Kultura Japonii
A ja uwielbiam i wokalistki i wokalistów, którzy często mają naprawdę oryginalne głosy - fajnie oderwać się od zachodnich kanonów muzyki. Jeśli chodzi o sam wygląd, to mężczyźni (jrock) trochę przypominają kobiety - ostatnio ktoś zza pleców mi mówi - nieźle śpiewa ta chinkaAle i tak wole wokalistki lubie ich tembr glosu .
Nigdy nie bylam, nie jestem i przypuszczalnie nie bede fascynatka kultury japonskiej. Przynajmniej "calego pakietu". Sa w niej elementy budzace zainteresowanie czy nawet podziw, ale rownie wiele takich, ktore budza sprzeciw czy wewnetrzna niechec.
Niezaprzeczalnie numer jeden to X muza. Kurosawa, Kobayashi, Kitano i wielu innych, wykreowali kino calkowicie odmienne i niebywale magiczne w swojej pozornej prostocie i wewnetrznej zlozonosci. Bialy czlowiek polozyl sie pokotem pod urokiem i sila kimona i katany. Do tego nowatorskie, rzadko praktykowane "dorosle" podejscie do animacji. Hayao Miyazaki jest geniuszem. Bez dwoch zdan.
MUzyka? Do mnie wyjatkowo przemawia urokliwe polaczenie wznioslej prostoty dzwieku z wibrujacym chorem Kenji Kawai. Na taki koncert wybralabym sie z przyjemnoscia.
http://www.youtube.com/watch?v=gBqGC9sV ... re=related
http://www.youtube.com/watch?v=vJsEYwguuj8
Urzekajaca jest niewatpliwie aranzacja wnetrz. Stylistyka bazujaca na plynnym polaczeniu prostoty, elegancji i harmonii to to, co lubie najbardziej.
I bonsai. I sushi. Pure magic.
Niezaprzeczalnie numer jeden to X muza. Kurosawa, Kobayashi, Kitano i wielu innych, wykreowali kino calkowicie odmienne i niebywale magiczne w swojej pozornej prostocie i wewnetrznej zlozonosci. Bialy czlowiek polozyl sie pokotem pod urokiem i sila kimona i katany. Do tego nowatorskie, rzadko praktykowane "dorosle" podejscie do animacji. Hayao Miyazaki jest geniuszem. Bez dwoch zdan.
MUzyka? Do mnie wyjatkowo przemawia urokliwe polaczenie wznioslej prostoty dzwieku z wibrujacym chorem Kenji Kawai. Na taki koncert wybralabym sie z przyjemnoscia.
http://www.youtube.com/watch?v=gBqGC9sV ... re=related
http://www.youtube.com/watch?v=vJsEYwguuj8
Urzekajaca jest niewatpliwie aranzacja wnetrz. Stylistyka bazujaca na plynnym polaczeniu prostoty, elegancji i harmonii to to, co lubie najbardziej.
I bonsai. I sushi. Pure magic.
Some people just like to watch the world burn.
- Keri
- łASkawca
- Posty: 1656
- Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
- Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )
Z checia bym posluchal jakichs przejmujacych melancholijnych kawalkow z intrumentami klasycznymi .
Cos takiego bym sie zapomnial na chwile w lekkosci intrumentow smyczkowych a zarazem obrazujacych smutek i cierpienie wydobywajace sie z tych intrumentow .
Edit
http://www.popcorn.pl/archiwum/artykul. ... 2&OdpStr=1
Troszke zespolow
Cos takiego bym sie zapomnial na chwile w lekkosci intrumentow smyczkowych a zarazem obrazujacych smutek i cierpienie wydobywajace sie z tych intrumentow .
Edit
http://www.popcorn.pl/archiwum/artykul. ... 2&OdpStr=1
Troszke zespolow
Mnie się bardzo podobają też lalki wystawiane z okazji tego święta - w mniej okazałej wersji tylko para cesarska, w bardziej okazałej, pełnej - cała reprezentacja dworu (siedemnaście lalek w strojach z epoki Heian). Miodzio. W zeszłym roku lalki przedstawiające parę cesarską widziałam m.in. na wystawie w Muzeum Etnograficznym - boskie. Aż chciałoby się być japońską dziewczynką
Wiesz jak oglądałam zdjęcia i czytałam o tym, też przeszło mi to przez myśl i to nie razAgnieszka pisze:Aż chciałoby się być japońską dziewczynką
podobno lalki należy schować po święcie (w przeciwnym razie ślub panny może się nieco opóźnić) - u mnie byłoby staropanieństwo murowane (w sumie to nic by nie zmieniło ) - trzymałabym je przez cały rok
Edit z dnia 14 marca: Dzisiaj mamy biały dzień w Japonii przypadkowo wpadłam na tę datę fajnie pomyśleć, że coś takiego (co zwykle widuje tylko w anime) dzieje się gdzieś tam teraz - chociaż w sumie mam do tego podobny stosunek jak do walentynek, ale jednak to święto w Japonii o którym warto napomnieć
Nie chcę śmiecić w "Jestem hepi, bo...", więc nad japońskim Hamletem porozpływam się tu!
Po pierwsze w Gdańsku kończy się dzisiaj Festiwal Szekspirowski (chyba jakimś ostatnim dodatkowym przedstawieniem "Peryklesa", o ile się nie mylę) i z tej okazji można było zobaczyć między innymi Ryutopia Noh-Theatre z Niigaty - grupę, która w tym roku przyjechała z "Hamletem" (w 2008 roku wystawiali bodajże "Zimową opowieść", której niestety nie widziałam).
Po drugie - "Hamlet" na Dużej Scenie Teatru Wybrzeże to jedno, ja już od piątku byłam w nastroju niemalże ekstatycznym, bo okazja do pierwszego tegorocznego spotkania z Japończykami nadarzyła się w związku z ich występem w Teatrze w Oknie. Oczywiście przyszłam pod okienny teatr już pół godziny wcześniej, więc mogłam sobie popatrzeć na przygotowania i do tego zobaczyć ekipę techniczno-muzyczną, co nie było możliwe podczas właściwego spektaklu na Dużej Scenie (a szkoda, jak dla mnie powinni się wszyscy na końcu kłaniać ) O występie w oknie pisać dużo nie będę, bo był to wycinek z "Hamleta", a nad tym rozpływać się będę niżej Ale tak, było pięknie, ja miałam dreszcze, ciarki i w ogóle brak mi słów, które by to wyraziły.
No i wreszcie sam "Hamlet" (bo o tym, że trzech Japończyków też było na "Peryklesie, księciu Tyru" grupy Parrabbola chyba pisać nie powinnam ). Powiem tak: po raz kolejny przekonałam się, że najpiękniejsze wykonania to takie, które są w stanie wywołać intensywne emocje u widza przy wykorzystaniu minimum środków.
Samo przedstawienie opierało się na połączeniu dramatu Szekspira z tradycyjnym teatrem no. Wprawdzie w maskach nie występowali, ale były inne elementy tej sztuki - odpowiednia mimika, śpiew, muzyka (shamisen, gitara, bębenki), ascetyczna scenografia, scena właściwie pozbawiona jakichkolwiek dekoracji pokazujących miejsce akcji, nieodzowne wachlarze. Wyjątkowo stroje były skromniejsze niż zwykle w teatrze no - proste czarne szaty, haftowane bądź nie. Niezwykłe wrażenie robiła scena, w której w "Hamlecie" wędrowna grupa aktorów przedstawia zbrodnię bratobójstwa - aktorki Ryutopii zagrały (przepięknie) marionetki tradycyjnego japońskiego teatru lalkowego nin-gyo joruri, a towarzyszył im aktor pełniący rolę zarówno narratora jak i akompaniatora.
Do tego wszystkiego prześwietna koncepcja interpretacyjna, w której głównym bohaterem sztuki był nie tyle sam Hamlet, co jego umysł (stąd niezwykły zabieg polegający na tym, że przez cały czas trwania sztuki aktor odtwarzający główną rolę siedział bez ruchu na środku sceny).
No i coś, czego wytłumaczyć nie potrafię - taki moment na sam koniec spektaklu, kiedy gasły już światła, na scenie w bezruchu trwał wciąż Hamlet i nagle czuło się coś takiego, że nie ma nic dookoła, tylko Hamlet, jego umysł i ja. I dodam, że nie oszalałam, bo nie tylko ja miałam takie wrażenie
A poza tym ech... Ta ekspresja, ta emisja głosu, nienaganna dykcja, wspaniała gra aktorska, elementy komiczne (w których przodował odtwarzający Poloniusza i grabarza reżyser spektaklu). Po prostu cud miód. Dostali owację na stojąco i trzy razy musieli wychodzić do publiczności I nie muszę chyba pisać, kto klaskał najgłośniej
Po pierwsze w Gdańsku kończy się dzisiaj Festiwal Szekspirowski (chyba jakimś ostatnim dodatkowym przedstawieniem "Peryklesa", o ile się nie mylę) i z tej okazji można było zobaczyć między innymi Ryutopia Noh-Theatre z Niigaty - grupę, która w tym roku przyjechała z "Hamletem" (w 2008 roku wystawiali bodajże "Zimową opowieść", której niestety nie widziałam).
Po drugie - "Hamlet" na Dużej Scenie Teatru Wybrzeże to jedno, ja już od piątku byłam w nastroju niemalże ekstatycznym, bo okazja do pierwszego tegorocznego spotkania z Japończykami nadarzyła się w związku z ich występem w Teatrze w Oknie. Oczywiście przyszłam pod okienny teatr już pół godziny wcześniej, więc mogłam sobie popatrzeć na przygotowania i do tego zobaczyć ekipę techniczno-muzyczną, co nie było możliwe podczas właściwego spektaklu na Dużej Scenie (a szkoda, jak dla mnie powinni się wszyscy na końcu kłaniać ) O występie w oknie pisać dużo nie będę, bo był to wycinek z "Hamleta", a nad tym rozpływać się będę niżej Ale tak, było pięknie, ja miałam dreszcze, ciarki i w ogóle brak mi słów, które by to wyraziły.
No i wreszcie sam "Hamlet" (bo o tym, że trzech Japończyków też było na "Peryklesie, księciu Tyru" grupy Parrabbola chyba pisać nie powinnam ). Powiem tak: po raz kolejny przekonałam się, że najpiękniejsze wykonania to takie, które są w stanie wywołać intensywne emocje u widza przy wykorzystaniu minimum środków.
Samo przedstawienie opierało się na połączeniu dramatu Szekspira z tradycyjnym teatrem no. Wprawdzie w maskach nie występowali, ale były inne elementy tej sztuki - odpowiednia mimika, śpiew, muzyka (shamisen, gitara, bębenki), ascetyczna scenografia, scena właściwie pozbawiona jakichkolwiek dekoracji pokazujących miejsce akcji, nieodzowne wachlarze. Wyjątkowo stroje były skromniejsze niż zwykle w teatrze no - proste czarne szaty, haftowane bądź nie. Niezwykłe wrażenie robiła scena, w której w "Hamlecie" wędrowna grupa aktorów przedstawia zbrodnię bratobójstwa - aktorki Ryutopii zagrały (przepięknie) marionetki tradycyjnego japońskiego teatru lalkowego nin-gyo joruri, a towarzyszył im aktor pełniący rolę zarówno narratora jak i akompaniatora.
Do tego wszystkiego prześwietna koncepcja interpretacyjna, w której głównym bohaterem sztuki był nie tyle sam Hamlet, co jego umysł (stąd niezwykły zabieg polegający na tym, że przez cały czas trwania sztuki aktor odtwarzający główną rolę siedział bez ruchu na środku sceny).
No i coś, czego wytłumaczyć nie potrafię - taki moment na sam koniec spektaklu, kiedy gasły już światła, na scenie w bezruchu trwał wciąż Hamlet i nagle czuło się coś takiego, że nie ma nic dookoła, tylko Hamlet, jego umysł i ja. I dodam, że nie oszalałam, bo nie tylko ja miałam takie wrażenie
A poza tym ech... Ta ekspresja, ta emisja głosu, nienaganna dykcja, wspaniała gra aktorska, elementy komiczne (w których przodował odtwarzający Poloniusza i grabarza reżyser spektaklu). Po prostu cud miód. Dostali owację na stojąco i trzy razy musieli wychodzić do publiczności I nie muszę chyba pisać, kto klaskał najgłośniej
Re: Kultura Japonii
jeeej~ ale ten temat stary XDD może trzeba odświeżyć go troszkę? w końcu w ostatnim czasie przybyła aż trójka japonofilów ^^
Re: Kultura Japonii
To ja odświeżam i polecam wszystkim japoniomaniakom ale i nie tylko obejrzeć "Zatokę delfinów"
Re: Kultura Japonii
Chodzi Ci o ten film? http://www.filmweb.pl/Zatoka.Delfinowevika pisze:To ja odświeżam i polecam wszystkim japoniomaniakom ale i nie tylko obejrzeć "Zatokę delfinów"
Bo w produkcji pisze tylko USA stąd pytam ;p
Tak poza tym miło widzieć, że tyle asów ma podobne zainteresowania jak ja. Ale żeby nie spamować, to z gazet to bardzo polecam magazyn Torii - ma świetne artykuły, cena może troche odstraszać, ale zapewniam, że i tak warty ceny.