Viljar pisze:
Eee.. ale wiesz o tym, że podałaś przykład, gdzie kobieta chce po prostu zmienić jedno imię na inne?
Czy ty musisz ciągle stosować tak absurdalne porównania? Nie wierzę, że można naprawdę nie widzieć różnicy między tym tekstem a tym, co napisałem. Dorosły człowiek może sobie zmienić imię, jak najbardziej. Tylko że jeśli Zosia chce, żeby ją nazywano Kasią, to jej kaprys. Ale jeśli chce, żeby mówić na nią Piotrek, to chyba zupełnie co innego, prawda?
A właśnie, że nie to zupełnie coś innego. Imię i płeć kulturowa są do siebie bardzo podobne. Zarówno imię, jak i płeć kulturowa są nam zazwyczaj narzucane w dzieciństwie, bez naszej woli, mogą nam się podobać lub nie i możemy chcieć je zmienić. Różnią się tym, że płeć kulturowa ma większy wpływ na nasze życie niż imię, gdyż rzadko zdarza się, aby społeczeństwo inaczej traktowało różne osoby ze względu na ich imiona (choć zdarza się też, że czyjeś imię jest wyśmiewane lub osoby z obcobrzmiącymi imionami, np. Mohammed, są traktowane z nieufnością), zaś zróżnicowanie traktowania danej osoby ze względu na przypisywaną jej płeć kulturową jest powszechne i niestety akceptowane w społeczeństwie.
Viljar pisze:
I znowu zastanawiam się, czy to jest na serio. Przecież to, czy korzystasz z tej czy innej toalety, zależy właśnie od tego, jakiej jesteś płci. To samo dotyczy szatni czy zajęć fizycznych. Jesteś kobietą (chociaż mam wrażenie, że strasznie się wstydzisz tego faktu - szkoda), więc uczestniczysz w zajęciach dla kobiet. Ja jestem mężczyzną (co dla mnie nie jest powodem do dumy, ale do wstydu też nie), więc pójdę na męskie zajęcia, w sklepie z ciuchami pojdę do męskiego działu, skorzystam z męskiej szatni i z męskiej toalety.
Chyba że wejdę do damskiej przez roztargnienie, jak mi się to raz zdarzyło, co skończyło się niemal linczem. Nie mam żalu - zasłużyłem sobie.
Nie wstydzę się tego, że jestem kobietą. Nie rozumiem tylko, dlaczego jest to aż tak ważne dla społeczeństwa... Gdybym była mężczyzną, też zapewne nie rozumiałabym, dlaczego ludzie przywiązują do tego aż tak dużą wagę.
Możesz wyjaśnić, dlaczego to, że jesteś mężczyzną oznacza, że pójdziesz na męskie zajęcia, w sklepie z ciuchami pójdziesz do męskiego działu, skorzystasz z męskiej szatni i z męskiej toalety? Wynika to z biologii? Jeśli tak, to w jaki sposób? Czy może jest to element kultury, w której żyjesz?
Zasłużyłeś sobie na licz wejściem przez roztargnienie do damskiej szatni lub toalety? A dlaczego? Co zrobiłeś złego? Wyrządziłeś komuś jakąś krzywdę? Ktoś z tego powodu cierpiał, czy ktoś stracił swój dobytek?
panna_x pisze:Natomiast w innych aspektach nie jestem osobą tolerancyjną, pochodzenie czy religia już miałyby dla mnie znaczenie- nie ufałabym Arabom-islamistom. (...) Trochę mnie dziwi, że osoby o feministycznych poglądach lub sympatyzujące z tym nurtem, z jakimi miałam okazję się zetknąć, jednocześnie postulują tolerancję dla innych nacji, religii i światopoglądów, dla mnie prawa kobiet i tolerancja dla islamu wykluczają się. I tyle.
Światopogląd nie wynika z nacji. Nacja, którą dany człowiek reprezentuje, jest poniekąd wrodzona. Nie można dyskryminować nikogo za to, że jego rodzice byli Arabami, więc on też jest Arabem i mówi po arabsku. Zupełnie inną kwestią jest religia. Religia jest często narzucana przez rodziców, więc nie można nikogo obwiniać za to, że w danej religii został wychowany jako dziecko. Jeśli jednak ma do zasad tej religii stosunek bezkrytyczny i nie dopuszcza do siebie myśli, że wyznawana religia zawiera elementy krzywdzące inne osoby, to uważam, że tolerancja wobec takiej osoby powinna stopniowo wygasać.
Moim zdaniem tolerancja powinna być stosowana na zasadzie wzajemności - nigdy nie powinniśmy dyskryminować osób, które nam nie dyskryminują. Każdą osobę powinniśmy rozpatrywać jako oddzielną jednostkę i nigdy nie kształtować swojego stosunku do tej osoby na podstawie tego, do jakiej szerszej grupy należy, niezależnie, czy grupa ta wyróżniona została na podstawie płci, pochodzenia, orientacji seksualnej, jakiejkolwiek innej cechy wrodzonej, a także religii - w przypadku dzieci.