avalanche pisze:Osobiście powiedziałam dwóm osobom. Osoby, które obserwują mnie na tumblrze i instagramie mogą same wywnioskować... Rodzinie nie zamierzam mówić, przynajmniej na razie.
Jedna osoba była i jest bardzo wspierająca, podczas gdy druga, mimo że na początku zdawała się być wspierająca, jakiś czas później zarzuciła mi, że czytam za dużo i wymyślam sobie różne rzeczy... No cóż.
Chciałabym móc powiedzieć rodzinie, ale domyślam się, w jaki sposób by zareagowali i zdecydowanie nie mam siły na to, by się z tym mierzyć teraz.
Mam bardzo podobnie. Osobom z tumblra, które znam jakoś łatwiej to zaakceptować i nie powątpiewywać. Nie muszę robić też jakis wielkich coming outów, gdyż sami mogą z postów wywnioskować i jak będą ciekawi to sami mnie mogą o coś zapytać, jak to np. było z moją dobrą koleżanką, która prosto z mostu spytała się jak to jest z tą moją orientacją. Przyjaciółce odważyłam się powiedzieć to mnie zbyła mową, że przecież jestem normalna i tylko jeszcze nie znalazłam kogoś dla siebie. Może źle rozplanowałam to 'coming out' do niej, ale widać było po jej reakcji, że wierzy w istnienie aseksualności. Byłemu powiedziałam między słowami, że nie przepadam wielce za dotykiem, ale to zlał ( bałam się wprost powiedzieć, że jestem aseksualna ). Rodzicom w życiu nie powiem, gdyż są starej daty i prędzej wezmą do siebie, że mnie źle wychowali lub ktoś mnie skrzywdził niż abym naprawdę nie czuła pociągu.
Valhalla pisze:Ja np. uwielbiam aurę tajemniczości wokół własnej osoby. To mi wystarczy, to mnie nawet bawi, nie muszę opowiadać o sobie ze szczegółami.
Te sąsiedzkie domysły ( może to zimna feministka, a może jest ofiarą gwałtu, może jej pierwszy pił i bił
),podejrzenia i aluzje kolegów z pracy ( bi- czy lesbijka, a może cichodajka udajaca niewiniątko
), współczucie znajomych (bidulka, taka samotna, pewnie ma jakieś defekty, pewnie nikt jej nie chce ).
Przyznam, lubię tę grę, dzięki której to, co dla mnie najintymniejsze, pozostaje zagadką.
Pozazdrościć, bo ja mam wręcz odwrotnie. W sensie, że mnie ta aura tajemniczości przygłębia. Wiem, że nic nie mówiąc nikomu sama sobie jestem winna, ale te ukradkowe spojrzenia, nieudane subtelne pytania czy sugestie po prostu męczą. To nie tak, że się wielce przejmuje opinią innych, ale czuję presję społeczeństwa, gdy już dochodzi do tego, że w życzeniach urodzinowych słyszę, abym znalazła partnera czy te godne współczucia nie podejmowanie tematów chłopaków ze mną, abym nie czuła się osamotniona, gdy wcale tego nie chcę. Może z czasem nauczę się traktować to jako grę i kiedy znów usłyszę aluzję to przyjmę ją z humorem, a nie jako nieprzyjemność