Mam problem...
Myślę, że dość poważny.Wierze, że któreś z Was będzie w stanie mi pomóc/doradzić... Niestety nikt z moich znajomych nie potrafi tego zrozumieć.
Od ponad pół roku spotykam się z facetem. Jest wyrozumiały i naprawdę akceptuje mój aseksualizm...
Zastanawia mnie jednak jedno.. Czy ja jestem w ogóle w stanie kochać..? Wydaje mi się, że nie... Jestem prawie pewna, że go ranie tym jaka jestem.. Nie chce żeby przeze mnie cierpiał...
Już od miesiąca praktycznie dostaję w głowę bo nie wiem co zrobić... Sama się w tym wszystkim męczę...
Doradźcie mi coś... Błagam
Co dalej...??
- wyrwana_z_kontekstu
- mASakra
- Posty: 2033
- Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42
Re: Co dalej...??
.
Ostatnio zmieniony 1 sty 2014, 17:09 przez wyrwana_z_kontekstu, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Co dalej...??
Właśnie tego się boję... Że jestem z nim bo mnie akceptuje...
Nie potrafię sama określić tego co czuję. To mnie przeraża. I to z każdym dniem bardziej...
Zawsze miałam problem z wyrażaniem emocji, uczuć. Wiem, że odchodząc od niego bardzo go zranie i chyba tylko to mnie jeszcze przy nim trzyma.. Powoli męczy mnie jego obecność.
To jak mnie traktuje.. Jakbym była małym dzieckiem które nie rozumie swojej sytuacji... Od początku naszej znajomości grałam w otwarte karty. Przedstawiłam mój pogląd na "te" sprawy. Zrozumiał.
Ale... cały czas twierdzi, że mi to przejdzie, że może mam taki okres w życiu, że mnie nikt i nic nie pociąga.
Na nic tłumaczenia, że zawsze taka byłam.
Wydaje mi się, że patrzy na mnie jak na osobę którą chce widzieć, a nie na taką jaką jestem... No i w sumie to chyba moja wina bo próbuję mu wmówić, że może jest jakaś szansa na "cudowną przemianę" mimo, że jestem świadoma tego, że to raczej niemożliwe... ehh.. Już nic nie wiem...
Nie potrafię sama określić tego co czuję. To mnie przeraża. I to z każdym dniem bardziej...
Zawsze miałam problem z wyrażaniem emocji, uczuć. Wiem, że odchodząc od niego bardzo go zranie i chyba tylko to mnie jeszcze przy nim trzyma.. Powoli męczy mnie jego obecność.
To jak mnie traktuje.. Jakbym była małym dzieckiem które nie rozumie swojej sytuacji... Od początku naszej znajomości grałam w otwarte karty. Przedstawiłam mój pogląd na "te" sprawy. Zrozumiał.
Ale... cały czas twierdzi, że mi to przejdzie, że może mam taki okres w życiu, że mnie nikt i nic nie pociąga.
Na nic tłumaczenia, że zawsze taka byłam.
Wydaje mi się, że patrzy na mnie jak na osobę którą chce widzieć, a nie na taką jaką jestem... No i w sumie to chyba moja wina bo próbuję mu wmówić, że może jest jakaś szansa na "cudowną przemianę" mimo, że jestem świadoma tego, że to raczej niemożliwe... ehh.. Już nic nie wiem...
Re: Co dalej...??
Aż się skrzywiłam. Niedobrze, bo pan nie traktuje cię poważnie, nie przyjmuje do wiadomości twojej postawy. I to protekcjonalne traktowanie... Tu nie chodzi o kwestię, czy ty umiesz kochać ( tak mi się wydaje ), tylko czy on umie cię kochać taką, jaka jesteś. Z opisu- nic na to nie wskazuje. Piszesz, że jest wyrozumiały. A z dalszego części wynika, że traktuje cię jak niesforne dziecko, które sobie wychowa.daria286 pisze: Powoli męczy mnie jego obecność.
To jak mnie traktuje.. Jakbym była małym dzieckiem które nie rozumie swojej sytuacji... Od początku naszej znajomości grałam w otwarte karty. Przedstawiłam mój pogląd na "te" sprawy. Zrozumiał.
Ale... cały czas twierdzi, że mi to przejdzie, że może mam taki okres w życiu, że mnie nikt i nic nie pociąga.
Na nic tłumaczenia, że zawsze taka byłam.
Kiedyś przeżyłam coś podobnego. Protekcjonalne: "ty jeszcze nie wiesz, ale....." i tu padały uwagi o kierunku w jakim się zmienię. Byłam szczera wobec siebie i niego. Dusiło mnie i drażniło to urabianie i próby wychowywania. I skończyło się rozstaniem.
- aburleksa782
- mASełko
- Posty: 125
- Rejestracja: 2 mar 2013, 17:03
Re: Co dalej...??
Facet jawnie wysuwa nadzieję, że się zmienisz i tłumaczy sobie, że Twoje niezainteresowanie seksem, to tylko chwilowy kaprys. Najprawdopodobniej będzie chciał w Tobie rozbudzić dzikie żądze (oczywiście przy pomocy swojej osoby).
Jak dla mnie ten związek jest raczej skazany na niepowodzenie, bo macie zupełnie inne poglądy na jeden z kluczowych tematów.
Nie polecam zmuszania się do czegokolwiek w imię miłości, bo to już wtedy nie jest miłość.
Jak dla mnie ten związek jest raczej skazany na niepowodzenie, bo macie zupełnie inne poglądy na jeden z kluczowych tematów.
Nie polecam zmuszania się do czegokolwiek w imię miłości, bo to już wtedy nie jest miłość.
Re: Co dalej...??
Są różne rodzaje miłości, nie tylko eros
Ja bym radziła, żebyś zastanowiła się, czy wyobrażasz sobie życie bez Twojego faceta i jak by ono wyglądało, gdyby nagle zniknął. Jak byś się wtedy czuła? Jeśli stwierdzisz, że bez niego byłoby Ci smutno,przykro, brakowałoby Ci jego osoby i tęskniłabyś, to jest to z pewnością jest to pewnego rodzaju miłość.
Ja bym radziła, żebyś zastanowiła się, czy wyobrażasz sobie życie bez Twojego faceta i jak by ono wyglądało, gdyby nagle zniknął. Jak byś się wtedy czuła? Jeśli stwierdzisz, że bez niego byłoby Ci smutno,przykro, brakowałoby Ci jego osoby i tęskniłabyś, to jest to z pewnością jest to pewnego rodzaju miłość.
<< Free hugs >> << Free hugs >> << Free hugs >>
Re: Co dalej...??
Dziękuje Wam bardzo :* Nawet nie wiecie jak bardzo mi pomogły wasze wypowiedzi.
Podjęłam decyzję. Zakończyłam to..
Teraz już wiem, że zastanowię się 10 razy zanim znów wpakuje się w jakikolwiek związek.
Podjęłam decyzję. Zakończyłam to..
Teraz już wiem, że zastanowię się 10 razy zanim znów wpakuje się w jakikolwiek związek.