Co sprawia, że się w kimś zakochujecie?
Re: Co sprawia, że się w kimś zakochujecie?
Tym jedynym? Gdzie tam, w takie cuda nie wierzę. Mnie jest pisane bycie samemu. Skoro przez tyle lat żadne uczucia się nie pojawiły, to wątpię, że kiedykolwiek się pojawią.
Dużo się nasłuchałam ludzi, którzy są lub byli zakochani. Czasami im zazdroszczę, mają ciekawsze życie. Mają też więcej problemów.
Dużo się nasłuchałam ludzi, którzy są lub byli zakochani. Czasami im zazdroszczę, mają ciekawsze życie. Mają też więcej problemów.
Re: Co sprawia, że się w kimś zakochujecie?
Myślę, że ja tam też pozostanę bez pary i żadnego uczucia na horyzoncie. Nawet jako nastolatka nie miałam czegoś takiego jak pierwsza miłość. Jeśli chodzi o zakochanych to nie zazdroszczę głównie tym co zakochali się bez wzajemności albo w nieodpowiedniej osobie.
Nie próbuje nawet być normalna,
bo normalność to pierwszy syndrom
śmiertelnie groźnej choroby...
Gdy tylko czuję, że nadchodzi normalność
natychmiast szukam antidotum
bo normalność to pierwszy syndrom
śmiertelnie groźnej choroby...
Gdy tylko czuję, że nadchodzi normalność
natychmiast szukam antidotum
- Motylciemny
- motylAS
- Posty: 616
- Rejestracja: 27 cze 2008, 23:34
- Lokalizacja: z księżyca
Re: Co sprawia, że się w kimś zakochujecie?
Wczoraj siedziałam sobie z moim byłym chłopakiem przed kompem.
Ogladałam teledysk tego faceta,który napisał piosenkę przeciwko handlowi ludzmi.
Patrzyłam sobie tak na tego piosenkarza,a mój były chłopak,nagle oświadczył,że ja się chyba w nim zakochałam.
-Nie żartuj sobie-powiedziałam
-Zakochałaś się
-Oczywiście,że się nie zakochałam
-Zrobiłaś się cała czerwona na twarzy
Faktycznie czuję,ze trochę mi gorąco.
Kładę głowę na kolana mojego byłego chłopaka,bo jakos tak dziwnie.
-Za karę ,ze tak do mnie mówisz,to obejrzymy ten teledysk jeszcze raz.
Unoszę głowę i właczam klip ponownie.
-Ale on byłby dobrym ojcem-oświadczam
-A od kiedy ty zastanawiasz się czy facet byłby dobrym ojcem?
-Ja się nie zastanawiam,po prostu stwierdzam fakty.Zobacz jaki on ma kontakt z dziećmi,jak te dziaciaki mają błysk w oku ,gdy są blisko niego.
-To lider .On ma ze wszystkimi dobry kontakt.
Patrze na niego.Na ten kolczyk,na to ,ze jest taki pewny siebie.
Czuję sie zahipnotyzowana,jak w transie.
Oczywiście,że nie jestem zakochana.Po prostu on mi imponuje jako człowiek i jako facet.
A mowa o tym klipie.
https://www.youtube.com/watch?v=Xz5qbjuQC2A
Ogladałam teledysk tego faceta,który napisał piosenkę przeciwko handlowi ludzmi.
Patrzyłam sobie tak na tego piosenkarza,a mój były chłopak,nagle oświadczył,że ja się chyba w nim zakochałam.
-Nie żartuj sobie-powiedziałam
-Zakochałaś się
-Oczywiście,że się nie zakochałam
-Zrobiłaś się cała czerwona na twarzy
Faktycznie czuję,ze trochę mi gorąco.
Kładę głowę na kolana mojego byłego chłopaka,bo jakos tak dziwnie.
-Za karę ,ze tak do mnie mówisz,to obejrzymy ten teledysk jeszcze raz.
Unoszę głowę i właczam klip ponownie.
-Ale on byłby dobrym ojcem-oświadczam
-A od kiedy ty zastanawiasz się czy facet byłby dobrym ojcem?
-Ja się nie zastanawiam,po prostu stwierdzam fakty.Zobacz jaki on ma kontakt z dziećmi,jak te dziaciaki mają błysk w oku ,gdy są blisko niego.
-To lider .On ma ze wszystkimi dobry kontakt.
Patrze na niego.Na ten kolczyk,na to ,ze jest taki pewny siebie.
Czuję sie zahipnotyzowana,jak w transie.
Oczywiście,że nie jestem zakochana.Po prostu on mi imponuje jako człowiek i jako facet.
A mowa o tym klipie.
https://www.youtube.com/watch?v=Xz5qbjuQC2A
-
- łASuch
- Posty: 155
- Rejestracja: 12 lip 2013, 19:28
Re: Co sprawia, że się w kimś zakochujecie?
Po licznych analizach i autorefleksjach wreszcie odkryłam, jakie czynniki przyczyniły się do mojego ostatniego [jednego z dwóch na przestrzeni całego życia!] mocnego zauroczenia.
Byłam przekonana, że zakochuję się z wielkim trudem, opornie, wręcz że jestem odporna na wdzięki wszystkich mężczyzn. I istotnie -mało kto mi się podoba na tyle, by czuć do niego romantyczno-erotyczny pociąg [odpowiednik pociągu seksualnego u normalnych ludzi] - zazwyczaj kończy się na wypranym z emocji stwierdzeniu o ściśle estetycznym zabarwieniu: "ładny"/ "nieładny", jak bym mówiła o kocie rasowym albo obrazie w muzeum.
To co mi się przytrafiło niespełna pół roku temu mocno zaskoczyło samą mnie.
Słowa Patryka bardzo mocno mnie przekonują:
Po pierwsze, mężczyzna na którego trafiłam był dumny i sympatyczny zarazem. Myślę, że mógł być Gwiazdą Socjometryczną, choć nie miałam jak tego zweryfikować. Na oko - był. Sympatyczność bez dumy często może iść w stronę pajacowatości... tu jego duma wywierała szacunek. Po pierwszym spotkaniu i rozmowie nie byłam zakochana ani zauroczona - miałam neutralne podejście, z tendencją ku pozytywnemu. On miał aurę stworzoną przez swój narcyzm. Naprawdę przyciągał i intrygował.
Po drugie: doszło między nami do pewnego spięcia, nieporozumienia - już po pierwszym spotkaniu. Wygarnęłam mu coś, strzeliłam focha i .... z perspektywy czasu widzę, że jego reakcja na mój foch i to jak ja odebrałam jego reakcję zadecydowało o zauroczeniu i wejściu do paszczy lwa.
Na następnym spotkaniu widać było po nim, że poczuł się urażony, dotknięty, że zabolał go mój foch. Że było mu przykro i że naprawdę nie rozumiał mojego agresywnego zachowania. Ale na moje agresywne zachowanie (wynikające z nieporozumienia!) on nie odpowiedział agresją tylko okazaniem, że mu przykro. Zło dobrem zwyciężył, zadziałał na moje Sacrum... To mnie rozczuliło i zaczęłam wreszcie go zauważać. Przestał być neutralny. Nie wiem, czy to ciepło i wrażliwość jakie w nim dostrzegłam wtedy i które dostrzegałam także później, w miarę rozwijania się naszej znajomości, były autentyczne czy może były jedynie pozorami które lubią mylić. Wydaje mi się, że on naprawdę jest CIEPŁY I WRAŻLIWY.
Dzięki temu doświadczeniu przekonałam się, że działają na mnie mężczyźni piękni [delikatna buzia, delikatny zarost, zgrabny nosek, mała szczęka i żuchwa, sympatyczna ciepła mimika, brak otyłości, nie-duże dłonie, gdyż nienawidzę u mężczyzn cech silnie męskich typu wielkie dłonie z grubymi palcami czy mocno zarysowana szczęka, o nieee!!!], dumni, ciepli i wrażliwi.
Testosteronowym mężczyznom [zarówno z wyglądu "testosteronowym" czyli pakerom, o millerowym głosie, o dużym owłosieniu etc. jak i z charakteru "testosteronowym" czyli agresywnym, głośnym, zimnym] mówię stanowcze NIE, DZIĘKUJĘ.
Cenne doświadczenie. Im więcej mężczyzn poznam, tym bardziej się przekonam o tym, co naprawdę lubię. Na razie to moje nieszczęsne zauroczenie (nieszczęsne bo bardzo ciężko z niego wyjść, a facet nie dał mi szansy) pozwoliło mi na nakreślenie tych cech, które wymieniłam. Plus to że lubię egzotykę.
A gdy już przekonam się jakimi cechami powinien odznaczać się "mój typ" czyli mężczyzna idealny to... dojdę do uniwersalnej konkluzji, którą co mądrzejsi i bardziej niż ja doświadczeni już znają, mianowicie: taki mężczyzna jakiego chcesz NIE ISTNIEJE. Im więcej szczegółowych cech wymienię, tym mniejsze szanse, że taki się znajdzie.
Póki co jestem na etapie, że nie do końca wiem, czego chcę.
Byłam przekonana, że zakochuję się z wielkim trudem, opornie, wręcz że jestem odporna na wdzięki wszystkich mężczyzn. I istotnie -mało kto mi się podoba na tyle, by czuć do niego romantyczno-erotyczny pociąg [odpowiednik pociągu seksualnego u normalnych ludzi] - zazwyczaj kończy się na wypranym z emocji stwierdzeniu o ściśle estetycznym zabarwieniu: "ładny"/ "nieładny", jak bym mówiła o kocie rasowym albo obrazie w muzeum.
To co mi się przytrafiło niespełna pół roku temu mocno zaskoczyło samą mnie.
Słowa Patryka bardzo mocno mnie przekonują:
Tak!Uważam,że kluczowa jest samoocena.Ktoś zakochany w sobie może nie dosłownie ale wydziela feromony jak samica w rui.Ktoś mający niską samoocenę każdą swoją komórką emanuje przekazem hej nic ciekawego tu nie znajdziecie.[...] mowa ciała,swoboda zachowania jakie płyną z pozytywnej samooceny są przez innych podświadomie odbierane.
Po pierwsze, mężczyzna na którego trafiłam był dumny i sympatyczny zarazem. Myślę, że mógł być Gwiazdą Socjometryczną, choć nie miałam jak tego zweryfikować. Na oko - był. Sympatyczność bez dumy często może iść w stronę pajacowatości... tu jego duma wywierała szacunek. Po pierwszym spotkaniu i rozmowie nie byłam zakochana ani zauroczona - miałam neutralne podejście, z tendencją ku pozytywnemu. On miał aurę stworzoną przez swój narcyzm. Naprawdę przyciągał i intrygował.
Po drugie: doszło między nami do pewnego spięcia, nieporozumienia - już po pierwszym spotkaniu. Wygarnęłam mu coś, strzeliłam focha i .... z perspektywy czasu widzę, że jego reakcja na mój foch i to jak ja odebrałam jego reakcję zadecydowało o zauroczeniu i wejściu do paszczy lwa.
Na następnym spotkaniu widać było po nim, że poczuł się urażony, dotknięty, że zabolał go mój foch. Że było mu przykro i że naprawdę nie rozumiał mojego agresywnego zachowania. Ale na moje agresywne zachowanie (wynikające z nieporozumienia!) on nie odpowiedział agresją tylko okazaniem, że mu przykro. Zło dobrem zwyciężył, zadziałał na moje Sacrum... To mnie rozczuliło i zaczęłam wreszcie go zauważać. Przestał być neutralny. Nie wiem, czy to ciepło i wrażliwość jakie w nim dostrzegłam wtedy i które dostrzegałam także później, w miarę rozwijania się naszej znajomości, były autentyczne czy może były jedynie pozorami które lubią mylić. Wydaje mi się, że on naprawdę jest CIEPŁY I WRAŻLIWY.
Dzięki temu doświadczeniu przekonałam się, że działają na mnie mężczyźni piękni [delikatna buzia, delikatny zarost, zgrabny nosek, mała szczęka i żuchwa, sympatyczna ciepła mimika, brak otyłości, nie-duże dłonie, gdyż nienawidzę u mężczyzn cech silnie męskich typu wielkie dłonie z grubymi palcami czy mocno zarysowana szczęka, o nieee!!!], dumni, ciepli i wrażliwi.
Testosteronowym mężczyznom [zarówno z wyglądu "testosteronowym" czyli pakerom, o millerowym głosie, o dużym owłosieniu etc. jak i z charakteru "testosteronowym" czyli agresywnym, głośnym, zimnym] mówię stanowcze NIE, DZIĘKUJĘ.
Cenne doświadczenie. Im więcej mężczyzn poznam, tym bardziej się przekonam o tym, co naprawdę lubię. Na razie to moje nieszczęsne zauroczenie (nieszczęsne bo bardzo ciężko z niego wyjść, a facet nie dał mi szansy) pozwoliło mi na nakreślenie tych cech, które wymieniłam. Plus to że lubię egzotykę.
A gdy już przekonam się jakimi cechami powinien odznaczać się "mój typ" czyli mężczyzna idealny to... dojdę do uniwersalnej konkluzji, którą co mądrzejsi i bardziej niż ja doświadczeni już znają, mianowicie: taki mężczyzna jakiego chcesz NIE ISTNIEJE. Im więcej szczegółowych cech wymienię, tym mniejsze szanse, że taki się znajdzie.
Póki co jestem na etapie, że nie do końca wiem, czego chcę.
Re: Co sprawia, że się w kimś zakochujecie?
Nawet nie wiem, czy to by podpadało pod zakochanie. Raczej coś odrobinę więcej niż "lubić".
Kiedyś przyciągali mnie chłopcy (taaa, dawno było to "kiedyś"), którzy potrafili doprowadzić mnie do śmiechu. Później był taki, u którego wystarczył miły uśmiech i pogodne usposobienie. Lubiłam towarzystwo tych osób, bo poprawiały nastrój, właściwie nie chciałam więcej.
Teraz, gdy częściej to ja pełnię funkcję "śmieszka" nie czuję przyciągania, podobają mi się ludzie obojga płci, ale estetycznie. Braki "pozytywnej energii" uzupełniam po swojemu.
Kiedyś przyciągali mnie chłopcy (taaa, dawno było to "kiedyś"), którzy potrafili doprowadzić mnie do śmiechu. Później był taki, u którego wystarczył miły uśmiech i pogodne usposobienie. Lubiłam towarzystwo tych osób, bo poprawiały nastrój, właściwie nie chciałam więcej.
Teraz, gdy częściej to ja pełnię funkcję "śmieszka" nie czuję przyciągania, podobają mi się ludzie obojga płci, ale estetycznie. Braki "pozytywnej energii" uzupełniam po swojemu.
"Jeśli nie wiesz, dokąd zmierzasz, zaprowadzi cię tam każda droga" - Lewis Carroll
- wyrwana_z_kontekstu
- mASakra
- Posty: 2033
- Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42
Re: Co sprawia, że się w kimś zakochujecie?
Mam na koncie bardzo podobne doświadczenie. Po poznaniu wydał mi się ciekawą osobą, może materiałem na fajnego kolegę, bo interesowaliśmy się podobnymi rzeczami, ale potem naprawdę bardzo silnie się zauroczyłam. To w jaki sposób zareagował na moje zachowanie, że chciał ze mną być drugi raz jakiś czas później, jak bardzo się tym przejął i zaangażował, skradło moje serce. Jednak bałam się wejść z nim w związek, bo nie jest asem.Po pierwszym spotkaniu i rozmowie nie byłam zakochana ani zauroczona - miałam neutralne podejście, z tendencją ku pozytywnemu. (...) Naprawdę przyciągał i intrygował.
Po drugie: doszło między nami do pewnego spięcia, nieporozumienia - już po pierwszym spotkaniu. Wygarnęłam mu coś, strzeliłam focha i .... z perspektywy czasu widzę, że jego reakcja na mój foch i to jak ja odebrałam jego reakcję zadecydowało o zauroczeniu i wejściu do paszczy lwa.
Na następnym spotkaniu widać było po nim, że poczuł się urażony, dotknięty, że zabolał go mój foch. Że było mu przykro i że naprawdę nie rozumiał mojego agresywnego zachowania. Ale na moje agresywne zachowanie (wynikające z nieporozumienia!) on nie odpowiedział agresją tylko okazaniem, że mu przykro.
Myślę, że chciałabym związać się właśnie z taką osobą, dojrzałą i ciepłą, która da mi poczucie bezpieczeństwa, a i ja dzięki niej się rozwinę.
Dużą rolę odegrało tu też, że świetnie mi się z nim rozmawiało, miał taki sposób wypowiadania się, zarówno w piśmie, jak i na żywo, że po prostu chciało się go słuchać, a rozmowa sama się kleiła. Bardzo bystry, zabawny, niebanalny. To mi się bardzo podobało w nim.
Poza tym, ale to już taki mały szczegół , wpisywał się w mój typ, czyli chłopięca uroda. Ale na początku to nie było istotne, w końcu sporo widuję takich mężczyzn, a nie w każdym jestem w stanie się zakochać.
Ostatnio zmieniony 20 lut 2015, 07:17 przez wyrwana_z_kontekstu, łącznie zmieniany 6 razy.
-
- łASuch
- Posty: 155
- Rejestracja: 12 lip 2013, 19:28
Re: Co sprawia, że się w kimś zakochujecie?
Mój też miał chłopięcą urodę!Poza tym, ale to już taki mały szczegół , wpisywał się w mój typ, czyli chłopięca uroda.
Cudowny! Zastanawiam się, czy te ciągoty do chłopięcej urody (słaby zarost, mało włosów na klacie i nogach, wzrost mój czyli 170, delikatny nos, szczęka, żuchwa) nie są uwarunkowane jakimś podświadomym doborem hormonalnym. Bo skoro mnie wręcz odstręcza to co jara koleżanki (np. głos Millera!!!!) to coś w tym może być.
- wyrwana_z_kontekstu
- mASakra
- Posty: 2033
- Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42
Re: Co sprawia, że się w kimś zakochujecie?
Mój miał też niewiele ponad 170 cm, co akurat dla mnie jest bez różnicy, do tego był bardzo szczupły, co mi nieco przeszkadzało, ale zachowanie miał męskie, w tym dobrym sensie, czyli był zrównoważony i ciepły, dawał poczucie oparcia.satyamevajayate pisze: Mój też miał chłopięcą urodę!
Cudowny! Zastanawiam się, czy te ciągoty do chłopięcej urody (słaby zarost, mało włosów na klacie i nogach, wzrost mój czyli 170, delikatny nos, szczęka, żuchwa) nie są uwarunkowane jakimś podświadomym doborem hormonalnym. Bo skoro mnie wręcz odstręcza to co jara koleżanki (np. głos Millera!!!!) to coś w tym może być.
Ostatnio zmieniony 28 lut 2015, 17:46 przez wyrwana_z_kontekstu, łącznie zmieniany 7 razy.
Re: Co sprawia, że się w kimś zakochujecie?
Hmm lubię jak chłopak jest sporo wyższy ode mnie , ma ciemne włosy i jasny kolor oczu To tak z zewnętrznych cech , a jeśli chodzi o charakter to opiekuńczy żebym się przy nim czuła bezpiecznie i godny zaufania . A i najważniejsze żeby wspierał mimo wszystko ...
Ideały nie istnieją ............
Ideały nie istnieją ............
- wyrwana_z_kontekstu
- mASakra
- Posty: 2033
- Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42
Re: Co sprawia, że się w kimś zakochujecie?
U mnie, co wcale nie jest wyjątkowe, sprawcą zauroczenia bywa iluzja.
Ostatnio zmieniony 16 wrz 2015, 18:29 przez wyrwana_z_kontekstu, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- pASzko
- Posty: 2548
- Rejestracja: 28 lut 2008, 19:18
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: Co sprawia, że się w kimś zakochujecie?
Idealow nie ma. Zawsze bedzie nas cos draznic w drugiej osobie.
Re: Co sprawia, że się w kimś zakochujecie?
Rany, kto by chciał w ogóle jakikolwiek ideał. Nie rozumiem do końca żywotności tej potrzeby, bo czy nie czulibyście się jak gów... przy kimś doskonałym? Ja to widzę następująco (zamieszczam tu pewne banały, które jednak imho nie są zupełnie bezużyteczne ) : ludzie są tak frapujący przez swoje niedociągnięcia i słabostki. A tęsknota za abstrakcyjną osobą, która nas uszczęśliwi i/lub rozwiąże nasze problemy jest co najmniej niedojrzała, nieodpowiedzialna i deprecjonująca nas samych. Choć oczywiście znam to nostalgiczne uczucie i wiem, jak to jest.
Ostatnio zmieniony 16 wrz 2015, 16:13 przez Andyomene, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- pASzko
- Posty: 2548
- Rejestracja: 28 lut 2008, 19:18
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: Co sprawia, że się w kimś zakochujecie?
Zazwyczaj to kobiety chcą ideałów ;)
Re: Co sprawia, że się w kimś zakochujecie?
Przeznaczenie.
Amanita virosa
person: magic isnt real
me: ( ͡° ͜ʖ ͡° )つ──☆
person: magic isnt real
me: ( ͡° ͜ʖ ͡° )つ──☆
Re: Co sprawia, że się w kimś zakochujecie?
Jest kilka drobiazgów, które bywają na tyle niebezpieczne, że może to skończyć się zauroczeniem.
Oryginalność, która mnie zaskoczy, to czego nie mogę podpiąć pod schemat, takie coś wciąga mnie w wir wydarzeń, którego nie mogę przewidzieć, a to jest dla mnie atrakcyjne.
Nawiązywanie więźi emocjonalnej, kiedy czuję, że ja też wpadłem jej w oko.
Ciało, sposób w jaki się porusza, to jak się ubiera, jak pachnie, jaki ma głos, uśmiech, spojrzenie.
Każda z takich drobnostek może zapoczątkować lawinę ochów i achów, niekiedy bardzo trudnych do okiełznania.
Niemniej jednak świadomy konsekwencji lubię się zakochiwać.
Oryginalność, która mnie zaskoczy, to czego nie mogę podpiąć pod schemat, takie coś wciąga mnie w wir wydarzeń, którego nie mogę przewidzieć, a to jest dla mnie atrakcyjne.
Nawiązywanie więźi emocjonalnej, kiedy czuję, że ja też wpadłem jej w oko.
Ciało, sposób w jaki się porusza, to jak się ubiera, jak pachnie, jaki ma głos, uśmiech, spojrzenie.
Każda z takich drobnostek może zapoczątkować lawinę ochów i achów, niekiedy bardzo trudnych do okiełznania.
Niemniej jednak świadomy konsekwencji lubię się zakochiwać.
Seek not the paths of the ancients; Seek that which the ancients sought