Hmm. Chyba wszyscy, którzy mnie znają "trochę lepiej" uznają mnie za osobę bardzo samotną, jednak ja się tak nie czuję. Szczerze powiedziawszy, w ciągu ostatnich sześciu lat nie poznałam nikogo z kim miałabym kontakt do dzisiaj. Nawet jeśli ktoś o to zabiegał, prędzej czy później wszystkie kontakty urywałam, mając dość. Nie liczę tu nowej rodziny czy ludzi z pracy, których chcąc nie chcą musiałam poznać ( a pracę zmieniałam dość często). Tak właściwie ludzie uważają mnie za miłą i sympatyczną osobę (przyjaciele wręcz przeciwnie...), więc nie mam problemów z nawiązaniem kontaktu, ale mimo wszystko, nie potrafię mieć przy sobie nikogo bliskiego. W sumie, to chciałabym, ale jest to trudne. Mogłabym uznać przyjaciół za osoby bliskie, ale dla mnie to nie jest tak.
Mnie na pewno uznają za samotną, choć to OBECNIE mi nie przeszkadza. Kiedyś tak, ale życie z ludźmi wyleczyło mnie z takich pragnień.
Jestem osobą, która po poznaniu wydaje się zapewne nijaka, nie zapadam w pamięć, nie skłaniam do nawiązania kontaktu, choć wydaje mi się, że rozmawiam z ludźmi normalnie, jestem miła itd. Moje obserwacje biorą się własnie z kilkakrotnej zmiany miejsc pracy, studiów. Choć byłam rozmowna i miła, to np. nie dostawałam zaproszeń na fb (wiem, to głupie, ale jest to pewien wskaźnik), a widziałam, że osoby, które nawet na co dzień ze sobą nie rozmawiają, mają się nawzajem w znajomych.
Jestem raczej aspołeczna, ostatnimi czasy nawet nieco anty-
, bo ludzie bardzo mnie irytują.Wydaje mi się, że to wynik niepewnej sytuacji życiowej, o której nie chcę tu pisać.
Ogólnie to nie sądzę bym była atrakcyjnym obiektem do nawiązania relacji, składa się na to pełnia mojej wspaniałej osobowości, która mnie samej daje nieźle w kość, dlatego pewnie zwykle wbrew woli ląduję w relacjach z osobami, które nie mają innych znajomych, a kogoś chcą mieć, to jest moje nemezis, było tak od gimnazjum do teraz. Wcale nie mam z nimi dobrego kontaktu, ale trwam, bo mi ich żal, choć sytuacja mnie denerwuje.
Nie spotkałam jeszcze osoby, z którą naprawdę dobrze bym się rozumiała, ale z wiekiem coraz mniej mi to przeszkadza.