"Leczenie" aseksualizmu?

Jeśli masz pytanie i znikąd odpowiedzi, zwróć się do nas
Anonimowy

Re: "Leczenie" aseksualizmu?

Post autor: Anonimowy »

reita pisze: 1 lis 2021, 00:19 Rozumiem, że chodzi Ci o relacje, w której jest seks, ale nie ma emocjonalnej więzi. Taki układ jest dla niego nie do przyjęcia.
Mówimy o powrocie. Nie o randomowych osobach. Byli partnerzy mają swoje prawa, wspólne doświadczenia, wspomnienia. Już kiedyś znaleźli się w sytuacjach intymnych. Ale relacji romantycznej nie można odbudować. Motyle w brzuchu mijają po paru/kilku latach nawet w najbardziej udanych związkach. Po rocznej/dwuletniej przerwie motyli nie ma. Taka rusałka osetnik żyje ok. 12 miesięcy. Fajnie wytłumaczył mi to szef warsztatu jak ostatnio wymieniałem opony: najpierw były motyle w brzuchu, potem seks, potem wspomnienia. U nas asów nie ma etapu "potem seks".
reita pisze: 1 lis 2021, 00:19 Coś pomieszałeś, bo Panta Rhei to nie autor, tylko cytat Heraklita.
Nie będę się tłumaczył z powtórzonego żartu dyrektora mojego byłego liceum. Jak dla mnie bardzo zabawnego.
reita pisze: 1 lis 2021, 00:19 A ja sobie nie wyobrażam związku z panem, którego krótko znam.
Pełna zgoda. Na wstąpienie w związek jest optymalny czas. Znajomość nie może być ani zbyt krótka, ani zbyt długa. Związek osób, które się znają zbyt długo to dla mnie raczej wyrachowany układ, umowa. To związek bez etapu motyli w brzuchu. Chodziło mi o coś takiego jak termin ważności na potencjalny związek, który gwarantuje motyle w brzuchu właśnie.
reita pisze: 1 lis 2021, 00:19
Dun Wodis pisze: 31 paź 2021, 22:52 Jeżeli znam kobietę długi czas, zakładam, że nie żyje w izolacji czyli prowadzi jakieś życie towarzyskie, uczuciowe, ma lub będzie mieć partnera. Większość kobiet tak żyje, ale o tych których nie znam, nie myślę w tych kategoriach.
No to o mnie lepiej tak myśl, jeśli chcesz mi coś doradzić, bo ja akurat jestem tzw. no-lifem
Mam na myśli dokładnie to co opisujesz. Załóżmy, że jesteśmy znajomymi. Znamy się od 2/3 lat. Nawet przedstawiając siebie jako no-life (nie wierzę, zapewne jesteś przeuroczą panią, która potrafi mrugnięciem wywołać emocje) przeżyłaś coś intymnego, bardzo uczuciowego. Termin ważności na "nasz potencjalny związek" już by minął. Nawet jakbym nie miał wiedzy o twoim związku. Właśnie dlatego, że powinienem zakładać emocje w twoim życiu.
reita pisze: 1 lis 2021, 00:19 Do tego najpierw jest mi potrzebne "odkochanie się", co nie jest takie proste...
Konsekwentnie na odkochanie będę polecał głodówkę.
Ostatnio zmieniony 1 lis 2021, 11:05 przez Anonimowy, łącznie zmieniany 4 razy.
Anonimowy

Re: "Leczenie" aseksualizmu?

Post autor: Anonimowy »

Wczoraj się dowiedziałem, że Ryszard Terlecki (PiS) i Kora Jackowska (Ostrowska, Maanam) byli kiedyś parą. Byłem w szoku. Szacun dla Magika.
Aoede
ASiołek
Posty: 60
Rejestracja: 28 paź 2021, 17:54
Lokalizacja: Gdańsk/Mazury

Re: "Leczenie" aseksualizmu?

Post autor: Aoede »

reita pisze: 31 paź 2021, 21:36 Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że nawet taka relacja może zostać zniszczona, ale nie chcę się przyczyniać do tego, by tak się stało. Nie mam i nigdy nie poznałam osoby, z którą tak dobrze bym się rozumiała i do której miałabym tak dużo zaufania. I choć większość moich problemów "biorę na klatę" i nie dzielę się nimi z innymi, to czasem nawet ja potrzebuje przegadania sytuacji w której się znajduję i emocjonalnego wsparcia.
Mam nadzieję, że znajdziesz kogoś równie wartościowego, kto zaakceptuje w pełni to jaka jesteś. A gdybyś kiedyś potrzebowała kogoś do wygadania się, kto nie jest Twoim byłym, to nie krępuj się do mnie pisać. Może nie zawsze będę w stanie dobrze doradzić, ale zawsze mogę z Tobą przedyskutować jakiś temat czy obgadać problem.
Awatar użytkownika
reita
młodASek
Posty: 29
Rejestracja: 23 wrz 2019, 19:03

Re: "Leczenie" aseksualizmu?

Post autor: reita »

Dun Wodis pisze: 1 lis 2021, 01:25 Nawet przedstawiając siebie jako no-life (nie wierzę, zapewne jesteś przeuroczą panią, która potrafi mrugnięciem wywołać emocje)
Jeśli mi nie wierzysz, to możesz sobie darować doradzanie mi. Jakbym chciała czytać posty randomów, którzy są święcie przekonani, że znają mnie lepiej niż ja sama, to bym poszła na Wykop.

Sorry, ale dowody anegdotyczne o mechanikach samochodowych czy motylach to kiepskie argumenty za tezą "relacji romantycznej nie można odbudować". To, że w związkach pojawiają się kryzysy czy okresy stagnacji nie oznacza, że relacja romantyczna nieodwracalnie zniknęła. Gdyby tak było, to nie istniałyby małżeństwa z kilkudziesięcioletnim stażem lub byłoby ich znacznie mniej.

Dla no-lifów szansa na poznanie kogoś jest tylko w społecznościach, których odwiedzanie jest im niezbędne do funkcjonowania, jak szkoła, uczelnia, praca. Właśnie tam poznałam mojego byłego. Wcześniej przez ponad 20 lat nie byłam nigdy w związku, nie całowałam się, o seksie nie wspominając, oraz nigdy nie byłam zbyt blisko znalezienia się w takich sytuacjach. Gdybyśmy się znali 2/3 lata przed tym związkiem, nic by się w moim życiu osobistym nie zmieniło. Teraz nie mam w moim otoczeniu nikogo, kogo mogłabym rozpatrywać w kategoriach potencjalnego partnera, a szansa na to, że z moim aktualnym trybem życia ktoś taki się pojawi w przeciągu roku jest bardzo niewielka. Poza tym tak jak piszę, ja się powoli otwieram przed ludźmi, w czasach szkolnych potrafiłam dopiero po roku odważyć się na budowanie z kimś relacji czysto koleżeńskiej. Więc z mojej perspektywy, ta zasada o "terminie ważności na związek" jest bezsensowna.
ODPOWIEDZ