Jak to jest z nagością?
Re: Jak to jest z nagością?
Wbrew powszechnemu myśleniu, w średniowieczu kobiety sporo tworzyły. W porównaniu z mężczyznami, były bardziej bezpośrednie w kwestiach cielesnych. Zachowały się między innymi dzieła dotyczące udanego pożycia małżeńskiego
Podobny tekst wykorzystał Wilbur Smith w powieści "Bóg Nilu", gdzie opisując przygotowania do nocy poślubnej młodziutkiej żony faraona, jej sługa będący narratorem pociesza ją i mówi, żeby "nie wstydziła się i obnażyła śmiało, gdyż jeszcze nigdy w historii Egiptu żadna kobieta nie wyhodowała piękniejszego kwiatu i cudowniejszych płatków". Ten tekst pochodzi z kolei z pewnego angielskiego poematu rycerskiego, który autor uznał za idealnie pasujący do romantycznej natury swojego bohatera
Stąd całkiem sensowne przypuszczenie, że pomijając oczywiście określenia wulgarne, był to zupełnie normalny język w tamtych czasach Szkoda, że do dzisiaj tak nie zostało. Polecam też poczytać pisma chińskie na "te" tematy - to jest dopiero poezja.
Podobny tekst wykorzystał Wilbur Smith w powieści "Bóg Nilu", gdzie opisując przygotowania do nocy poślubnej młodziutkiej żony faraona, jej sługa będący narratorem pociesza ją i mówi, żeby "nie wstydziła się i obnażyła śmiało, gdyż jeszcze nigdy w historii Egiptu żadna kobieta nie wyhodowała piękniejszego kwiatu i cudowniejszych płatków". Ten tekst pochodzi z kolei z pewnego angielskiego poematu rycerskiego, który autor uznał za idealnie pasujący do romantycznej natury swojego bohatera
Stąd całkiem sensowne przypuszczenie, że pomijając oczywiście określenia wulgarne, był to zupełnie normalny język w tamtych czasach Szkoda, że do dzisiaj tak nie zostało. Polecam też poczytać pisma chińskie na "te" tematy - to jest dopiero poezja.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Re: Jak to jest z nagością?
Tak sobie pomyślałam, że jakbym Hrabinę widywała codziennie - to bym przywykła. A , że ona jednak skrzętnie schowana to dlatego mnie zdruzgotała.
Re: Jak to jest z nagością?
Kiedyś też ludzie się ubierali - w każdym razie na pewno w średniowieczu. Tu nie chodzi o widok codzienny, tylko o akceptację siebie. To jest ważne o tyle, że dotyczy obu stron. W każdym związku każde z partnerów ma jakieś kompleksy związane z urodą.
Tylko że z tym trzeba sobie jakoś poradzić, bo to, co jedno uważa za paskudne, drugie uważa za piękne. Z podejściem typu "tego nie zdejmuj, tego nie dotykaj, tego nie oglądaj" prędzej czy później pojawią się frustracje. Stosując nazewnictwo spotykane w grach cRPG - na noc z partnerem nie zakłada się Gotyckiej Zbroi Mrozu, tylko Ogniste Stringi Porażenia.
Tylko że z tym trzeba sobie jakoś poradzić, bo to, co jedno uważa za paskudne, drugie uważa za piękne. Z podejściem typu "tego nie zdejmuj, tego nie dotykaj, tego nie oglądaj" prędzej czy później pojawią się frustracje. Stosując nazewnictwo spotykane w grach cRPG - na noc z partnerem nie zakłada się Gotyckiej Zbroi Mrozu, tylko Ogniste Stringi Porażenia.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Re: Jak to jest z nagością?
Myslę, że do tego potrzebny jest czas, uczucie i przede wszystkim zaufanie do drugiej osoby, poczucie akceptacji, wtedy wstyd mija.
Re: Jak to jest z nagością?
ale wszak nie mowa o ciele męskim, któremu dynda od razu po ściągnięciu gaci, ale o kobiecym: a kobieta nawet nago stojąc nie bardzo ma jak sobie pooglądać bez akrobacji typu noga na umywalce i operowanie lusterkiemViljar pisze:Kiedyś też ludzie się ubierali - w każdym razie na pewno w średniowieczu.
Re: Jak to jest z nagością?
We mnie w sumie rodzice stworzyli taki sztuczny automatyczny wstyd do nagości, ale kiedy zdałam sobie sprawę, że to tylko ludzka anatomia to nie przeszkadza mi już ani własna nagość ani innych osób
Nie żeby się specjalnie rozbierała przy każdej okazji! Po prostu uważam to jako coś nie niestosownego i w porządku.
Nie żeby się specjalnie rozbierała przy każdej okazji! Po prostu uważam to jako coś nie niestosownego i w porządku.
"Always remember how you are"
Re: Jak to jest z nagością?
Jeśli jestem z tym kimś związana emocjonalnie - nagość jest całkowicie ok. Nagie kobiety też są ok, nawet obce. Nadzy, obcy mężczyźni są jednak dla mnie odpychający - brzydcy. Natomiast jeśli jest moje i kochane, to przestaję dzielić to na ładne czy brzydkie.
Coś się kończy, coś się zaczyna...
Re: Jak to jest z nagością?
Narządy płciowe są dla mnie... brzydkie. Pod względem anatomicznym to część ciała jak każda inna, ale pięknem nie grzeszy. Człowiek nagi wydaje mi się... nagi. Śmieszny, bezbronny, dziwaczny. O ile w ubraniu można prezentować się dostojnie, poważnie czy elegancko, o tyle nago, w moim odczuciu, nie bardzo. Trudno mi pojąć, że kogoś może podniecać pochwa lub penis.
Wspólne mieszkanie znosi wiele barier, tak myślę, ale zanim zdecydowałabym się na dzielenie mieszkania z potencjalnym partnerem, musiałabym czuć się z nim bardzo silnie związana emocjonalnie i pozbyć się krępacji w niektórych aspektach dnia codziennego. Nagość byłabym wtedy w stanie zaakceptować, ale pytanie - po co właściwie partner miałby paradować nago? Jeżeli chodziłoby tylko o kwestię wygody, np. chwilowe wyjście z łazienki po gatki albo spanie w stroju Adama w upalną noc, to OK. Gdyby nagość miała jakiś podtekst seksualny - nie OK. To już jednak osobna kwestia, bo związku z seksualną osobą pod uwagę (już) nie biorę. Siebie nagiej w związku za bardzo nie widzę. Nie chodzi tylko o płciowość, ale też i o ciało. Nie uważam, żeby było atrakcyjne i ładne, więc po co je przed kimś odkrywać. Nie wykluczam jednak, że gdybym bardzo mocno zaufała partnerowi, do tego stopnia, by zdecydować się na wspólne mieszkanie, pozbyłabym się tego rodzaju wstydu i byłabym w stanie, dla wygody, zrzucić z siebie ubranie przy kimś.
Spanie w jednym łóżku... twardy orzech do zgryzienia. Może to banalne, ale nie wiem, czy umiałabym porządnie się wyspać, mając kogoś cały czas obok. Łóżko to moja świątynia, w której się rozluźniam, odprężam i odpoczywam, to takie miejsce, w którym nikt mi nie przeszkadza. Oczywiście zdarzyło mi się spać z kimś, ale to były raczej jednorazowe sytuacje typu nocowanie gości albo bycie gościem u kogoś, nigdy spanie z kimś nie stanowiło codzienności przez np. miesiąc, pół roku, rok. Może jednak i spanie razem to kwestia przyzwyczajenia. Może gdybym dopuściła kogoś do tej swojej wewnętrznej, emocjonalnej i psychicznej strony, to i byłabym w stanie podzielić z nim tę łóżkową przestrzeń.
Wspólne mieszkanie znosi wiele barier, tak myślę, ale zanim zdecydowałabym się na dzielenie mieszkania z potencjalnym partnerem, musiałabym czuć się z nim bardzo silnie związana emocjonalnie i pozbyć się krępacji w niektórych aspektach dnia codziennego. Nagość byłabym wtedy w stanie zaakceptować, ale pytanie - po co właściwie partner miałby paradować nago? Jeżeli chodziłoby tylko o kwestię wygody, np. chwilowe wyjście z łazienki po gatki albo spanie w stroju Adama w upalną noc, to OK. Gdyby nagość miała jakiś podtekst seksualny - nie OK. To już jednak osobna kwestia, bo związku z seksualną osobą pod uwagę (już) nie biorę. Siebie nagiej w związku za bardzo nie widzę. Nie chodzi tylko o płciowość, ale też i o ciało. Nie uważam, żeby było atrakcyjne i ładne, więc po co je przed kimś odkrywać. Nie wykluczam jednak, że gdybym bardzo mocno zaufała partnerowi, do tego stopnia, by zdecydować się na wspólne mieszkanie, pozbyłabym się tego rodzaju wstydu i byłabym w stanie, dla wygody, zrzucić z siebie ubranie przy kimś.
Spanie w jednym łóżku... twardy orzech do zgryzienia. Może to banalne, ale nie wiem, czy umiałabym porządnie się wyspać, mając kogoś cały czas obok. Łóżko to moja świątynia, w której się rozluźniam, odprężam i odpoczywam, to takie miejsce, w którym nikt mi nie przeszkadza. Oczywiście zdarzyło mi się spać z kimś, ale to były raczej jednorazowe sytuacje typu nocowanie gości albo bycie gościem u kogoś, nigdy spanie z kimś nie stanowiło codzienności przez np. miesiąc, pół roku, rok. Może jednak i spanie razem to kwestia przyzwyczajenia. Może gdybym dopuściła kogoś do tej swojej wewnętrznej, emocjonalnej i psychicznej strony, to i byłabym w stanie podzielić z nim tę łóżkową przestrzeń.
Re: Jak to jest z nagością?
Że co? A niby dlaczego miałbym się wstydzić?Shavione pisze:Gdybyście mieli partnera/partnerkę, brzydziłaby was ich nagość? Mieszkalibyście razem, zakochani, może nawet po ślubie i nie oglądalibyście 2 osoby roznegliżowanej?
Re: Jak to jest z nagością?
Miałam okazję się przekonać w końcu jak to jest z nagością w związku Żadnego problemu nie ma, jak jedno i drugie jest nago. Jakby przyszło spać razem, nawet nago czy w samych gatkach, nie miałabym jakichś oporów przed tym. W końcu chodzi tu o osoby bliskie, silnie związane emocjonalnie, ufające sobie.
Matka jest o 21 lat starsza od swojego dziecka. Za 6 lat dziecko będzie 5 razy młodsze od matki. Gdzie jest ojciec??
Re: Jak to jest z nagością?
Moje ciało jest solą w oku współczesnej kultury dążącej do chowania pod dywan wszelkich istnień nie pasujących do kanonu kina familijnego. Mam jakąś złośliwą satysfakcję gdy na plaży wzbudzam nieprzyjemne doznania estetyczne u księżniczek i ludzi sukcesu, chcących żyć w bajkowym świecie idealnych ciał. Łotr ze mnie i lubię im przypominać o nieuniknioności niedoskonałości
"Słowa prawdziwe nie są piękne
Piękne słowa nie są prawdziwe."
Piękne słowa nie są prawdziwe."
- Warszawianka40+
- AS gaduła
- Posty: 427
- Rejestracja: 1 lip 2016, 12:37
Re: Jak to jest z nagością?
Ja też nie lubię zachwyconych sobą "księżniczek" i pewnych siebie napakowanych prymitywów, rozumiem Twoje uczucia bo miewałam podobne (dotyczyło to raczej pieniędzy ) ale... strzeż się zgorzknienia bo zatruje Ci duszę. Oni nie są tego warci - a życie trwa krótko. Na szczęście.Korat pisze:Moje ciało jest solą w oku współczesnej kultury dążącej do chowania pod dywan wszelkich istnień nie pasujących do kanonu kina familijnego. Mam jakąś złośliwą satysfakcję gdy na plaży wzbudzam nieprzyjemne doznania estetyczne u księżniczek i ludzi sukcesu, chcących żyć w bajkowym świecie idealnych ciał. Łotr ze mnie i lubię im przypominać o nieuniknioności niedoskonałości
"Czasem lepiej jest milczeć niż mówić;
I nie trzeba mścić się słowem,
gdzie sama za siebie mści się prawda."
Inigo de Loyola
I nie trzeba mścić się słowem,
gdzie sama za siebie mści się prawda."
Inigo de Loyola
Re: Jak to jest z nagością?
Dla mnie nagość innych ludzi, nawet całkowita, nie jest problemem. Sama czuję się komfortowo w obecności innych ludzi, jeśli mam na sobie co najmniej majtki i stanik. Gdybym musiała je zdjąć, nie czułabym się pewnie komfortowo, chyba że w obecności dwóch grup osób - osób, które znam, lubię i którym ufam oraz osób, których całkowicie nie znam i których nigdy już nie spotkam. Najbardziej krępowałabym się swoją nagością w obecności osób, które rozpoznaję, ale nie utrzymuję z nimi indywidualnych relacji.
Za to kompletnie nie rozumiem, dlaczego niektórzy ludzie krępują się nagości w obecności osób innej płci, a nie krepują się się nagości w obecności osób tej samej płci, co ich własna. Dla mnie w ocenie poziomu skrępowania nagością płeć osób, które widziałyby mnie nago, nie jest ważna, a jedynie poziom zażyłości ich relacji ze mną.
Za to kompletnie nie rozumiem, dlaczego niektórzy ludzie krępują się nagości w obecności osób innej płci, a nie krepują się się nagości w obecności osób tej samej płci, co ich własna. Dla mnie w ocenie poziomu skrępowania nagością płeć osób, które widziałyby mnie nago, nie jest ważna, a jedynie poziom zażyłości ich relacji ze mną.
- Słomiany Zapał
- ASter
- Posty: 621
- Rejestracja: 2 lis 2015, 16:31
Re: Jak to jest z nagością?
Nagość nie jest czymś, co jakoś przykuwa moją uwagę. Jest mi raczej obojętna. U bliskiej osoby by mi nie przeszkadzała i na pewno by mnie nie brzydziła. Jaki bowiem byłby sens być z kimś, kto nas brzydzi?
Ostatnio zmieniony 21 gru 2017, 16:18 przez Słomiany Zapał, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Jak to jest z nagością?
Ogólnie to wstydzę się pokazywać bez ubrania - wyjątek byłby tylko przy bliskiej osobie Asiku.
Patrzeć bym na osobę bliską chciała , ale musiałby się golić w intymnych miejscach, bo zarost tam mnie po prostu brzydzi fuj.
Patrzeć bym na osobę bliską chciała , ale musiałby się golić w intymnych miejscach, bo zarost tam mnie po prostu brzydzi fuj.