Wasza samoocena
Re: Wasza samoocena
Ja tam jakoś nagle siebie polubiłem. Owszem, nieco przeszkadza mi fakt, że jestem chudy w ramionach i np. nie znalazłem jeszcze marynarki, w której nie wyglądałbym jak dobrze ubrany strach na wróble. Ale potem pomyślałem - czy każdy musi nosić gajer? Ja nawet nie lubię strojów oficjalnych, bo ludzie wyglądają jak pingwiny, a na szczęście nawet w pracy mogę się ubierać w stylu swobodnym. Drażnił mnie też kiedyś fakt odziedziczonego po dziadku delfiniego czoła (jak się przyjrzeć, to widać na czole malutkie nozdrza ), ale potem uznałem, że greccy filozofowie też takie mieli, więc to na pewno oznaka inteligencji
Jeśli chodzi o charakter - czasami brak mi śmiałości i wiary w siebie. Ostatnio na szczęście znalazłem cel - dość skromny - za wszelką cenę "utrzymać się" na Dolnym Śląsku, co pomaga. Bo jak się chce tu utrzymać, to trzeba się postarać, a na to potrzeba i śmiałości, i wiary w siebie.
Jeśli chodzi o charakter - czasami brak mi śmiałości i wiary w siebie. Ostatnio na szczęście znalazłem cel - dość skromny - za wszelką cenę "utrzymać się" na Dolnym Śląsku, co pomaga. Bo jak się chce tu utrzymać, to trzeba się postarać, a na to potrzeba i śmiałości, i wiary w siebie.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Re: Wasza samoocena
Szczerze, bardzo Ci zazdroszczę! Mam nadzieję, że w moim życiu też kiedyś taka chwila nadejdzie. Ja strasznie nie lubię swojego ciała, do tego stopnia, że patrzenie na nie, nawet podczas kąpieli, ograniczam do koniecznego minimum (nie to, że jestem jakimś brudasem z drugiej strony, myję się dokładnie ). Nie jestem specjalnie szczupła, nie mam też nadwagi. Kwadratowa niby też nie jestem. Nie wiem skąd ten brak akceptacji pochodzi. A chyba najbardziej ze wszystkich "niedociągnięć" przeszkadza mi mój duży biust. Często powoduje u mnie wielkie skrępowanie i wycofanie, nie da się go ukryć, bardzo przykuwa uwagę rozmówców, niezależnie od płci i też niezależnie od tego, że nigdy nie noszę głębokich dekoltów, wręcz przeciwnie.Viljar pisze:Ja tam jakoś nagle siebie polubiłem.
'All in the game yo, all in the game!'
Re: Wasza samoocena
Lubię siebie.
Moje ciało ma za zadanie utrzymać mnie przy życiu, jak na razie spełnia perfekcyjnie swoją funkcję, więc nie mam na co narzekać.
Mój charakter jest jaki jest. Nad wadami, które mogę zmienić - pracuję. Te których zmienić nie mogę, przestaję traktować jako wady.
Życie jest dużo łatwiejsze z takim podejściem. Kiedyś miałam bardzo niską samoocenę i cieszę się, że to się zmieniło.
Moje ciało ma za zadanie utrzymać mnie przy życiu, jak na razie spełnia perfekcyjnie swoją funkcję, więc nie mam na co narzekać.
Mój charakter jest jaki jest. Nad wadami, które mogę zmienić - pracuję. Te których zmienić nie mogę, przestaję traktować jako wady.
Życie jest dużo łatwiejsze z takim podejściem. Kiedyś miałam bardzo niską samoocenę i cieszę się, że to się zmieniło.
moja pisanina: masochizm egzystencjalny
Re: Wasza samoocena
Moja samoocena ma się dobrze. Czuję się atrakcyjna, zdaję sobie sprawę ze swoich atutów. Widzę też, że podobam się mężczyznom, a także kobietom o odmiennych skłonnościach. Natura była dla mnie hojna, choć oczywiście i w mojej głowie kłębi się taka czarna chmurka - mały biust. Nie spędza mi to snu z powiek, ale jako, że jestem bardzo szczupła i tam co nieco brakuje.
Na ciele świat się nie kończy, dlatego wspomnę też o moim nastawieniu do własnej osobowości - lubię siebie i szanuję. Nawet jeśli moja refleksyjno-filozoficzna dusza czasem mnie katuje. Nigdy nie byłam zadufana w sobie, zbyt pewna siebie i narcystyczna, wciąż się doskonalę i wiem, że daleka droga przede mną, ale mimo wszystko akceptuję siebie i mogę powiedzieć, że jestem niezłą babką.
Na ciele świat się nie kończy, dlatego wspomnę też o moim nastawieniu do własnej osobowości - lubię siebie i szanuję. Nawet jeśli moja refleksyjno-filozoficzna dusza czasem mnie katuje. Nigdy nie byłam zadufana w sobie, zbyt pewna siebie i narcystyczna, wciąż się doskonalę i wiem, że daleka droga przede mną, ale mimo wszystko akceptuję siebie i mogę powiedzieć, że jestem niezłą babką.
„Kazał się ukrzyżować głową w dół
ale później zapomniał
czy to szacunek
czy szyderstwo”
ale później zapomniał
czy to szacunek
czy szyderstwo”
Re: Wasza samoocena
Nigdy nie żyłam w takiej zgodzie ze sobą jak teraz. Miewam słabsze dni, ale lubię swoje ciało.
- wyrwana_z_kontekstu
- mASakra
- Posty: 2033
- Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42
Re: Wasza samoocena
Mnie to akurat nie przeszkadza, ba, cieszę się z tego i nawet szydercze komentarze na ten temat (a było ich wiele w czasach szkoły i nie tylko ) tego nie zmieniły.Shouko pisze:Natura była dla mnie hojna, choć oczywiście i w mojej głowie kłębi się taka czarna chmurka - mały biust.
Za to mam całą masę innych kompleksów, zarówno jeśli chodzi o wygląd, jak i wnętrze.
Re: Wasza samoocena
Co do niewielkiego biustu to ja doceniam, że na starość będę mieć co najwyżej do pasa, a nie do kolan
Re: Wasza samoocena
Nigdy w życiu nie spotkałam się ze złośliwymi komentarzami pod tym względem... Właściwie to pod żadnym. To tylko taka moja mała uwaga odnośnie mnie samej, ale też nic inwazyjnego. Żyję z tym i miewam się nieźle.
„Kazał się ukrzyżować głową w dół
ale później zapomniał
czy to szacunek
czy szyderstwo”
ale później zapomniał
czy to szacunek
czy szyderstwo”
- wyrwana_z_kontekstu
- mASakra
- Posty: 2033
- Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42
Re: Wasza samoocena
To były gimnazjalne żarty, których nie brałam sobie do serca, bawiły mnie wtedy i bawią do teraz, choc może intencje były inne, nie wnikam. Właściwie to nawet się cieszyłam z tego, ze jestem tak zauważalnie płaska, to było niemal jak komplement. xD Wiem, to megadziwne. xDShouko pisze:Nigdy w życiu nie spotkałam się ze złośliwymi komentarzami pod tym względem... Właściwie to pod żadnym.
Re: Wasza samoocena
Z moją samooceną sprawa jest problematyczna, ponieważ zarazem chcę i nie chcę być atrakcyjna... Chciałabym podkreślić swoje zalety, słyszeć komplementy, ale... boję się tego równocześnie. Boję się, że ludzie będą tylko widzieli moje ciało i zainteresuję kogoś od tej strony. Często chciałabym być po prostu "przeciętna", aby nie zwracać niczyjej uwagi.
Dodatkowo bardzo ciężko przeżyłam rozstanie z moim byłym, z którym byłam przez 8 lat. Odkryłam, że okłamywał mnie i zdradzał. Nie umiałam się z tym pogodzić, straciłam kontrolę nad swoją chorą tarczycą i roztyłam się zanim udało mi się to ponownie opanować (20kg w miesiąc ). Nie wyglądam jakoś potwornie, ale nie umiem tego zrzucić i tym trudniej mi przekonać się o swoich atutach i wyzbyć nadmiernej samokrytyki. Pomaga mi z tym trochę mój przyjaciel, który ostatnio z uporem maniaka przekonywał mnie, że nie jestem antyfotogeniczna
Dodatkowo bardzo ciężko przeżyłam rozstanie z moim byłym, z którym byłam przez 8 lat. Odkryłam, że okłamywał mnie i zdradzał. Nie umiałam się z tym pogodzić, straciłam kontrolę nad swoją chorą tarczycą i roztyłam się zanim udało mi się to ponownie opanować (20kg w miesiąc ). Nie wyglądam jakoś potwornie, ale nie umiem tego zrzucić i tym trudniej mi przekonać się o swoich atutach i wyzbyć nadmiernej samokrytyki. Pomaga mi z tym trochę mój przyjaciel, który ostatnio z uporem maniaka przekonywał mnie, że nie jestem antyfotogeniczna
Wszystko jest trucizną,
decyduje tylko dawka.
decyduje tylko dawka.
Re: Wasza samoocena
Znajdę może parę rzeczy do poprawienia (skórę i trochę za duże łydki), ale lubię siebie jako całość. To w końcu moje ciało, buduję je i wpływam na nie od lat i nie zamierzam wymieniać go na lepszy model. Czuję się atrakcyjna w stopniu wystarczającym, nie za dużo, nie za mało - ot, żeby nie przyciągać zbyt wielu łakomych spojrzeń i jednocześnie dzieci nie straszyć
Co do wnętrza: doceniam zalety i akceptuję wady, bo jedno i drugie definiuje moją osobę. Staram się nad sobą pracować, stawiam wymagania, ale daję sobie dozę wybaczenia za momenty słabości.
Generalnie: staram się żyć z przeświadczeniem, ze nie muszę być doskonała
Co do wnętrza: doceniam zalety i akceptuję wady, bo jedno i drugie definiuje moją osobę. Staram się nad sobą pracować, stawiam wymagania, ale daję sobie dozę wybaczenia za momenty słabości.
Generalnie: staram się żyć z przeświadczeniem, ze nie muszę być doskonała
"Jeśli nie wiesz, dokąd zmierzasz, zaprowadzi cię tam każda droga" - Lewis Carroll
Re: Wasza samoocena
Umysły gimnazjalistów to odrębna masa. Aż się dziwię, że każdy przez to przechodziwyrwana_z_kontekstu pisze:To były gimnazjalne żarty, których nie brałam sobie do serca, bawiły mnie wtedy i bawią do teraz, choc może intencje były inne, nie wnikam. Właściwie to nawet się cieszyłam z tego, ze jestem tak zauważalnie płaska, to było niemal jak komplement. xD Wiem, to megadziwne. xD
I dobrze mieć taki dystans do pewnych spraw, przydatna rzecz. Skoro i tak coś ma z nami zostać na stałe, nie ma co się tym zadręczać. Zresztą te wszystkie kompleksy i tak biorą się z kanonów kreowanych przez media. Taka bzdura.
„Kazał się ukrzyżować głową w dół
ale później zapomniał
czy to szacunek
czy szyderstwo”
ale później zapomniał
czy to szacunek
czy szyderstwo”
-
- mASełko
- Posty: 148
- Rejestracja: 24 lis 2014, 21:52
Re: Wasza samoocena
Jak obserwuję młodzież w moim regionie, to mam odczucie, że umysły prawie wszystkich z przedziału wiekowego około 12 - około 23 to odrębna rasa.
Na szczęście przez młodzieżowy stan umysłu nie przechodzi każdy.
Na szczęście przez młodzieżowy stan umysłu nie przechodzi każdy.
Nadmierny dobrobyt szkodzi równie mocno co złe doświadczenia.
Re: Wasza samoocena
Każdy z nas był kiedyś tym gimnazjalistą, niekoniecznie w tak inwazyjnym sensie, ale sam trudny okres przechodzilismy. Choć niekoniecznie wiek na to wszystko wpływa. Sama często nawiązuję do żartów o gimnazjalistach czy licealistach, ale prawda jest taka, że wszędzie znajdziemy dojrzałość i głupotę. I dlatego nastawienie innych nie powinno w żaden sposób na nas wpływać. Wszystkim się nie dogodzi, a już na pewno nie w tak konsumpcyjnym i materialistycznym świecie. Lepiej skupiać się na tych perełkach.
„Kazał się ukrzyżować głową w dół
ale później zapomniał
czy to szacunek
czy szyderstwo”
ale później zapomniał
czy to szacunek
czy szyderstwo”
-
- mASełko
- Posty: 148
- Rejestracja: 24 lis 2014, 21:52
Re: Wasza samoocena
Np. ja młodzieżowego okresu buntu czy luzactwa, nie przechodziłem w ogóle.
Nadmierny dobrobyt szkodzi równie mocno co złe doświadczenia.