Aseksualizm jako ruch społeczny.

Jeśli masz pytanie i znikąd odpowiedzi, zwróć się do nas
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Aseksualizm jako ruch społeczny.

Post autor: panna_x »

zewsząd i znikąd pisze: 28 wrz 2017, 02:48 Jak wiadomo, nie da się promować orientacji seksualnej. Żadnej. Prawica uwielbia wyć: "propagowa-a-anie homoseksualizmuuuu!!", a przecież gdyby orientację seksualną dało się promować czy propagować, to osób nieheteronormatywnych w ogóle by nie było, bo wszyscy stykają się od dzieciństwa z rozlicznymi przekazami, w których nieheteronormatywne modele życia uczuciowego i rodzinnego po prostu nie istnieją. Ergo - aseksualności też nie da się promować. Natomiast warto o niej mówić. Po pierwsze - naprawdę wiele osób autentycznie nie rozumie, nie wie, że nie wszyscy dorośli ludzie są zainteresowani seksem. Po drugie - nie wie o tym nawet wiele osób aseksualnych, które dorastają przekonane, że "coś musi być z nimi nie tak", potencjalnie narażone na podleganie naciskowi na doświadczenia, których mogłyby nigdy nie podjąć, gdyby miały wiedzę o tym, że można ich nie pragnąć (tzw. niesprawiedliwość epistemologiczna - grupy mniejszościowe pozbawione dostępu do samowiedzy) albo większą odwagę słuchania własnego wewnętrznego głosu (a tego akurat w naszym społeczeństwie wręcz z założenia się w ludziach nie wyrabia, osoby aseksualne nie są tu żadnym wyjątkiem).
Ale też szczerze przyznaję, że mam dalej idące nadzieje co do aseksualności jako idei. W pewnym sensie ideałem byłoby, gdyby akceptowalność aseksualności doprowadziła do tego, by samo to pojęcie stało się niepotrzebne. Chwilami dochodzi w nauce do paradoksu, który polega na tym, że uznaje się aseksualność i traktuje się ją jako wyjątek od pewnych reguł, ale dla całej reszty podtrzymuje się niezmienione kryteria. Klinicznym wręcz przykładem są "zaburzenia popędu seksualnego", te wszystkie HSDD, FSIAD itp. Osobiście mam tej sprawie pogląd podobno radykalny (w każdym razie niepodzielany także przez niemało osób aseksualnych): "zaburzenia popędu seksualnego" nie istnieją, w najlepszym razie mogą być jednostkowymi problemami, wymagającymi indywidualnego podejścia ze strony psychologa czy seksuologa, a najczęściej po prostu wchodzą w skład normalnej zmienności. Innymi słowy: problemem nie jest niczyj brak zainteresowania seksem, problemem jest patologizacja braku zainteresowania seksem. Mówiąc w uproszczeniu (bo aseksualność w końcu nie polega po prostu na nieuprawianiu seksu, choć ja akurat należę do tych osób, które nie mogłyby się do tego zmusić): nauka łaskawie pozwala osobom aseksualnym nie uprawiać seksu - ale całej reszcie już nie! Chodzi o to, by każda osoba miała prawo nie uprawiać seksu, nie chcieć seksu, nie chcieć chcieć, by nie była uszczęśliwiana na siłę i nie była zmuszana do etykietkowania się, jeżeli tego nie chce. W tym sensie pojęcie aseksualności powinno stać się niepotrzebne (choć nie stanie się takie do końca, bo zawsze pozostaną ludzie, którym będzie ono potrzebne): chodzi o depatologizację braku zainteresowania seksem czy niechęci do seksu, uznanie, że prawo do takich odczuć mają wszyscy, a nie tylko osoby podstemplowane przez specjalistę jako "naprawdę aseksualne". Aseksualność jako idea może być właśnie środkiem do tego celu.
Przecież każda osoba ma prawo nie uprawiać seksu, jeśli nie chce. Generalnie przymusu nie ma. Choć fakt, etykietki nie są fajne- mówi się o zaburzeniach, odbieganiu od normy, kobiety nazywa się oziębłymi lub kłodami. Co jest przykre.
zewsząd i znikąd
pASibrzuch
Posty: 246
Rejestracja: 30 lip 2014, 11:07

Re: Aseksualizm jako ruch społeczny.

Post autor: zewsząd i znikąd »

Jakoś tak nie zauważyłam, że się ukazała odpowiedź na coś napisanego już trochę wcześniej...
Otóż owszem - niby przymusu nie ma, nikt nam nie trzyma pistoletu przy głowie. Ale chodzi mi o nacisk społeczny. O to, że nieuprawianie seksu i nieodczuwanie pragnienia seksu nie jest w ogóle przedstawiane jako WYOBRAŻALNA opcja. I naprawdę mnóstwo ludzi ugina się pod tym naciskiem.
Przykład, który dość często przywołuję, bo jest dla mnie przejmujący, a jednocześnie potwierdza moje pdoejrzenia, gromadzące się od czasu, gdy miałam jakieś 12 lat i czytałam w głupich gazetkach typu "Bravo" o obawach młodzieży związanych z problemem "dowodu miłości"... Otóż podobno dla ok. 2/3 młodych kobiet, które uprawiały seks, pierwszy raz był "dobrowolny, ale nie bardzo chciany". To jest w pewnym sensie nawet bardziej przerażające niż jawna przemoc seksualna, bo jest wszechobecne.
Innymi słowy: kobiety mają poważny problem z mówieniem "nie", bo są wychowywane na miłe dziewczynki, które tego rodzaju zdolności interpersonalnych mają nie posiadać (jeszcze by komuś zrobiły przykrość swoją asertywnością...).
Innymi słowy: kobiety nie do końca nawet sobie zdają sprawę, że zawsze mogą powiedzieć "nie".
Innymi słowy: drugie strony tych relacji - statystyka narzuca wniosek, że w przeważającej (a może nawet przerażającej) większości faceci - nie miały z tym problemu. Nie wyczuły wewnętrznego braku gotowości, obawy swoich partnerek albo się tym nie przejmowały. Być może to, niestety, g... prawda, że normalny facet nie chce być gwałcicielem - całe tabuny niby normalnych facetów są najwyraźniej gotowe posunąć się do nacisku, perswazji, może nawet czegoś więcej, by mieć to, czego chcą.
Innymi słowy - i to nie jest coś, co ja sobie wydumałam, to nie są dane z powietrza, tylko odczucia, które niejednokrotnie wyczytałam we wpisach osób aseksualnych, które "uległy" lub zdołały tego uniknąć, ale obawiały się, że będą musiały: oczekiwania są - biorąc pod uwagę to, że seks jest poważną sprawą i że łatwo za jego pomocą kogoś zranić, skrzywdzić - kompletnie na opak. Oczekuje się od ludzi mocnego powodu do NIEuprawiania seksu, do "wypisania się", a nie powodu do uprawiania seksu. To jest kompletnie na opak. Skoro seks jest poważną sprawą i skoro chyba prawie każdy człowiek, także alloseksualny, nie czuje pociągu seksualnego do WIĘKSZOŚCI ludzi - to NIEuprawianie seksu powinno być opcją domyślną, która zostaje zmieniona dopiero gdy pojawi się osoba, która budzi w kimś pociąg i jest gotowa odwzajemnić jejgo uczucia.
Czyli owszem, upieram się, że jest właśnie tak, jak napisałam: prawo do nieuprawiania seksu niby istnieje, niby wręcz oczywiście istnieje, ale w świadomości społecznej jest czymś niejasnym. Te osoby aseksualne ze swoimi obawami czuły to, a nie co innego na mocy istniejących społecznie założeń: że jeżeli już jest się z kimś w związku, to MUSI SIĘ pragnąć seksu. Że ogólnie każdy człowiek pragnie seksu. I to naprawdę może prowadzić i realnie prowadzi do nieszczęść, do sytuacji, w których - jak widać - ktoś decyduje się na seks, bo nie może znaleźć wystarczającego powodu do powiedzenia "nie" i nie zdaje sobie sprawy, że "BO NIE CHCĘ" ZAWSZE jest wystarczającym powodem.
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Aseksualizm jako ruch społeczny.

Post autor: panna_x »

Jeśli chodzi o nacisk społeczny, to jest taki, na seks, ale też na założenie rodziny, znalezienie partnera, urodzenie dzieci. Dlatego mamy dyskryminację starych panien, singielek, kobiet bezdzietnych. Zresztą, wszystko, co odstaje od normy, jest szykanowane. Jak facet niezbyt ma powodzenie u kobiet, też jest obiektem kpin. Też byłam świadkiem takich scen. Tak samo ludzie bez dzieci. Moja koleżanka jest singielką, jak i jej siostra ( siostra kogoś miała, ale się rozpadło), i jak ich tata pojechał do dalszej rodziny, to mu dogryzali, że wozi w samochodzie psa zamiast wnuków.

Kobiety przeważnie mają 1 raz jako nastolatki, nie są dojrzałymi emocjonalnie osobami, wtedy robi się dużo rzeczy pod presją otoczenia np alkohol, moda,wizerunek, nawet ciuchy takie, żeby nie odstawać od reszty. Ponadto płynie do nas przekaz, że wszyscy seks uprawiają, że jest świetny, że się odlatuje z rozkoszy i wszyscy się nim cieszą itd. Kolorowe gazetki mnożą tematy typu jak udoskonalić seks albo szybko osiągnąć orgazm. W ogóle nie mówi się, że wiele kobiet, nawet seksualnych, ma problemy z seksem, odczuwaniem podniecenia, nie mają orgazmów czy uważają seks za przereklamowany.
ODPOWIEDZ