Strona 2 z 3

Re: aseksualność i aspołeczność

: 3 lip 2012, 22:11
autor: Philosoph
Widzę, że dalej szukasz dziury w całym. Nie każdy ma w sobie na tyle siły, aby samodzielnie poradzić sobie ze swoimi problemami natury psychicznej. W takim razie, takiemu człowiekowi pozostaje usiąść i płakać? Najwidoczniej, bo u psychologa znajdzie tylko bełkot i dopasowywanie do odgórnie narzuconego wzorca. Ja to jednak miałem ogromny fart trafić na psychologa, który rozmawia zamiast bełkotać i ma odpowiednie podejście do człowieka. W sumie mógłbym do niego pójść, ale mi się nie chce - letnia depresja daje o sobie znać.
Winkie pisze: Poza tym nie jestem zwolenniczką rozmów pomiędzy ludźmi z problemami podobnego typu, tj. jak to tam się nazywa... "terapii grupowej" - jest to wzajemne bowiem "nakręcanie się" poprzez wałkowanie w kółko tego od czego raczej powinno się odciągać swe myśli.
Świetnie. Ty nie jesteś. Ale Ty nie potrzebujesz pomocy psychologa. Zarzucasz im, że jedyne co potrafią to bełkot i dopasowywanie ludzi do odgórnie narzuconego wzorca, ale sama robisz podobnie z tym, że całość dopasowujesz do siebie - nie jesteś fanką terapii grupowej, nie liczysz na innych ludzi, nie pokładasz w nich wiary i nawet z kataklizmem poradzisz sobie sama. To cudownie, ale nie każdy jest takim super nadczłowiekiem.
Winkie pisze: Jeżeli ktoś uznaje, że psychiatra/psycholog/psychoterapeuta jest mu potrzebny, to niech korzysta. Może mu akurat pomoże...
Trzeba jeszcze chcieć dać sobie pomóc. Jeżeli ktoś nie chce to wizyta u psychologa faktycznie nic nie da.

Re: aseksualność i aspołeczność

: 3 lip 2012, 22:32
autor: Justys245
Philosoph pisze:A kto ma pomóc, jeżeli człowiek sam sobie nie radzi i jego otoczenie też mu pomóc nie może lub zazwyczaj kończy się na tekstach musisz wziąć się w garść, musisz to, musisz tamto z ogromnym naciskiem na musisz. Od tego między innymi jest psycholog i terapia na której też nie bywa się samemu, ale z ludźmi o podobnych problemach z którymi też można porozmawiać.
Tutaj zgadzam się z Philosophem, jeśli szuka się pomocy,a samemu ciężko jest sobie poradzić to najlepiej zwrócić się po pomoc do specjalisty. Jeśli problem nie jest poważny i nie wymaga porady psychologa, to przełamać nieśmiałość lub też aspołeczność można np. na warsztatach z budowania pewności siebie. Można tam spojrzeć na siebie z perspektywy innych ludzi i to pomaga w ocenie własnej osoby.

Re: aseksualność i aspołeczność

: 3 lip 2012, 23:08
autor: Nadia__
Ta dyskusja kojarzy mi się z "Chłopami", a dokładniej z wątkiem Kuby, który tak się bał szpitala, że sam sobie odrąbał nogę i oczywiście się wykrwawił. Zacznijmy od tego, że zawód psychologa i psychiatry, chociaż się uzupełniają, to jednak są przecież zupełnie innymi zawodami, jeden kończy medycynę, a drugi - studia humanistyczne z kilkoma przedmiotami biologicznymi. Z tymi problemami, które rozwiązuje psycholog, niektórzy dadzą sobie radę bez pomocy, natomiast na depresję kliniczną, na którą leki wypisuje psychiatra, nie wystarczy to, że ktoś ma dobre chęci, "oleje ten cały psychologiczny bełkot" i postanowi wziąć się w garść. Rozumiem, że niektórzy z takimi przypadkami kwalifikującymi się do farmakologicznego leczenia nigdy się nie spotkali i mogą mylić zwykły skutek czy traumę z chorobą psychiczną, ale skąd w takim razie mają taką wiedzę o psychiatrach, którzy wykorzystują trudne do ustalenia granice między zdrowiem psychicznym a chorobą i latami żerują na pacjencie?

Też bym mogła tutaj sypnąć jakimiś przykładami pedagogów/psychologów/psychiatrów, którzy klientowi/pacjentowi nie pomogli. Sama miałam w szkole pogadankę z panią pedagog, która z oddanej przeze mnie na zajęciach czystej kartki wynikającej z mojego antytalentu do rysowania wyczytała sobie rozbudowany portret psychologiczny. Ale w dzisiejszych czasach wystarczy Internet do znalezienia bazy specjalistów, sprawdzenia opinii o nich i wybrania tego, któremu zdecydujemy się zaufać.

Z doświadczeń mojej rodziny wiem, że przypisywanie psychotropów to często zgaduj-zgadula, nie ma jednego algorytmu i zwykle zaczyna się od jakiejś kombinacji na próbę, a potem ewentualnie się ją zmienia. Nawet specjalista dobrymi chęciami dorównujący Judymowi może z pierwszą receptą nie trafić, tak samo jak lekarz zastępujący go na urlopie, ale nie znaczy to od razu, że zawiązali spisek mający na celu jak najdłuższe wyciąganie od pacjenta pieniędzy.

Re: aseksualność i aspołeczność

: 5 lip 2012, 15:15
autor: Winkie
Philosoph pisze:Widzę, że dalej szukasz dziury w całym.
Nie szukam dziury w całym, jedynie przedstawiam własne spostrzeżenia co do opieki psychiatryczno - psychologicznej, a także zasadności łażenia do psychologa z każdym problemem i doradzania wizyt czasami wręcz na wyrost. Moim zdaniem nie wszystkie problemy związane z psychiką kwalifikują się do zasięgnięcia opinii "specjalisty" - lęki, obawy czy też drobne zaburzenia w zasadzie ma chyba każda osoba (ja przynajmniej nie znam osoby która szłaby przez życie cały czas będąc "happy") i na pewnym etapie można samemu poprzez dajmy na to rozwijanie zainteresowań, aktywność fizyczną czy kontakty z innymi ludźmi nauczyć się żyć z samym sobą. Gorzej jeśli osoba zbytnio skupia się na sobie, a wizyty u psychologa/psychoterapeuty traktuje jako okazję do tego, aby się "wygadać", bo nikt inny już nie chce słuchać w kółko o tym samym...
Owszem, wiem że psychiatra, a psycholog to dwa różne zawody dlatego już w którymś z poprzednich postów swojego autorstwa wspomniałam o tym, że w pewnych sytuacjach jest wskazane udanie się do lekarza skoro tym razem nie np. wątroba lecz mózg nie domaga. Są sytuacje gdzie leczenie jest ciągłe, jednakże w odróżnieniu od chorób innego typu- czas leczenia i rokowanie chorób związanych z psychiką zależne jest od nastawienia pacjenta, jego motywacji, od tego czy chce być leczony jak najkrócej. Bez rozczulania się nad sobą.

Re: aseksualność i aspołeczność

: 6 lip 2012, 23:59
autor: motokogirl
to juz chyba niezbyt na temat ? ;)

Re: aseksualność i aspołeczność

: 7 lip 2012, 06:08
autor: Philosoph
motokogirl pisze:to juz chyba niezbyt na temat ? ;)
Nie wiem, co dokładnie masz teraz na myśli, ale to, że raczej nie powinnaś ignorować swojej nerwicy jest jak najbardziej na temat.

Re: aseksualność i aspołeczność

: 7 lip 2012, 06:43
autor: Winkie
motokogirl pisze:to juz chyba niezbyt na temat ? ;)
Ech, wiesz - chyba masz tutaj rację. Miało być o nieumiejętności funkcjonowania z ludźmi, a jest o psychologach i psychiatrach. :roll:
Philosoph pisze:ale to, że raczej nie powinnaś ignorować swojej nerwicy jest jak najbardziej na temat.
Ok, tyle że skąd wiadomo, że to nerwica? :roll:

Re: aseksualność i aspołeczność

: 7 lip 2012, 19:43
autor: Philosoph
Winkie pisze:
Philosoph pisze:ale to, że raczej nie powinnaś ignorować swojej nerwicy jest jak najbardziej na temat.
Ok, tyle że skąd wiadomo, że to nerwica? :roll:
motokogirl pisze: Aspołeczność? U mnie to raczej objaw nerwicy. Unikam ludzi, tłumów oraz zbednych kontaktów z drugim czlowiekiem.
Stąd. Chyba, że to jest tylko tak napisane, aby dodać więcej dramatyzmu. :P

Re: aseksualność i aspołeczność

: 7 lip 2012, 20:40
autor: Winkie
Philosoph pisze:Stąd. Chyba, że to jest tylko tak napisane, aby dodać więcej dramatyzmu. :P
A może to rodzaj przenośni? Trudno raczej powiązać nerwicę z samym tylko unikaniem ludzi. Prędzej to już raczej nerwicy można się nabawić przebywając z ludźmi.

Re: aseksualność i aspołeczność

: 20 cze 2017, 18:12
autor: szczecinianin
motokogirl pisze: czy jest Ktoś na forum kto ma podobny problem? czyli bycie Asem i samotnikiem jednocześnie.
(ps. dla mnie wiekszą tragedią jest bycie aspołecznym. lubie te chwile samotnosci, ciszy....lecz wolałabym byc jedną z Was-ludzi lubiących kontakt z drugim człowiekiem, ludzi towarzyskich )
mam tak samo... od dziecka...

Re: aseksualność i aspołeczność

: 22 cze 2017, 07:10
autor: panna_x
też tak mam, jestem introwertyczką, nie mam wyrobienia społecznego, często nie wiem, jak w danej sytuacji zareagować, z trudem nawiązuję kontakt, a jednocześnie chciałabym być wesoła i towarzyska, i mieć bujne życie towarzyskie. Trochę się poprawiło w tej kwestii, ale idealnie nie jest, także uważam się za aspołeczną.

Re: aseksualność i aspołeczność

: 24 cze 2017, 07:08
autor: agnieszka66
Witam sobie podobnych :) najlepiej regeneruję się w ciszy, w swoim własnym towarzystwie. Nerwicę mam zdiagnozowaną - biorę leki (pomaga). Na psychoterapię chodzilam (pomagało), niestety koszty mnie dobiły. Z państwowymi (NFZ) psychologami mam niestety złe doświadczenia. Nie lubię na zwracać na siebie uwagi, dlatego ubieram się w "stroje maskujące" (dżinsy, bluzy) ;) mam przyjaciół, ale nawiązanie kontaktu, a także utrzymanie nowej znajomości sprawia mi problem. W sklepach wybieram kasy samoobsługowe, żeby nie wchodzić w interakcje z kasjerką ;) najbardziej lubię porozumiewać się słowem pisanym (mail, sms). Do niedawna reagowałam alergią, niechęcią, lękiem, kiedy miałam wykonać telefon. Teraz jest lepiej, ale nadal wolę pisać :)

Pozdrawiam introwertycznych nerwusków :rozowe: Nie jesteście sami ;)

Re: aseksualność i aspołeczność

: 24 cze 2017, 11:54
autor: Biała
Z tych wypowiedzi wynika, że jak ktoś lubi ciszę i spokój to od razu uznaje się to za wielką wadę? A tak właściwie dlaczego?

Re: aseksualność i aspołeczność

: 24 cze 2017, 13:51
autor: agnieszka66
Biała pisze:Z tych wypowiedzi wynika, że jak ktoś lubi ciszę i spokój to od razu uznaje się to za wielką wadę? A tak właściwie dlaczego?
Wydaje mi się, że wynila to z tego, że ekstrawertyków widać wszędzie i są "cool" w odbiorze społecznym. Zabawa, znajomi, imprezy - to wszystko jest takie "fajne". Ja jestem intro, zawsze trzymałam się na uboczu, nie dawałam się poznać i nie byłam zapraszana na imprezy. I słusznie, bo na tych paru, na których się przewinęłam, czułam się jak ufoludek. A jednak czasem fajnie by było zabłysnąć, zaszaleć w grupie. W każdej knajpie znajomi, każdy weekend zajęty... O matko, już czuję się zmęczona ;)

Re: aseksualność i aspołeczność

: 25 cze 2017, 00:18
autor: Biała
Ja tak myślałam jak byłam w gimnazjum. Potem stwierdziłam "a niby co jest w tym takiego wspaniałego?" Potem w liceum na studniówce, kiedy wynudziłam się strasznie i po połowie czasu wróciłam do domu, doszłam do wniosku, że to wcale mnie nie bawi i nie ma czego żałować. Wolę pogadać z innymi intro - zawsze znajdzie się temat, można pożartować, intro mają często bardzo fajne poczucie humoru, ciekawe przemyślenia i potrafią uzasadniać swoje opinie na różne tematy. No i statystycznie intro znacznie rzadziej są konformistami, co uważam za ogromną zaletę. Moja kuzynka jest skrajną ekstrawertyczką - takie typowe wręcz uzależnienie od ciągłych bodźców i opinii innych. Z przykrością stwierdziłam ostatnio, że ona właściwie nie ma nic ciekawego do powiedzenia.
Zresztą jak gdzieś już pisałam, sądzę, że większość tych "cool" ludzi tylko na takich pozuje. Właśnie dlatego, że w mediach to jest promowane, starają się dopasować, nawet jak w rzeczywistości są inni niż ten z wysiłkiem tworzony wizerunek.