Rezygnacja ze słodyczy
Rezygnacja ze słodyczy
Z jedzeniem jest tak że im na więcej sobie pozwalamy, tym bardziej stajemy się głodni. Im dłużej jest się na diecie tym żołądek staje się mniejszy, a co za tym idzie - zaczynają sycić coraz mniejsze posiłki. Będąc na diecie a także "po" nie trzeba rezygnować całkowicie ze słodyczy, ale należy pamiętać że po prostu na ogół mają one dość sporo kalorii. Najważniejszy dla samego schudnięcia (nie zdrowia) jest ujemny bilans kaloryczny i tego należy się trzymać, natomiast później pamiętać by w razie sięgnięcia po nadmiarowy posiłek nie powtarzać tego więcej. Najlepiej wyznaczyć sobie jeden dzień w tygodniu na dodatkową przyjemność smakową, czyli np. "w niedzielę mogę zjeść sobie kawałek ciasta/czekoladę/wstaw dowolny smakołyk, ale w pozostałe dni trzymam się tego co sobie ustaliłam/-em".
Rezygnacja ze słodyczy
Żeby to się udało trzeba miec także silną wolę. Np tak jak moja - [J]a, [W]olakróliczka pisze: ↑9 gru 2017, 18:55 Z jedzeniem jest tak że im na więcej sobie pozwalamy, tym bardziej stajemy się głodni. Im dłużej jest się na diecie tym żołądek staje się mniejszy, a co za tym idzie - zaczynają sycić coraz mniejsze posiłki. Będąc na diecie a także "po" nie trzeba rezygnować całkowicie ze słodyczy, ale należy pamiętać że po prostu na ogół mają one dość sporo kalorii. Najważniejszy dla samego schudnięcia (nie zdrowia) jest ujemny bilans kaloryczny i tego należy się trzymać, natomiast później pamiętać by w razie sięgnięcia po nadmiarowy posiłek nie powtarzać tego więcej. Najlepiej wyznaczyć sobie jeden dzień w tygodniu na dodatkową przyjemność smakową, czyli np. "w niedzielę mogę zjeść sobie kawałek ciasta/czekoladę/wstaw dowolny smakołyk, ale w pozostałe dni trzymam się tego co sobie ustaliłam/-em".
[J] - dzisiaj zero słodkiego
[W] - a może...
[J] - Nie
[W] - Jesteś tego pewnien ?
[J] - tak, dzisiaj zero cukru (nie mówię o tych z owoców)
[W] - Definitywnie ?
[J] - Tak !
[W] - Patrz ! duże czekolady milki są 1 + 1 gratis
[J] - płoń w piekle wolo nieczysta. "Poproszę pierota i panacottę"
Jak widac, moja wola jest tak silna że robi ze mną co chce jestem idealnym anty-przykładem
Chcę robic z Tobą dorosłe rzeczy
*Szepce* płacmy rachunki
*Wzdycha* spacic kredyt hipoteczny
*Ciężko oddycha* sprawdźmy czy wyłączyliśmy wszystkie światła bo ostatni rachunek wyniósł ponad 300 zł.
*dreszcze na ciele* czy zapłaciłeś ratę za telewizor
*dochodzi* do stabilności finansowej
*Szepce* płacmy rachunki
*Wzdycha* spacic kredyt hipoteczny
*Ciężko oddycha* sprawdźmy czy wyłączyliśmy wszystkie światła bo ostatni rachunek wyniósł ponad 300 zł.
*dreszcze na ciele* czy zapłaciłeś ratę za telewizor
*dochodzi* do stabilności finansowej
Rezygnacja ze słodyczy
Ja znalazłam chyba fizjologiczno-biochemiczny sposób jak pozbyć się ochoty na słodycze. W sumie jako efekt uboczny taki skutek uzyskałam.
Z powodu hipowolemii w ostatnich miesiącach zwiększałam stopniowo ilość białka w diecie. Początkowo nie wiedziałam, jak bardzo wzrosło mi zapotrzebowanie, cały czas czułam się nie za dobrze, w połowie września ostatecznie dobiłam do podwojenia standardowej dziennej dawki dla przeciętnego zjadacza chleba (obecnie staram się utrzymywać mniej więcej 2 g białka/kg masy ciała dziennie). Po około 5 tygodniach taka dieta powoduje przyspieszenie metabolizmu oraz przesunięcie równowagi na korzyść reakcji anabolicznych (syntezy) -nie wiem jeszcze na ile te procesy są wzajemnie zależne. Po kolejnym tygodniu zaczynają się ciekawe uboczne efekty, bo zaczyna rosnąć wrażliwość na insulinę (u mnie było to początkowo bardzo gwałtowne i mocno wyczuwalne, ale może to kwestia znacznie zwiększonego zapotrzebowania, u zdrowych ludzi być może idzie to bardziej subtelnie), zatem po następnych paru dniach insuliny jest mniej - a poziom cukru we krwi staje się coraz bardziej stabilny w czasie. W taki sposób dość szybko ciało uznaje, że nie potrzebuje podjadania słodkich rzeczy, do tego stopnia że widok słodyczy tuż pod nosem zupełnie człowieka nie rusza. I nie ma w tym żadnej rozpaczliwej walki ze sobą, bo po prostu nie ma tej chęci, żeby mieć z czym walczyć. Takie to naturalne jak niewrażliwość na pożądanie u Asów Praktycznie z marszu można przejść na dietę niskowęglowodanową czy coś podobnego jakby się chciało, bez żadnych wyrzeczeń i dyskomfortu, to byłoby wręcz instynktowne.
Z powodu hipowolemii w ostatnich miesiącach zwiększałam stopniowo ilość białka w diecie. Początkowo nie wiedziałam, jak bardzo wzrosło mi zapotrzebowanie, cały czas czułam się nie za dobrze, w połowie września ostatecznie dobiłam do podwojenia standardowej dziennej dawki dla przeciętnego zjadacza chleba (obecnie staram się utrzymywać mniej więcej 2 g białka/kg masy ciała dziennie). Po około 5 tygodniach taka dieta powoduje przyspieszenie metabolizmu oraz przesunięcie równowagi na korzyść reakcji anabolicznych (syntezy) -nie wiem jeszcze na ile te procesy są wzajemnie zależne. Po kolejnym tygodniu zaczynają się ciekawe uboczne efekty, bo zaczyna rosnąć wrażliwość na insulinę (u mnie było to początkowo bardzo gwałtowne i mocno wyczuwalne, ale może to kwestia znacznie zwiększonego zapotrzebowania, u zdrowych ludzi być może idzie to bardziej subtelnie), zatem po następnych paru dniach insuliny jest mniej - a poziom cukru we krwi staje się coraz bardziej stabilny w czasie. W taki sposób dość szybko ciało uznaje, że nie potrzebuje podjadania słodkich rzeczy, do tego stopnia że widok słodyczy tuż pod nosem zupełnie człowieka nie rusza. I nie ma w tym żadnej rozpaczliwej walki ze sobą, bo po prostu nie ma tej chęci, żeby mieć z czym walczyć. Takie to naturalne jak niewrażliwość na pożądanie u Asów Praktycznie z marszu można przejść na dietę niskowęglowodanową czy coś podobnego jakby się chciało, bez żadnych wyrzeczeń i dyskomfortu, to byłoby wręcz instynktowne.
Matka jest o 21 lat starsza od swojego dziecka. Za 6 lat dziecko będzie 5 razy młodsze od matki. Gdzie jest ojciec??