Nightfall pisze: ↑4 wrz 2017, 22:35
Ala a czy nie był to po prostu popęd seksualny? Na oko wydaje się, że zauroczenie, to coś bardziej złożonego.
Wydaje mi się, że zauroczenie w procesie rozmnażania współgra z popędem seksualnym. Tak, za samo współżycie seksualne odpowiada popęd seksualny, ale zauroczenie sprawiało, że kobieta miała zapewnioną opiekę w trakcie ciąży i zaraz po porodzie, gdy jej samodzielne funkcjonowanie byłoby utrudnione. Zauroczenie pomagało połączyć się w pary i przetrwać w parze przez czas, gdy matka i jej dziecko potrzebowali pomocy, chociażby w zdobyciu pożywienia. Czyli całość składała się na rozmnażanie.
Viljar pisze: ↑5 wrz 2017, 08:19
Poza tym Alazala ewidentnie pomyliła zauroczenie z popędem seksualnym. Jeśli mielibyśmy wszystko sprowadzać do fizjologii, to zauroczenie nie tylko nie jest niezbędne do przetrwania gatunku, ale wręcz szkodliwe, gdyż jest skierowane wobec osobników niekoniecznie będących najlepszymi możliwymi partiami. Tym się właśnie człowiek różni od innych zwierząt, że w wyborach kieruje się m.in. "sercem", czyli uczuciami.
Relacje między popędem seksualnym i zauroczeniem to ciekawe zagadnienie. Oba zjawiska znowu są podobne do siebie pod względem biochemicznym. Myślę, że większość społeczeństwa uznałaby, że:
- zauroczenie wiąże się z popędem seksualnym,
- popęd seksualnym może, ale nie musi, wiązać się z zauroczeniem,
- popęd seksualny jest bardziej trwałym zjawiskiem od zauroczenia i może stanowić reminiscencję zauroczenia.
Większość osób aseksualnych się z tym jednak nie zgodzi. Ja uważam, że są to dwa zjawiska o pewnym stopniu powiązania, ale jednak samodzielne, które współgrają w procesie rozmnażania.
Nie posiadam wiedzy pozwalającej ustosunkować się do tego, czy zauroczenie jest skierowane wobec osób będących najlepszymi możliwymi partnerami pod względem biologicznym. Wydaje mi się, że dobrym partnerem seksualnym pod względem biologicznym jest taki, z którym można liczyć na zdrowe potomstwo, czyli pewnie młody, zdrowy i niespokrewniony. Wydaje mi się, że zauroczenie jest kierowane najczęściej wobec osobników spełniających te kryteria.
Mam wrażenie, że proces doboru partnera u zwierząt jest podobny do procesu u ludzi. Zwierzęta także dokonują wyboru w oparciu o feromony oraz przekonanie o dobrym zdrowiu drugiego osobnika. U zwierząt dochodzi częściej do fizycznej rywalizacji o partnera lub partnerkę i ostatecznie wybierany jest osobnik, który wygrał tę fizyczną rywalizację, czyli udowodnił, że jest zdrowy i silny. Ludzie podejmują decyzję w oparciu o te same przesłanki, ale posiadają zdolność abstrakcyjnego myślenia, więc tworzą pewną nadbudowę do całego procesu nazywaną uczuciami. Jednak podłoże biologiczne tych uczuć jest takie samo, jak u zwierząt - instynktowne dążenie do wydania zdrowego i silnego potomstwa.
Viljar pisze: ↑5 wrz 2017, 08:19
Ale czy życie bez wyobraźni i umiejętności odczuwania wyższych uczuć jest lepsze? Moim zdaniem jest znacznie uboższe, nawet jeśli to boli, jak to bywa w przypadku zauroczeń.
Rozumiem dlaczego uważasz, że jestem pozbawiona uczuć. Uważam jednak, że z moimi uczuciami wszystko jest w porządku, a jedynie staram się nie odczuwać zbyt silnych emocji związanych z tymi uczuciami. Ale zupełnie nie rozumiem dlaczego uważasz, że jestem pozbawiona wyobraźni. Przecież potrafię wyobrazić sobie, że reakcje biochemiczne wywołują u wielu ludzi emocjonalne roztrzęsienie.