kolor czerwony a poziom libido i ubiór
Re: kolor czerwony a poziom libido i ubiór
Bardzo lubię czerwień. Jest to zdecydowanie mój ulubiony kolor czy to dodatków czy chociażby paznokci. Podobnie jak Falka uważam że pasuje mi ten kolor, a co najważniejsze świetnie się w nim czuję.
Ostatnio zmieniony 2 kwie 2013, 19:27 przez erin, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- łASuch
- Posty: 189
- Rejestracja: 29 mar 2013, 19:02
- Lokalizacja: Szczecin
Re: kolor czerwony a poziom libido i ubiór
kolor to bzdura - wazniejszy jest rodzaj materiału - szczegolnie w przypadku facetow!
- aburleksa782
- mASełko
- Posty: 125
- Rejestracja: 2 mar 2013, 17:03
Re: kolor czerwony a poziom libido i ubiór
Lubię czasem użyć czerwonej szminki.
A tak poza tym kolor czerwony w nadmiarze niespecjalnie mi się podoba. W sumie z czerwonych ubrań mam tylko koszulkę z jakimiś hawajskimi motywami.
A tak poza tym kolor czerwony w nadmiarze niespecjalnie mi się podoba. W sumie z czerwonych ubrań mam tylko koszulkę z jakimiś hawajskimi motywami.
Re: kolor czerwony a poziom libido i ubiór
Nie lubię zbytnio czerwonych ust. Zależy też jaka czerwień, ale po prostu nie zawsze wychodzi to dobrze i z klasą.
Jeśli chodzi o mocny kolor ubrań to tylko czerwień, reszta wypada tandetnie w moim guście, choć teraz jak się przefarbowałam na platynowy blond to i ostra zieleń świetnie pasuje. Oczywiście nie jakiś monochrom, ale z umiarem tych mocnych kolorków i jest pięknie.
I też sądzę, że lepiej oddziałuje faktura ubrań niż kolor. Barwą to co najwyżej uwagę można przyciągnąć.
Jeśli chodzi o mocny kolor ubrań to tylko czerwień, reszta wypada tandetnie w moim guście, choć teraz jak się przefarbowałam na platynowy blond to i ostra zieleń świetnie pasuje. Oczywiście nie jakiś monochrom, ale z umiarem tych mocnych kolorków i jest pięknie.
I też sądzę, że lepiej oddziałuje faktura ubrań niż kolor. Barwą to co najwyżej uwagę można przyciągnąć.
Re: kolor czerwony a poziom libido i ubiór
Lubię kolor czerwony, ale nie znajdziecie go u mnie w szafie i w sumie nie wiem dlaczego...chyba nie chcę się wyróżniać Za to mam szminkę w tym kolorze i jakoś ona dla mnie nie jest czymś co zwraca aż taką uwagę na mnie. Może teraz taka moda i wiele osób ma taki kolor na ustach .
Re: kolor czerwony a poziom libido i ubiór
Jak ja kocham takie brednie. Śmiać się do rozpuku, tyle.
1. Czy Wy jako Asy decydujecie się założyć nieraz coś czerwonego?
Tak.
2. Jak czujecie się lub jak czulibyście się w takim kolorze?
Kolor jak kolor. I tyle.
3. Jakie odczucia wzbudza u Was patrzenie na kogoś mającego na sobie coś dużego w kolorze red? (zaznaczam dużego, chcąc pominąć drobne elementy ubioru typu apaszka, szalik i inne dodatki)
No ma na sobie takie ubranie. I co z tego? Niech sobie nosi jak chce.
4. Czy mając świadomość komunikatywnego charakteru koloru czerwonego (czyli przy założeniu, że red kolor faktycznie sygnalizuje ochotę na seks) celowo unikacie noszenia koloru czerwonego lub w jakimś sensie odczuwacie niechęć do osób mających na sobie ten kolor?
Nie. Kolory nie mają nic wspólnego z seksem.
1. Czy Wy jako Asy decydujecie się założyć nieraz coś czerwonego?
Tak.
2. Jak czujecie się lub jak czulibyście się w takim kolorze?
Kolor jak kolor. I tyle.
3. Jakie odczucia wzbudza u Was patrzenie na kogoś mającego na sobie coś dużego w kolorze red? (zaznaczam dużego, chcąc pominąć drobne elementy ubioru typu apaszka, szalik i inne dodatki)
No ma na sobie takie ubranie. I co z tego? Niech sobie nosi jak chce.
4. Czy mając świadomość komunikatywnego charakteru koloru czerwonego (czyli przy założeniu, że red kolor faktycznie sygnalizuje ochotę na seks) celowo unikacie noszenia koloru czerwonego lub w jakimś sensie odczuwacie niechęć do osób mających na sobie ten kolor?
Nie. Kolory nie mają nic wspólnego z seksem.
Re: kolor czerwony a poziom libido i ubiór
Z seksem kojarzą mi się zabawki erotyczne i filmy porno-nie KOLOR.
Re: kolor czerwony a poziom libido i ubiór
Bardzo często noszę czerwony bo to jeden z niewielu kolorów w których nie wyglądam jak zombie. Ale jakoś nikt się za mną na ulicy nie ogląda. Czyli wnioski:
1. Czerwony to jednak nie jest sygnał ochoty na seks, albo
2. Jednak dalej wyglądam jak zombie
1. Czerwony to jednak nie jest sygnał ochoty na seks, albo
2. Jednak dalej wyglądam jak zombie
- Witchcraft
- starszASek
- Posty: 36
- Rejestracja: 22 lip 2018, 15:24
- Lokalizacja: Warszawa
Re: kolor czerwony a poziom libido i ubiór
Mam tylko jedną czerwoną rzecz w szafie, więc nie noszę tego koloru zbyt często. Za to przez długi czas miałam czerwone włosy i planuję jak najszybciej dobrze nich wrócić.
A nawet, gdy zdąży mi się założyć coś czerwonego nie czuję się jakoś inaczej niż w innym kolorze.
A nawet, gdy zdąży mi się założyć coś czerwonego nie czuję się jakoś inaczej niż w innym kolorze.
O, wyrzutku, najbardziej spodlony ze wszystkich wyrzutków! Czyż nie umarłeś na zawsze dla świata? Dla jego zaszczytów, jego kwiatów, jego dążeń złocistych? - I czyż chmura, nieprzenikniona, bezbrzeżna, złowieszcza między twymi nadziejami a niebem nie rozkoliła się na wieki?
- no name inc.
- mASełko
- Posty: 113
- Rejestracja: 11 sty 2019, 16:54
Re: kolor czerwony a poziom libido i ubiór
Ktoś mi kiedyś opowiadał, że ponoc niebieski kolor powoduje erekcję, a czerwony orgazm
Może coś w tym jest, czrwony+niebieski daje fioletowy, a ja właśnie znalazłem pewien artykuł, a w nim sensacyjne fakty na temat tego koloru, pozwolę sobie zacytować:
"Osoby, które zdecydowały się na dominację w sypialni fioletu uprawiają seks 3,49 raza tygodniowo, podczas gdy pary, które postawiły na czerwień - 3,18."
Może coś w tym jest, czrwony+niebieski daje fioletowy, a ja właśnie znalazłem pewien artykuł, a w nim sensacyjne fakty na temat tego koloru, pozwolę sobie zacytować:
"Osoby, które zdecydowały się na dominację w sypialni fioletu uprawiają seks 3,49 raza tygodniowo, podczas gdy pary, które postawiły na czerwień - 3,18."
R.I.P
-
- pASibrzuch
- Posty: 246
- Rejestracja: 30 lip 2014, 11:07
Re: kolor czerwony a poziom libido i ubiór
Nie ma w języku polskim słowa "red".Ten kolor nazywa się czerwony. Albo czerwień.
Jeżeli o mnie chodzi: nie maluję się w ogóle, więc problem szminki nie istnieje. Jeśli chodzi o ubiór, owszem noszę czerwony. Z poprawką na to, że większość moich strojów pozadomowych (w szczególności "górnych": koszule, tuniki, swetry, szaty) jest wielobarwna. I na to, że mam swój styl, który odbiega i od tego, jak zdaniem społeczeństwa powinna ubierać się kobieta w moim wieku, i od stylu uznawanego za seksowny, i często nawet od typowego stroju europejskiego. Na przykład najbardziej czerwone z moich strojów to:
1. Sztruksy czerwone we wzór typu paisley ("łezki").
2. Indyjska tunika, czerwona w delikatny złoty wzór i wyszywana wzdłuż rozcięcia i stójki złotymi koralikami oraz cekinami.
3. Bawełniany sweter (jestem uczulona i na wełnę, i na akryl, więc noszę tylko bawełniane swetry*) we wzór jakby indiański, z przewagą czerwieni w kilku odcieniach. Zresztą akurat go noszę.
4. Szata (czyli strój długi, różniący się od "tuniki" długością do kostek, a od "sukni" workowatym krojem) w czerwono-czarny wzór typu "łezki" i dodatkowe ornamenty roślinne.
Każdy z tych strojów jest w dużym stopniu czerwony, żaden nie przystaje do tego, co uważane jest za "seksowne".
Rzeczywiście są stroje, których unikam, ale chodzi tu raczej o krój, niż barwę. Mam bardzo silną awersję do nagości i źle się czuję nawet z dekoltem sięgającym poniżej obojczyków (co o tyle się niezbyt zdarza, że do tego poziomu sięgają moje podkoszulki - noszę męskie bawełniane podkoszulki prawie pod samą szyję) albo ze spodniami odsłaniającymi więcej niż pół łydki. A i tę połowę okazjonalnie pokazuję właściwie tylko po to, żeby zbulwersować ludzi moimi niegolonymi nogami... Więc w sumie nie sądzę, by istniało u mnie ryzyko wysyłania za pomocą stroju fałszywych sygnałów erotycznych.
*Ten sweter co prawda nie jest z czystej bawełny, ale domieszka jest znikoma i nieszkodliwa. A metka wprost rozczuliła mnie swoją precyzją: "97% bawełna, 3% inne włókno"...
Jeżeli o mnie chodzi: nie maluję się w ogóle, więc problem szminki nie istnieje. Jeśli chodzi o ubiór, owszem noszę czerwony. Z poprawką na to, że większość moich strojów pozadomowych (w szczególności "górnych": koszule, tuniki, swetry, szaty) jest wielobarwna. I na to, że mam swój styl, który odbiega i od tego, jak zdaniem społeczeństwa powinna ubierać się kobieta w moim wieku, i od stylu uznawanego za seksowny, i często nawet od typowego stroju europejskiego. Na przykład najbardziej czerwone z moich strojów to:
1. Sztruksy czerwone we wzór typu paisley ("łezki").
2. Indyjska tunika, czerwona w delikatny złoty wzór i wyszywana wzdłuż rozcięcia i stójki złotymi koralikami oraz cekinami.
3. Bawełniany sweter (jestem uczulona i na wełnę, i na akryl, więc noszę tylko bawełniane swetry*) we wzór jakby indiański, z przewagą czerwieni w kilku odcieniach. Zresztą akurat go noszę.
4. Szata (czyli strój długi, różniący się od "tuniki" długością do kostek, a od "sukni" workowatym krojem) w czerwono-czarny wzór typu "łezki" i dodatkowe ornamenty roślinne.
Każdy z tych strojów jest w dużym stopniu czerwony, żaden nie przystaje do tego, co uważane jest za "seksowne".
Rzeczywiście są stroje, których unikam, ale chodzi tu raczej o krój, niż barwę. Mam bardzo silną awersję do nagości i źle się czuję nawet z dekoltem sięgającym poniżej obojczyków (co o tyle się niezbyt zdarza, że do tego poziomu sięgają moje podkoszulki - noszę męskie bawełniane podkoszulki prawie pod samą szyję) albo ze spodniami odsłaniającymi więcej niż pół łydki. A i tę połowę okazjonalnie pokazuję właściwie tylko po to, żeby zbulwersować ludzi moimi niegolonymi nogami... Więc w sumie nie sądzę, by istniało u mnie ryzyko wysyłania za pomocą stroju fałszywych sygnałów erotycznych.
*Ten sweter co prawda nie jest z czystej bawełny, ale domieszka jest znikoma i nieszkodliwa. A metka wprost rozczuliła mnie swoją precyzją: "97% bawełna, 3% inne włókno"...