W tym roku mam zamiar pomagać w kampanii samorządowej. Uwielbiam politykę, to moje hobby.
Nie dość, że mnie kręci, to jeszcze można zdobyć znajomości, których właśnie dziś potrzeba, by coś osiągnąć. Mnie, nie ukrywam, zależy na dobrej pracy i karierze, wizja kurki domowej nigdy mi się nie podobała.
Lubię politykę, nawet chodziłam na spotkania z politykami innych opcji niż moja światopoglądowa. Minusem polityki jest faktycznie to, co pisał Viljar, to kontrowersyjny temat i łatwo potem o zepsucie relacji z innymi.
Co do poglądów, to mam mieszane, więc nie jestem ani za typową lewicą, ani prawicą. Byłam i na spotkaniach z Korwin-Mikke i Palikotem i innymi.
Mam bardzo lewicowych znajomych, którzy akurat popierają Razem. Oraz koncepcję państwa opiekuńczego, ich ideałem jest Szwecja. Moim nie,ta opiekuńczość spowodowała to, że do państw zachodnich jak Szwecja czy Niemcy najechało pełno imigrantów, chcących z niej korzystać.
Skrajny liberalizm jak u Thatcher też jest zły, więc chyba bym była za czymś pośrednim, liberalnym ale nie tak skrajnie jak chciała Thatcher. W każdym razie na pewno nie popieram haseł solidarności społecznej i utrzymywania ludzi z zasiłków ( jak ktoś może mieć kasę nie pracując, to po co pójdzie do pracy, ja sama bym nie poszła
Korwin-Mikke z kolei odpowiada mi w koncepcji prywatnej służby zdrowia i nieprzymusowego zusu ( lecz dobrowolnego). To mi u niego pasuje. Natomiast nie zgadzam się z nim, że wszyscy byliby świetnymi przedsiębiorcami, do tego faktycznie trzeba mieć talent i pomysł, zgadzam się z Viljarem. Nie popieram też jego poglądów o kobietach, niepełnosprawnych czy ekologii. Natomiast popieram antyimigranckie oraz te o zaostrzeniu więziennictwa i sądownictwa.
Natomiast eurosceptycyzm Korwina-Mikke oraz jego gadka o utrzymywaniu urzędników trochę się rozmijają z jego własnymi działaniami, bo przecież jest europosłem i sporo tam zarabia. Czyli co, krytykuje sponsorowanie urzędników, a sam korzysta na tym. Bo ma urzędniczą, publiczną posadę. Jeśli tak potępia UE, po co się tam pchał i pobiera z niej kasę.
Ale zgadzam się, że nadmiernie rozbudowana papierologia urzędnicza przeszkadza przedsiębiorcom, mąż koleżanki z pracy ma firmę i wiecznie nie ma go w domu, bo coś robi w związku z firmą, a multum czasu schodzi na prowadzenie księgowości, podatków, jeżdżenie do urzędu i zusu w celu załatwienia jakichś spraw. Miało wyjść lepiej przez e-administrację ale jakoś praktyka pokazuje inaczej.
Smutne jest to, że najlepiej mają ci przedsiębiorcy co są na styku prywatnego i państwowego np mają znajomości w urzędzie, więc ich firma wygrywa przetarg ( w naszym mieście jest jedna, która wygrywa na usługi geodezyjne, bo urzędnik to ktoś z dalszej rodziny czy dobry znajomy, jest to tajemnica poliszynela). Tacy zawsze mają kasę, bo zawsze dostaną zlecenie ( od miasta, powiatu czy ogólnie mówiąc sektora publicznego). Oczywiście miasto nie ma swojej kasy, tylko podatki od ludzi, ewentualnie fundusze z unii albo kredyty długi itd. Zatem wszyscy się składamy, żeby czyjś pociotek mógł zarobić. Który nawet niekoniecznie jest najlepszy na rynku.
Zatem nie zgadzam się, że żyjemy w kapitalizmie czy gospodarce wolnorynkowej, dla mnie nie jest to wolny rynek, bo nie decyduje zasada konkurencyjności tylko czyjeś układziki.
Państwem socjalnym też nie jesteśmy, bo daleko nam do Szwecji czy Niemiec. W sumie to nie wiem czym obecnie jest nasz ustrój.
Antykapitaliści mówią, że wyzysk pracownika, zarabiają duże firmy jak amazon, który u nas się otwiera, banki i korporacje, 60% robi za pensję minimalną, ledwo co przekroczy się próg dochodowy, to traci się zasiłki i pomoc państwa. Antysocjaliści zaś, co to za kapitalizm, że mamy publiczną służbę zdrowia, która nie działa i trzeba i tak chodzić prywatnie i płacić specjalnie drugi raz ( w prywatnym gabinecie, choć dajemy kasę na publiczną w podatkach), publiczne szkoły, studia, zus, przerost administracji państwowej i wysokie podatki oraz cwaniactwo w stylu kobieta nie bierze ślubu choć ma faceta, bo się jej opłaca być samotną matką. Jakim cudem w jednym państwie można zmieścić minusy każdego z tych systemów. W efekcie nie mamy ani dobrobytu jak socjalna Szwecja ani takiego jak kapitalistyczny Singapur.