Aseksualność w życiu codziennym
Tak a propos: dziś w moim bloku była kolęda i tak się zastanawiałem "wpuścić , nie wpuścić?" W końcu myślę sobie, a co tam, niech to będzie wizyta kurtuazyjna i wpuściłem księdza. Ksiądz chwilę coś tam pogadał o sprawach ogólnych i oczywiście było to czego się spodziewałem: to pan sam tak mieszka? A samotność nie dokucza wieczorami? To teraz trzeba sobie znaleźć kobietę itd. itp.
No nic, za rok się mocno zastanowię czy wpuszczać kolędę
No nic, za rok się mocno zastanowię czy wpuszczać kolędę
Jak już jesteśmy przy filozofach, przeczytałem gdzieś nastepującą historię o Talesie z Miletu. Podobno nie miał żony. Zapytany raz, dlaczego nie ma, odpowiedział, że jeszcze jest za wcześnie. Gdy go zapytano wiele lat później, dlaczego wciąż nie ma żony, odpowiedział, że jest już za późno
Czczony nie tylko w Chinach
Aseksualność w życiu codziennym
Trochę zaległe odpowiedzi na Twoje pytania:to-ja pisze:Dziewico, jestem tu nowy na forum, ale przeczytałem Twój watek, i również chcę życzyć Ci wszystkiego dobrego. A jeśli mogę zapytać (przepraszam jeśli będzie to zbyt osobiste, ale nie wiem jeszcze jakie zwyczaje tu panują i jak daleko można wchodzić w czyjaś prywatność), dlaczego mówisz że nie chcesz już wchodzić w związki z mężczyznami? Mam na myśli związki aseksualne (bo chyba takie istnieją)? Może osobiste poznanie kogoś na forum nie jest złym pomysłem? I co się stało, że straciłaś pracę nauczycielki? A czy lubiłaś swoją pracę?
1. Postanowiłam już więcej nie wchodzić w żadne nowe związki z mężczyznami, bo ci mężczyźni, których spotkałam nie byli wobec mnie w porządku i sprawili mi wiele przykrości. Nie chcę już więcej przeżywać tych wszystkich przykrości. Poza tym jestem i zawsze byłam samotnikiem, mogę świetnie żyć w pojedynkę, nie muszę się z nikim wiązać, nawet w związku aseksualnym. Po prostu dobrze mi jest samej - bez pantera, nawet przyjaciółki nie są mi niezbędne, mogę się bez nich wszystkich świetnie obyć. Nie muszę nikogo poznawać, mogę być sama.
2. Niestety straciłam swoją pracę nauczycielki, bo sobie nie poradziłam. Dyrektorka miała do mnie dużo zastrzeżeń: że nie potrafię utrzymać dyscypliny na lekcjach i uczniowie źle się zachowują, że mam brzydkie pismo i uczniowie nie mogą mnie rozczytać, że nie potrafiłam nawiązać pozytywnego kontaktu z uczniami z klasy, gdzie byłam wychowawczynią i oni zwracali się ze swoimi problemami do innych nauczycieli. Praca była ciężka, jednak ja ją lubiłam. Sama raczej bym nie odeszła, niestety dostałam umowę o pracę tylko na jeden miesiąc - wrzesień, potem umowy mi nie przedłużono i znów jestem bezrobotna.
P.S. Wielkie dzięki dla Ciebie i wszystkich innych, którzy dobrze mi życzą!
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
-
- alabAStrowy bożek
- Posty: 1333
- Rejestracja: 25 maja 2007, 13:44
Wydaje mi się, że dyrektorka potraktowała Cię zbyt ostro. Z jednej strony żądała dyscypliny a z drugiej strony wymagała byś miała dobry kontakt z uczniami i by zwracali oni się do Ciebie ze swoimi problemami. Te dwa wymogi – w moim przekonaniu – kłócą się ze sobą, bo jeśli nauczyciel utrzymuje dyscyplinę na lekcji (dyscyplinuje za pomocą uwag, wzywania rodziców itd.), to nie jest raczej osobą lubianą przez uczniów za wyjątkiem tych uczniów, którzy wiedzą, w jakim celu przychodzą do szkoły. Jeśli nauczyciel daje sobie przysłowiowo wejść na głowę, jest łagodny, to jest lubiany i ma dobry kontakt z uczniami, ale nie ma raczej dyscypliny na lekcji. Poza tym Ty byłaś w tej szkole nową nauczycielką, więc logicznym jest, że uczniowie zwracali się z problemami do nauczycieli, których znali dłużej. Szkoda, że dyrektorka całą sytuację przeanalizowała tylko jednostronnie.
Nie myśl, że to Ty sobie nie poradziłaś, bo prawda jest taka, że to tamta dyrektorka stawiała wymagania typu zjeść ciastko i mieć ciastko. Nie można trzymać dyscypliny w klasie i jednocześnie mieć dobrego kontaktu z uczniami, nie na tym poziomie edukacji i dojrzałości uczniów.
Nie myśl, że to Ty sobie nie poradziłaś, bo prawda jest taka, że to tamta dyrektorka stawiała wymagania typu zjeść ciastko i mieć ciastko. Nie można trzymać dyscypliny w klasie i jednocześnie mieć dobrego kontaktu z uczniami, nie na tym poziomie edukacji i dojrzałości uczniów.
„Dorosłe dzieci mają żal
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
dorosłe dziecko pisze:Wydaje mi się, że dyrektorka potraktowała Cię zbyt ostro. Z jednej strony żądała dyscypliny a z drugiej strony wymagała byś miała dobry kontakt z uczniami i by zwracali oni się do Ciebie ze swoimi problemami. Te dwa wymogi – w moim przekonaniu – kłócą się ze sobą, bo jeśli nauczyciel utrzymuje dyscyplinę na lekcji (dyscyplinuje za pomocą uwag, wzywania rodziców itd.), to nie jest raczej osobą lubianą przez uczniów za wyjątkiem tych uczniów, którzy wiedzą, w jakim celu przychodzą do szkoły. Jeśli nauczyciel daje sobie przysłowiowo wejść na głowę, jest łagodny, to jest lubiany i ma dobry kontakt z uczniami, ale nie ma raczej dyscypliny na lekcji.
Zupełnie się z Tobą nie zgodzę - można jednocześnie utrzymać dyscyplinę i mieć dobry kontakt z uczniami, ale to wymaga dobrych umiejętności 'socjalnych', komunikacji na odpowiednim poziomie. Fakt, niewiele osób może się takimi umiejętnościami poszczycić, tym niemniej nie jest to niemożliwe do osiągnięcia. W swoim życiu jako uczennica i studentka spotkałam kilkoro nauczycieli/wykładowców, którzy - jakkolwiek szumnie to brzmi - mieli powołanie do pracy z młodzieżą, potrafili zdobyć zaufanie i szacunek uczniów, a jednocześnie nie dawali sobie wejść na głowę. Do dzisiaj miło wspominam obie moje nauczycielki matematyki (z podstawówki i liceum), polonistkę z liceum (ale nie tę, która była moją wychowawczynią, a tę, do której chodziłam na fakultet), nauczycielkę francuskiego z liceum. Świetny był facet, z którym miałam na studiach podstawy rachunkowości i ćwiczenia z rachunkowości przedsiębiorstw (był opiekunem koła naukowego rachunkowości).dorosłe dziecko pisze:Nie można trzymać dyscypliny w klasie i jednocześnie mieć dobrego kontaktu z uczniami, nie na tym poziomie edukacji i dojrzałości uczniów.
Tym niemniej Dziewico nie przejmuj się - w jeden miesiąc na pewno trudno się wykazać. Głowa do góry i powodzenia na przyszłość
mam podobne zdanie, ale nie do końca (moje przedmioty i nauczyciele inni niż Twoi)Agnieszka pisze:dorosłe dziecko pisze:Wydaje mi się, że dyrektorka potraktowała Cię zbyt ostro. Z jednej strony żądała dyscypliny a z drugiej strony wymagała byś miała dobry kontakt z uczniami i by zwracali oni się do Ciebie ze swoimi problemami. Te dwa wymogi – w moim przekonaniu – kłócą się ze sobą, bo jeśli nauczyciel utrzymuje dyscyplinę na lekcji (dyscyplinuje za pomocą uwag, wzywania rodziców itd.), to nie jest raczej osobą lubianą przez uczniów za wyjątkiem tych uczniów, którzy wiedzą, w jakim celu przychodzą do szkoły. Jeśli nauczyciel daje sobie przysłowiowo wejść na głowę, jest łagodny, to jest lubiany i ma dobry kontakt z uczniami, ale nie ma raczej dyscypliny na lekcji.Zupełnie się z Tobą nie zgodzę - można jednocześnie utrzymać dyscyplinę i mieć dobry kontakt z uczniami, ale to wymaga dobrych umiejętności 'socjalnych', komunikacji na odpowiednim poziomie. Fakt, niewiele osób może się takimi umiejętnościami poszczycić, tym niemniej nie jest to niemożliwe do osiągnięcia. W swoim życiu jako uczennica i studentka spotkałam kilkoro nauczycieli/wykładowców, którzy - jakkolwiek szumnie to brzmi - mieli powołanie do pracy z młodzieżą, potrafili zdobyć zaufanie i szacunek uczniów, a jednocześnie nie dawali sobie wejść na głowę. Do dzisiaj miło wspominam obie moje nauczycielki matematyki (z podstawówki i liceum), polonistkę z liceum (ale nie tę, która była moją wychowawczynią, a tę, do której chodziłam na fakultet), nauczycielkę francuskiego z liceum. Świetny był facet, z którym miałam na studiach podstawy rachunkowości i ćwiczenia z rachunkowości przedsiębiorstw (był opiekunem koła naukowego rachunkowości).dorosłe dziecko pisze:Nie można trzymać dyscypliny w klasie i jednocześnie mieć dobrego kontaktu z uczniami, nie na tym poziomie edukacji i dojrzałości uczniów.
Tym niemniej Dziewico nie przejmuj się - w jeden miesiąc na pewno trudno się wykazać. Głowa do góry i powodzenia na przyszłość
Genialna w swoim fachu była ... to znaczy jest moja nauczycielka z liceum od matematyki.
Obecny od matematyki na studiach tez jest zarąbisty w tym co robi.
I jeszcze takich przypadków więcej.
Czarno to widzę...
Re: Aseksualność w życiu codziennym
A cóż to za dziwna szkoła Nie spotkałem się jeszcze z tym, żeby w szkole na 1 miesiąc zatrudniali...DZIEWICA8 pisze: Sama raczej bym nie odeszła, niestety dostałam umowę o pracę tylko na jeden miesiąc - wrzesień, potem umowy mi nie przedłużono i znów jestem bezrobotna.
A, i życzę szybkiego znalezienia fajnej pracy!