Strona 18 z 19

Re: Fobie

: 11 cze 2017, 12:38
autor: mari121
Emetofobia - strach przed wymiotowaniem i przebywaniem z osobami wymiotującymi. Dowiedziałam się niedawno, że taka fobia istnieje i teraz wiem, że są osoby podobne do mnie. Z powodu tej fobii bardzo sprawdzam dokładnie co jem, bo boje się, że gdy zjem coś nieświeżego czy przeterminowanego, nawet o jeden dzień to się pochoruje. Tak samo nie chodzę na imprezy mocno zakrapiane alkoholem. Czasami zdarza mi się pić alkohol ale nie w dużych ilościach. Sprawy nie ułatwia też fakt, że mam chorobę lokomocyjną i gdy nie wezmę jakiś leków na to to czuje się niepewnie jadąc busem czy też samochodem.

Re: Fobie

: 13 cze 2017, 18:07
autor: ColdChris
Warszawianka40+ pisze:Z punktu widzenia astrologii, Skorpion jako znak z trygonu Wody odbiera seks emocjonalnie. A więc aseksualizm w takim wypadku musi być brakiem czegoś, co stanowi cząstkę samego siebie? Bo d.
Prawda to, każde zbliżenie intymne, seks w każdej postaci pozostawia po sobie we mnie emocjonalny ślad i raczej zbliża do drugiej osoby niż miałby oddalać czy tez być bez znaczenia.

Re: Fobie

: 15 cze 2017, 08:11
autor: Warszawianka40+
No to chyba potrzebujesz drugiej takiej samej osoby, inna (traktująca seks z dystansem lub np. instrumentalnie) będzie Ciebie bardzo ranić - może nawet bez złych zamiarów. Najlepiej czujemy się z ludźmi podobnymi sobie.
A tak w ogóle, to nie ma mowy u Ciebie o fobii (fobie to są zaburzenia nerwicowe pokrewne nerwicy natręctw), lecz zawód życiowy, może uraz psychiczny :) . Fobie się leczy (ciężkie stany nawet farmakologicznie), uraz można przepracować, czas i pomoc leczy rany.

Re: Fobie

: 17 cze 2017, 10:19
autor: ColdChris
Tru↑

Re: Fobie

: 17 sie 2017, 12:14
autor: panna_x
Nie znoszę wszystkiego, co związane ze śmiercią- cmentarzy, pogrzebów, mówienia o tym czy o przemijaniu, tekstów piosenek w tym nurcie. Jak w radio puszczali swego czasu taki utwór Perfectu, to po prostu wychodziłam wtedy z pokoju w pracy pod pretekstem, że idę do toalety, bo nie miałam zamiaru tego słuchać. Jak jadąc gdzieś, mijam cmentarz, to zamykam oczy lub odwracam głowę.

Re: Fobie

: 19 sty 2019, 07:33
autor: Lilithu_Dark_Lady
Jeśli chodzi o fobie, to śmiało mogę powiedzieć, że jestem już ekspertem w tej dziedzinie po tych wszystkich latach zmagań z najróżniejszymi fobiami i to niestety zwykle dość ostrymi. W mojej kolekcji fobii znajduje się już całkiem imponujący zbiór ciekawych eksponatów - fobii, z których dość sporą częścią muszę zmagać się obecnie nadal, mimo że część z nich ustąpiła wraz z powrotem do zdrowia - przynajmniej względnym. Najcięższe z moich fobii, na które cierpię obecnie to przede wszystkim skrajnie silne: entomofobia - czyli paniczny lęk przed wszelkimi robalami, nyktofobia - czyli paniczny lęk przed ciemnością, przez który zawsze śpię przy zapalonej lampce na biurku, nigdy w całkowitych ciemnościach, no i moja stara wierna przyjaciółka - socjofobia, a więc paniczny lęk przed..... ludźmi, o ironio. Z tych, które obecnie się wyciszyły, a przynajmniej są choć trochę bardziej znośne, to ostro w kość dawały mi bakteriofobia razem z arachibutyrofobią - czyli paniczny lęk przed bakteriami, oraz zarazkami. Obecnie te dwie ostatnie są już znacznie słabsze, choć jednak nieco dają o sobie znać i tak. Choćby w tym nadgorliwym myciu rąk - myję ręce praktycznie po każdej jakiejkolwiek czynności, nieraz po dwa razy, bo dostaje napadu lęku, że zapomniałam umyć tych rąk, choć umyłam i nieraz nawet dobrze to pamiętam, ale i tak - lęk jest silniejszy i biegnę umyć jej jeszcze raz, teraz głównie dla świętego spokoju i co by się niepotrzebnie nie męczyć przez ten irracjonalny lęk. Niestety pierwsze trzy fobie, które tu wymieniłam nadal są równie silne wręcz ekstremalnie i wystarczy nawet ledwie minimalny "bodziec", wywołujący atak fobii, by doprowadzić mnie do stanu panicznego, histerycznego lęku, jaki przybiera rozmiary istnego obłędu, w którym popadam w niekontrolowany totalny szał i amok.... Co więcej, często już sama myśl o jakimś źródle fobii potrafi wywołać wcale nie tak wiele lżejszy stan lękowy u mnie. Fobie niestety mają taką paskudną naturę, że utrudniają normalne życie i funkcjonowanie na każdym kroku i jak tylko się da najbardziej, nawet wręcz całkowicie.... I niestety życie z fobiami to ciągła walka zawzięta nieustanna, non stop w każdej jednej chwili bez przerwy - z tymi fobiami, walka wręcz krwawa na śmierć i życie - i to tak całkiem wręcz dosłownie już, bo nierzadko walczy się już nie tylko o normalne życie czy funkcjonowanie, ale w ogóle o życie.... o przetrwanie.... by uratować się od marnej śmierci, o jaką zwłaszcza podczas naprawde bardzo silnego, ostrego ataku fobii wcale nie trudno. Walka z fobią to jakby taka Wielka Wojna Globalna przez całą wieczność, na którą składa się cała nieskończoność małych, codziennych bitew. Lecz każda z tych małych, codziennych bitew wcale nie jest taka "mała", bo dość często każda jedna najmniejsza jest conajmniej niczym główna bitwa o Troję z Achillesem na czele, jak bitwa pod Termopilami czy inne, największe bitwy newralgiczne dla największych wojen i kampanii w historii ludzkości.... i tyle samo siły, wysiłku i niezłomności oraz żelaznej siły woli wymaga jak tamte historyczne bitwy - legendy... Esz! Dość często co zabawne najgorsze okazują się te pozornie najprostsze, zwykłe, codzienne małe rzeczy.... Jak choćby wyjść na miasto, do dużej galerii handlowej, czy choćby podróż zatłoczonym autobusem no i wpierw zmuszenie się, by dać radę do niego wsiąść. Jak przejście tych kilku czy nawet ledwie paru metrów wieczorem przez nieoświetlony obszar, gdzie kł y szczerzy przerażająca czarna jak smoła Ciemność. Jak latem wypad do większego parku, nad miejskie jezioro czy każdy choć trochę bardziej zielony, zalesiony obszar miejski - a już nie mówiąc o wypadach na prawdziwe "łono natury" czy na wieś - i wytrzymanie tam choc chwile w obecności tych niezliczenie wielu robali wszędzie wokół.... a przynajmniej opanowanie lęku i paniki na tyle, by się nie uszkodzić albo i gorzej... Jak zmuszanie się siła na chama brutalnie, by dać radę iść na uczelnię lub do pracy i wytrzymać tam tyle czasu przez calutki dzień wśród tych wszystkich tłumów ludzi non stop.... gdy nie masz gdzie się schować, dokąd uciec od nich, ani żadnych szans na choc chwilkę ledwie jakiejkolwiek samotności z dala od ludzi. To walka by dać radę iść do każdego większego sklepu i zrobić te cholerne zakupy - tylko to, co niezbędne i szybko, sprawnie bez oglądania niczego co nie potrzebuje koniecznie oczywiscie! :D no ale... to nie tylko mozolna ciągła walka, męczarnie i wszelkie cierpienia oraz zło tak właściwie. Bo każde jedno choćby najmniejsze zwycięstwo w każdej z tych małych bitew to też przeogromny sukces, jaki jest źródłem iście nadludzkiej siły i mocy, motywując niepojęcie do dalszej walki, jeszcze bardziej, jeszcze mocniej, jeszcze bardziej zawzięcie i z większym uporem... ale też - jest źródłem nieopisanej wręcz radości, szczęścia i ogólnie wszystkiego co najlepsze, najpiękniejsze, najbardziej wartościowe i pozytywne. To niesamowite uczucie, jakie nie sposób opisać słowami - i nawet mi, tej której słów nigdy absolutnie nie brak, a potężna powódź napierającego ciągle gigantycznego słowotoku non stop bez końca trwa całą nieskończoność i nie ma takiej rzeczy na tym świecie, jakiej słowami oddać, by nie zdołała kwieciście i bez końca - to i tak nawet mi brak słów, by to wyrazić i opisać! No ale może do rzeczy, bo już zaczynam w cały świat p... no! Fobie niestety są chyba jednymi z najgorszych przypadłości, a zwłaszcza najbardziej uciążliwych, przykrych, nieprzyjemnych i utrudniających życie i normalne funkcjonowanie. Fobia społeczna nierzadko potrafi zamknąć mnie całkowicie w zupełnej izolacji w czterech ścianach więzienia mego pokoju - z dala od ludzi i świata - zmuszając do skrajnej niewoli mej samotni nawet aż do tego stopnia, by pozbawić mnie możliwości wyjścia choć tylko na balkon - na wysokości 1 piętra, ogrodzony wikliną i dość zaciszny. Choć na szczęście już od nieco dłuższego czasu udaje mi się ją pokonywać i trzymać twardo w ryzach na tyle, by unikać zupełnie choć tych najbardziej skrajnych form jej despotycznej tyranii i terroryzowania panicznym lękiem, strachem i przerażeniem iście śmiertelnym. Choć wcale tak różowo nie jest, a ona i tak dalej wcale nic nie odpuszcza i z całych sił stara się jak może, by mnie pokonać w każdej jednej z tych nieskończenie wielu, nieustannych bitew. No ale... Na fobię niestety nie wiele da się poradzić - ani lekami, ani też zbytnio terapiami wszelkimi - nie ma w sumie typowych metod leczenia stricte fobii samych w sobie, które byłyby jakoś faktycznie skuteczne w walce z tą ciężka i okrutną chorobą. Owszem, podaje się leki przeciwlękowe i uspokajające - ale nie na samą fobię, lecz tylko doraźnie podczas ataku w celu złagodzenia jego najgorszych objawów - tych, które najbardziej zagrażają choremu. Terapie z kolei cóż... no niby tam jakieś są, niby czasem coś dadzą no ale - jedno, że zwykle jeśli już w ogóle przynoszą jakiekolwiek w ogóle efekty, to muszą trwać całymi latami, czasem większą część życia nawet, aby w ogóle cokolwiek poskutkowały. A dwa, że nawet po wielu latach efekty terapii jakiekolwiek zauważalne zdarzają się raczej dość rzadko i tylko w niewielkiej cząsteczce przypadków są skuteczne faktycznie, lub choć spowodują złagodzenie ledwie fobii i jej objawów - zwykle tylko ciut bardziej znośnie. Więc i ja niewiele mogę na te podłe cholery moje poradzić i cóż - nie mam wyjścia i muszę się nauczyć i dać radę jakoś z nimi żyć i sobie radzić na co dzień. Muszę nauczyć się jak wygrywać te codzienne, nieustanne małe bitwy z nimi, opracowywać strategię, znajdować w sobie na tyle siły, wytrwałości, uporu, niezłomności no i ...... nigdy się nie poddawać ani nie odpuszczać nic a nic ani odrobinę. I tak przez te wszystkie lata .... wieki całe wręcz... wypracowałam sobie niewiarygodne wręcz metody, sposoby i strategie walki z moimi zasranymi fobiami i ich najgorszymi objawami oraz radzenia sobie z nimi w najbardziej krytycznych nawet momentach, tak by ujść z tego w miarę cało i bez szwanku. No i na tyle aż bardzo, bardzo perfekcyjnie i mocno - by móc, dać radę i być w stanie w ogóle w końcu jakoś choć w miarę normalnie tylko żyć i funkcjonować. Od prawie ponad 2 lat już wreszcie pracuję - normalnie, na cały etat, a obecnie także w pracy ambitnej i nie łatwej, i już nie jako zwykły pracownik szeregowy lecz na stanowisku specjalista - jako copywriter (i tez ciut grafik czy webmaster no i spec od SEO nierzadko w sumie no ale trzeba być wszechstronnym nieco co nie? :P) we wziętej dość Agencji Reklamowej - i to już od początku maja ubiegłego roku ha! A w co jeszcze nie tak dawno bym nigdy absolutnie nie uwierzyła za nic, i nawet bym sobie głowę albo wszystko co tylko, odciąć, że to zupełnie niemożliwe jakkolwiek totalnie! no ale jak widać ten łepek i całą resztę bym straciła na darmo w imię totalnej nieprawdy jakiejś i bele gó***a nic nie wartego, jak się okazuje - na szczęście nie zdążyłam łepkiem własnym za to ręczyć, no ani też żadnym innym członkiem czy częścią ciała hehehe

Ta może skrajnie rozległa i długa wręcz niekończąca się opowieść o fobiach moja ma jednak jakiś sens i cel, prócz tylko grafomańskiego wywnętrzania się ze swych bolesnych przejść z fobiami ani takie tam bla bla bla - bo ma na celu być radą, pomocą, wsparciem, drogowskazem i wsparciem zbrojnym dla innych, walczących na co dzień z potężną armią fobii.... Mam nadzieję, że z tej ciut chaotycznej i zbyt kwiecistej opowieści o mojej Wielkiej Wojnie z Fobiami uda się innym też wyciągnąć to wszystko co najlepsze i najważniejsze chciałam w niej im przekazać i zawrzeć - by choć tyle móc pomóc innym w tej nierównej walce i cierpieniom, jakie jest nieodzownym elementem życia z każdą fobią, jakąkolwiek nawet choć jedną tylko - lecz znacznie bardziej silną czy ostrą.

A póki co - unikam jak ognia zupełnych ciemności i nieoświetlonych zupełnie miejsc, zawsze przed pójściem spać zapalam lampkę nocną i nigdy o tym nie zapominam, myję ręce po wszystkim, co zrobię, a potem jeszcze raz - dla spokoju i pewności, zabezpieczam swoje mieszkanko moskitierami i wszelkimi najskuteczniejszymi sposobami przed robactwem, unikam jak ognia wsi i dzikiej natury czy innych takich nazbyt mocno zarobaczonych, codziennie rano siłą na chama brutalnie zmuszam sie do wyjścia z domu, dojechania przez całe miasto do pracy - zakładam zawsze przed wyjściem z domu te słuchawki na uszy, puszczam głośno ulubioną muzę, no i zmuszam się jak się tylko da do wytrzymania calutkiej dniówki prawie az do po 17 gdy juz wroce do domu wśród tych wszystkich ludzi, tak daleko strasznie od mej bezpiecznej norki i siedząc tuż obok ludzi z pracy, w prawie jednym pomieszczeniu ciągle razem non stop, staram się zachowywać i rozmawiać normalnie - pomagając sobie w tym wszystkim wszelkimi sposobami jakimi sie da, a nawet i jakimi sie nie da, no i generalnie to walcze ze wszystkich sił i jak tylko się da o siebie, o choc odrobinę tego "życia", o normalne funkcjonowanie choc trochę jakieś.... o każdy dzień kolejny, kazdą chwile, sekundę i kazdy kolejny oddech jeszcze jeden, następny.... i nie poddaje się, niezłomnie wciąż walczę, nie odpuszczam ani odrobinę i ..... trwam na stanowisku bojowym, nie daję się pokonać ani złamać... nigdy za nic i choćby nie wiem co! Bez względu na wszystko walczę o to co najbardziej bezcenne absolutnie - o kawałeczek "życia" i by choć trochę móc "żyć" - tak naprawdę, normalnie jak każdy.... ot, i tyle - innego sposobu na wygranie tej Wojny ani pokonanie straszliwej bestii Fobii nie ma i już.... hehehhe :D
no wiem, wiem,,, moje liryczne porycie poety nieszczęśliwego i przerośnięta hiper wyobraźnia mnie teraz tu za ostro poniosły fpisssdu hahaha :D no cóż "pocznonć" - ten typ juz tak ma i tyle o!! pfff :P
Odnośnie fobii dodam jeszcze tylko tyle na koniec, że warto szukać pomocy gdzie tylko się da i w ogóle możliwe - nawet tam, gdzie jej pozornie nie ma lub nie można by znaleźć. Mi najbardziej tak generalnie na fobie - samą w sobie, jak też i jej najostrzejsze objawy przy atakach - nie uwierzycie pewnie ale..... tak, właśnie Arteterapia - i to jak nic innego, wręcz cuda istne czyni serio! Arteterapia - w każdej dowolnej postaci, co kto lubi najbardziej... ja akurat - oczywiscie poza pisaniem i twórczością pisemną wszelką, literacką, poetycką, publicystyczną czy nawet "reklamową" - najczęściej maluje farbami, rysuje trochę no i też bawię się grafiką komputerową - obecnie ostro uczę się też tej wektorowej poza rastrową - i szczerze, nic absolutnie mi nie jest w stanie tak pomóc jak te pare godzinek tylko nawet solidnej arteterapii i bazgrolenia - poważnie nic! esz.... a oprócz tego - tak doraźnie na łagodzenie co najbardziej groźnych objawów w trakcie ostrych ataków, jak paniczny lęk, stany lękowe i inne wszelkie - polecam porządne leki przeciwlękowe - te nowoczesne raczej, które nie uwalają totalnie i nie zamieniają człowieka w zombie - dla mnie akurat numer 1 bezkonkurencyjnie jest "Cloranxen" - best ever normalnie cudeńko istne esz! :D
Wiem, teraz tu zrobiłam z siebie totalnie neurotycznego dziwaka i freak'a totalnego porytego jak nic.... no ale... coś za coś - a jak kogoś interesuje, co mam na myśli mówiąc to - odsyłam do cytatu w moim podpisie tutaj, zwłaszcza drugiej części no i lektury nieco filozofii ukochanego Friedricha W.N.!!
No i to juz serio koniec teraz no! :P
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i ściskam cieplutko - i nie dajcie się fobiom żadnym, one są słabsze od Was serio serio! Ciao ciao! ;)

Re: Fobie

: 23 sty 2019, 00:49
autor: no name inc.
panna_x pisze: 17 sie 2017, 12:14 Nie znoszę wszystkiego, co związane ze śmiercią- cmentarzy, pogrzebów, mówienia o tym czy o przemijaniu, tekstów piosenek w tym nurcie. Jak w radio puszczali swego czasu taki utwór Perfectu, to po prostu wychodziłam wtedy z pokoju w pracy pod pretekstem, że idę do toalety, bo nie miałam zamiaru tego słuchać. Jak jadąc gdzieś, mijam cmentarz, to zamykam oczy lub odwracam głowę.
Ojoj to lepiej mnie unikaj bo ja wręcz kocham śmierć i to z wzajemnością :lol: . Ale podobnie mam, że nie patrzę się w stronę cmentarza, albo np. na zdjęcia zwłok, bo sądzę, że rozgniewam tym duchy zmarłych.
A fobie mam dziwną, boję się wysokich budynków, mam nawet sny o tym. Pająków i innych robali też nie znoszę, ćmy są najgorsze.

Re: Fobie

: 26 sty 2019, 15:31
autor: Naberius
Nie znoszę wszystkiego, co związane ze śmiercią- cmentarzy, pogrzebów, mówienia o tym czy o przemijaniu, tekstów piosenek w tym nurcie. Jak w radio puszczali swego czasu taki utwór Perfectu, to po prostu wychodziłam wtedy z pokoju w pracy pod pretekstem, że idę do toalety, bo nie miałam zamiaru tego słuchać. Jak jadąc gdzieś, mijam cmentarz, to zamykam oczy lub odwracam głowę.
~~
Ojoj to lepiej mnie unikaj bo ja wręcz kocham śmierć i to z wzajemnością :lol: . Ale podobnie mam, że nie patrzę się w stronę cmentarza, albo np. na zdjęcia zwłok, bo sądzę, że rozgniewam tym duchy zmarłych.
A fobie mam dziwną, boję się wysokich budynków, mam nawet sny o tym. Pająków i innych robali też nie znoszę, ćmy są najgorsze.
O śmierci i jej sposobach niekiedy zdarzy mi się rozmyślać. Nie bez powodu moim tematem referatu na historię było to jak wielka epidemia dżumy wpłynęła na życie :D
Natomiast co do cmentarzy, to jednak stoję na przeciwnym brzegu, gdyż dla mnie potrafią być fascynujące. W ubiegłe wakacje udało mi się sfotografować kilka ładnych figur cmentarnych. Dodatkowo kiedyś chcę odwiedzić jakieś cmentarze wojenne.
Co do zdjęć zwłok miało się z nimi styczność przeszkadzają mi, nie ważne jak bardo gore by były. Taaa.... lubię czasem pobłądzić w internetach hehe... <nawet kiedyś chciało się być patologiem, krojenie ciała powypadkowego zmarłego, jeszcze okej, ale zbyt wiele nauki> ok już kończę.

Pająki, to nie tak że mam jakąś całkowitą fobię gdyż: zobaczenie pająka za szybką, na zdjęciu czy tych małych kątników albo krzyżaków jest jeszcze okej, to jednak zobaczenie czegoś większego, co jest w otwartej przestrzeni wywołuje u mnie obrzydzenie i chęć zabicia tego.
Z mrokiem też jest dziwnie, z jednej strony lubię siedzieć w nocy na łóżku przy niezapalonym świetle i rozmyślać lub patrzeć w ciemny korytarz czy coś, to z drugiej strony jak np. schodzę z piętra i tylko widzę uchylone drzwi albo też nawet zamknięte patrzę w ich kierunku, po czym jak najszybciej zbiegam po schodach, bo moja wyobraźnia 'mówi mi' że tam może coś być.

Re: Fobie

: 8 mar 2019, 01:17
autor: edyta99
U mnie chyba ogólnie lęk przed mężczyznami, jaką kolwiek formą przemocy...przed zmuszeniem do seksu. Więc unikam wszystkiego co mogłoby do tego doprowadzić xD w życiu nie pisze się na żadne małżeństwo z "normalną" osobą, bo u nas katolików seks po ślubie jest często traktowany jako obowiązek.

Jeszcze lęk przed ciemnością czasami się odzywa.
Lęk przed kłótniami. Krzykiem. Aż mi się niedobrze robi na samą myśl. :roll:

Podsumowując ciemność i zamknięcie z mężczyzną są chyba najbardziej lęko-genne.

W słabszym nasileniu unikam osób zaraźliwie chorych, np. ktoś kaszle obok mnie w autobusie-na pewno zacznę się odsuwać :lol:

Re: Fobie

: 20 lip 2020, 21:12
autor: Flo
Najbardziej paniczny lęk jest wtedy, kiedy ktoś je w twojej obecności rybę. Ja nerwowo nie wytrzymuje i wychodzę. Karp powinien być zakazany. Nie wiem czy to na nazwę. Ktoś, coś?

Re: Fobie

: 22 lip 2020, 15:56
autor: P.Tia
Ja odczuwam lęk przed dzwonieniem do ludzi i przed deptaniem ślimaków...

Re: Fobie

: 12 sie 2020, 03:17
autor: Necro666
Mam, zaawansowane.

Re: Fobie

: 15 wrz 2020, 16:37
autor: Biała
Ja mam coś związanego z deformacjami... Tylko o dziwo nie w przypadku ciał ludzi i większych zwierząt, to mnie nie rusza - ale w przypadku zdeformowanych roślin i owadów. Nie jestem w stanie oglądać zdjęć zdeformowanych kwiatów na Wikipedii czy w podobnych miejscach, bo powoduje to u mnie potworny dyskomfort utrzymujący się wiele godzin. Mam taką fobię co najmniej od 6. roku życia, pamiętam, że na pewno już w podstawówce miałam z tym duży problem.
Druga, nieco słabsza fobia, to coś związanego z głębokością. Duży niepokój powoduje myśl o bardzo odległym dnie oceanu itp. I te przepaście w nieskończoność wszechobecne w grach komputerowych. Zdarza mi się, że muszę zamknąć oczy, jak gdzieś spadam w grze :P

Re: Fobie

: 15 wrz 2020, 19:32
autor: Nautilus1992
Do niedawna cierpiałem na fobię społeczną, ale w tegorocznym sezonie letnim wziąłem się za siebie i udało mi się przezwyciężyć paraliżujący strach przy kontaktach z innymi ludźmi, choć jest jeszcze miejsce na poprawki.

Oprócz tego, arachnofobia - bardzo się bałem średnich i dużych pająków, ale ten strach również bardzo przygasł przy okazji pracy nad lękiem społecznym. Już tylko kątniki olbrzymie wywołują u mnie pewien dyskomfort, ale w żadnym wypadku nie można go podpiąć pod fobię. Widziałem ostatnio takiego biegającego wieczorem po pokoju, ale jakoś bardzo nie przejąłem się faktem, że mam ośmionożnego gościa w sypialni i poszedłem normalnie spać.

Re: Fobie

: 16 wrz 2020, 16:43
autor: Ren
Nautilus1992 pisze: 15 wrz 2020, 19:32 Do niedawna cierpiałem na fobię społeczną, ale w tegorocznym sezonie letnim wziąłem się za siebie i udało mi się przezwyciężyć paraliżujący strach przy kontaktach z innymi ludźmi, chodź jest jeszcze miejsce na poprawki.
Szczerze gratuluję, walka z fobią społeczną naprawdę niełatwa rzecz.

Osobiście o ile nie przejmuję się takimi "powszechniejszymi" strachami - pająki, węże, krew, śmierć, jakoś mało mnie to rusza - o tyle burzy boję się panicznie, lato to dla mnie męczarnia, zwłaszcza że z roku na rok zdarzają się coraz intensywniejsze.