Czy jestem aseksualna? Błagam o pomoc, jestem załamana
: 16 wrz 2017, 23:01
Jestem załamana, dobija mnie już to wszystko, nie potrafię określić tego co czuje, nie wiem co czuje, nie wiem co jest nie tak.
Mam 18 lat, chłopcy jakoś specjalnie mnie nie interesowali, bardziej wyobrażałam sobie siebie z dziewczyną, zaczęłam określać się jako lesbijka, raczej nie wyobrażam sobie życia z mężczyzną, nie widze tego.
Miałam dziewczynę, byłam z nią 1,5 roku. Przeżyłam z nią swój pierwszy raz, odczuwałam przyjemność gdy dotknęła mnie gdzieś po udzie itp, to było takie "wow" bo nigdy wcześniej nikt mnie tak nie dotykał. Ale sam seks? Po prostu to się stało, nie było jakoś nieziemsko, było po prostu okej. Nie odczuwałam przyjemności z tego, że ja dotykam ją.
Potem było coraz gorzej, ale przywiązałam się do niej, myślę, że ją kochałam. Zaczęłam unikać seksu z nią, po prostu wolałam posiedzieć i pooglądać filmy, poprzytulać się, ale jej brakowało tego i często inicjowała coś więcej, brnęłam w to no bo po prostu brnęłam. Gra wstępna nie sprawiała mi jakoś specjalnie przyjemności, to było coś w stylu "wole nie, ale okej-zróbmy to". Sam stosunek no hm jak już przyszło co do czego no to było przyjemnie bo było, no i tyle, było przyjemnie. Sama z siebie nigdy nie inicjowałam seksu, no chyba, że chciałam sprawić, żeby moja dziewczyna poczuła się dobrze, czułam jakby obowiązek, żeby to zrobić.
Zaczęło się między nami psuć, zerwałyśmy, i wbiłam sobie w głowe to, że to ONA po prostu mnie nie pociągała z jakichś tam względów zewnętrznych.
Jak powinno się odczuwać pociąg do drugiej osoby? Patrzy się na nią i chce się z nią kochać? Rozebrać ją? "Ona mnie pociąga"-czyli co? Jak?
Po jakimś czasie poznałam moją drugą(i obecną) dziewczynę. Z wyglądu? Mój ideał. Będę mówić o zewnętrznych stronach, bo w końcu chodzi tu o pociąg. Ma ładne ciało, lubie na nią patrzeć, jest śliczna, uwielbiam się z nią przytulać, całować ją, to taka moja mała kruszynka..
Po jakimś czasie-seks. Na początku naprawę się podniecałam pod wpływem jej dotyku, było mi naprawdę dobrze, po prostu dobrze, i pomyślałam "tak, nareszcie, teraz wszystko będzie w porządku" ale za drugim razem jakby wszystko.. ostygło? I znowu złapałam się na tym, że gdy ona chce się ze mną kochać mam w głowie "jak będziemy kochać się dzisiaj, to może jutro sobie odpuści i spędzimy czas jakoś inaczej, a jak dzisiaj na to pozwole, to na pewno zrobimy to jutro, lepiej mieć to z głowy"- jednak jak już ten stosunek trwa, w sensie jak partnerka zadowala mnie, jest już okej, jest po prostu przyjemnie.
Patrze na nią i podoba mi się, ma cudowne ciało, jest śliczna(nie mówie o charakterze, skupiam się na zewnętrznych cechach, bo mówimy tu o seksualności-zaznaczam, bo nie chce wyjść na jakąś pustą dziewczyne), potrafię też określić, że jest seksowna. Ale wciąż czuje, że coś jest nie tak, ale nie wiem co jest nie tak.
Myślałam już nawet, że może jestem hetero i to o to chodzi, ale po tym jak rozstałam się ze swoją pierwszą dziewczyną, kto zawrócił mi w głowie? Znowu dziewczyna.
Myśle i myśle cały czas o tym wszystkim, nie wiem co mam zrobić z życiem, nie wiem jak będzie wyglądała moja przyszłość, kocham moją dziewczyne, ale boje się, że w końcu zauważy, że coś jest nie tak i po prostu się między nami zepsuje. Kocham ją, chce trzymać ją w ramionach i nigdy nie puszczać.
Nie wiem co mam ze sobą zrobić, nie mam pojęcia, nie wiem o co mi chodzi, nie wiem co jest nie tak, a może wszystko jest w porządku i mi sie wydaje? Może sama sobie coś ubzdurałam? Co mam zrobić? Nie mam już siły, strasznie mnie to wszystko męczy, nie mam pojęcia o niczym, nie wiem nic, co ja zrobie?
Jestem aseksualna? Co jest ze mną nie tak?
Mam 18 lat, chłopcy jakoś specjalnie mnie nie interesowali, bardziej wyobrażałam sobie siebie z dziewczyną, zaczęłam określać się jako lesbijka, raczej nie wyobrażam sobie życia z mężczyzną, nie widze tego.
Miałam dziewczynę, byłam z nią 1,5 roku. Przeżyłam z nią swój pierwszy raz, odczuwałam przyjemność gdy dotknęła mnie gdzieś po udzie itp, to było takie "wow" bo nigdy wcześniej nikt mnie tak nie dotykał. Ale sam seks? Po prostu to się stało, nie było jakoś nieziemsko, było po prostu okej. Nie odczuwałam przyjemności z tego, że ja dotykam ją.
Potem było coraz gorzej, ale przywiązałam się do niej, myślę, że ją kochałam. Zaczęłam unikać seksu z nią, po prostu wolałam posiedzieć i pooglądać filmy, poprzytulać się, ale jej brakowało tego i często inicjowała coś więcej, brnęłam w to no bo po prostu brnęłam. Gra wstępna nie sprawiała mi jakoś specjalnie przyjemności, to było coś w stylu "wole nie, ale okej-zróbmy to". Sam stosunek no hm jak już przyszło co do czego no to było przyjemnie bo było, no i tyle, było przyjemnie. Sama z siebie nigdy nie inicjowałam seksu, no chyba, że chciałam sprawić, żeby moja dziewczyna poczuła się dobrze, czułam jakby obowiązek, żeby to zrobić.
Zaczęło się między nami psuć, zerwałyśmy, i wbiłam sobie w głowe to, że to ONA po prostu mnie nie pociągała z jakichś tam względów zewnętrznych.
Jak powinno się odczuwać pociąg do drugiej osoby? Patrzy się na nią i chce się z nią kochać? Rozebrać ją? "Ona mnie pociąga"-czyli co? Jak?
Po jakimś czasie poznałam moją drugą(i obecną) dziewczynę. Z wyglądu? Mój ideał. Będę mówić o zewnętrznych stronach, bo w końcu chodzi tu o pociąg. Ma ładne ciało, lubie na nią patrzeć, jest śliczna, uwielbiam się z nią przytulać, całować ją, to taka moja mała kruszynka..
Po jakimś czasie-seks. Na początku naprawę się podniecałam pod wpływem jej dotyku, było mi naprawdę dobrze, po prostu dobrze, i pomyślałam "tak, nareszcie, teraz wszystko będzie w porządku" ale za drugim razem jakby wszystko.. ostygło? I znowu złapałam się na tym, że gdy ona chce się ze mną kochać mam w głowie "jak będziemy kochać się dzisiaj, to może jutro sobie odpuści i spędzimy czas jakoś inaczej, a jak dzisiaj na to pozwole, to na pewno zrobimy to jutro, lepiej mieć to z głowy"- jednak jak już ten stosunek trwa, w sensie jak partnerka zadowala mnie, jest już okej, jest po prostu przyjemnie.
Patrze na nią i podoba mi się, ma cudowne ciało, jest śliczna(nie mówie o charakterze, skupiam się na zewnętrznych cechach, bo mówimy tu o seksualności-zaznaczam, bo nie chce wyjść na jakąś pustą dziewczyne), potrafię też określić, że jest seksowna. Ale wciąż czuje, że coś jest nie tak, ale nie wiem co jest nie tak.
Myślałam już nawet, że może jestem hetero i to o to chodzi, ale po tym jak rozstałam się ze swoją pierwszą dziewczyną, kto zawrócił mi w głowie? Znowu dziewczyna.
Myśle i myśle cały czas o tym wszystkim, nie wiem co mam zrobić z życiem, nie wiem jak będzie wyglądała moja przyszłość, kocham moją dziewczyne, ale boje się, że w końcu zauważy, że coś jest nie tak i po prostu się między nami zepsuje. Kocham ją, chce trzymać ją w ramionach i nigdy nie puszczać.
Nie wiem co mam ze sobą zrobić, nie mam pojęcia, nie wiem o co mi chodzi, nie wiem co jest nie tak, a może wszystko jest w porządku i mi sie wydaje? Może sama sobie coś ubzdurałam? Co mam zrobić? Nie mam już siły, strasznie mnie to wszystko męczy, nie mam pojęcia o niczym, nie wiem nic, co ja zrobie?
Jestem aseksualna? Co jest ze mną nie tak?