Wegetarianizm - choroba psychiczna?
Re: Wegetarianizm - choroba psychiczna?
Hah no dokładnie, a natura to jeden organizm, wszystko ma swoje przeznaczenie, wszystko tu zostaje i krąży w różnej formie, doceniajmy, jedzmy, dzielmy się i dziekujmy xD
Seek not the paths of the ancients; Seek that which the ancients sought
Re: Wegetarianizm - choroba psychiczna?
Oj tak! Ja nie rozumiem, dlaczego, jak mówię, że nie jem mięsa (np. współlokatorowi, który chce ugotować obiad dla całego domu, albo komuś, kto mnie na obiad do siebie zaprasza), niektórzy ludzie czują potrzebę, żeby mi powiedzieć, czemu oni muszą jeść mięso, albo czemu uważają, że wegetarianizm jest bez sensu. I ogólnie traktują prostą informację jak zaproszenie do dyskusji.Heremis87 pisze:U mnie to samo, a poza tym jak tylko coś zaboli, a boli często to i owo, to zaraz: "bo nie jesz mięsa..." Zawsze mówię innym w około: "Nic mi do tego, co jadacie, wasza sprawa", ale niektórzy nie mogą znieść i pojąć, że można być wegetarianinem.Libra pisze: Mnie obrzydza takie wojowanie- ale fakt, faktem, znajomych wege nie mam i mimo, że ja nie z tych agitujących to ni stąd ni z owąd bywam atakowana
I niby słyszę, że to wegetarianie i weganie ciągle agitują, ale ja mam zupełnie inne doświadczenia.
Re: Wegetarianizm - choroba psychiczna?
Trzeba ignorować, omijać te tematy - ja wtedy w odpowiedzi palnę cos głupiego, wszyscy się śmieją i zmiana tematu.
Ja niedługo zamrażalnik szczątkami zwierzęcymi zapełnię, albowiem koty mam zamiar BARFem karmić- nie bardzo mi to leży, ale ponoć kotełkom służy.
Ja niedługo zamrażalnik szczątkami zwierzęcymi zapełnię, albowiem koty mam zamiar BARFem karmić- nie bardzo mi to leży, ale ponoć kotełkom służy.
Re: Wegetarianizm - choroba psychiczna?
Moi rodzice zawsze mówią, że to dlatego, że to pokolenie nie zaznało wojny i się ludziom w tyłkach poprzewracało ( oni też nie zaznali, ale znają z relacji dziadków). Jakby był głód jak w czasie wojny, to by się zobaczyło, kto będzie wybrzydzał i zostanie przy wegetarianizmie.
Re: Wegetarianizm - choroba psychiczna?
Sama wegetarianką nie jestem, ale ja bym na to odpowiedziała, że w razie wojny jak najbardziej wegetarianie by się przestawili na mięso. Tyle że z tego co wiem, ci którzy rezygnują z mięsa dla idei, wychodzą z założenia, że żyją w cywilizacji na tyle dużego dobrobytu, że mają ten wybór i mogą po prostu wybrać niezabijanie zwierząt. Skoro nie ma wojny, mają ten komfort i nie ma powodu, dla którego mieliby z niego rezygnować.
Re: Wegetarianizm - choroba psychiczna?
Na co właśnie moi rodzice czy ludzie o takim podejściu by powiedzieli, że przez ten komfort czy za duży dobrobyt ludziom odwaliło i wydziwiają. Bo ja właśnie użyłam tego argumentu, co Ty.
- BardzoLittle
- mASełko
- Posty: 135
- Rejestracja: 3 paź 2017, 23:01
Re: Wegetarianizm - choroba psychiczna?
Przez pół roku byłem wegetarianinem. Bez mięsa da się żyć, ja zrezygnowałem bo nie miałem tak silnej woli, a tu zaczął się sezon grillowy itd. Wege wspominam dobrze, do dziś lubię wege potrawy. Dobrze wspominam ten czas, bo wtedy miałem całkiem przyzwoitą wagę, lepiej się wysypiałem i nie byłem taki ciężki.
Mówią "Szukajcie aż znajdziecie", także szukam takiej, która lubi się przytulać.
Re: Wegetarianizm - choroba psychiczna?
Zawsze można też powiedzieć, że przez ten dobrobyt ludziom odwaliło, że tak mięso codziennie żrą. Taki przeciętny chłop jeszcze w XIX (ba, nawet na początku XX) wieku mięcho widział co najwyżej z okazji jakiegoś wielkiego święta. A tak to kartofle i kapusta ze wspólnej michy. Nie to co dzisiaj, w fanaberyjnych czasach, kiedy to szyneczką się burżuje na śniadanko zajadają. I koło się zamyka
Że nie wspomnę o telewizji na przykład. Albo myciu zębów. We łbach się ludziom poprzewracało od tego dobrobytu. Kiedyś to się żadnych past i szczoteczek nie kupowało, zęby bolały, się wyrywało i jakoś człowiek żył! Przyszłaby wojna, toby się zaraz człowiek troszczył o życie, a nie trzy razy dziennie dreptał do łazieneczki, żeby ząbki pucować!
Re: Wegetarianizm - choroba psychiczna?
Myślę, że to by ich nie przekonało tzn nie próbowałam, ale takie mam przeczucie. Jak ktoś ma swoje poglądy, to trudno z tym walczyć. Jeśli powiem, że kiedyś ludzie nie jedli mięsa, bo było drogim rarytasem, to tym bardziej ich utwierdzę w tym przekonaniu, że dzisiejsi wegetarianie nie potrafią docenić postępu społecznego i gospodarczego i tego, za co kiedyś inni daliby wiele. I że ludzie mają za dobrze i dlatego grymaszą. Ja nie jestem wegetarianką, ale nic nie mam do tego zjawiska i dania wegetariańskie też mi smakowały. bo jadłam takie. Jem mięso, jajka, za to zrezygnowałam z wędliny ( prawie nie jem, naprawdę sporadycznie). Nie używam argumentów ideologicznych, bo to nic by nie dało. Po prostu powiedziałam, co też jest niestety zgodne z prawdą. że wędliny są pełne chemii, a mięso hromonów i antybiotyków, dlatego nie chcę tego jeść, i ograniczyłam spożycie.
- xviriditeax
- gimnASjalista
- Posty: 16
- Rejestracja: 4 sty 2018, 22:48
- Lokalizacja: Olsztyn - tak, to miasto koło Ostródy
Re: Wegetarianizm - choroba psychiczna?
Nie jem mięsa i słodyczy ponad 10 lat. Dlaczego? Ponieważ jakoś nie przechodzi mi to przez gardło i nie chodzi tu o zwierzęta, które są zabijane dla pozyskania różnych dóbr (na prawdę nie mam nic przeciwko temu). Osobiście uważam, że wegetarianizm, weganizm, itp. to w większości wybór osób, które na to stać. Nie oszukujmy się. Kto swobodnie może być na takiej diecie? Osoba A, która zarabia ok.1800 zł miesięcznie, ma swobodny dostęp do świeżych produktów spożywczych każdego dnia (poza niedzielą ) i ma normalne mieszkanie, w którym jest stały dostęp do wody czy osoba B, która na zarobienie takiej sumy pieniędzy potrzebuje kilku lat, a jej każdy dzień to walka o przetrwanie? Nie każdy musi się ze mną zgadzać, ale pamiętajmy, że to tylko moja opinia.
Re: Wegetarianizm - choroba psychiczna?
Swoją drogą to ciekawe, jak ta kwestia przewróciła się do góry nogami na przestrzeni epok. Kiedyś to bogaci mogli sobie pozwolić na bardziej mięsną dietę, a np. chłopi byli wegetarianami w sumie z przymusu. Nawet jajka jedli bardziej od święta.
Re: Wegetarianizm - choroba psychiczna?
I właśnie przez ten nadmiar mięsa i alkoholu magnateria chorowała na podagrę, otyłość itp. Ja też się cały czas zastanawiam, jak i kiedy zwyczaje żywieniowe się tak pozmieniały.
Re: Wegetarianizm - choroba psychiczna?
wege wikt wynosi mnie średnio 350 zł/miesiąc. Dużo?xviriditeax pisze: ↑27 kwie 2018, 10:29 Osobiście uważam, że wegetarianizm, weganizm, itp. to w większości wybór osób, które na to stać.
(alkoholu nie wliczam )
Re: Wegetarianizm - choroba psychiczna?
Ja mięsożerców nie atakuję, ale oni mnie bardzo chętnie i często, ludzie mają sadyzm w naturze, najlepiej ich ignorować i robić swoje.
Mam chorobę genetyczną, ale moja rodzina i tak uważa że to przez to że nie jem mięsa.... eh
Mam chorobę genetyczną, ale moja rodzina i tak uważa że to przez to że nie jem mięsa.... eh
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Jonathan Carroll
Jonathan Carroll
Re: Wegetarianizm - choroba psychiczna?
Mięso przestawało smakować stopniowo, co chwilę wyrzucałam z jadłospisu kolejne zwierzęta i w wieku czternastu lat nie jadałam już żadnego. Nie miałam żadnej traumy, chorób i problemów psychicznych również w tamtym okresie nie przechodziłam, ot, przeszła mi ochota i żyję tak do dzisiaj. Mogłabym wtrącić tylko tyle, że to właśnie niektóre osoby mięsożerne wydają mi się psychiczne, bo gdy zobaczą, że mięsa nie jadam, to potrafią nie zostawić na mnie suchej nitki. A bo to dziwne, że coś sobie wymyśliłam, że to wszystko leży w psychice i trzeba z tym walczyć (z czym mam walczyć, skoro nie cierpię z tego powodu...), że jak można nie jeść mięsa, skoro jest takie pyszne, że nigdy nie będę zdrowa i nie dostarczam sobie wielu składników (w końcu nie można jeść zamienników, nie ma czegoś takiego) i że pewnie moje choroby to właśnie skutek niejedzenia mięsa. Jeszcze te pytania, czy naprawdę żadnego, czy tylko jaja sobie robię i wielkie oczy, gdy ryby też nie tykam, no bo to ponoć jakieś inne mięso, nie wiem, chyba szpinak w łusce, który rośnie w lesie. Oczywiście tacy ludzie to wyjątki, ale momentami to już mi ręce opadają, bo zachowują się, jakbym oznajmiła, że mam w planach rozpocząć trzecią wojnę światową. I żebym ja się tym jeszcze chwaliła, ale nie, dopóki ktoś ze mną nie będzie jadał, to się nie dowie, jeśli nie zapyta. Dlatego jakieś obiady rodzinne w większym gronie męczą mnie tydzień wcześniej, bo wiem, że znajdzie się chociaż jedna taka osoba