Post
autor: króliczka » 6 sty 2018, 13:22
Dla mnie normalny seks (czyli to co najczęściej rozumieją ludzie pod tym słowem) jest przede wszystkim czymś... trudnym. Pomijając mój ciężki uraz i różne konfilkty seksualne jakie przechodziłam, i jakie nadal w mniejszym stopniu czasem mnie dopadają, a które związane są z tym że wiele rzeczy które najmocniej na mnie oddziaływało/-uje stoi w sprzeczności z moim poczuciem estetyki i moralności, pozostaje wiele innych, bardziej drobnych i "typowych" rzeczy które czynią dla mnie akt seksualny dość, a nawet bardzo ciężkim/męczącym.
Jakie są to rzeczy/co jest przyczyną (jeśli chodzi o te drobnostki bardziej)?:
Przede wszystkim wstydzę się reakcji swojego ciała; tego że nie mogę rozkazać mu "milczeć" wtedy kiedy chce by "milczało" (np. nie wydzielać pewnych wydzielin, nie układać się twarzy w grymas rozkoszy), tego że podczas kontaktu z mężczyzną jestem całkowicie "naga" w sensie - każda reakcja ciała pojawiająca się na skutek określonej emocji seksualnej jest całkowicie widzialne dla niego (zazwyczaj gdy jestem w jakimś osobniku płci męskiej zakochana, to mocno kontroluję przy nim swojej ruchy, a podczas seksu praktycznie nie jest to możliwe bo emocji są zbyt mocne/jest ich zbyt wiele). Jedną z najniebezpieczniejszych, bo najbardziej poniżających, a potencjalnie możliwych do pojawienia się podczas klasycznego seksu jest dźwięk przypominający pewną obrzydliwą rzecz (mężczyzna mógłby pomyśleć że zrobiłam przy nim coś niekulturalnego zrażając się do mnie, bo niektórzy nie wiedzą że taki dźwięk pojawia się czasami w trakcie seksu i nie ma z tą drugą rzeczą nic wspólnego).
Boję się że mogę obrzydzić kogoś wydzielinami, dźwiękami pochodzącymi z mojego ciała, jakimiś zapachami (jestem bardzo czystą osobą, ale są takie miejsca na ciele i jest ich całkiem sporo które tak jakby mają swój specyficzny zapach nawet w chwilę po umyciu np. okolice uszu, piersi, pach, nie będę już wspominać o dolnych partiach bo to oczywiste), a to wszystko nie jest ode mnie zależne (co rodzi takie poczucie bezsilności, bo niezależnie od tego jak się przygotuje, i tak nie mogę zapobiec pewnych rzeczom).
Duży problem sprawia mi całowanie, nie dlatego że brzydzę się mężczyzny, ale dlatego że boję się że on mógłby poczuć wstręt do mnie. Dlaczego miałby poczuć? - ano np. dlatego że całując drugą sobę jest się bardzo blisko nosem okolic jej ust, a nigdy nie wiadomo czy naturalny dla siebie zapach z ust/nosa jej przypasuje (z higieną nie ma to nic wspólnego). Byłam w życiu kilka razy pocałowana, choć w taki subtelny i dość dziwny, fantazyjny sposób (było to takie przejeżdżanie ustami po moich ustach i policzkach), i choć bardzo przypadło mi to do gustu, to jednocześnie czułam ogromne napięcie, bo musiałam kontrolować oddychanie żeby przypadkiem mi się wtedy nie odbiło, i w pewnym momencie się chyba z tej przyczyny zerwałam i uciekłam (ale już dobrze tego nie pamiętam).
Bardzo lubię natomiast dotykać drugiej osoby (raczej mężczyzny), być dotykaną, i przytulaną.
Dość łatwe jest dla mnie wyświadczanie mężczyźnie oralu (w drugą stronę - coś strasznego, czego nigdy nie dałabym sobie zrobić), o ile dba o higienę, a mnie nic nie boli (ból fizyczny bądź też niepokój czynią widok tej części ciała nieznośnym).
Inne: przygotowania do seksu długo zajmują (ok. 3 godziny), co też jest jakimś problemem, ale raczej małym.