moja spaczona psychika - aseksualna?

Jeśli masz pytanie i znikąd odpowiedzi, zwróć się do nas
DamaPIK
gimnASjalista
Posty: 10
Rejestracja: 8 maja 2010, 00:40

moja spaczona psychika - aseksualna?

Post autor: DamaPIK »

Witam wszystkich serdecznie!
To mój pierwszy post także pragnę się przywitać z wszystkimi –
szkoda tylko, że w takich okolicznościach :(

Długo się wahałam czy się zarejestrować na tym forum, i czy opisać
swój problem. Ale oto jestem i bardzo proszę o zrozumienie i z góry
przepraszam, za za długi post lub chaos.

Mam prawie 24 lata, swój pierwszy raz przeżyłam mając dokładnie lat
22 i pół :) z chłopakiem, z którym się wcześniej przyjaźniłam 2
lata i z którym już byłam ponad pół roku. Nasz związek opierał się i
opiera na akceptacji, zrozumieniu, miłości i całej masie innych
pozytywnych rzeczy. Problem jest jeden: mój totalny brak ochoty do
jakichkolwiek zbliżeń seksualnych czy nawet zwykłych okazywań
czułości.

Na początku było fajnie – jak to zawsze na początku – hormonki i
euforia było super. Zaczęłam brać tabletki, na trzy miesiące przed
współżyciem (tak wyszło – tzn chcieliśmy być zabezpieczeni by się
kąpać razem i zabawiać i mieć tą pewność, że gdyby doszło do
czegoś byłoby bezpiecznie). Seks na początku też był ok. chociaż (i
tu pojawia się pierwszy problem) NIGDY PRAKTYCZNIE NICZEGO NIE CZUŁAM.
Nie było bólu przy pierwszym razie, można rzec nie było nic. Potem im dalej w las tym… tak samo! Czyli nic! W ogóle mi to nie sprawiało przyjemności – albo inaczej. Sprawiało ale małą, albo sprawiało ale tylko i wyłącznie dlatego że byłam podniecona. Ale im dłużej brałam tabletki (a brałam je łącznie rok), tym coraz mniejszą miałam ochotę na jakiekolwiek zbliżenia. Już od samego początku nie było jakiejś nie wiadomo jakiej ochoty, więc co dopiero później.

Chłopak to oczywiście brał do siebie, niestety, ja tłumaczyłam mu że problem był ze mną. Tutaj w grę wchodzi również kolejny mój problem mianowicie orgazmy, które mam spazmiczne i tłumione, ale nie odchodźmy od głównego wątku :).

Rzuciłam tabletki po tym jak po trzeciej zmianie (! A zmiany były po to by podnieść libido) zaczęło mi coś puchnąć pod kolanem. Przeraziłam się i rzuciłam je w pierony! Nie dość że i tak seksu nie uprawiałam o zupełnie nie miałam ochoty, to miałam zdrowie stracić?

Oczywiście wszystko zwalałam na tabletki – zwalałam bo myślałam że to prawda… Że one obniżyły mi libido do zera i teraz jak już z nich zeszłam , to powoli z czasem libido mi wróci i co? I wielkie G….

Umówiłam się do endokrynologa na badanie hormonów we krwi (m.in. testosteronu), musiałam do tego odczekać 3/4 miesiące na powrót normalnych okresów. Oczywiście w tym czasie nic się nie poprawiło i od swojego lubego trzymałam się metaforycznie mówiąc z daleka – nie mając ochoty się całować, pieścić. NIC kompletnie NIC.

Badania zrobiłam i co? I testosteron mam w normie :( nawet lekko ponad normę. Jedyne co mam podwyższone to prolaktynę (przez co mam baaaardzo nieregularne okresy [ostatni był po 40 kilku dniach]. Dostałam leki na obniżenie prolaktyny, oczywiście o żadnych tabletkach anty nie ma mowy, no bo po co? Jak na razie nie ma prawie żadnych efektów...

Nie kochaliśmy się z chłopakiem od listopada, praktycznie w ogóle od tamtej pory nie ma we mnie wsparcia erotycznego. Nawet nie mam ochoty go przytulać, całować, NIC. Nie mam na żadne zbliżenia żadnej ochoty.

A chłopak jest naprawdę dobry i czuły i wyruzmiały – nie mogłam
trafić lepiej. Jest wręcz za dobry dla mnie i mi za dobrze – i tego nie
doceniam – ale to inny problem.

Czy jestem aseksualna? Kocham swojego chłopaka, ale jesteśmy razem jak stare dobre małżeństwo! Nie ma sfery intymnej jest tylko przyjacielska. Chłopak cierpi, ewidentnie. Znosi to dzielnie ale przez ten brak jakiejkolwiek czułości widzę że mu przykro, że nie czuje się pewnie. Boi się że go nie kocham, lub przestaje kochać. Rozmawiamy o tym ale ile mu mogę tłumaczyć? Naprawdę staram się to jakos zmienić – byłam u lekarza, biorę leki. Jedyne bo mi zostało to seksuolog…

Chłopak napala się byle czym, a ja nie mam najmniejszej ochoty i nie chce go nawet rozpalać i często nie chce by mnie macał, bo wiem że się podnieci, że będzie chciał „ulgi” a ja nie będę się zmuszać by mu ją dać! I wtedy tylko znowu jest smutny i ponury. Psuje się między nami i to psuje bardzo, przez to że jestem tak oziębła i nieczuła. I to nie jest tak, że mam na oku innego. Nic mnie nie pociąga więc też i on. Seks mógłby dla mnie nie istnieć (szczególnie że nic nie czułam nigdy i mam tłumione spazmiczne orgazmy)

Co robić?

Muszę ratować mój związek bo widzę że wisi na włosku… Nie
kłócimy się (nie licząc naszych rozmów o seksie i tej presji którą
czuje gdy widzę że on czegoś chce a ja mam to kompletnie gdzieś) ale przez ten brak czułości jest fatalnie. Chce walczyć bo warto! Bo jest naprawdę porządnym i wartościowym chłopakiem. Ale tak się czasem zastanawiam: czy ja chce z nim ten seks jeszcze kiedyś uprawiać? Ogólnie mówię: nie. Ale wiem że jest to spowodowane, no właśnie czym? I że to się zmieni jak się odblokuje/wezmę leki/poleczę u specjalisty i jak już będzie ochota to będę się na niego rzucać? A może ja bo już nie traktuje jak chłopaka tylko przyjaciela? Skoro nie ma czułości, pocałunków, seksu? Ale on mnie tak kocha i tak mnie pożąda… a ja?


Chce iść do seksuologa, chce z nim porozmawiać.
Mam jeszcze jedno pocieszenie: mamę, która twierdzi że zarówno ona jak i jej mama, czyli moja babcia bardzo późno się wzięły „do roboty” i też bardzo długo nie były „dojrzałe” i nie miały ochoty na seks. Ale mój chłopak nie będzie czekał wiecznie i moje uczucie do niego również niestety… przez moją oziębłość i brak hormonów mam wrażenie, że kocham go mniej i że odsuwamy się od siebie. Jednak mówcie co chcecie, ale jakaś czułość w związku musi być = czy to chęć przytulenia, czy całowania ( nie mówię tu o seksie). A jak on zaczyna się do mnie lepić to ja sztywnieje i nie chce by to robił. Jezu to jest takie dziwne… takie chore… A on się zachowuje normalnie – jak każdy chłopak by się zachowywał: chce mi dawać buzi, chce mnie przytulać, a mnie to odstręcza! I to mnie martwi i boli, że coraz bardziej się od niego odsuwam chociaż nie chce!!!

Błagam, doradźcie mi coś…

Chce iść do seksuologa, czy znacie, możecie polecić jakiś dobrych
lekarzy z małopolskiego? Najlepiej Krakowa, bo mieszkam niedaleko i dojeżdżam tam prawie codziennie na zajęcia.
Pomóżcie mi ratować mój związek i moją spaczoną psychikę, która
ma wszystko, a to odrzuca, która ma miłość ale jej nie chce…

Przepraszam za długość posta, za chaos. Wybaczcie. Wreszcie się
porządnie wyżaliłam… Kosztem was niestety…
Awatar użytkownika
Artemis
pASsiFlora
Posty: 1355
Rejestracja: 7 sie 2008, 21:41
Lokalizacja: z miasta

Post autor: Artemis »

Wypisanie pomaga uświadomić sobie problem, określić, nazwać...
Nikt nie zna Ciebie lepiej niż Ty sama, w sobie powinnaś szukać odpowiedzi...
Witaj na forum :ciasto: :ciasto: :kawa:
Turysta-człowiek pętający się po szlakach w poszukiwaniu jedzeniaObrazek
DamaPIK
gimnASjalista
Posty: 10
Rejestracja: 8 maja 2010, 00:40

Post autor: DamaPIK »

heh, no wypisałam to co już dawno w głowie sobie wypisałam mentalnie :) Ale moje uczucia do faceta się nie zmieniły i dalej siedzi we mnie myśl czy nie zaliczam się do tego 10% społeczeństwa co nie potrzebują seksu żeby funkcjonować. Tylko czemu druga strona tak musi cierpieć...


Dalej, proszę jeśli ktoś zna dobrego seksuologa w Krakowie o namiary.
Awatar użytkownika
Jo
bASałyk
Posty: 731
Rejestracja: 7 lut 2009, 23:07
Lokalizacja: z wlasnego swiata

Post autor: Jo »

Czesc!
Dobrego seksuologa postaraj sie znalezc sama gdzies w internecie, ludzie polecaja sobie dobrych lekarzy, poczytaj ich opinie. Tutaj, obawiam sie, nie ma zbyt duzo osob, ktore znaja seksuologow, a co dopiero dobrych.

Czytajac Twoja opowiesc wydaje mi sie, ze sama odpowiedzialas sobie na to pytanie: babcia i mama dojrzewaly do tych spraw pozno, wiec najprawdopodobniej z Toba tez tak bedzie. Jedna osoba wykazuje zainteresowanie seksem w wieku 16 lat a inna 26.
Najprawdopodobniej najlepszym lekarstwem bedzie tu czas. Nie panikuj.
Pozdrawiam.
'Never give up on your adventures and dreams ...'
DamaPIK
gimnASjalista
Posty: 10
Rejestracja: 8 maja 2010, 00:40

Post autor: DamaPIK »

no tak, ale ja nie jestem sama że mogę sobie czekać. Jestem z meżczyzną który ma potrzeby i od którego się coraz bardziej odsuwam przez swój brak jakiejkolwiek czułości - nie mówię tylko o seksie. Tylko jakimkolwiek kontakcie czułościowym. Nie mam ochoty go przytulać, całować... nie wiem czemu. Nie pociąga mnie już? nie kocham go? nie chce go podniecać bo wiem że będzie potem zawiedziony?

Moja oziębłośc rozwala mi związek i nie wiem czy to dlatego że jestem aseksualna, czy inny problem.
Awatar użytkownika
Jo
bASałyk
Posty: 731
Rejestracja: 7 lut 2009, 23:07
Lokalizacja: z wlasnego swiata

Post autor: Jo »

Trudne to wszystko :(
'Never give up on your adventures and dreams ...'
Awatar użytkownika
Descartes
starszASek
Posty: 45
Rejestracja: 17 kwie 2010, 17:17

Post autor: Descartes »

Będę mówił wyłącznie za siebie:
Zakończenie związków w których brałem udział rozwiązało wszystkie moje problemy w tej materii. Patrząc na to z perspektywy kilku lat, polecam to rozwiązanie.
DamaPIK
gimnASjalista
Posty: 10
Rejestracja: 8 maja 2010, 00:40

Post autor: DamaPIK »

to najprostsza droga, i taka najbardziej amerykańska - są problemy-odejdź na pewno w następnym związku będzie lepiej, a już na pewno przez jakiś czas, więc najwyżej znowu zmienię partnera. Ja chce walczyć póki nie stwierdzę, że zrobiłam wszystko co w swojej mocy by to naprawić.
po obronie pracy magisterskiej idę do lekarza. Czyli chłopak musi jeszcze wytrzymać do lipca :(

ale dzięki za radę :)
Awatar użytkownika
Descartes
starszASek
Posty: 45
Rejestracja: 17 kwie 2010, 17:17

Post autor: Descartes »

Mała poprawka. Następny związek to zazwyczaj podobne problemy, zresztą sama to zaznaczyłaś opisując 'american style'. Rzeczywiście to rozwiązanie jest proste (nieskomplikowane) ale w żadnym razie nie uznałbym go za łatwe. Zdaję sobie sprawę, że zakończenie związku w tym stylu może budzić pewne... wątpliwości. Oby Twoje metody okazały się równe efektywne.
DamaPIK
gimnASjalista
Posty: 10
Rejestracja: 8 maja 2010, 00:40

Post autor: DamaPIK »

moje metody mówisz wizyta u shrinka? no mam nadzieję, bo jeśli nie to już nie widzę ratunku i zakończe związek, bo nie ma byśmy się tak męczyli. Ja sobie dorosnę albo i nie, a on sobie znajdziesz dziewczynę co go będzie dużo lepiej traktować i po nogach całować :)
Libra

Post autor: Libra »

Piku drogi... a czy okazujesz lubemu to, że Ci na nim zależy w inny sposób? Pal sześć, seks i czułości - z braku karesów jeszcze nikogo szlag nie trafił.
Znasz go, znasz jego zainteresowania: chodzi mi o sprawienie radości drobną rzeczą np. książką dot. jego zainteresowań, zorganizowaniem mu jakiejś wycieczki-niespodzianki jeżeli jest fanem łażenia i zwiedzania, zabranie go na jakiś koncert gdy dana muzyka w duszy mu gra... Mała rzecz, a cieszy i scali być może.
Na czas jakiś odpuściłabym wszelkie poważniejsze na ten temat rozmowy(które pewnie i tak macie już przerobione, wzdłuż, wszerz i po przekątnych) a zajęłabym się właśnie takimi niby niewiele znaczącymi "pierdołami".
Awatar użytkownika
Descartes
starszASek
Posty: 45
Rejestracja: 17 kwie 2010, 17:17

Post autor: Descartes »

Libra, jeżeli tak ma wyglądać związek to ja aktualnie znajduję się w takich trzech, w dodatku z przedstawicielami różnych płci. Jak to mawia mój znajomy, przeciwnik wegetarianizmu: mięso w posiłku może zostać zastąpione jedynie mięsem. Ja uważam, że seks w związku może zostać zastąpiony jedynie seksem; z współżycia można zrezygnować ale nie można go zastąpić czymś innym. Przykłady można mnożyć. Chociażby gdy problemem w związku jest spędzanie z partnerem zbyt mało czasu, to nie można tego reperować przez kupowanie mu prezentów.
Znam wielu mężczyzn i z prowadzonych z nimi rozmów wynika, że jeżeli mówią, że chcą seksu to zazwyczaj mają na myśli to, że chcą seksu.
Wiem, że w tej sytuacji nie jest to pocieszające ale naprawdę nie jest dobrze się okłamywać, bo może to prowadzić do absurdalnych zachowań w stylu: "nie mam ochoty na seks ale możemy pójść do kina".
Libra

Post autor: Libra »

Libra, jeżeli tak ma wyglądać związek
nie podałam żadnej definicji związku.

Główna zainteresowana wkrótce zamierza zwrócić się o pomoc, być może ją uzyska(za co kciuki trzymam) - uważasz więc, że do tego czasu ma syczeć i fukać na chłopaka, czasem pacnąć pazurami?
Podejrzewam, że chłopię również jest skołowane, wsparcie i zapewnienie o tym, że wciąż się jest dla kogoś numerem jeden są potrzebne w tym być może okresie przejściowym.

Reasumując: zachowania o których wspomniałam nie mają być substytutem czegokolwiek a specyfikiem na wątpliwości i niepewność.

Btw
Jak to mawia mój znajomy, przeciwnik wegetarianizmu: mięso w posiłku może zostać zastąpione jedynie mięsem
to u kiepskich kucharzy jarskie potrawy jadał... ;)
Awatar użytkownika
Descartes
starszASek
Posty: 45
Rejestracja: 17 kwie 2010, 17:17

Post autor: Descartes »

Nieaktualne.
Ostatnio zmieniony 20 gru 2013, 14:03 przez Descartes, łącznie zmieniany 2 razy.
DamaPIK
gimnASjalista
Posty: 10
Rejestracja: 8 maja 2010, 00:40

Post autor: DamaPIK »

nie zmienią? to zmieni je jedynie seks i czułości? :)

Staram się okazywać mu inaczej co i jak i jak mam lepszy dzień, albo dużo lepszy humor to od razu jest lepiej, pomimo mojej oziębłości... ale w tym wypadku wszystko jest uzależnione ode mnie :(

Dziwię się, że on chce w ogóle ze mną być jeszcze. Ale on tak bardzo mnie kocha właśnie, chce ze mną zamieszkać, mieć ze mną dzieci. Ja jestem jego tą jedyną :( A facet ma już 30 lat więc powinien się ustatkować
ODPOWIEDZ