie+to, że nie zawsze dla każdego będzie mieć czas i,że ma wrażenie,że chciałabym mieć ją na wyłączność,że chyba zupełnie inaczej określam słowo przyjaźńpogubiony pisze:Fakt. Kiedyś miałem przyjaciółkę. Było super. W pewnym sensie mam Ją i teraz, ale... Ona nie jest już samotna, pracuje ciężko, czasu mało. Nie zawsze może wypełnić pustkę gdy tego potrzebuję. Nie mogę Jej mieć tego za złe, ale też trudno mi się pogodzić z losem samotnika.CloudninowaSWQ pisze:Potrafiłabym żyć sama ale mając przyjaciół,gdy zaś nawet ich nie mam,wtedy samotność daje o sobie znać:(
Te słowa troche mnie zabolały,ale troche prawdy chyba tu jest niestety
Przecież nie można mieć nikogo na wyłączność. Nieważne czy nazwiemy to przyjaźnią, zakochaniem, czy miłością. Każdy człowiek potrzebuje pewnej wolności i o tym należy pamiętać.CloudninowaSWQ pisze: ... i,że ma wrażenie,że chciałabym mieć ją na wyłączność,że chyba zupełnie inaczej określam słowo przyjaźń
Wracając do tematu to nie rozumiem dlaczego są jakieś wątpliwości czy As może się zakochać, skąd to pytanie. Odbieram je w ten sposób, że niektórzy uważają Asy za osoby upośledzone, bo inaczej dlaczego nie mogą przeżywać tego co osoby seksualne, tych samych uczuć. Sama staram się nie używać słów: zakochanie, miłość i kilku innych (bo dla mnie nic nie znaczą), ale każdy z obecnych na tym forum ma prawo czuć to samo co osoby prowadzące intensywne życie seksualne.
-
- ASter
- Posty: 638
- Rejestracja: 25 kwie 2010, 14:06
- Lokalizacja: łódzkie
- Kontakt: