Jak właściwie się dowiedzieliście o swojej aseksualności?

Jeśli masz pytanie i znikąd odpowiedzi, zwróć się do nas
natlini
gimnASjalista
Posty: 19
Rejestracja: 25 sie 2015, 20:26

Re: Jak właściwie się dowiedzieliście o swojej aseksualności

Post autor: natlini »

Pierwszy raz zdziwiłam się, może nawet zaniepokoiłam, kiedy w wieku 15 lat zakochałam się w zasadzie pierwszy raz tak mocno. Czułam się nim dosłownie naćpana ;). Ale nie było w tym pierwiastka seksualnego - nolla! Żadnych marzeń nawet o pocałunku. Czysto romantycznie. Nie byliśmy razem - i w zasadzie dobrze wyszło. Mam miłe wspomnienia, niczym nie zmącone :D .
Później miałam dość intensywny okres, w którym eksperymentowałam, spotykałam się z różnymi facetami, aby sprawdzić swoje odczucia. Pierwszy raz się całowałam - i oczywiście nic nie czułam. Równie dobrze mogłabym całować własną rękę. Później napatoczył się mój były - walczył o mnie ładnych parę miesięcy, aż się zgodziłam na związek. Za jakiś czas doszło do różnych zachowań seksualnych, które też były dla mnie beznamiętne - nie czułam ani wstydu (stając pierwszy raz naga przed kimś przeciwnej płci), ani też żadnego podniecenia.
Kilka miesięcy później z nim zerwałam, mówiąc, że go nie kocham.
Miewałam potem jeszcze zdarzenia, w których np. dochodziło do ostrego obmacywania - one tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że jestem aseksualna. Że nie wspomnę o próbach pocałunku, czy podrywaniu.

Na ten moment do niczego się już nie zmuszam :) . Po prostu nie ma sensu. Jeśli w kwestii mojej aseksualności coś się zmieni - myślę, że sama to poczuję.
Awatar użytkownika
Rue
przedszkolASek
Posty: 6
Rejestracja: 15 wrz 2015, 21:33
Lokalizacja: Poznań

Re: Jak właściwie się dowiedzieliście o swojej aseksualności

Post autor: Rue »

Jakoś już w podstawówce zaczęły się rozmowy z koleżankami o chłopcach. Aby nie zostać wykluczona wybierałam zawsze jakiegoś popularnego chłopaka ze szkoły i udawałam, że mi się podoba. Tak minęło mi kilka lat.

W szkole średniej miałam kilku adoratorów udało mi się ich jakoś zbyć. Gdy pierwszy raz się całowałam oczywiście nic nie czułam, uznałam jednak że to może"nie ten" i nie drążyłam tematu. W szkole średniej poznałam też mojego późniejszego chłopaka, mieliśmy wspólnych znajomych. Zeszliśmy się już po skończeniu szkoły średniej, właśnie dzięki tym znajomych. Lubiłam go, miło spędzało nam się razem czas, mieliśmy wspólne zainteresowania. Podobał mi się "nasz związek" dopóki on nie zaczął się do mnie kleić co mnie strasznie "irytowało", dlatego też szybko zakończyłam ten związek i skupiłam się na pracy i studiach.

Któregoś dnia natknęłam się na określenie "aseksualizm" i zaczęłam czytać....
Awatar użytkownika
Azahar81
gimnASjalista
Posty: 12
Rejestracja: 20 wrz 2015, 19:50

Re: Jak właściwie się dowiedzieliście o swojej aseksualności

Post autor: Azahar81 »

Jak znalazłam ten wątek to go przeczytałam za jednym tchem, a w trakcie czytania wiele razy miałam wrażenie "o jaaaa, przecież to ja!"

Uświadomienie sobie własnej aseksualności był bardzo długim procesem, głównie dlatego, że wcześniej miałam dość ograniczoną wiedzę na temat tej orientacji, na podstawie której stwierdziłam, że nie należę do tego grona. Ale tak naprawdę zaczęłam się czuć "inna" już w podstawówce. Pamiętam wycieczkę szkolną pod koniec szóstej klasy: wieczorem koledzy się zebrali w którymś pokoju żeby grać w butelkę, a ja zostałam u siebie z młodszą siostrzyczką przyjaciólki która pojechała z nami na wycieczkę, stosując ją jako wymówkę :P Później, chodząc już do polskiej szkoły tłumaczyłam swój brak zainteresowania tym, że jestem jeszcze dzieckiem (zawsze byłam najmłodsza w klasie bo na Węgrzech szkołę się zaczyna mając 6 lat). Poza tym zawsze (właściwie do ukończenia studiów, a do pewnego stopnia aż do dziś) byłam otoczona w przeważającej większości dziewczynami, więc na początku myślałam też, że po prostu nie czuję nic bo nie spotkałam odpowiedniego faceta. Potem w szkole średniej zakochałam się po raz pierwszy: miłość platoniczna, do nauczycielki (wtedy dotarło do mnie, że mogę być lesbijką), ale też nie czułam pociągu seksualnego, choć miałam ochotę ją przytulić, pogłaskać po włosach itp. Tę miłość jednak można było jeszcze traktować jako idealizację bliskiej osoby, tak typową dla nastolatków. Na studiach zaś już całkiem świadomie się zakochałam w jednej ze swoich przyjaciółek, miłością czystą, pozbawioną namiętności - wystarczało mi, że mam ją blisko, że jak było jej zimno to mogłam jej pożyczyć swój sweter (mimo że mi też było chłodno) - udawałam w sekrecie, że jesteśmy razem. Na moje szczęście w naszej paczce uniwersyteckiej aż do końca studiów wszyscy byli singlami, seks i związki nie były więc częstymi tematami. Po zakończeniu studiów jednak wszyscy nagle znaleźli swoje drugie połówki, a ja się czułam w pewnym sensie oszukana: czemu nie było im dobrze tak jak było? Potem jednak partnerzy/partnerki się zintegrowały z paczką, dalej się spotykaliśmy, chodziliśmy na wycieczki i było wszystko super. Gorzej jest teraz, kiedy wszyscy już mają dzieci, a ja się czuję coraz bardziej samotna, czego strasznie nie lubię... I jak przyjaciele wokół mnie zaczęli mieć coraz mniej czasu na spotkania, zaczęłam się zastanawiać nad swoją przyszłością i doszłam do tego, że ja nie "chcę być w związku", lecz bardzo bym chciała "chcieć być w związku". Albo inaczej: chciałam (i nadal bym chciała) znaleźć sobie dziewczynę, bratnią duszę z którą mogłybyśmy chodzić na wycieczki, przytulać się, budzić się razem rano - ale że wiedziałam (myślałam), że prędzej czy później w każdym związku dojdzie do seksu, przerażała mnie sama myśl.

Zaczęłam się zastanawiać dopiero wtedy, jaka może być przyczyna tego braku zainteresowania seksem (lub wręcz lęku przed nim), chodziłam do psychologa, kinezjologa, byłam na konstelacji rodzinnej, ale nikt nie potrafił pomóc.

I najprawdopodobniej nadal bym tkwiła w nieświadomości gdyby nie mój tata, który parę tygodni temu wspomniał mi, że przeczytał artykuł o aseksualizmie i może to będzie odpowiedź na moje pytania. Weszłam wtedy na stronę AVEN, zaczęłam szukać trochę więcej informacji - a teraz jestem tu :)

Co do tego dlaczego wcześniej nie wzięłam takiej opcji pod uwagę, zmyliło mnie to, że potrafię się podniecić scenami erotycznymi, dotykanie siebie też mi sprawia do pewnego stopnia przyjemność (czysto fizyczną), a myślałam, że to wyklucza aseksualność.

A jak się teraz z tym wszystkim czuję? Z jednej strony ulżyło mi, że nie jestem kosmitą, bardzo się cieszę, że trafiłam na Was :) , ale z drugiej trochę się zdołowałam, że w takim razie może mi być ciężko znaleźć swoją wymarzoną drugą połówkę - a o dzieciach już nawet nie wspomnę, bo odkąd pamiętam zawsze chciałam ich mieć dużo... :(
"Life is not about waiting for the storm to pass... It's about learning to dance in the rain"
Awatar użytkownika
ColdChris
pASibrzuch
Posty: 232
Rejestracja: 20 sie 2015, 12:51
Lokalizacja: Poznań

Re: Jak właściwie się dowiedzieliście o swojej aseksualności

Post autor: ColdChris »

Wszyscy jesteśmy kosmitami ;)
Seek not the paths of the ancients; Seek that which the ancients sought
Rheda
pASibrzuch
Posty: 259
Rejestracja: 18 kwie 2015, 23:32

Re: Jak właściwie się dowiedzieliście o swojej aseksualności

Post autor: Rheda »

Azahar81 pisze:Po zakończeniu studiów jednak wszyscy nagle znaleźli swoje drugie połówki, a ja się czułam w pewnym sensie oszukana: czemu nie było im dobrze tak jak było?
Na całym tym forum nie znalazłam zdań, z którymi bym się bardziej identyfikowała. Jak ja bym strasznie chciała, żeby moi najbliżsi przyjaciele byli singlami! Co prawda do ślubów jeszcze nie dochodzi, ale powoli zbliża się ten wiek. Czasami jak pomyślę, że ci ludzie będą się pobierać, a co gorsza mieć dzieci... To jestem zwyczajnie przerażona.
Awatar użytkownika
Azahar81
gimnASjalista
Posty: 12
Rejestracja: 20 wrz 2015, 19:50

Re: Jak właściwie się dowiedzieliście o swojej aseksualności

Post autor: Azahar81 »

Rheda pisze:Jak ja bym strasznie chciała, żeby moi najbliżsi przyjaciele byli singlami! Co prawda do ślubów jeszcze nie dochodzi, ale powoli zbliża się ten wiek. Czasami jak pomyślę, że ci ludzie będą się pobierać, a co gorsza mieć dzieci... To jestem zwyczajnie przerażona.
Ile razy rozmyślałam nad tym, jak fajnie by było gdyby istniała nieskończona ilość równoległych światów, z tymi samymi "aktorami", w których każdy mógłby pisać scenariusz według swoich potrzeb! Wtedy moja paczka nadal by się składała z singli. Choć tak naprawdę partnerzy/partnerki przyjaciół świetnie się zintegrowali z naszym towarzystwem, prawdziwa zmiana nastąpiła po narodzinach pierwszych dzieci. Więc głowa do góry, jeśli dobrze rozumiem to do tego jeszcze trochę Ci zostało czasu ;)
"Life is not about waiting for the storm to pass... It's about learning to dance in the rain"
innaja
przedszkolASek
Posty: 8
Rejestracja: 15 wrz 2015, 11:01
Lokalizacja: Warszawa

Re: Jak właściwie się dowiedzieliście o swojej aseksualności

Post autor: innaja »

Od czasów gimnazjum czułam ,że "coś ze mną nie tak", uciekałam od kolegów, od randek, a próby pocałunków wzbudzały u mnie odruch wymiotny.
Najgorzej było w liceum, jak koleżanki chodziły na randki, całowały się i robiły inne rzeczy, które u mnie wzbudzały obrzydzenie. Mysłałam, że może z tego wyrosnę, nawet miałam"chłopaka" przez 3 tygodnie, ale jak powiedział, że chce mnie w końcu podotykać i całować, to uciekłam. Stwierdziłam, że chce tylko "jednego" (to była 1 klasa liceum). Do matury postanowiłam się zająć tylko nauką, ale w międzyczasie zmieniłam klasę, gdzie poznałam fantastycznego chłopaka. Wiem, że to była platoniczna miłość , a raczej "biała miłość" - uwielbiałam na niego patrzeć, rozmawiać z nim, ale nie wyobrażałam sobie, że mogłabym go pocałować czy coś więcej. Na początku studiów kontakt nam się urwał, ja znów się wziełam do nauki, a że to była uczelnia techniczna ciągle ktoś mnie podrywał co było dla mnie masakrą :(
W internecie znalazłam, kiedyś artykuł o ludziach bez popędu seksualnego przeczytałam go i zaczełam szukać inne artykuły na ten temat. Im więcej czytałam o tzw. Asach, tym bardziej do mnie docierało kim jestem i że jest troche takich ludzi na świecie. Nie mniej jednak kompleksy i poczucie inność zostały mi chyba na zawsze. A najgorsze jest to, że wszyscy dookoła biorą śluby, a ja jestem uznawana za dziwaczkę i zimną s**ę.
Może dzięki temu forum, trochę pogadam o swoim "problemie", poznam może niektórych, wymienię poglądy i możę odzyskam choć trochę wiary w siebie.
Rozpisałam się ;)
Jeśli ktoś dobrnął do końca to gratuluję!
alf86
ASiołek
Posty: 53
Rejestracja: 31 sie 2014, 01:55

Re: Jak właściwie się dowiedzieliście o swojej aseksualności

Post autor: alf86 »

...to Bogu powiedziałem żeby się pierdolił a matce, że przepiję swoje życię.
Awatar użytkownika
Realta
bobASek
Posty: 4
Rejestracja: 20 kwie 2015, 17:03

Re: Jak właściwie się dowiedzieliście o swojej aseksualności

Post autor: Realta »

U mnie to było tak, jak u części osób wypowiadających się przede mną - przez cały okres dojrzewania nie interesowałam się chłopakami (tak samo jako oni nie interesowali się mną), większość dziewczyn dookoła z kimś się spotykała, a ja zostawałam sama. Chciałam również być w związku, żeby nie odstawać, cały czas czułam się inna, wyobcowana, nie z tej samej bajki co reszta. I tak, do stycznia tego roku, byłam przekonana, że jest ze mną coś nie tak, że jestem niedojrzała, że może na coś choruję itp., do momentu kiedy w trakcie rozmowy z przyjaciółką na Skypie wypłynął temat aseksualności i przyjaciółka zasugerowała, że może jestem ASem. Poszperałam trochę i to był strzał w dziesiątkę, wszystkie elementy nagle zaczęły do siebie pasować i poczułam spokój, że już wiem, co mi "dolega" i, co najważniejsze, że jest więcej takich osób.
Awatar użytkownika
Emka_:)
mASełko
Posty: 109
Rejestracja: 25 paź 2015, 13:44

Re: Jak właściwie się dowiedzieliście o swojej aseksualności

Post autor: Emka_:) »

Witajcie!

U mnie wyglądało to trochę podobnie jak u większości. Dorastałam, koleżanki wokół kimś tam się interesowały, tworzyły się pierwsze naiwne damsko-męskie relacje, a ja nie czułam nic, przez co traktowano mnie trochę jak dziwadło. Pamiętam, jak niektóre, co bardziej wścibskie wychodziły z założenia, że na pewno ktoś tam musi mi się podobać, tylko pewnie nie chcę się przyznać. Potem gadałam byle co, żeby tylko mieć spokój. Czułam się okropnie, bo nie umiałam być jak inni. A że dodatkowo byłam takim trochę zakompleksionym odludkiem i przejmowałam się opiniami otoczenia na swój temat, bałam się, co też okropnego gadają za moimi plecami. To było dziwne, bo z jednej strony czułam się gorsza, a zdrugiej...jakby dojrzalsza, trochę ponad to wszystko. Nie rozumiałam, jak można uganiać się za jakimś smarkaczem, który nic ciekawego sobą nie reprezentuje. I jeszcze może nie spać przez niego po nocach. W późniejszym okresie zdarzało mi się z rzadka (i zdarza do dzisiaj) zauroczyć się w kimś, ale nigdy nie byłam zakochana i nie wiem, co to są te mityczne motylki w brzuchu, czy inne dziwactwa ;) Cały ten okres dojrzewania i związaną z nią teoretyczną "burzą hormonów" przeżyłam kompletnie beznamiętnie i stwierdziłam, że już chyba nic niesamowitego nie przydarzy mi się w życiu :P
Z racji, że długi czas faceci nie interesowali mnie wcale (ja też ich nie interesowałam), a miałam lepszy kontakt z dziewczynami, wpadłam w panikę, że może jestem homo. Zwłaszcza, że podobały mi się ładne dziewczyny, tzn. lubiłam na nie popatrzeć, tak jak się patrzy na ładną rzeźbę lub obraz w muzeum. A faceci nie ruszali mnie w żadną stronę. Bałam się zatem, że kiełkuje we mnie homoseksualność, ale uspokajałam się tym, że ostatecznie nigdy nie "leciałam" na żadną z moich koleżanek, traktowałam je zawsze po kumpelsku, nigdy jako obiektu pożądania. Doszłam zatem do wniosku, że tu chodzi o co innego.
O aseksualiźmie nigdy wcześniej nie słyszałam. Jedynymi znanymi mi opcjami był podział na homo, hetero lub bi. Kiedyś przypadkowo trafiłam na artykuł w jakimś babskim czasopiśmie (Claudia, czy inna Przyjaciółka) i zaczęłam się nad sobą zastanawiać. Ale ponieważ czasem podobał mi się jakiś facet, uznałam, że nie do końca to do mnie pasuje.
Moje relacje z facetami to porażka. Przez 6 lat miałam przyjaciela poznanego przypadkiem przez neta, z którym znakomicie się dogadywałam. Kłopot w tym, że traktowałam go po prostu jak emocjonalnie bliską mi osobę, a on chciał czegoś więcej. Druga sprawa, że miewał trochę irytujących cech, które przeszkadzałyby mi w potencjalnym związku, ale nie mogłam się zmusić do żadnych czułości. Potem uniósł się honorem i zerwał ze mną znajomość.
Kolejny był już takim moim "pełnoprawnym" partnerem. Nie kochałam go, ale podobał mi się i imponował na swój sposób. Dobrze się z nim czułam w bliskiej relacji, lubiłam jego dotyk, zapach...Wtedy poczułam nadzieję, że może jestem taka sama jak inne, tylko potrzebowałam trochę więcej czasu. Próbowałam na siłę pokazać sobie i światu, że nie różnię się od innych ludzi. Ale niestety ciężko mi się było zmusić do...wiadomo czego. Seks był dla mnie jakimś poświęceniem, nie miałam z tego frajdy. Znowu zaczęłam się nad sobą zastanawiać, postanowiłam może poszukać czegoś mądrego w internecie i tak trafiłam tutaj...Jak można się domyślić, mój związek nie przetrwał. Co prawda akurat nie z powodu seksu, ale to też stanowiło problem. Były partner wpędził mnie tylko w poczucie winy i kompelsy, bo wyszło na to, że nie mam dobrych chęci, że się nie staram :( Totalnie mnie to załamało i ostudziło zapał do wchodzenia w jakiekolwiek intymne relacje.
Teraz mam podobny problem. Poznałam przemiłego faceta. *** materiał na kumpla, można z nim przysłowiowe konie kraść. Mnóstwo śmiechu i wspólnych tematów. I znów powraca ten sam problem. On wyraźnie czegoś chce, a ja nie potrafię się zmusić. Boję się, że ta relacja skończy się jak poprzednie, a ja będę żyła z poczuciem winy. Nie chcę go skrzywdzić. Ale po prostu nie mogę się przemóc i nic na to nie poradzę.
Chciałabym związać się z kimś, kto potrzebuje bliskiej osoby, ale seks nie ma dla niego znaczenia. Ostatecznie mógłby to być nawet "nie-as", ale musiałby być wyrozumiały dla moich...zahamowań. Kiedyś brzydziłam się seksu, teraz nie jest on dla mnie ani obrzydliwy, ani pociągający. Mogę iść z kimś do łóżka, ale po prostu nie będzie mnie to kręciło.
Wiem, że trochę odbiegłam od tematu, ale chyba potrzebowałam się wygadać. Bliższym znajomym dałam do zrozumienia, że jestem "ASem", ale nigdy nie rozmawiam z nikim na ten temat. Dlatego cieszę się, że Was odnalazłam.
Awatar użytkownika
MarMar
młodASek
Posty: 27
Rejestracja: 12 lis 2015, 20:08

Re: Jak właściwie się dowiedzieliście o swojej aseksualności

Post autor: MarMar »

Widzę że wiele historii ma wspólne czynniki i moja też nie jest specjalnie oryginalna. Zaczęło się od tego że nie do końca rozumiałam dlaczego ludzie uważają kogoś za seksownego. Rozumiałam dlaczego ktoś jest przystojny ale ja tego nie czułam. Potem do tego doszły związki w których pociąg seksualny był jednostronny. I wtedy doszłam do wniosku że widocznie to nie jest dla mnie. Szczerze mówiąc nie zastanawiałam się nad tym zbyt długo. Nie wiedziałam wiele na temat seksualności, a przede wszystkim aseksualności. Po prostu robiłam to co chciałam, a w tym wypadku nie robiłam tego czego nie chciałam ;P
Aż w końcu trochę podrosłam, ktoś zaczął zadawać niezręczne pytania i stwierdziłam że trzeba to jakoś wyjaśnić. Zarówno innym jak i też sobie. Aż w końcu trafiłam na takie słowo jak aseksualność i stwierdziłam że to pewnie najbliżej opisu moich przeżyć jakie znajdę i od tamtej pory czuję się osobą aseksualną. Zbyt dużo osób z mojego towarzystwa o tym nie wie, z moją mamą poważnie na ten temat nie da się porozmawiać bo jest przekonana że potrzebuję czasu i odpowiedniego partnera. Nie mówię że nie, po prosu wątpię.
Przez długi czas nie miałam kontaktu z innymi asami dlatego się cieszę że jestem na tym forum :)
Awatar użytkownika
Gorzałka
gimnASjalista
Posty: 17
Rejestracja: 11 lis 2015, 13:35

Re: Jak właściwie się dowiedzieliście o swojej aseksualności

Post autor: Gorzałka »

Nie napisze nic oryginalnego. Chyba od zawsze wiedzialam, chociaz nie zawsze umialam to nazwac. Od kiedy tylko pamietam widzialam ludzi bardziej hmmm 'duchowo', tak platonicznie niz cielesnie. O ile ma to jakis sens. Seks nie byl nigdy dla nie wazny i nie do konca potrafie zrozumiec jak dla innych moze byc podstawa zwiazku. Jakby odciac te wszystkie nasze zwierzece instynkty to co zostaje - pustka? Brrr nie to nie dla mnie. Kocham i widze ludzi na nieco innym 'levelu'. Hihi, nie ma to jak byc dziwadlem.
You've caught a unicorn by earning his love.
Var lath vir suledin
Awatar użytkownika
Słomiany Zapał
ASter
Posty: 621
Rejestracja: 2 lis 2015, 16:31

Re: Jak właściwie się dowiedzieliście o swojej aseksualności

Post autor: Słomiany Zapał »

Na czuja :lol: Przez bardzo długi czas nie wiedziałam, jak to poprawnie nazwać, ale od zawsze interesowały mnie jedynie uczucia, więzi emocjonalne, wnętrze drugiej osoby, jej charakter. Fizyczność i wiążąca się z nią erotyka nigdy nie zwracały mojej uwagi. Tak po prostu było od zawsze, a ja nie potrzebowałam roztrząsać tego tematu i dociekać dlaczego. Dlaczego? Bo ja tak chcę i koniec kropka :D Może dlatego, że akceptuje siebie? W każdym razie tak czułam od zawsze i nie wyobrażam sobie, aby mogło być inaczej. Dla mnie było to bardzo proste.
Awatar użytkownika
Gorzałka
gimnASjalista
Posty: 17
Rejestracja: 11 lis 2015, 13:35

Re: Jak właściwie się dowiedzieliście o swojej aseksualności

Post autor: Gorzałka »

Słomiany Zapał pisze:Na czuja :lol: Przez bardzo długi czas nie wiedziałam, jak to poprawnie nazwać, ale od zawsze interesowały mnie jedynie uczucia, więzi emocjonalne, wnętrze drugiej osoby, jej charakter. Fizyczność i wiążąca się z nią erotyka nigdy nie zwracały mojej uwagi. Tak po prostu było od zawsze, a ja nie potrzebowałam roztrząsać tego tematu i dociekać dlaczego. Dlaczego? Bo ja tak chcę i koniec kropka :D Może dlatego, że akceptuje siebie? W każdym razie tak czułam od zawsze i nie wyobrażam sobie, aby mogło być inaczej. Dla mnie było to bardzo proste.
Dokladnie tak, moge sie podpisac recyma i nogyma pod tym.
You've caught a unicorn by earning his love.
Var lath vir suledin
Awatar użytkownika
Tissaia
gimnASjalista
Posty: 17
Rejestracja: 1 gru 2015, 00:59

Re: Jak właściwie się dowiedzieliście o swojej aseksualności

Post autor: Tissaia »

U mnie to przebiegło ociupinę inaczej. Seks uprawiałam, owszem, przyznaję się bez bicia, w pewnym okresie życia nawet dosyć intensywnie. Problem w tym, że nigdy nie sprawiał mi najmniejszej przyjemności i traktowałam go jako rodzaj wyrzeczenia na ołtarzu związku, a czasami drogę manipulacji do osiągnięcia celu. Nie, nie jestem z tego dumna, dzisiaj puknęłabym się z rozmachem w głupi pusty łeb, ale takie są fakty.

Myślałam, że coś ze mną jest nie tak fizycznie. Endokrynolog dopatrywał się nierównowagi hormonalnej, psycholog nierównowagi umysłowej, ginekolog niczego się nie dopatrywał, bo zgłupiał ze zdumienia. Nikt nie poradził mi nic, a ja dojrzałam i przestałam mieć ochotę na udawanie i oszukiwanie siebie i innych, oczywiście poległo na tym moje małżeństwo i dobrze, bo w tej sytuacji to był kolos na glinianych nogach, a tak oboje mamy szansę znaleźć szczęście gdzie indziej. Mętnie przypominałam sobie pewien dokument, który kiedyś wpadł mi w oko na Discovery, o aseksualizmie - ale w tym dokumencie bardzo stanowczo podkreślano, że aseksualizm rozciąga się na fizyczność każdego typu. Zero pocałunków i przytulania, a ja tak bardzo przecież lubię, znaczy - nie pasuję! Co za cholerna mordęga, mówię Wam.

Paradoksalnie pomogła mi (nieświadomie) przyjaciółka, która ma duże potrzeby i prowadzi dosyć intensywne życie erotyczne. Dwa tygodnie bez seksu sprawiały, że traciła humor, czuła się źle, stawała się niespokojna i poirytowana, stale powtarzała, jak jej brakuje... uświadomiłam sobie, na jak totalnie różnych biegunach się znajdujemy i wreszcie postanowiłam wrócić do tematu i zgłębić go porządnie. I teraz już wiem. Wreszcie.
ODPOWIEDZ