Jak określić siebie?
- Tuatha
- ciAStoholik
- Posty: 350
- Rejestracja: 18 kwie 2011, 15:19
- Lokalizacja: Toruń przez większość czasu
- Kontakt:
To jak z "powiesz rodzicom że masz raka, a potem stwierdź <Żartowałam, tylko jestem w ciąży>", tak? U mnie problemu nie było w ogóle, bo od zawsze mówiłam o tym otwarcie. Tylko mój facet tego nie akceptował. Większość ludzi przyjmuje to do wiadomości względnie dobrze, jeśli nie liczyć tego, że... głośno i wylewnie współczują O_o
Najlepiej zacząć od dobrej wiadomości, a potem zadać cios Jakoś nie zauważyłem szczególnie. Generalnie ludziom chyba łatwiej zaakceptować, że ktoś tego nie robi niż, że robi to z osobą tej samej płci. Zwłaszcza zauważyłem szczególną awersję do gejów w naszym społeczeństwie.Tuatha pisze:To jak z "powiesz rodzicom że masz raka, a potem stwierdź <Żartowałam, tylko jestem w ciąży>", tak?
- Tuatha
- ciAStoholik
- Posty: 350
- Rejestracja: 18 kwie 2011, 15:19
- Lokalizacja: Toruń przez większość czasu
- Kontakt:
Oj prawda, prawda. Wiesz, często spotykam się z tym, że najgłośniej takie opinie wygłaszają faceci, dla których dwóch mężczyzn to obraza majestatu i zagrożenie dla nich samych (zupełnie jakby ci geje mieli zamiar nagle zgwałcić wszystkich facetów jakich mają w zasięgu...), a w wypadku dwóch kobiet taki facet często ignoruje fakt, że lesbijka to ktoś inny niż biseksualistka i wyobraża sobie radośnie, że pozwolą się przyłączyć ;P No ale to już totalny offtop
Generalnie morał jak na razie brzmi: niezależnie od tego, czy z punktu widzenia medycyny czy czegokolwiek można by nas "leczyć", wg mnie powodem do leczenia musi być fakt, że nam to przeszkadza, a nie samo tylko istnienie jednostki chorobowej. I nie mówię tu tylko o aseksualiźmie, ale o wszystkim (np o leczeniu psychopatów. Dobrze ci bez uczuć? To spoko xP Tak naoglądałam się dr House'a xP )
I chyba od tego mogę trochę wrócić do oryginalnego tematu: jeśli (niezależnie od tego, czy jajko czy kura, jakkolwiek zgadzam się że jajko dinozaura ) nasza "asowatość"* wpisuje się w naszą życiową filozofię - nie potrzebujemy seksu i tyle, nie czujemy żadnych braków, to świetnie. Jeśli nie, i czujemy się jakoś upośledzeni, to zapraszamy do lekarzy/psychiatrów/itp
* tak, spodobało mi się słownictwo Keriego
Generalnie morał jak na razie brzmi: niezależnie od tego, czy z punktu widzenia medycyny czy czegokolwiek można by nas "leczyć", wg mnie powodem do leczenia musi być fakt, że nam to przeszkadza, a nie samo tylko istnienie jednostki chorobowej. I nie mówię tu tylko o aseksualiźmie, ale o wszystkim (np o leczeniu psychopatów. Dobrze ci bez uczuć? To spoko xP Tak naoglądałam się dr House'a xP )
I chyba od tego mogę trochę wrócić do oryginalnego tematu: jeśli (niezależnie od tego, czy jajko czy kura, jakkolwiek zgadzam się że jajko dinozaura ) nasza "asowatość"* wpisuje się w naszą życiową filozofię - nie potrzebujemy seksu i tyle, nie czujemy żadnych braków, to świetnie. Jeśli nie, i czujemy się jakoś upośledzeni, to zapraszamy do lekarzy/psychiatrów/itp
* tak, spodobało mi się słownictwo Keriego
Tuatha (+) plusik ode mnie. Bardzo podoba mnie się ta ostatnia wypowiedź. No i malutki (+) dla Keriego za asowatość.
Ale wracając do głównego wątku. Gdy poznaliście termin aseksualny lub Keri style asowatość to nie mieliście żadnych wątpliwości, że może jednak to nie wy? Z tego co widziałem wielu ma problem z akceptacją tego stanu rzeczy, niektórzy nawet próbowali to leczyć nim zaakceptowali siebie jako "odmieńca".
Ale wracając do głównego wątku. Gdy poznaliście termin aseksualny lub Keri style asowatość to nie mieliście żadnych wątpliwości, że może jednak to nie wy? Z tego co widziałem wielu ma problem z akceptacją tego stanu rzeczy, niektórzy nawet próbowali to leczyć nim zaakceptowali siebie jako "odmieńca".
- Tuatha
- ciAStoholik
- Posty: 350
- Rejestracja: 18 kwie 2011, 15:19
- Lokalizacja: Toruń przez większość czasu
- Kontakt:
Dziękuję
Ja już właściwie o tym pisałam, ale żeby zachęcić innych do odpowiedzi
Dla mnie to nigdy nie był żaden problem. Jeśli miałabym wskazać jaki problem mam ze swoją asowatością, to tylko taki, że żeby nie krzywdzić siebie ani tej drugiej osoby muszę szukać asa jeśli chcę się z kimś związać. A tak się składa że mam jakieś.... trzy osoby, z którymi mogłabym (i chyba nawet chciała) się związać, ale to zwyczajnie nie wyjdzie Tak czy inaczej zdecydowanie wolę przeżyć jakoś ten fakt, niż zmuszać się do czegokolwiek. Ostatecznie - przyjaźń też jest super =]
Ja już właściwie o tym pisałam, ale żeby zachęcić innych do odpowiedzi
Dla mnie to nigdy nie był żaden problem. Jeśli miałabym wskazać jaki problem mam ze swoją asowatością, to tylko taki, że żeby nie krzywdzić siebie ani tej drugiej osoby muszę szukać asa jeśli chcę się z kimś związać. A tak się składa że mam jakieś.... trzy osoby, z którymi mogłabym (i chyba nawet chciała) się związać, ale to zwyczajnie nie wyjdzie Tak czy inaczej zdecydowanie wolę przeżyć jakoś ten fakt, niż zmuszać się do czegokolwiek. Ostatecznie - przyjaźń też jest super =]
Ja mam wrażenie, że to jest we mnie od dawna. Może to zabrzmi głupio, ale pierwszy raz zadeklarowałam się przed kolegami mając czternaście lat. Bardzo późno zaczęłam identyfikować wiedzę z biologii z własnym ciałem. Miałam trzynaście lat.
O aseksualności dowiedziałam się w liceum. Czułam, że to pasuje, ale wolałam to odrzucać. Przecież, no ba, mam ledwie siedemnaście lat, wszystko przede mną.
Teraz? Czuję, że nie myliłam się od samego początku. Ale nie jestem z tym do końca szczęśliwa. Nie umiem tego do końca zaakceptować. Trudno czasem pogodzić się z utratą marzeń, które nigdy się nie spełnią
O aseksualności dowiedziałam się w liceum. Czułam, że to pasuje, ale wolałam to odrzucać. Przecież, no ba, mam ledwie siedemnaście lat, wszystko przede mną.
Teraz? Czuję, że nie myliłam się od samego początku. Ale nie jestem z tym do końca szczęśliwa. Nie umiem tego do końca zaakceptować. Trudno czasem pogodzić się z utratą marzeń, które nigdy się nie spełnią
Goś po przeczytaniu ostatniego posta jedyne co mi się nasuneło na myśl to tekst jednej z piosenek Wilków, a brzmi on tak: "...nie trać wiary w marzenia, tyle jest do stracenia"
Jak napisałaś masz dopiero 17 lat i całe życie przed tobą. Masz choćby Ja zdaje sobie sprawę, że jestem asem nawet jeśli czasem usiłuje sam sobie zaprzeczyć. Jednak staram się nie poddawać i znów podsumuje cytatem tym razem z zespołu Myslovitz "bierz życie takim jakie jest. I zmieniaj je, i ciągle walcz, przed siebie idź"
Jak napisałaś masz dopiero 17 lat i całe życie przed tobą. Masz choćby Ja zdaje sobie sprawę, że jestem asem nawet jeśli czasem usiłuje sam sobie zaprzeczyć. Jednak staram się nie poddawać i znów podsumuje cytatem tym razem z zespołu Myslovitz "bierz życie takim jakie jest. I zmieniaj je, i ciągle walcz, przed siebie idź"
17 lat miałam... 5 lat temu - przepraszam za wprowadzenie w błąd.
Ja boję się, że nigdy się z tym nie pogodzę. Że kiedyś będę żyła wbrew sobie, by tylko nie żyć samotnie.
dimgraf, ja wyznaję trochę inny cytat jeszcze: "Poczekam, popatrzę, zrozumiem więcej"
Edit:
Mając te 17 lat porzuciłam pomysł aseksualności, uznając, że na studiach życie się zacznie. Moi rodzice nie puszczali mnie za bardzo nigdzie, więc gdy moi rówieśnicy się bawili ja siedziałam w domu. Teraz po różnych śmiesznych często sytuacjach przekonuję się, że to nie takie proste wszystko.
Ja boję się, że nigdy się z tym nie pogodzę. Że kiedyś będę żyła wbrew sobie, by tylko nie żyć samotnie.
dimgraf, ja wyznaję trochę inny cytat jeszcze: "Poczekam, popatrzę, zrozumiem więcej"
Edit:
Mając te 17 lat porzuciłam pomysł aseksualności, uznając, że na studiach życie się zacznie. Moi rodzice nie puszczali mnie za bardzo nigdzie, więc gdy moi rówieśnicy się bawili ja siedziałam w domu. Teraz po różnych śmiesznych często sytuacjach przekonuję się, że to nie takie proste wszystko.
Wybacz mój błąd źle przeczytałem, ale to nie istotne bo i tak jesteś jeszcze młoda i sporo życia przed tobą, jak i przede mną bo przecież nie jestem wiele starszy. Każdy obiera swoją drogę. W życiu można być albo kreatorem albo obserwatorem. Ja staram się jednak być kreatorem i tworzyć swoją rzeczywistość - świat w oparciu o nowe zmienne jakie w tym świecie zaistnieją.
- Tuatha
- ciAStoholik
- Posty: 350
- Rejestracja: 18 kwie 2011, 15:19
- Lokalizacja: Toruń przez większość czasu
- Kontakt:
O i tu cię popieram. Ja zawsze otwarcie mówiłam o swojej aseksualności, żeby wszyscy byli odpowiednio wcześnie uprzedzeni czego się spodziewać (co nie przeszkodziło mi się wpakować w chory związek w którym partner zwyczajnie twierdził, że kłamię, ale nie o tym teraz xP ) ale zawsze (i teraz wciąż) uważałam, że jeśli pewnego dnia stwierdzę że to jednak nie to, to przyznam się do tego przed sobą i resztą świata bez najmniejszych oporów. Nie ma co sobie wmawiać że jesteśmy normalni gdy nie jesteśmy, ale analogicznie nie ma co tkwić w przekonaniu że seks nie jest dla nas jeśli okaże się, że jednak go chcemy Ale nie powinno nas to powstrzymywać przed określeniem siebie, bo ciągłe kwestionowanie siebie jest bardzo niezdrowe. Już lepiej dopuścić ewentualność zmiany zdania a teraz się tym nie przejmować. W końcu tylko krowa zdania nie zmieniaGoś pisze:dimgraf, ja wyznaję trochę inny cytat jeszcze: "Poczekam, popatrzę, zrozumiem więcej" .
A tak już osobiście do ciebie Goś - zawsze jest jeszcze opcja, nawet jeśli mało prawdopodobna to jednak możliwa, że znajdziesz sobie asa, ewentualnie kogoś o na tyle małych potrzebach i na tyle wielkim sercu, że nie będzie Cię do niczego zmuszał Jeśli miałabym coś poradzić to nie rezygnuj z siebie, ktoś kto chce żebyś się dla niego poświęcała i tak nie jest tego wart, lepiej już poczekać na asa
Jeśli chodzi o podstawową zasadę mojego życia, to brzmi: "Nigdy nie mów nigdy" - samo to wystarczyłoby za podsumowanie, ale napiszę więcej
Mam taką nadzieję, że cokolwiek życie dla mnie ma, to uda mi się popłynąć w prądem. Jeśli mam odnaleźć przyjemność w seksualności - proszę bardzo, fajnie będzie. Jeśli nie, no cóż, też postaram się to przyjąć.
Mogę wam jeszcze powiedzieć, że jako młodsza osóbka, nie wiedząc o aseksualności, byłam pewna, że jestem lesbijką, chociaż nie pociągały mnie kobiety w takim sensie. No ale jeśli nie chłopcy, no to co? Tak wtedy myślałam.
I do dzisiaj śmieję się często, że mnie potrzeba dziewczyny, bo w związku byłabym jak taki "facet" - o rocznicy pierwszego wyjścia do kina na pewno zapomnę, ile słodzisz herbatę też, nadmiernie wylewna nie jestem, i ktoś musiałby mi truć nad uchem, że chce mieć dzieci, a poza tym będę mentalnym ojcem (gwoli wyjaśnienia, chcę mieć dzieci, ale nie chcę być w ciąży, czułabym się w niej... no, chyba tak jak facet w ciąży, trochę dziwnie )
To ostatnie to oczywiście taki akcent humorystyczny z przymrużeniem oka
Mam taką nadzieję, że cokolwiek życie dla mnie ma, to uda mi się popłynąć w prądem. Jeśli mam odnaleźć przyjemność w seksualności - proszę bardzo, fajnie będzie. Jeśli nie, no cóż, też postaram się to przyjąć.
Mogę wam jeszcze powiedzieć, że jako młodsza osóbka, nie wiedząc o aseksualności, byłam pewna, że jestem lesbijką, chociaż nie pociągały mnie kobiety w takim sensie. No ale jeśli nie chłopcy, no to co? Tak wtedy myślałam.
I do dzisiaj śmieję się często, że mnie potrzeba dziewczyny, bo w związku byłabym jak taki "facet" - o rocznicy pierwszego wyjścia do kina na pewno zapomnę, ile słodzisz herbatę też, nadmiernie wylewna nie jestem, i ktoś musiałby mi truć nad uchem, że chce mieć dzieci, a poza tym będę mentalnym ojcem (gwoli wyjaśnienia, chcę mieć dzieci, ale nie chcę być w ciąży, czułabym się w niej... no, chyba tak jak facet w ciąży, trochę dziwnie )
To ostatnie to oczywiście taki akcent humorystyczny z przymrużeniem oka
Ale żyjmy w świecie określeń, człowiek od zawsze chce wiedzieć kim jest, po co, na co. No chyba, że ktoś wyznaje wolność ducha jako ciała astralnego, czy cokolwiek tam. W każdym razie, dzieci poznając świat próbują się określić i my nie jesteśmy wiele inni - chcemy wiedzieć, poprzez porównanie, czym jest to, co w nas siedzi. Szufladkowanie i nadmierne schematyzowanie nie służy nikomu, ale poszerzanie horyzontów o zdanie drugiej osoby, jak najbardziej.
- Tuatha
- ciAStoholik
- Posty: 350
- Rejestracja: 18 kwie 2011, 15:19
- Lokalizacja: Toruń przez większość czasu
- Kontakt:
Potwierdzam. Po pierwsze człowiek zwierzę stadne, nie dziwmy się że próbuje i potrzebuje się określać (przez orientację czy subkulturę chociażby), bo potrzebuje przynależeć i czuć że nie jest jedyny i osamotniony.
Po drugie określenia i stereotypy są nam potrzebne, bo tak właśnie funkcjonują nasze mózgi. Kiedy nie mamy pełnych danych to i tak COŚ na dany temat musimy myśleć. Rzeczą cenną natomiast jest umiejętność odrzucenia tych stereotypów i poznania człowieka, kiedy do spotkania dochodzi. I to, mam nadzieję, wszyscy na tym forum potrafimy, więc możemy rozsądnie i dojrzale stosować takie kategorie
(spoko, ja tylko cytuję pana Dawkinsa <3 xP )
Po drugie określenia i stereotypy są nam potrzebne, bo tak właśnie funkcjonują nasze mózgi. Kiedy nie mamy pełnych danych to i tak COŚ na dany temat musimy myśleć. Rzeczą cenną natomiast jest umiejętność odrzucenia tych stereotypów i poznania człowieka, kiedy do spotkania dochodzi. I to, mam nadzieję, wszyscy na tym forum potrafimy, więc możemy rozsądnie i dojrzale stosować takie kategorie
(spoko, ja tylko cytuję pana Dawkinsa <3 xP )