Papierosy i stosunek do nich
W kwestii palenia tytoniu w zakładach pracy...
Gdyby rzeczywiście palarnie w miejscach pracy były pomieszczeniami higieniczno-sanitarnymi wtedy sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej ( inaczej niż wspominała o tym przykładowo Agnieszka,czy Cammelia).
Jednak na ogół takim miejscem nie jest,a służy właśnie realizowaniu nałogów i zacieśnianiu stosunków międzyludzkich ( integracji). Palarnie powinny być wyposażone w dobrą,na poziomie wentylację nawiewno-wywiewną oraz urządzenia filtrujące i oczyszczające powietrze.
Według najnowszych projektów i założeń jeśli pracodawca zdecyduje się na zorganizowanie palarni w miejscu pracy będzie musiał dostosować pomieszczenia do nowych,bardzo rygorystycznych wymogów. W praktyce zapewne niejeden pracodawca zrezygnuje więc z organizowania tego typu palarni żeby po prostu uniknąć wysokich kosztów. Pzdr
Gdyby rzeczywiście palarnie w miejscach pracy były pomieszczeniami higieniczno-sanitarnymi wtedy sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej ( inaczej niż wspominała o tym przykładowo Agnieszka,czy Cammelia).
Jednak na ogół takim miejscem nie jest,a służy właśnie realizowaniu nałogów i zacieśnianiu stosunków międzyludzkich ( integracji). Palarnie powinny być wyposażone w dobrą,na poziomie wentylację nawiewno-wywiewną oraz urządzenia filtrujące i oczyszczające powietrze.
Według najnowszych projektów i założeń jeśli pracodawca zdecyduje się na zorganizowanie palarni w miejscu pracy będzie musiał dostosować pomieszczenia do nowych,bardzo rygorystycznych wymogów. W praktyce zapewne niejeden pracodawca zrezygnuje więc z organizowania tego typu palarni żeby po prostu uniknąć wysokich kosztów. Pzdr
Ostatnio zmieniony 13 gru 2008, 19:44 przez DAMA, łącznie zmieniany 1 raz.
Ktoś kiedyś powiedział, że podział przestrzeni np. w restauracji na część dla palących i dla niepalących, jest jak podział basenu na część dla sikających i niesikającychLACORUNA pisze:W restauracjach, dyskotekach, klubach itp. - najlepsze rozwiązania to oddzielne miejsca z fajeczka i bez. Uwazam, ze jak ktos chce cos zjesc, wypic, zabawic sie i przy okazji zapalic w takich miejscach, to takze powinien miec taki wybor.
Tak mi się skojarzyło.
"This is not about sex
We all know sex sells and the whole world is buying..."
Ceterum censeo Carthaginem delendam esse.
We all know sex sells and the whole world is buying..."
Ceterum censeo Carthaginem delendam esse.
I jaka jest reakcja ludzi ? Kulturalnie mniej lub bardziej - przesuwaja sie..?Agnieszka pisze: A mnie na przystanku zdarza się zwrócić uwagę osobie palącej - w końcu ja tam stoję, bo czekam na autobus, więc nie widzę powodu, dla którego miałabym stawać pięć metrów dalej.
Wlasnie o takie cos mi chodzilo - z dzialajacym systemem wentylacji i do takich barow/restauracji moge swobodnie chodzic...A cala reszta to rzeczywiscie jakies pseudopodzialy, gdzie wszystko sie mieszaGizmo pisze: Kiedyś byłam w kawiarni z systemem pochłaniaczy pod sufitem. Paru ludzi niedaleko mnie paliło, ale nie było tego czuć. Szkoda, że takie instalacje w lokalach to rzadkość.
Tym mnie pocieszyłaś, bo miesięcznie wydaje około 100zł na petyAgnieszka pisze:
A swoją drogą - ów facet właśnie mówił, że miesięcznie wydaje na papierosy 300 zł... Równie dobrze moim zdaniem można byłoby wziąć trzy banknoty stuzłotowe i je sfajczyć... Żal
Swoją drogą palę już 8 lat, powiem szczerze, że to jest okropny nałóg, już prawie dwa lata usiłuję rzucić palenia, ale jak na razie nic mi nie wychodzi.
Żałuję, że w ogóle zaczęłam palić ale cóż.. tak wyszło...
Ja ostatnio trochę palę, ale nie nałogowo. W sensie... nie lubię tego, szkoda mi na to kasy i uważam to za obrzydliwe. W dodatku ostatnio znów po spaleniu papieros często gaszę na jakiejś części mojego ciała... Albo to, albo zajadanie smutków. Z dwojga złego wolę palić. I gasić.
Ale oczywiście nie jestem z tego dumna. Wręcz przeciwnie.
Ale oczywiście nie jestem z tego dumna. Wręcz przeciwnie.
"This is not about sex
We all know sex sells and the whole world is buying..."
Ceterum censeo Carthaginem delendam esse.
We all know sex sells and the whole world is buying..."
Ceterum censeo Carthaginem delendam esse.
Nigdy nie rozumiałam, czemu ludzie robią takie rzeczy?! Czy zrobiłabyś coś takiego osobie, którą kochasz? w ogóle komuś...? Więc dlaczego robisz to samej sobie?! Dlaczego człowiekowi łatwiej przychodzi nieraz być swoim własnym wrogiem niż przyjacielem...? Sick.Koni pisze:Ja ostatnio trochę palę, ale nie nałogowo. W sensie... nie lubię tego, szkoda mi na to kasy i uważam to za obrzydliwe. W dodatku ostatnio znów po spaleniu papieros często gaszę na jakiejś części mojego ciała... Albo to, albo zajadanie smutków. Z dwojga złego wolę palić. I gasić.
Ale oczywiście nie jestem z tego dumna. Wręcz przeciwnie.
Omnia mea mecum porto...
Dlaczego? bo czują nienawiść do siebie (często acz niekoniecznie nieuświadomioną), bo to daje rozładowanie, bo lubią... mózg ludzki to skompilowana maszynka i czasem tak się w nim robi, że ból skleja się z przyjemnością. A czasem dlatego że ból może przypomnieć że się jeszcze cokolwiek czuje
Dwa kolejne pytania...
czy na pewno chcesz znać odpowiedź?
Czwarte pytanie?
Taka jest natura ludzka, cokolwiek by się nie mówiło
Dwa kolejne pytania...
czy na pewno chcesz znać odpowiedź?
Czwarte pytanie?
Taka jest natura ludzka, cokolwiek by się nie mówiło
Haha, no akurat to, że coś jest lub nie jest "normą" mało mnie obchodzi
A wracając do tematu... Co myślicie o takich mniej "konwencjonalnych" sposobach rzucenia palenia, jak np. hipnoza? Znacie kogoś, kto tego próbował? Myślicie, że takie sposoby mogą pomóc? (pytam trochę z ciekawości, a trochę dlatego, że moja mama właśnie "rzuca", a z silną wolą u niej kiepsko)
A wracając do tematu... Co myślicie o takich mniej "konwencjonalnych" sposobach rzucenia palenia, jak np. hipnoza? Znacie kogoś, kto tego próbował? Myślicie, że takie sposoby mogą pomóc? (pytam trochę z ciekawości, a trochę dlatego, że moja mama właśnie "rzuca", a z silną wolą u niej kiepsko)
"This is not about sex
We all know sex sells and the whole world is buying..."
Ceterum censeo Carthaginem delendam esse.
We all know sex sells and the whole world is buying..."
Ceterum censeo Carthaginem delendam esse.
Ja tylko wyraziłam swoje zdanie... Takie zachowanie nie jest w/g mnie normalne. Gdybym zobaczyła, że np. moja mama coś takiego robi, to bym się przeraziła i natychmiast porozmawiała z nią po czym udała się do psychologa... Gdyby np. Twoje dziecko coś takiego robiło, pozwoliłabyś mu na to? Nie przeraziłoby Cie to? Zostawiłabyś to tak...?Koni pisze:Haha, no akurat to, że coś jest lub nie jest "normą" mało mnie obchodzi
A wracając do tematu... Co myślicie o takich mniej "konwencjonalnych" sposobach rzucenia palenia, jak np. hipnoza? Znacie kogoś, kto tego próbował? Myślicie, że takie sposoby mogą pomóc? (pytam trochę z ciekawości, a trochę dlatego, że moja mama właśnie "rzuca", a z silną wolą u niej kiepsko)
No, zresztą nie ważne... w końcu, kim jestem, żeby obchodziła Cię moja opinia.
Odniosę się jednak w kwestii palenia, rzucania palenia. Moim skromnym zdaniem metody typu: akupunktura, hipnoza... - to przede wszystkim nabijanie komuś kasy. Może to oczywiście działać jako auto-sugestia, punkt odniesiena dla słabej woli..., coś na zasadzie placebo. Ale ja tam nie daję wiary takim sposobom.
Zawsze mnie to dziwiło, dlaczego ludzie tak narzekają, że nie mogą rzucić... Może to jest uwarunkowane genetycznie? Hm. Ja paliłam prawie 1,5 paczki dziennie (dodam, że były to czerwone marlboro) przez 10 lat. Rzuciłam z dnia na dzień, bez żadnych gum itp. Nie było to dla mnie żadnym problemem. Dlatego mam wrazenie, że ludzie po prostu cackają się ze sobą, mówiąc, że tak im trudno rzucić. Jak ktoś chce, to rzuca i tyle. No, ale podobno każdy ma inaczej, tylko wydaje mi się, że skoro ja mogę, to każdy potrafi
Omnia mea mecum porto...
Ktos znajomy znajomej poddał się akupunkturze... I podobno poskutkowało... Ale czy to zadziałała silna wolna palącego, realne działanie tej metody, czy jeszcze cos - nie wiadomoKoni pisze: Co myślicie o takich mniej "konwencjonalnych" sposobach rzucenia palenia
Normalnosc - jedno z wzglednych pojec. Mozna powiedziec - moje cialo, moja skora - robię z nia co chcę. Dopóki nie dotyczy to innych osob, mogę sama decydowac o tym, gdzie dla mnie sa te granice norm i normalnosci. Nawet jesli dla pozostalych sa juz to ''wykroczenia'' godne psychologa... Ale to tez tylko moje skromne zdanie
Droga Koni!
Według mnie warto próbować wszelkich (nawet tych niekonwencjonalnych )metod, aby móc uwolnić się od nałogu.
Ja osobiście nie palę , nie piję i nigdy nie zamierzam tego robić.
Jaki jest mój stosunek do palaczy?
Otóż , jeszcze niedawno pragnęłam "wytępić"( oczywiście nie dosłownie) wszystkie osoby ogarnięte tym jakże wyniszczającym ulależnieniem.
Gdy tylko zobaczyłam personę palącą w miejscu publicznym , od razu zaczęłam wygłaszać kazania moralne i kąśliwe uwagi.
Patrząc na swe poczynania, z perspektywy czasu , mogę z pełną świadomością rzec, iż nie była to skuteczna metoda.
Denerwowanie palacza można porównać do podsycania płomienia, a to może spowodować pożar =pogorszenie sytuacji ( np. zamiast jednej paczki, za naszą przyczyną wypali aż dwie).
Nie można też twierdzić, że palacz jest głupi i zły- na pewno jest wielu takich dobrych i gruntownie wykształconych , którzy chcą przestać , a nie mogą.
Czy więc jest uzależnienie od papierosów?
Palenie jest prawie takim samym problemem jak każdy inny nałóg ( np. jedzenie , picie alkoholu i inne jeszcze gorsze ) .
Każde uzaleznienie może być tragiczne w skutkach, jednakże palenie ( chociaż nie tylko palepie) obejmuje swym złowrogim działaniem takze 'Bogu ducha winne' osoby pośrednie
( przykro mi gdy widzę osobę palącą w obecności własnego dziecka, zwłaszcza gdy owe dziecko nie jest na tyle świadome wyrządzanej mu krzywdy).
Dlaczego ludzie siegaja po papierosy?
Są różne powody- np. : ze smutku, ze złości , z nudów,
z samotności, dla towarzystwa, ze stresu , z braku czasu na zaspokojenie głodu, z niepokoju................
Każdemu z nas towarzyszą takie uczucia jak smutek i złość- każdy z nas jest potencjalnym palaczem.
Na szczęście ( chociaz nie zawsze na szczęście ) ogromna liczba przeróżnych indywidualności posiada zupełnie inne sposoby na poradzenie sobie z przeciwnościami losu, na odreagowanie..............
Według mnie warto próbować wszelkich (nawet tych niekonwencjonalnych )metod, aby móc uwolnić się od nałogu.
Ja osobiście nie palę , nie piję i nigdy nie zamierzam tego robić.
Jaki jest mój stosunek do palaczy?
Otóż , jeszcze niedawno pragnęłam "wytępić"( oczywiście nie dosłownie) wszystkie osoby ogarnięte tym jakże wyniszczającym ulależnieniem.
Gdy tylko zobaczyłam personę palącą w miejscu publicznym , od razu zaczęłam wygłaszać kazania moralne i kąśliwe uwagi.
Patrząc na swe poczynania, z perspektywy czasu , mogę z pełną świadomością rzec, iż nie była to skuteczna metoda.
Denerwowanie palacza można porównać do podsycania płomienia, a to może spowodować pożar =pogorszenie sytuacji ( np. zamiast jednej paczki, za naszą przyczyną wypali aż dwie).
Nie można też twierdzić, że palacz jest głupi i zły- na pewno jest wielu takich dobrych i gruntownie wykształconych , którzy chcą przestać , a nie mogą.
Czy więc jest uzależnienie od papierosów?
Palenie jest prawie takim samym problemem jak każdy inny nałóg ( np. jedzenie , picie alkoholu i inne jeszcze gorsze ) .
Każde uzaleznienie może być tragiczne w skutkach, jednakże palenie ( chociaż nie tylko palepie) obejmuje swym złowrogim działaniem takze 'Bogu ducha winne' osoby pośrednie
( przykro mi gdy widzę osobę palącą w obecności własnego dziecka, zwłaszcza gdy owe dziecko nie jest na tyle świadome wyrządzanej mu krzywdy).
Dlaczego ludzie siegaja po papierosy?
Są różne powody- np. : ze smutku, ze złości , z nudów,
z samotności, dla towarzystwa, ze stresu , z braku czasu na zaspokojenie głodu, z niepokoju................
Każdemu z nas towarzyszą takie uczucia jak smutek i złość- każdy z nas jest potencjalnym palaczem.
Na szczęście ( chociaz nie zawsze na szczęście ) ogromna liczba przeróżnych indywidualności posiada zupełnie inne sposoby na poradzenie sobie z przeciwnościami losu, na odreagowanie..............
A czy korzystanie z pomocy psychologa jest czymś obraźliwym, to jakaś ujma...? Nie ze wszystkim człowiek zawsze może poradzić sobie sam. Dlaczego jak kogoś boli ząb i idzie do dentysty, to nie wzbudza żadnych emocji, a jak się wspomni o psychologu, to zaraz jest to traktowane jak jakaś obelga?! Nie rozumiem...LACORUNA pisze:Normalnosc - jedno z wzglednych pojec. Mozna powiedziec - moje cialo, moja skora - robię z nia co chcę. Dopóki nie dotyczy to innych osob, mogę sama decydowac o tym, gdzie dla mnie sa te granice norm i normalnosci. Nawet jesli dla pozostalych sa juz to ''wykroczenia'' godne psychologa... Ale to tez tylko moje skromne zdanie
Jeszcze raz powtórzę, bo może ktoś nie doczytał... I jest to pytanie całkiem serio: Czy widząc, że np. Wasze dziecko stostuje przemoc wobec siebie nie zaniepokoiłoby Was to? Uznalibyście to za coś normalnego, w sensie - zwykłego? Po prostu jestem ciekawa, jaka byłaby Wasza reakcja. I, czy gdyby dziecko powiedzało Wam, że takie zachowanie jest dla niego przyjemne (jak już tu gdzieś padł taki argument), lub: "moje ciało, moja sprawa", to by Was przekonało? Z góry dziękuję za szczere odpowiedzi. Pozdrawiam.
PS. Daję przykład dziecka, ale ogólnie chodzi mi o osobę, która jest dla Was ważna, na której wam jakoś zależy, której los nie jest Wam obojętny.
Jaśniej wyrazić się juz nie mogę...
Omnia mea mecum porto...
Starałam się nie offtopować, ale tym razem się wypowiem. Za siebie, bo za innych przecież nie mogę.
Chodziłam do psychologa. Byłam kilkakrotnie hospitalizowana. Teraz regularnie chodzę do psychiatry, ale tylko po receptę na leki poprawiające sen, bo próby terapii kończą się u mnie w najlepszym przypadku agresją. Wyładowywaną i na otoczeniu, i na mnie.
Nie czuję się uprawniona do pozwalania komukolwiek na cokolwiek. Nie tylko dlatego, że sama nie świecę przykładem, ale dlatego, że to ich ciało i ich dusza. Jeśli ktoś z moich znajomych w jakiś sposób się okalecza, rozmawiam z nim o tym. Wspieram, gdy chce coś z tym zrobić. Jeśli nie chce, to wyłącznie jego sprawa. Nic na siłę.
Normalność nic dla mnie nie znaczy. To że coś jest lub nie jest normalne, to żaden argument.
"świat jest nienormalny
ja nie ufam światu
niedługo nie będzie tu miejsca dla wariatów"
Jeśli chodzi o rzucanie palenia, to wspieram moją mamę, jak mogę. Ale nie jestem do końca przekonana, czy ona faktycznie chce rzucić, więc zastanawiam się teraz, jak ją do tego zmotywować. Bo wiem, że ona widzi i plusy i minusy palenia, tylko chyba tych minusów widzi za mało. Przychodzi Wam do głowy coś poza argumentem zdrowotnym i finansowym?
Chodziłam do psychologa. Byłam kilkakrotnie hospitalizowana. Teraz regularnie chodzę do psychiatry, ale tylko po receptę na leki poprawiające sen, bo próby terapii kończą się u mnie w najlepszym przypadku agresją. Wyładowywaną i na otoczeniu, i na mnie.
Nie czuję się uprawniona do pozwalania komukolwiek na cokolwiek. Nie tylko dlatego, że sama nie świecę przykładem, ale dlatego, że to ich ciało i ich dusza. Jeśli ktoś z moich znajomych w jakiś sposób się okalecza, rozmawiam z nim o tym. Wspieram, gdy chce coś z tym zrobić. Jeśli nie chce, to wyłącznie jego sprawa. Nic na siłę.
Normalność nic dla mnie nie znaczy. To że coś jest lub nie jest normalne, to żaden argument.
"świat jest nienormalny
ja nie ufam światu
niedługo nie będzie tu miejsca dla wariatów"
Jeśli chodzi o rzucanie palenia, to wspieram moją mamę, jak mogę. Ale nie jestem do końca przekonana, czy ona faktycznie chce rzucić, więc zastanawiam się teraz, jak ją do tego zmotywować. Bo wiem, że ona widzi i plusy i minusy palenia, tylko chyba tych minusów widzi za mało. Przychodzi Wam do głowy coś poza argumentem zdrowotnym i finansowym?
"This is not about sex
We all know sex sells and the whole world is buying..."
Ceterum censeo Carthaginem delendam esse.
We all know sex sells and the whole world is buying..."
Ceterum censeo Carthaginem delendam esse.