Czy czuliście się kiedyś samotni lub wystraszeni...

Jeśli masz pytanie i znikąd odpowiedzi, zwróć się do nas
MichaelVom
przedszkolASek
Posty: 5
Rejestracja: 19 wrz 2017, 11:52
Lokalizacja: Bulgaria
Kontakt:

Czy czuliscie sie kiedys samotni lub wystraszeni

Post autor: MichaelVom »

Ja nie do konca rozumiem pytanie.
Dlaczego mialbym sie pogodzic z byciem samotnym? A raczej - dlaczego mialbym byc samotny?
Jestem osoba homoseksualna, tak. Nie zamierzam jednak podazac za moimi sklonnosciami ze wzgledu na wiare. Ale czy to oznacza, ze mam byc samotny? Przeciez zycie w przyjazniach nie oznacza samotnosci...
Pomijam juz nawet fakt, ze Bog zawsze bedzie przy nas i nigdy nie bedziemy samotni. Pomyslmy jak ateisci. Po ludzku. To, ze nie bede w relacji malzenskiej z plcia przeciwna lub bliskiej relacji z osoba tej samej plci nie znaczy, ze mam byc samotny. Jesli sie postaramy, mozemy miec obok siebie wielu wspanialych ludzi. Czesto nawet kochajacych - oczywiscie w sposob duchowy. Czy mozna to nazwac byciem samotnym?
Awatar użytkownika
Warszawianka40+
AS gaduła
Posty: 427
Rejestracja: 1 lip 2016, 12:37

Re: Czy czuliście się kiedyś samotni lub wystraszeni...

Post autor: Warszawianka40+ »

W zbliżonym wątku "obawa przed wiczną samotnością" w dziale "Smutki małe i duże" Agi-jogi słusznie zwrócił uwagę na różnicę między osamotnieniem (które jest demoniczne i rujnuje naszą psychikę) a samotnością - niezbędną normalnemu człowiekowi do rozwoju. Podał nawet na ten temat piękny mądry cytat:
viewtopic.php?f=14&t=7020&start=15

A ja powtórzę się, bo problem samotności jest tu często poruszany:
"Osamotnienie jest ciężarem, który jeśli jest ponad miarę dla danej jednostki nasilony - może doprowadzić do niekorzystnych odkształceń psychicznych. (...)
Czymś odmiennym od osamotnienia jest samotność, która w wielu wzbudza lęk, bowiem wiąże się z wewnętrznym wysiłkiem. Ale o ile osamotnienie jest całkowicie niepożądane, bo zagrażające zdrowiu psychicznemu, o tyle samotność jest wręcz niezbędna. Prawa człowieka do samotności domaga się G. del Vecchio, filozoficznie uzasadniając jej konieczność. Słuszna i wnikliwa jest jego opinia: "Ten kto nie jest przygotowany do wnikania w samego siebie w drodze wytrwałej i gruntownej dyscypliny duchowej, kto nie mając żadnego poważnego celu pozwala wciąż, by przyciągały go okoliczności i i zdarzenia zewnętrzne i kto w ten sposób rozprasza swoje życie duchowe n :D a błahe i powierzchowne działania - skazuje sam siebie na życie jałowe i niegodne, gdyż odrzuca to właśnie prawo, które jedynie nadaje istnieniu wartość" (G. del Vecchio "Osobowość i prawa człowieka w świetle nauki prawa", przekład Cz. Tarnogórski. Warszawa 1972, s.140) - w: Maria Szyszkowska "Sztuka i jej znaczenie".
panna_x pisze: 15 wrz 2017, 10:30 Są, np kotowate zabijają również dla przyjemności/ dla instynktu łowczego, a nie dlatego, że są głodne, ze strachu, czy dla obrony terytorium, czy z innego powodu, który można by logicznie przedstawić. Dlatego ja szczerze nie znoszę kotów. Krzywdy im nie robię, ale zachwycać się nimi czy głosić wyższości nad ludźmi nie będę.
Koty dzikie raczej nie bawią się ofiarą, lecz od razu zjadają - prawdopodobnie dlatego, że koty udomowione przynoszą złapaną mysz d l a n a s . Żeby nam pokazać, jak się poluje - i demonstrują to w zabawie. Tak samo, jak kotka przynosi żywą mysz kociętom i zachęca do zabawy, żeby się nauczyły polować. Nasz kot robi dla nas to samo. Jemy przecież jakieś niejadalne (z jego punktu widzenia) świństwa - a w ogóle nie łapiemy myszy. Kot tego nie rozumie. Więcej - kot nieco nami za to gardzi... Skoro nie łapiemy myszy, to jesteśmy dla kota albo jacyś upośledzeni, albo - jesteśmy po prostu kociętami :) Toteż nasze koty dbają o nas i uczą polować, albo wręcz nas karmią tym, co nam przynoszą :)
Zoopsychologia jest bardzo ciekawa. Zwierzęta często demonstrują zachowania bardzo logiczne, tylko my ich nie rozumiemy :D
"Czasem lepiej jest milczeć niż mówić;
I nie trzeba mścić się słowem,
gdzie sama za siebie mści się prawda."
Inigo de Loyola
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Czy czuliście się kiedyś samotni lub wystraszeni...

Post autor: panna_x »

Jak najbardziej dzikie koty też zabijają dla przyjemności i porzucają ofiary, miałam nawet książkę o kotowatych jako dziecko, gdzie o tym pisało. Może i mają swoją logikę, dla mnie jest to zabijanie bez powodu, skoro nie z głodu, strachu, czy dla obrony terenu. Także nie widzę powodu, żeby zwierzęta gloryfikować czy tam gadać, że są lepsze moralnie od ludzi. Zwierzęta to zwierzęta, działają zgodnie ze swoją naturą i tyle. Nie myślą w kategoriach, czy to wredne, czy nie.

Co do samotności i osamotnienia, to dla mnie synonimy, i wielu ludzi też tak używa tych słów. Co do nie bycia samotnym poprzez znajomych, to ja też kiedyś tak myślałam. Tylko że wszystkie znajomości mi się wykruszyły, kiedy skończyły się szkoły, studia i już nie spotykaliśmy się, a każdy potem zaczął żyć swoim życiem, ludzie powyjeżdżali do innych miast, założyli rodziny, mają dzieci, pracę, ciągle nie mogli się spotykać, i generalnie kontakty pogasły. Nie mieli już czasu, chęci czy możliwości spotykać się ot tak.
Ostatnio zmieniony 2 lis 2017, 10:30 przez panna_x, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Warszawianka40+
AS gaduła
Posty: 427
Rejestracja: 1 lip 2016, 12:37

Re: Czy czuliście się kiedyś samotni lub wystraszeni...

Post autor: Warszawianka40+ »

Byłabym ostrożna z powoływaniem się na książki (zwłaszcza książki dla dzieci). Polowanie zawsze sprawia kotu przyjemność, to oczywiste, kot jest drapieżnikiem i taki ma instynkt. Nie "gloryfikuję" zwierząt, ale szczerze je lubię bo je znam - a wypowiadać staram się na podstawie własnych doświadczeń i obserwacji.
Szkoda, że nie lubisz zwierząt domowych. To charakterystyczne dla osób, które w dzieciństwie nie miały w domu psa ani kota - z którymi jest dobry kontakt. Można się z nimi porozumieć w prostych sprawach, "porozmawiać", przejmują się naszymi nastrojami które doskonale wyczuwają i naszym losem. Człowiek, który chowa te zwierzęta nie czuje się samotny. Jest dla zwierzęcia ważny, zwierzę traktuje go jak własną rodzinę tj. przedstawiciela własnego gatunku (zwierzęta "głupsze" jak np. króliki, krowy czy rybki w akwarium o ile wiem, raczej nie). Wiem, że nie przekonam Ciebie do wzięcia zwierzęcia - a jednocześnie jestem pewna, że potrafiłabyś się np. z psem zaprzyjaźnić.
Ostatnio zmieniony 2 lis 2017, 10:33 przez Warszawianka40+, łącznie zmieniany 1 raz.
"Czasem lepiej jest milczeć niż mówić;
I nie trzeba mścić się słowem,
gdzie sama za siebie mści się prawda."
Inigo de Loyola
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Czy czuliście się kiedyś samotni lub wystraszeni...

Post autor: panna_x »

To nie była książka dla dzieci, tylko miałam ją jako dziecko. To książka popularno-naukowa. I niby dlaczego nie można się na nią powołać? W czym jest gorsza niż jednostkowe czyjeś doświadczenie? No trudno, żebym miała własne obserwacje czy doświadczenia ze żbikiem, rysiem czy pumą. :)
Proszę, nie schodźmy znów na tematy prywatne, analizy dzieciństwa czy coś. Od tego są inne wątki. Poza tym na to nie ma reguły np mój tata miał psa jak był nastolatkiem, a zwierząt nie lubi.
Awatar użytkownika
Słomiany Zapał
ASter
Posty: 621
Rejestracja: 2 lis 2015, 16:31

Re: Czy czuliście się kiedyś samotni lub wystraszeni...

Post autor: Słomiany Zapał »

Nie mam żadnych negatywnych odczuć w związku ze swoją asowatością. Nigdy nie pojawiła się u mnie myśl, aby być z kimś, więc i braku takiej osoby nie odczuwam. Z drugiej strony po prostu wiem, że się nie interesuje tematem, ponieważ nie znam nikogo, kto by zwrócił moją uwagę w ten szczególny sposób. Dopuszczam do siebie taką myśl, że mogę kiedyś zmienić zdanie, ale jednak w to wątpię. Co prawda miło jest na myśl o obecności kogoś bliskiego w życiu, tylko że raczej odczuwam coś w rodzaju obawy - chociaż może to za mocne słowo - dyskomfortu, na myśl, że ktoś się znajdzie, zainteresuje i zechce zostać. Ciężko jest wpuścić kogoś do swojego życia, gdy zawsze ten prywatny świat miało się tylko dla siebie. Myślę, że dopiero jakby ktoś taki się pojawił i później zniknął pojawiłoby się uczucie osamotnienia.
Awatar użytkownika
Keri
łASkawca
Posty: 1656
Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )

Re: Czy czuliście się kiedyś samotni lub wystraszeni...

Post autor: Keri »

Słomiany Zapał pisze: 30 lis 2017, 22:15 Nie mam żadnych negatywnych odczuć w związku ze swoją asowatością. Nigdy nie pojawiła się u mnie myśl, aby być z kimś, więc i braku takiej osoby nie odczuwam. Z drugiej strony po prostu wiem, że się nie interesuje tematem, ponieważ nie znam nikogo, kto by zwrócił moją uwagę w ten szczególny sposób. Dopuszczam do siebie taką myśl, że mogę kiedyś zmienić zdanie, ale jednak w to wątpię. Co prawda miło jest na myśl o obecności kogoś bliskiego w życiu, tylko że raczej odczuwam coś w rodzaju obawy - chociaż może to za mocne słowo - dyskomfortu, na myśl, że ktoś się znajdzie, zainteresuje i zechce zostać. Ciężko jest wpuścić kogoś do swojego życia, gdy zawsze ten prywatny świat miało się tylko dla siebie. Myślę, że dopiero jakby ktoś taki się pojawił i później zniknął pojawiłoby się uczucie osamotnienia.
Jakiś TY podobny do mnie :shock: :shock: Wypisz, wymaluj moje podejście do związków :lol: Szkoda, że któreś z nas to nie przeciwna płeć :lol: :lol: (żartuję ;) )

Ja samotny jestem od zawsze, jedynak ;) W okresie szkolnym doznałem najgorszej rzeczy z tym związanej - osamotnienia. Brak zbytnio znajomych, przyjaciół w tamtym okresie na których mógłbym polegać itd. Wystraszony to ja byłem zaraz po liceum, że będę sam. dopiero po 25 roku życia zacząłem doceniać takie życie, cieszyć się ;) I mieć jakby "wyje**ne" na związki :lol: :lol: Zacząłem czegoś innego szukać w tego typu relacji, niż romantycznych rzeczy.

Tak jak kolega wyżej :P Dopuszczam do siebie myśl, tylko z pewnym zrozumieniem i dystansem do tego typu relacji, na luzie, bez parcia. Też mam myśli, że fajnie by było, ale myśl, że dana osoba będzie pochłaniać cały czas i wszystko będzie się kręcić w okół tego, właśnie mnie odrzuca :P Wolałbym osobę, która nie skupia całej swojej uwagi na związek, relację i na siebie :wink: Umie sobą się zająć, związek nie traktuje jako CEL sam w sobie :P Bo to najgorsza rzecz. Takie uczucie DYSKOMFORTU też mam, bo to by zmieniło trochę dotychczasowe, które teraz jest.

I tutaj Słomiany Zapał rozumiem. Mi też jest emocjonalnie ciężko się otworzyć, by daną osobę wpuścić. Bym musiał dać rangę "członek rodziny" :lol: Czyli ktoś mega zaufany, oddany, lojalny, że mogę ufać ;) Wstrząsów emocjonalnych i wywracania świata mojego nie lubię :P
ODPOWIEDZ