KPA - Kampania Przeciw Aseksofobii
Może jesteś jedynym "dziedzicem rodu" (nazwisko wygasa na Tobie) i stąd te naciski? Zamiast poświęcić się wolisz iść w zaparte i nie ofiarować swego materiału genetycznego. Dla faceta przecież to tylko chwila, później "wraca do siebie". To kobieta ponosi większe koszty, co już wielokrotnie pisałam w związku z innymi tematami.
Nie "wstyd" Tobie, że z Twego powodu drzewo genealogiczne rodu nie będzie takie ładne, takie rozłożyste?
Nie "wstyd" Tobie, że z Twego powodu drzewo genealogiczne rodu nie będzie takie ładne, takie rozłożyste?
Nie ma sprawy.
Co do nazwiska: ja tam nawet po ślubie zostałabym ze swoim, nie... ja żądałabym, aby to facet zmienił swe nazwisko na moje. Dlaczego to kobieta ma się przywiązywać do męża, a nie na odwrót? Denerwują mnie tłumaczenia w stylu "Tak u nas jest", "Nie znasz się" itp. Kobieta nie ma obowiązku przejmowania nazwiska mężczyzny, więc czasami trudno mi zrozumieć dlaczego kobiety tak łatwo się na to godzą. Dla świętego spokoju?
Co do nazwiska: ja tam nawet po ślubie zostałabym ze swoim, nie... ja żądałabym, aby to facet zmienił swe nazwisko na moje. Dlaczego to kobieta ma się przywiązywać do męża, a nie na odwrót? Denerwują mnie tłumaczenia w stylu "Tak u nas jest", "Nie znasz się" itp. Kobieta nie ma obowiązku przejmowania nazwiska mężczyzny, więc czasami trudno mi zrozumieć dlaczego kobiety tak łatwo się na to godzą. Dla świętego spokoju?
Winkie, na mnie linia nie wygasa, ale to jest taka rodzina, która zawsze wie lepiej, co jest dla człowieka dobre A nawet, gdyby miała wygasnąć, to niech z tym inni coś zrobią
A co do nazwiska, to ja też chcę zmienić na nazwisko żony. Mam takie idiotyczne, ni to uzbeckie, ni to mongolskie i nie dość, że sporo ludzi się z niego śmieje, to jeszcze wkurza mnie, jak przy jakichkolwiek formalnościach muszę literować nazwisko, a i tak się ludzie mylą zapisując.
A co do nazwiska, to ja też chcę zmienić na nazwisko żony. Mam takie idiotyczne, ni to uzbeckie, ni to mongolskie i nie dość, że sporo ludzi się z niego śmieje, to jeszcze wkurza mnie, jak przy jakichkolwiek formalnościach muszę literować nazwisko, a i tak się ludzie mylą zapisując.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Służę odpowiedzią i wyjaśnieniem.Winkie pisze:Co do nazwiska: ja tam nawet po ślubie zostałabym ze swoim, nie... ja żądałabym, aby to facet zmienił swe nazwisko na moje. Dlaczego to kobieta ma się przywiązywać do męża, a nie na odwrót?
To relikt patriarchalnej organizacji społeczeństwa, a który uściśla i sankcjonuje Biblia. Teraz Ci cytatów nie znajdę, ale prawdopodobnie Księga Powtórzonego Prawa stwierdza wyraźnie podległość i zależność kobiety od mężczyzny. (Wyjątek: gdy mąż umarł bezdzietnie, wtedy jego brat jest _zmuszany_ do poślubienia wdowy i spłodzenia _potomstwa brata_ - tym samym tracąc możliwość posiadania własnego, w świetle prawa, potomstwa. Ale z kobietą tu też nikt się nie liczy ;P).
Popieram przedmówczynię. Od siebie dorzucę, że w związku przypieczętowanym przez ślub, głównie u samców, przełącza się jakiś śmieszny pstryczek i z dnia na dzień partnerzy (głównie samce) przestają dbać o drugą połowę w związku.
Niektórzy przechodzą nad tym do porządku dziennego, inni się łudzą, a trzeci od razu rozwodzą. Finalnie tak czy owak nieszczęśliwi.
Kiedy łatwiej się rozstać związek ma silniejsze podstawy.
Oczywiście są i perełki na tym morzu łez, są i takie pary, których ślub powstrzymał od kroku, który obecnie uznają, że byłby głupi, ale tych zwałbym niedojrzałymi.
Niektórzy przechodzą nad tym do porządku dziennego, inni się łudzą, a trzeci od razu rozwodzą. Finalnie tak czy owak nieszczęśliwi.
Kiedy łatwiej się rozstać związek ma silniejsze podstawy.
Oczywiście są i perełki na tym morzu łez, są i takie pary, których ślub powstrzymał od kroku, który obecnie uznają, że byłby głupi, ale tych zwałbym niedojrzałymi.
Aby być sprawiedliwą Bodolsog muszę napisać, że i u kobiet zauważa się "tendencję spadkową" odnośnie wyglądu zewnętrznego i kultury osobistej. Mechanizm taki jak w przypadku nowo wybudowanego centrum handlowego - na początek promocja, później trzepanie portfeli.
Odnośnie ślubu, to ciężko się wypowiadać, ale jeśli już to cywilny.
Odnośnie ślubu, to ciężko się wypowiadać, ale jeśli już to cywilny.
- Bella Wildrose
- łASuch
- Posty: 174
- Rejestracja: 6 lip 2010, 20:42
- Lokalizacja: Grudziądz
- Kontakt:
Z góry przepraszam, jeśli popełnię jakiś nietakt, wynikający z nieznajomości całego tematu, ale muszę powiedzieć, że ja osobiście problem jednak dostrzegam i owszem, zetknęłam się z, tak tutaj nazwaną, "aseksofobią". Bo oczywiście, jeśli siedzi się cicho i nie wychyla z nory swojej tożsamości, to wszystko jest cacy - można sobie spokojnie żyć i nie ma czegoś takiego jak "aseksofobia", bo potencjalne "aseksofobiczne" osoby w ogóle nie wiedzą o istnieniu aseksualizmu albo też nie wiedzą, że w ich otoczeniu znajduje się osoba aseksualna. Kiedy jednak to się stanie, można się zdziwić. Mówiąc otwarcie o swojej aseksualności, można usłyszeć, że wstąpiło się chyba do jakiejś sekty - dokładnie w stylu, w jakim przedstawiał to ksiądz Natanek w innych kontekstach. Jest taka osoba, która dosłownie przyczepiła się do mnie i próbuje mnie ratować z przepaści, jaką jest aseksualizm w jakimkolwiek stopniu. Nie wiem, czy to można nazwać "fobią", ale jest to swego rodzaju dręczycielstwo - przynajmniej dla mnie. Nie wiem też, czy i w jaki sposób powinno się walczyć z ignorancją i podobnym zachowaniem. Może trzeba po prostu się z tym pogodzić i przyjąć jako konsekwencję bycia tym, kim się jest. Niemniej jednak, problem istnieje, choć na pewno nie wszędzie i nie tak często, jak w przypadku homofobii.