Gdzieś zgubiłam moje JA.

Jeśli masz pytanie i znikąd odpowiedzi, zwróć się do nas
Voncha
bobASek
Posty: 1
Rejestracja: 18 lip 2016, 03:45

Gdzieś zgubiłam moje JA.

Post autor: Voncha »

Część Wam wszytskim. Przypuszczam, ze mój post będzie dłuższy niż typowy post tutaj. Chcę wylać swoją frustracje. Chcę odrobiny zrozumienia.

Mam 24 lata. Nie jestem brzydka. Wychowywana byłam od małego w wierze Świadków Jehowy. Chodziłam z mamuśką na zebranie, gdzie słuchałam o sensie życia, śmierci, wielkim udręczeniu, Bogu, grzechach, karze za grzechy. Przypuszczam, ze z tego powodu od dziecka byłam poważna. Zdystansowana, nieufna, zamknęita gdzieś tam w swoim świecie. Fakt wiary "pomógł" mi w ten sposób, że nie miałam znajomych. Rówieśnicy szydzili ze mnie, wyzywali, czasem zdarzały się fizyczne ataki, ale nie bałam się tego, bo zawsze byłam silniejsza od innych dziewczyn. Pierwszy raz zrozumiałam, ze coś jest nie tak, kiedy kolezanka w gimnazjum powiedziała, że ma mokro jak widzi któregoś tam starszaka. Nie rozumiałam tego. Nigdy mnie "nie pikneło" tam na dole. na cudzy widok. Pod koniec gimnazjum i na początku technikum snułam już sobie przed snem jakieś romantyczne historie na temat kolegów z internetu, bo tylko takich miałam. Zawsze, ale to zawsze przywiazywalam się tylko do jednego. Pisałam z nim bardzo dużo, w nocy słuchałam muzyki i wyobrazalam sobie, ze sie spotkamy i jak bedziemy spedzali czas. Nigdy nic sesksualnego.

Kiedy miałam 18 lat i 6 miesięcy zaczełam chodzić z pierwszym w moim życiu chłopakiem. Nie narzekałam wczesniej na brak powodzenia, jesli o to chodzi. Niestety chłopak ten był okrutnie napakowany chęcią seksu. Po 4 miesiacach zwiazku mozna powiedziec, ze wykorzystał mnie. Nie pamiętam swojego pierwszego razu. Byłam pijana po osiemnastce koleżanki i spałam. Na jego prośbę zamiast dzwonic po rodziców, nocowałam u niego. Nasz zwiazek był pasmem jego fochów, zostawiania mnie, dziwnych akcji. Każde, absolutnie kazde spotkanie musialo zaiwerać seks lub musialam zadowolic go ręką, inaczej był zły, obrażony, smutny. Płakałam. Marzyłam o dniu kiedy po prostu czule mnie przytuli i zasniemy sobie grzecznie. Płakałam, ale kochałam go. Nigdy nie miałam ochoty na seks. Przy nim nauczyłam się udawać, odgrywać ten pieprzony teatr, jego fantazje z porno. Wszystko było z mojej strony tak strasznym aktorstwem, o czym on wiedział. Chodziło tylko o to, zeby zadowolić jego. I tutaj narzuca mi się moje pierwsze pytanie. Otóż potrafie osiągnąć przyjemność fizycznie. Z tym ze wygląda to tak, ze nw trakcie nic nie srprawia mi przyjemnosci. Rozgladam sie po pokoju z mysla, ze wazon stoi krzywo, ze okna trzeba by już umyć. Myślę kiedy to się skonczy. Nagle poczuję fizyczną przyjemnośc i dalej znowu nic. Czy osoba aseksualna może doświadczać orgazmów? Wracając. Seks zawsze był dla mnie brudny. Obleśny. Te wszystkie wydzieliny, penis, wagina. Te zwierzece ruchy, jęki, sapanie. Po prostu zniesmacza mnie sama myśl. "Po" zawsze płakałam, czułam się bardzo źle. Okropnie, okropnie brudna. Po ponad trzech latach zostawił mnie po raz szósty (bo odmówiłam mu seksu ze zmęczenia). Nie dałam mu juz do siebie wrócić.

Po roku weszłam w związek z chłopakiem, któremu się wyżalałam, mówiłam mu o sobie jak jest. O tym jak cierpie po byłym chłopaku, ze wciaz mnie to boli, że kocham. Mówiłam mu o swojej niecheci do seksu. Mówiła, że wie na co się pisze. Obiecywał gruszki na wierzbie. Mówił, że nie będzie jak tamten, że na miejscu tamtego zrobił by to czy tamto. Że mój były to ***. Zaczełam być z tym chłopakiem. Postanowiłam, ze jak nadejdzie temat seksu to zniknę. Niestety. Poziom mojej empatii przekracza granice rozsądku. Na poczatku tylko sie całowalismy, ale rece lecialy mu na piersi lub nizej. Przepraszał i po chwili robił to samo. Po 4 miesiacach posuwał się coraz dalej. Ja nie umiałam uciec. Czułam poczucie winy, że go zranię. Nie miałam juz wymowki, ze chcę czekac dalej. W koncu dziewice mogą tak mowic, a ja..? Ja już przeciez dawałam jednemu, jaki mam argument na swoją obronę? I tak oto oddałam się drugiemu w swoim życiu. Przekonałam sie, że to nie była kwestia byłego. Ten seks tez był okropny. Jeszcze gorszy, bo dochodziła myśl, ze to juz drugi. Znowu płacz, nienawisc ukierunkowana na faceta. Masz juz co chciales, daj mi spokój. Obrzydzenie, dobra mina do złej gry, nieszczęście. Myśl, ze skoro i tak już dałam, to musze w to brnąć. Niestety związek okazał sie niewypałem. Na własne życzenie jestem obecnie sama.

Zawsze byłam melancholijna, sentymentalna i depresyjna. Ostatnio to przybrało na sile. PRagne mieć przeciez kogoś. Jednak już nigdy nie chcę wchodzić w związek bo wiem do czego to prowadzi. Prędzej czy później seks. To przecież normalne. Moi rodzice uwazają, ze grubo przesadzam, a ja nic za to nie mogę. Chciałabym miec kogoś kto oczarowałby mnie sobą, przytulił, porozmawiał sensownie, kogoś na całe życie i bez seksu. Bez zmartwienia o zdrade, bo ja nie spełniam wego obowiązku. Bez tej cholernej presji... Jestem nieszczęśliwa. Nie umiem znieść myśli, że już dwóch facetów było we mnie. Nienawidzę tej myśli, bo ja ani jednego nie chciałam w sobie. Nigdy się nie zakochałam. Nigdy nie byłam pewna. To wszystko zawsze wynikało z pragnienia posiadania kogoś przy sobie. A później z tego, że przecież MUSZĘ. Bo TAK TRZEBA... Czuję się brudna. Cholernie rozżalona, rozgniewana. Ciągle tylko wspominam i żałuję, wszystkiego żałuję. Jestem nieszczęśliwa. Czy istnieją niebrzydcy aseksualni faceci? Czy osoba aseksualna może osiągnąć orgazm? Czuy aseksualizm może wynikać z jakiejś choroby (hormony)? Czy znacie szczęśliwą parę asów?

Pozdrawiam Was kochani serdecznie. Jestem szczęśliwa, że znalazłam swoją przynależność, a jednocześnie nieszczęśliwa, bo to trudna droga. Wśród "normalnych" sciężko znaleźć swoją partię, a co dopiero wśród takiej garstki osób.
Indiana
fantAStyczny
Posty: 561
Rejestracja: 26 sty 2014, 00:50

Re: Gdzieś zgubiłam moje JA.

Post autor: Indiana »

Witaj. Jakbym była na Twoim miejscu, najpierw próbowałabym podleczyć depresję i inne niepoukładane problemy ( niezdrowe podejście do poprzednich związków, brak akceptacji popełnionych błędów ), a potem zaczęłabym się ewentualnie rozglądać za związkiem. Tak sobie kalkuluję, że łatwo popełnić błąd jak się widzi świat w ciemnych barwach.
Awatar użytkownika
DZIEWICA8
zarASek
Posty: 1874
Rejestracja: 6 paź 2006, 09:33
Lokalizacja: z Lublina

Re: Gdzieś zgubiłam moje JA.

Post autor: DZIEWICA8 »

A ja znów się pogubiłam całkowicie, wrócił do mnie ten stan, który miałam kiedyś w najgorszym momencie życia, ciągły żal, poczucie winy, poczucie beznadziei, tęsknota za czymś czego nie ma. Znów jestem tą roztrzęsioną kupką nieszczęścia, znów mam te zmienne nastroje: złoszczę się, płaczę, śmieję i boję na przemian. Jest ogólnie źle! :cry: :dash:

Jeśli zaś chodzi o problemy koleżanki, to myślę, że powinna wybrać się na terapię z psychologiem lub seksuologiem, wyznać mu wszystko szczerze i dojść do źródła swojego problemu z seksualnością.
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."

DZIEWICA8
Indiana
fantAStyczny
Posty: 561
Rejestracja: 26 sty 2014, 00:50

Re: Gdzieś zgubiłam moje JA.

Post autor: Indiana »

No to trzeba zdiagnozować, na czym konkretnie polega problem i co konkretnie trzeba zrobić, żeby ten problem rozwiązać. Jak się ma depresje to się przeszukuje internet wzdłuż i wszerz, szturmuje się bibliotekę, szuka się rozwiązań. Na pewno za depresją kryją się jakieś konkretne rzeczy, które można zmienić, pod warunkiem, że się je właściwie zdiagnozuje. Nie wierze w złe samopoczucie, które się bierze z powietrza i w oderwaniu od rzeczywistości.
Awatar użytkownika
Keri
łASkawca
Posty: 1656
Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )

Re: Gdzieś zgubiłam moje JA.

Post autor: Keri »

Według mnie oprócz depresji itd. to też musi stać niezależna od ludzi i chłopaków. Bardziej, że ktoś ma być tylko dopełnieniem niż celem, bo gdy będzie stawiać na to by mieć kogoś, to znów to powtórzy co było. Więcej asertywności oraz tego co chcesz i mówienia nie.
Awatar użytkownika
Viljar
Wielki AS Jedi
Posty: 2580
Rejestracja: 16 cze 2009, 21:33
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Re: Gdzieś zgubiłam moje JA.

Post autor: Viljar »

Przede wszystkim, jeśli to naprawdę depresja, to konieczna jest pomoc psychologa. Depresja to nie "jakiś tam dołek".

Druga rzecz - czy w tym wypadku aseksualność jest faktycznie aseksualnością, czy jest to, niezręcznie napiszę, chwilowa niedyspozycja wynikająca z zakorzenionych w podświadomości nauk przekazanych przez ŚJ? To może mieć znaczenie i warto ustalić, czy aseksualność faktycznie nią jest.

Co do związku - tutaj dobrych wiadomości nie mam: Są co prawda na tym forum ludzie, którzy znaleźli swoją drugą połówkę, ale są też tacy, którzy szukają i nic. Próbują znaleźć pocieszenie w ramionach S-ów i rzadko kiedy coś faktycznie z tego dobrego wychodzi. Ja niestety nie jestem wyjątkiem.

Zgadzam się z Przedmówcami - przede wszystkim trzeba Ci coś zrobić z depresją.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Nightfall

Re: Gdzieś zgubiłam moje JA.

Post autor: Nightfall »

To krótko odpowiem na pytania, które zadałaś.
Czy osoba aseksualna może doświadczać orgazmów?
Może, w końcu w aseksualności nie chodzi o problemy w funkcjonowaniu organizmu.
Czy istnieją niebrzydcy aseksualni faceci?
Istnieją, dołącz do grupy na FB i zobacz jak wyglądają ludzie z forum.
Czuy aseksualizm może wynikać z jakiejś choroby (hormony)?
Myślę, że może tak być, może również wynikać z niskiej samooceny, depresji, obrzydzenia do własnego ciała. Jeśli chcesz wiedzieć, czy z twoimi hormonami wszystko jest ok, odwiedź seksuologa.
Czy znacie szczęśliwą parę asów?
Ja jestem w takim związku, moim zdaniem szczęśliwym :) Jednak większość asów, których znam nie potrzebuje bycia w związku. Pewnie, że nie jest łatwo kogoś znaleźć, ale internet ogromnie zwiększa na to szanse.
Awatar użytkownika
Keri
łASkawca
Posty: 1656
Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )

Re: Gdzieś zgubiłam moje JA.

Post autor: Keri »

Wchodzenie w kolejne związki mało co da. Autorka musi zmienić tok postrzegania świata, ludzi jak i własnych potrzeb tego co chce i nie chce. Mimo, że mówi lub będzie zapewniać o tym co chce to widząc po historii z 2 facetami wychodzi jednoznacznie, że nie wie co chce i się telepie na boki. Trzeba jednoznacznie stabilnie powiedzieć i być pewnym tego co się chce. Tu musi być stabilność nawet jeśli kogoś spotkasz, że wiesz co chcesz zamiast ulegać czemuś.

Z tego co widzę to jesteś wrażliwa ale jak mówiłem wcześniej brak Ci asertywności oraz zbyt duże moim zdanie wyobrażenie o chłopakach i dawanie się wykorzystywać im. Zrozum. Jedynie kto o Ciebie może się troszczyć, myśleć o Tobie i pamiętać o Tobie i znać Ciebie jesteś TY sama. Zamiast uzależniać się od chłopaków, że mogą być twoim szczęściem sama się tym szczęściem stań bez zewnętrznych elementów.
Awatar użytkownika
morowy
pASibrzuch
Posty: 256
Rejestracja: 15 paź 2014, 08:02
Lokalizacja: Laniakea

Re: Gdzieś zgubiłam moje JA.

Post autor: morowy »

Keri pisze:Mimo, że mówi lub będzie zapewniać o tym co chce to widząc po historii z 2 facetami wychodzi jednoznacznie, że nie wie co chce i się telepie na boki.
A ja odniosłem wrażenie, że ona wie czego chce, tzn. chce mieć kogoś, być w związku. Tylko po tym drugim doświadczeniu jest juz zupełnie pewna, ze musi to byc związek bez seksu. Tak ją zrozumiałem "bynajmniej" (?) :roll:

Keri pisze:Zamiast uzależniać się od chłopaków, że mogą być twoim szczęściem sama się tym szczęściem stań bez zewnętrznych elementów.
No weź się stań swoim szczęściem, to takie proste.;)
A tak z ciekawości - Keri, czy możesz powiedzieć o sobie, że "jesteś swoim własnym szczęściem bez obcych elementów", czy raczej czujesz, że we dwoje/dwóch byłoby ci źle, ale samemu też nie jest ci wcale tak super, jak można by oczekiwać po twoich kategorycznych poradach udzielanych innym?
"Gdy moderator/-ka banuje użytkownika bez ostrzeżenia, a jedyny argument to argument siły - w tym samym czasie gdzieś na świecie umiera jedna tancerka brzucha albo panda w ciąży." - prawo internetu
Awatar użytkownika
Keri
łASkawca
Posty: 1656
Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )

Re: Gdzieś zgubiłam moje JA.

Post autor: Keri »

Ona owszem chce 2 osoby, tylko czy na pewno i jest pewna, że tego chce? Pomyśl. Kto chce 2 osoby? Czy osoby silne i radzące sobie same? Czy osoby z problemami, kompleksami i chcą właśnie drugiej osoby bo jest im jest samemu źle?

I nie chodzi oto że nie wie czego chce odnośnie ogólnie partnera. Tylko jakiego oraz odnośnie siebie co chce względem tego partnera. Skoro miała 2 i każdy ją wykorzystywał a ostatni mimo zapewnień, ze nie będzie robić to robił, to nie wie do końca co chce. Gdyby wiedziała co chce to by jasno określiła linie i byłaby asertywna mówiąc nie.

Można. Owszem być szczęśliwym i być samemu szczęściem. Kwestia leży od podjętej decyzji oraz zrozumieniu, że to nie osoby zewnętrzne lub przedmioty są szczęściem dla nas tylko ono pochodzi od nas. Jedni to zrozumieją i pojmą drudzy muszą przeżyć na sobie czym się kończy uzależnianie szczęścia od czynników zewnętrznych. Nikt Ci nie da szczęścia tobie. To taka ułuda, którą my sami chcemy wierzyć, że tak jest w istocie.

Morowy zasięgnij innej wiedzy niż tej powszechnej z poradników i portali oraz tego co ludzie na około mówią. nikt Ci nie da szczęścia większego, które sam w sobie nosisz, gdy jesteś wolny od świata zewnętrznego a w środku masz spokój i ciszę :)

Mógłbym być w związku tylko nie nadaje się na taki układ, który wszechobecnie panuje między ludźmi. U mnie w postach brzmi Osho i Moji
Awatar użytkownika
morowy
pASibrzuch
Posty: 256
Rejestracja: 15 paź 2014, 08:02
Lokalizacja: Laniakea

Re: Gdzieś zgubiłam moje JA.

Post autor: morowy »

Keri pisze:Ona owszem chce 2 osoby, tylko czy na pewno i jest pewna, że tego chce? Pomyśl. Kto chce 2 osoby? Czy osoby silne i radzące sobie same? Czy osoby z problemami, kompleksami i chcą właśnie drugiej osoby bo jest im jest samemu źle?
Większość populacji chce drugiej osoby, a nie, że chcą tego tylko "osoby z problemami, kompleksami itp.". Spędzanie czasu z przyjaciółmi, z najbliższymi, dzielenie życia z kimś drugim - z ukochanym/ukochaną, to najlepsze przejawy życia (obok żarcia i seksu) wg zdecydowanej większości osobników każdego społeczeństwa. To tylko moja spekulacja, ale uważam, że to "chcenie drugiej osoby" może być uwarunkowane nie tylko kulturowo, ale i genetycznie, jak inne nasze zdolności społeczne.
Keri pisze:I nie chodzi oto że nie wie czego chce odnośnie ogólnie partnera. Tylko jakiego oraz odnośnie siebie co chce względem tego partnera. Skoro miała 2 i każdy ją wykorzystywał a ostatni mimo zapewnień, ze nie będzie robić to robił, to nie wie do końca co chce. Gdyby wiedziała co chce to by jasno określiła linie i byłaby asertywna mówiąc nie.
Ale zauważ, że ona dopiero zbierała doświadczenie w tej materii, tj. doboru partnera, praktyki związku itd. Najpierw wyobrażała sobie jak to będzie, a potem przyszło zderzenie z rzeczywistością (w tym z jej reakcją na związek). Jak miała "określić linie" przed doświadczeniem? Jej sytuacja była dość skomplikowana nawet dla niej samej - nie każdy jest taki sprytny jak ty Keri, żeby określić wszystko "przed" i czasem potrzebuje nawet kilku prób, żeby poznać "swoje linie".
Keri pisze:Można. Owszem być szczęśliwym i być samemu szczęściem. Kwestia leży od podjętej decyzji oraz zrozumieniu, że to nie osoby zewnętrzne lub przedmioty są szczęściem dla nas tylko ono pochodzi od nas. Jedni to zrozumieją i pojmą drudzy muszą przeżyć na sobie czym się kończy uzależnianie szczęścia od czynników zewnętrznych. Nikt Ci nie da szczęścia tobie. To taka ułuda, którą my sami chcemy wierzyć, że tak jest w istocie.
Ja nie pytałem czy można być szczęśliwym samemu czy nie można (zasugerowałem, że przyjęcie takiego punktu widzenia jest b. trudne), tylko jak jest u ciebie. Jestem sam już od wielu lat i mam pewien pogląd na tę kwestię (rzadko kiedy bywałem tak szczęśliwy jak teraz, gdy jestem sam).
Chciałem się więc dowiedzieć, czy TY reprezentujesz swoje własne twierdzenia, którymi tak szczodrze obdarzasz innych w postaci złotych porad życiowych, bo twoje co poniektóre wypowiedzi jakoś mnie do tego nie przekonują tak na 100%.

A co do "Kwestia leży od podjętej decyzji oraz zrozumieniu, że to nie osoby zewnętrzne lub przedmioty są szczęściem dla nas tylko ono pochodzi od nas", to wg mojej opinii nie jest to do końca prawdą. Owszem, wszystko w pewnym sensie "pochodzi od nas", bo tak naprawdę my nigdy niczego nie widzimy, nie słyszymy, nie dotykamy etc. Wszystko dostępne naszemu umysłowi jest wytworem naszego układu nerwowego, a więc i emocje/odczucia w skali od cierpienia po rozkosz, czyli szczęście-nieszczęście. Tylko że obiekty zewnętrzne jak przedmioty i osoby moga być spokojnie bodźcami stymulującymi nasze wewnętrzne szczęście, można więc uprościć, że szczęście może pochodzić od osób i przedmiotów - takie moje zdanie.
Keri pisze:Morowy zasięgnij innej wiedzy niż tej powszechnej z poradników i portali oraz tego co ludzie na około mówią. nikt Ci nie da szczęścia większego, które sam w sobie nosisz, gdy jesteś wolny od świata zewnętrznego a w środku masz spokój i ciszę
heh, zaleciało mi tu filozofią buddyjską - tylko, że ja nie chcę być "wolny od świata zewnętrznego", a w środku chcę mieć tornado nie ciszę, bo wieczne zdumienie, fascynacja i przekraczanie horyzontów wiedzy o sobie, ludziach i swiecie, to sens mojego życia.
No chyba, że "wolność od świata zewnętrznego" to dla ciebie brak uzależnienie od innych ludzi, a "spokój i cisza w środku" to panowanie nad swoją psychiką, emocjami itd. - w takim przypadku się zgadzam i ten stan cały czas próbuję w sobie utrzymywać dla własnego zdrowia i dobrego samopoczucia.
Keri pisze:Mógłbym być w związku tylko nie nadaje się na taki układ, który wszechobecnie panuje między ludźmi. U mnie w postach brzmi Osho i Moji
Nie interesuje mnie "filozofia wschodu", bo wg mojej opinii laika polega ona na permanentnym usuwaniu potrzeb i demontażu "JA". A to jest dla mnie idiotyczne, dlatego "w moich postach brzmi Morowy". :wink:
"Gdy moderator/-ka banuje użytkownika bez ostrzeżenia, a jedyny argument to argument siły - w tym samym czasie gdzieś na świecie umiera jedna tancerka brzucha albo panda w ciąży." - prawo internetu
ODPOWIEDZ