Wspolokatorzy

Jeśli masz pytanie i znikąd odpowiedzi, zwróć się do nas
LACORUNA
mASełko
Posty: 133
Rejestracja: 30 wrz 2008, 12:29
Lokalizacja: GDYNIA

Wspolokatorzy

Post autor: LACORUNA »

Chcialam sie spytac, czy ktos z was mieszka z innymi osobami, niz z partnerem,rodzicami itp...?
Jak AS-y w wiekszym stopniu samotniki, ceniace swoja prywatnosc odnajduja sie w mieszkaniach/ pokojach z innymi ludzmi...?
Ja mieszkam z naprawde bardzo, bardzo sympatyczna dziewczyna,ale... moja potrzeba bycia samej jest odwrotnie proporcjonalna do jej potrzeby kontaktu/zwierzania sie/wylewnosci itp...
Oczywiscie wyslucham, porozmawiam ( do pewnych granic ) ale mowie tez, ze potrzebuje byc sama ze soba, ze swoimi myslami itp..
I wydaje mi sie, ze jest to dosc dziwne do zrozumienia dla czesci osob...( odbierane jako arogancja czy egozim - co w pewnym stopniu wcale nie jest nieprawda)...
Czy ktos jeszcze jest w podobej sytuacji i podobne ma odczucia ( mam nadzieje, ze jednak nie az tak straszne :D )
Awatar użytkownika
Oldzah
starszASek
Posty: 31
Rejestracja: 23 sie 2008, 10:44
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Oldzah »

HEJ! Ja też mieszkam ze wspollokatorami. Na szczescie jestesmy dosyc zgrana grupa choc teraz nam sklad troche zmienil m.in. osoba w moim pokoju ale musze powiedziec ze jest calkiem dobrze. Moja wspolokatorka pracuje gdzies do 16-17 i szybko chodzi spac wiec nie narzekam. Zawsze mam ta chwile samotnosci tylko dla siebie.
Wczesniej bywalo roznie bo przeszlam przez kilku wspollokatorow. Na szczescie nikt nie byl jakos strasznie nachalny i raczej wszyscy rozumieli moje potrzeby na samotnosc czy cisze jakos zawsze idzie sie dogadac. Choc z jedna osoba bylo ciezko i po pol roku sie z nia pozegnalismy grzecznie :)
Awatar użytkownika
Ogrzyczka (nie-as)
pASibrzuch
Posty: 214
Rejestracja: 18 maja 2007, 20:15
Lokalizacja: Warszawa, fabryka czekolady :)

Post autor: Ogrzyczka (nie-as) »

Ja nie wiem czy jestem aską, a na współlokatorkę absolutnie nie narzekam. Szczególnie bałam się, kiedy obwieściła że ma chłopaka: że będą się obściskiwać, namiętnie wygłupiać itd., a tymczasem to taki "swój chłop", który i net założy, i słoik odkręci ;p Jeżeli robią coś więcej, to na szczęście poza akademikiem :)
Awatar użytkownika
opuncja
nASturcja
Posty: 282
Rejestracja: 22 sty 2008, 20:07
Lokalizacja: Dolina Kaktusów

Post autor: opuncja »

Myślę że jest to kwestia określenia od razu przy szukaniu lokum własnych priorytetów. Ja wiedziałam czego nie lubię i co jest mi potrzebne, by żyć w miarę normalnie mieszkając z drugą osobą - i udało mi się spotkać taką, która miała te same dążenia (spokój po pracy, bez imprez, bez papierosów itp.) Warto było zaryzykować, choć wcześniej tej dziewczyny nie znałam zupełnie. Dawałam ogłoszenia na necie że szukam pokoju i czego oczekuję. I to ona mnie znalazła. Obejrzałam mieszkanko i swój pokój, pogadałam z lokatorką i właścicielką, ustaliłyśmy wszystkie szczegóły od razu - i jest ok :)
LACORUNA
mASełko
Posty: 133
Rejestracja: 30 wrz 2008, 12:29
Lokalizacja: GDYNIA

Post autor: LACORUNA »

A ja z moja wspolokatorka znam sie od wielu lat i przy wspolnym mieszkaniu zobaczylam jak bardzo roznimy sie na prawie wszystkich plaszczyznach...
Naszczescie obie nie jestesmy konfliktowe wiec nie dochodzi miedzy nami do jakichkolwiek klotni..
Ale zazwyczaj lubie byc sama gdy jem, lubie byc sama gdy rano szykuje sie do pracy, lubie byc sama gdy wracam z pracy i nie byc zalewana potokiem wrazen i wydarzen z czyjegos dnia pracy...
I z wiekiem coraz bardziej mi sie to nasila - mam nadzieje, ze to nie objaw zezgredzenia :mrgreen:
Ciekawe czy jeszcze ktos tak lubi prawie wszystko sam, jak mu sie nie wtracaja do niczego i nie zadaja pytan typu : a co dzis na obiad jadlas :lol:
Awatar użytkownika
-viki-
ASiołek
Posty: 59
Rejestracja: 3 paź 2008, 13:22
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: -viki- »

Oj, ja uwielbiam być sama. Ja tego bardzo potrzebuję. Nie wiem, może właśnie jestem już zezgredziała ? Kurcze, marzę o 2 miesięcznym pobycie na bezludnej wyspie. Stale ktoś coś ode mnie chce, ma jakiś interes. W pracy, to każdy wie jak jest. Potem wracam do domu. Dziecko zaraz ma do mnie milion spraw. Ok. Pies chce sie pobawić, zaczepia natrętnie. Również chce jeść, muszę mu dać. Zaraz przybiega zazdrosny kot (którego przeuwielbiam) i też chce głaskanka, papu. Zaraz trzeba się zakręcić, żeby dziecko łaskawie do lekcji siadło, odpytać. W międzyczasie dzwoni koleżanka, by poplotkować, zaraz mama zeby jej coś załatwić, przynieść, cokolwiek, a potem przyjacółka córki prosi o przygotowanie z matmy bo ma 5 pał i jest zgrożona, a ja podobno najlepiej uczę (drobnostka, tylko 5 godzinek, zeby ją na 3 wyciągnąć). Następnie się zastanawiam, czy przypilnować dziecko, aby poszło spać o tej 23, a nie o 2 w nocy, co wymaga sporo, kiedy się odzywa skype z Lonyna i znajoma chce pogadać, na zmianę z kolegą z NY, który ma do omówienia pilnie kolejne rozterki religijne. Jak już mam wszystko w d..., to na dobranoc kolejna "awanturka", bo pies nie chce iść spać do córki (a ona chce !) i ja mam na niego wpłynąć.
Nic, tylko bezludna wyspa na 2 miesiące. Wolałabym to, od darmowych wczasów na Bali z przelotem 1 klasą. Lecz nierealne, mogę sobie pomarzyć dalej.
Awatar użytkownika
camellia
ciAStoholik
Posty: 355
Rejestracja: 21 maja 2007, 23:27

Post autor: camellia »

Ja na studiach miałam tę przyjemność mieszkania ze współlokatorkami - albo na stancji albo w mieszkaniu studenckim, albo w akademiku. Różnie to bywało. Zawsze ceniłam sobie samotność, lubiłam wracać do pustego domu. Często wracałam z domu rodzinnego na studia trochę wcześniej, żeby na przykład spędzić noc w pustym mieszkaniu. Lubiłam i ceniłam sobie ten klimacik. Radyjko, świeczki, mała lampka, kubek gorącej herbatki... I święty spokój. Nie wiem tylko, czy na dłuższą metę dałabym radę wracać do pustego domu, zwłaszcza że moi znajomi, ci lepsi i ci gorsi, wykruszyli się w zastraszającym tempie :(

A wracając do współlokatorek - nie były najgorsze. Mam całkiem fajne wspomnienia :)
Panie, co oznacza to, czym mnie doświadczasz...
dzola007
strASzydło
Posty: 397
Rejestracja: 16 wrz 2008, 01:08
Lokalizacja: Śląsk

Post autor: dzola007 »

ja taz nie narzekam na wspołlokatorow,przewinelo sie ich troche i w wiekszosci mi nie przeszkadzali i mam nadzieje ze moje dziwactwa im tez nie przeszkadzaly...mialam nawet likatora płci przeciwnej i o dziwo bardzo dobrze mi sie z nim mieszkalo. poza tym moje poczucie bycia w stadzie jest polowiczne, jednak czasem musze chociaz posiedziec z innymi
LACORUNA
mASełko
Posty: 133
Rejestracja: 30 wrz 2008, 12:29
Lokalizacja: GDYNIA

Post autor: LACORUNA »

-Bezludna wyspa- hmm dobra mysl ;-)
ja dzieci nie mam, wiec w pelni doceniam luksus gdy wracam do domu i jestem akurat zupelnie sama...
Co nie znaczy, ze czlowiek nie potrzebuje bliskosci TEJ osoby... Takie wenetrzne rozdarcie, ale moze jest na to jakies proste rozwiazanie...
Awatar użytkownika
-viki-
ASiołek
Posty: 59
Rejestracja: 3 paź 2008, 13:22
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: -viki- »

Ja bym nie chciała być sama cały czas. Chodzi tylko o naładowanie akumulatorów. Ludzie różnie swoje akumulatory ładują. Mnie nie potrzeba do tego wygrzewania się na słońcu, gdzieś na uropie (chociaż, owszem, lubię), lecz potrzeba mi pobyć zupełnie samej przez jakiś czas. Idealnie, jeśli czas dłuższy. Np tydzień, dwa. Tego nie mam od niepamiętnych lat, dlatego tak mi się marzy bezludna wyspa na 2 msce.
dzola007
strASzydło
Posty: 397
Rejestracja: 16 wrz 2008, 01:08
Lokalizacja: Śląsk

Post autor: dzola007 »

czasem czyje sie jak bezludnej wyspie,przcuje zawsze na popoludnie wiec do tej godziny jestem sama ale nadchodzi czas ze uznaje ze nie chce tak zyc do konca zycia i przydalby sie ktos na tej wyspie(oczywiscie z podobna potrzeba pobycia czasem samamu. to bylo by to :)
LACORUNA
mASełko
Posty: 133
Rejestracja: 30 wrz 2008, 12:29
Lokalizacja: GDYNIA

Post autor: LACORUNA »

dzola007 - u mnie jest podobnie - jestem typem samotnika i z wiekiem mam juz wyrobione pewne swoje nawyki, ktore moga byc trudne do zaakceptowania. A i ja wcale ich zmieniac nie chce.
Nie znaczy to, ze JA i tylko JA. Ciagnie do bliskosci, uczuc...ale na zasadzie - kazdy ma rowniez swoje pelne zycie i potrafi w nim samodzielnie funkcjonowac, innymi slowy - zycie w dwojke ale w osobnych mieszkaniach .. :)
LACORUNA
mASełko
Posty: 133
Rejestracja: 30 wrz 2008, 12:29
Lokalizacja: GDYNIA

Post autor: LACORUNA »

-viki- czy w tak zapelnionym dniu, tygodniu, miesiacu moze byc jeszcze czas dla kogos bliskiego...?
Awatar użytkownika
-viki-
ASiołek
Posty: 59
Rejestracja: 3 paź 2008, 13:22
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: -viki- »

No właśnie. Bo potrzeba i jednego i drugiego. Chociaż jedna moje koleżanka dostaje paniki jak ma być sama i wszystko robi, żeby nie. Strasznie mnie molestuje, a ja się tylko bronię i wymiguję. Również moja siostra nie znosi być sama. Ja tego kompletnie nie rozumiem. Ale ludzie sa rózni, i rózne mają w tym względzie potrzeby. Ja dość sporą. Prawdę mówiąc, częściej mam tęsknotę do samotnosci, aniżeli do posiadania tej bratniej duszy (partnera np.) Statystycznie częściej. Niedobrze ze mną chyba.
Awatar użytkownika
-viki-
ASiołek
Posty: 59
Rejestracja: 3 paź 2008, 13:22
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: -viki- »

LACORUNA pisze:-viki- czy w tak zapelnionym dniu, tygodniu, miesiacu moze byc jeszcze czas dla kogos bliskiego...?
To zależy. Jak mi dajmy na to partner pomoże w pewnych zajęciach, to wtedy mam szansę mieć też trochę czasu dla niego. Tylko to wymaga odwrotnie niż u ciebie - wspólnego zamieszkiwania raczej. Niekiedy (rzadko) ktoś mi pomaga na zlecenie. Np przychodzi wypielić chwasty na ogrodzie w weekend. Ja w tym czasie robię np obiad i prasowanie rzeczy. To ogromna ulga. Są 2 rzeczy w jednym czasie zrobione. Więc ja na drugi dzień nie muszę już tych chwastów pielić i mam czas. Tak po prostu to działa. A jak jestem zawsze sama (w sensie partnera) to wszystko muszę robic zawsze sama, po kolei. To skutkuje, że ja NIGDY nie mam czasu. Jak mnie znajomi pytają kiedy będę miała czas, wolniejszą chwile to odpowiadam NIGDY. Bo tak jest. W tej konstelacji - zero szans.
ODPOWIEDZ