Tlenek węgla, mowa nienawiści oraz sprawy ogólnie pojmowanej tolerancji
: 5 wrz 2017, 21:12
...
Sieci Edukacji Aseksualnej
https://pl.asexuality.org:443/
A jeśli uwzględnimy fakt, że całkiem spory odsetek AS-ów to osoby zajadle antyseksualne?
Potwór z Loch Ness to dobry pomysł, bo niby wszyscy o tym mówią, ale nikt nie widział, a nawet jeśli widział, to nie jest pewne, co widziałGoldenleaf pisze: Argon na nową As-maskotkę (ASkotkę?) obok smoków i potwora z Loch Ness, nawet A się zgadza <3
Mam wrażenie, że to zmieniło jednak całkiem sporo. Podejście ludzi do homoseksualizmu zaczęło się zmieniać. Nie tak dawno, bo 15-20 lat temu w Polsce, można było głównie usłyszeć, że takie osoby istnieją, ale są rzadkością i generalize są chore i można im współczuć. Teraz jest inaczej i nawet pary gejowskie pojawiają się w popularnych serialach kręconych w naszym kraju Wiadomo, że to pierwsze podejście całkiem nie znikło - na to trzeba wielu lat, a zawsze (jak ze wszystkim) znajdzie się ktoś, kto będzie miał inne zdanie.NIE TRACIĆ CZASU NA AKADEMICKIE DYSKUSJE. Naprawdę myślicie, że uznanie aseksualności za orientację i wydzielenie kilkunastu podgrup cokolwiek zmieni? Homoseksualizm został dawno oficjalnie wykreślony przez WHO z listy chorób i niczego to nie zmieniło - nadal sporo ludzi uważa, że "to" można leczyć.
to może być jakaś kwestia hormonów. Albo brak właściwego mężczyzny. Nie ogarniam
Matka natura ma różne sposoby by pewnych genów nie przekazywać dalej widocznie zagrażają gatunkowi czy populacji raz może być homoseksualizm innym razem aseksualizm lub jeszcze inne bariery lepiej jej się nie przeciwstawiać i nie przejmować się innością żyć po swojemu jeżeli nie szkodzimy innym
Mnie można porównać do jednostki aseksualnej.Później mówią za plecami, że zapewne schizofrenik albo homoseksualista.A ja po prostu nie mam powodzenia.Tym trudniej dla mnie, bo podobają mi się kobiety, których w moim otoczeniu prawie nie ma.
Czyli standard bycie asem wynika z niskiej atrakcyjności, braku powodzenia, braku poznania magicznej właściwej osoby itd.OOO zaczyna się.... kolejna roszczeniowa mniejszość, następni będą żądać praw i szczególnego traktowania.....
Cytowane wypowiedzi wskazują raczej na traktowanie aseksualności jako choroby psychicznej lub przypadłości wymyślonej przez kolejną roszczeniową mniejszość. Nie wiem tylko, na czym te roszczenia miałyby polegać - chyba że mielibyśmy słuchać obecnych na forum aseksualistów i dołączyć się do żądań usuwania z przestrzeni publicznej każdego zdjęcia czy obrazka, na którym wydać kawałek ludzkiego ciałaNightfall pisze: Czyli standard bycie asem wynika z niskiej atrakcyjności, braku powodzenia, braku poznania magicznej właściwej osoby itd.
W ciągu tych 15-20 lat zmieniło się w zasadzie jedno - homoseksualizm przestał być tematem tabu i bardzo dobrze. Ale mi chodziło o co innego: Ludziom "z zewnątrz" należy mówić o tym, że aseksualność W OGÓLE JEST i CZYM JEST, a przekonywanie ludzi, czy to orientacja, czy nie i ile ma odmian, zostawić na "wewnętrzne" rozważania.Nightfall pisze: Mam wrażenie, że to zmieniło jednak całkiem sporo. Podejście ludzi do homoseksualizmu zaczęło się zmieniać. Nie tak dawno, bo 15-20 lat temu w Polsce, można było głównie usłyszeć, że takie osoby istnieją, ale są rzadkością i generalize są chore i można im współczuć. Teraz jest inaczej i nawet pary gejowskie pojawiają się w popularnych serialach kręconych w naszym kraju Wiadomo, że to pierwsze podejście całkiem nie znikło - na to trzeba wielu lat, a zawsze (jak ze wszystkim) znajdzie się ktoś, kto będzie miał inne zdanie.
Pierwsza uwaga - nie każdy zna angielski. Druga uwaga - nie każdy na angielski na poziomie umożliwiającym czytanie tego typu tekstów.Goldenleaf pisze:Co do świata naukowego, to kiedyś z ciekawości przejrzałam pubmed i chociaż badań jest mało, to zwykle traktują aseksualizm jako orientację albo próbują dowieść, że tak właśnie jest, jak na przykład tutaj (hipolibidemia vs aseksualizm)
Zgadzam się z każdym słowem!Decadente pisze: Tak jak nie uważam, że ukrywanie się za flagą niewidką jest dobrym rozwiązaniem (jak wcześniej inni zaznaczyli, przede wszystkim szkodzi to asom, którzy nie mają o tym pojęcia), tak myślę, że próba podpięcia się pod społeczność LGBT byłaby trochę strzałem w kolano. Raz, że musielibyśmy walczyć o akceptację tęczowej grupy, która sama w sobie jest mało tolerancyjna, dwa, że z marszu dostaniemy łatkę kolejnej fanaberii, która rości sobie prawo do specjalnego traktowania i przywilejów. Znaczy dostaniemy ją od wielu mirków tak czy siak, ale jeżeli będziemy edukować na spokojnie i samodzielnie, to efekt mógłby być znacznie mniejszy. Jeżeli nie będziemy kojarzeni ze stereotypowymi uczestnikami parad równości, to wyjdzie nam to na pewno na dobre.
Pisząc o "akademickich dyskusjach", miałem na myśli częste choćby na naszym forum rozważania typu "czy aseksualność jest orientacją, czy nie, ile jest jej odmian, a czy ja jestem heteroromantyczny w 90 czy w 70 procentach". Ofiarą tego padła nawet Wikipedia - kiedyś artykuł o aseksualności był jasny i prosty, a teraz pojawiły się tam nowe teksty, które tylko zaciemniają obraz.Decadente pisze: Jeżeli chodzi o akademickie dyskusje, to prawdę mówiąc nie bardzo wiem, co mam na ich temat myśleć. Kiedy rozmawiam z innymi o mojej "naleciałości" to prawie zawsze słyszę dobrze nam znane frazy: że "kiedyś spotkam tego jedynego", "to na pewno minie", "ale ty wiesz, że to jest choroba, że popęd seksualny jest bardzo ważny w życiu człowieka?", "Może jakieś leki na zwiększenie libido?". I... jakoś specjalnie mnie to nie denerwuje, zdaję sobie sprawę, że wynika to przede wszystkim z braku wiedzy rozmówców, a na brak wiedzy nie wolno się denerwować . W pewnym momencie zaczęły mnie te pytania męczyć (zwłaszcza, gdy słyszę je ciągle od tych samych osób). Dla ludzi skrajnie prawicowych podejrzewam, że raczej nie ma ratunku, uważam jednak, że rozmowa na poziomie, bez zbędnych emocji bardzo dużo daje.
Co do angielskiego, to nie wiem jaki to ma związek, chyba że wygląda jakbym sugerowała linkowanie badań przeciętnemu Kowalskiemu zamiast wyjaśnienia w trzech słowach o co w aseksualności chodzi, to przepraszam i broń borze nie to miałam na myśli. Sama nie jestem zwolenniczką tej skali, ale co byłoby wystarczająco "solidnymi podstawami" jeśli nie "wystarczająco duża by być reprezentatywną grupa badanych osób przejawia takie cechy"? I myślę, że osoby, których prace są publikowane w The Journal of Sexual Medicine, raczej wiedzą czym jest orientacja w sensie medycznym.Viljar pisze: ↑7 wrz 2017, 09:41 Pierwsza uwaga - nie każdy zna angielski. Druga uwaga - nie każdy na angielski na poziomie umożliwiającym czytanie tego typu tekstów.
Trzecia uwaga - z linkowanych artykułów wynika, że grupa ludzi opracowała badania na podstawie arbitralnych ustaleń i skali przez siebie wymyślonej. Mało przekonujące; to jakby ktoś na siłę chciał udowodnić, że jest tak, jak mówi, nie mając ku temu żadnych solidnych podstaw.
Poza tym, mam wrażenie, że wiele osób "na siłę" chcących uznać aseksualność za orientację, nie do końca rozumie, czym jest orientacja w znaczeniu medycznym.